The Invincible, lub też po naszemu Niezwyciężony, to przeniesienie jednej z powieści Lema na ekrany komputerów i konsol. Twórcy z kultowego studia 11bits podjęli się bardzo trudnego wyzwania. Czy im się to udało? Zapraszam do recenzji!
Historia gry Niezwyciężony rozpoczyna się na orbicie planety Regis III, gdzie pewna grupa badawcza zbacza ze swojego wcześniej obranego kursu by ją zbadać. Niestety, chwilę później nasza bohaterka budzi się z zanikiem pamięci na powierzchni planety i spróbuje dowiedzieć, co tak właściwie się wydarzyło w ostatnich godzinach. Tak rozpoczyna się nasza przygoda z bohaterką Yasna, która jest biologiem pracującym na tej planecie, na której prawdopodobnie nie ma żadnego życia. Szybko się okaże, że przed naukowcami wcześniej tutaj pojawiło się wrogie państwo i pracownicy okrętu, który tutaj wylądował, zaginęli. Nasza bohaterka będzie więc w powolnym, odpowiednim dla naukowca tempie poszukiwać kolejnych okruchów historii, by finalnie ukończyć przygodę w jednym z kilku dostępnych zakończeń.
Sama gra to pierwszoosobowy symulator chodzenia, gdzie przez większą część gry będziemy podziwiać malownicze tereny Regis III oraz bardzo specyficzną atmosferę wykreowaną w powieściach Lema. Tak zwany atompunk, określenie na które trafiłem w jednym z przekazów prasowych od twórców trochę różni się od tego z gry Strafield, gdzie dominował raczej nasapunk, jednak gra posiada swój niepowtarzalny urok. W Niezniszczalnym zobaczymy modele okrętów, pojazdów czy też zwykłych dronów i robotów żywcem wyjęte z jakiejś powieści science fiction z ubiegłego wieku, co nadaje grze bardzo specyficzny klimat. Niestety jednak, całość została też potraktowana niesamowitą ilością bezsensownych ścian tekstów w znajdowanych notatkach czy też podczas dialogów między bohaterką, a naszym dowódcą siedzącym bezpiecznie na statku badawczym. Niestety gra też nie zachwyci nas praktycznie żadnymi zagadkami. Do samego końca gry będziemy musieli iść jak po sznurku i właściwie tylko parę razy będziemy musieli się zatrzymać i pomyśleć. Nawet w momencie, kiedy Yasna przechodzi nad podejrzaną platformą z miejscami gdzie nie może wejść, bo są zbyt kruche, to nawet jeżeli na nie wejdziemy, to nic nam się nie stanie, co najwyżej będzie krótka animacja, gdzie bohaterka zatrzymuje się przed skrzypiącą podłogą i cofa się dwa kroki.
Niezwyciężony cechuje się przede wszystkim całkowitym brakiem tempa rozgrywki i to nawet jak na standardy walking simulator. Tego typu gry powinny być traktowane, jako wirtualny spacer po jakimś ciekawym miejscu, jak to było na przykład w Call of the Sea czy też Paradise Lost, gdzie gra na każdym kroku zaskakiwała nas czymś nowym. Jakkolwiek by to jednak nie zabrzmiało, Regis III szybko staje się stosunkowo nudny i od połowy gry zaczynamy częściej ziewać, niż zaskakiwać się czymś nowym. Nie pomaga też tutaj główna bohaterka, która nie jest bohaterką idealną do gier komputerowych. Yasna bardzo szybko się rozprasza i lubi zacząć gadać pierdoły totalnie niezwiązane z sytuacją na ekranie. Standardową sytuacją może być moment, kiedy to bohaterka zacznie przez kilka minut marudzić o ewolucji człowieka, przeznaczeniu i podobnych tematach podczas eksploracji w tajemniczy sposób zniszczonego konwoju. Jednocześnie będziemy musieli poczekać na koniec całej dyskusji, bo inaczej nie będziemy mogli wejść z niczym w interakcję.
Problem jest o tyle frustrujący, że jakość wykonania Niezwyciężonego w momencie tworzenia tej recenzji jest zatrważająca. Gra ocieka od błędów, które blokują wykonanie misji i regularnie zmuszają nas do wczytania poprzedniego zapisu gry, a że zapisy są tutaj raczej skąpe, to mogę śmiało powiedzieć że z mojej 5 godzinnej przygody z grą, kiedy to ją się udało ukończyć, 30 minut to spokojne powtarzanie etapów bo coś się zepsuło lub nie aktywowała się sekwencja pozwalająca mi na pójście dalej. Szalę goryczy przelał koniec gry, kiedy to czekając w jednym z zakończeń na przylot pewnego okrętu, po kilku minutach tego oczekiwania okazało się, że on nigdy nie przyleci bo twórcy znowu dali ciała. Musiałem wczytać zapis i przejść kolejną kilkunastominutową dysputę na koniec gry by wreszcie móc wybrać, z niejaką satysfakcją, zakończenie w którym wszyscy giną malowniczą śmiercią. Zemsta jest słodka, prawda?
Błąd to najważniejsze co opisuje Niezwyciężony, bo oprócz takich co blokują nam zabawę, może się też okazać, że Yasna będzie miała trzy ręce, bo ta się nie schowa po zakończeniu animacji spoglądania na wskaźnik promieniowania. Gra też od pewnego momentu psuje nasz słuch podczas jazdy tutejszym pojazdem, gdzie będziemy słyszeć uderzenia o koła jakby pod podwoziem zaczepiły się zwłoki jednego z przedpremierowych testerów gry. Kolejnym błędem, chociaż może jest to cecha gry, jest całkowity brak mobilności głównej bohaterki. Potrafi ona przez chwilę biec, by potem dłuższą chwilę nie być w stanie nawet przyspieszyć, jednak problem tutaj jest taki, że po każdym krótszym biegu (bo na dłuższy nasza heroina nie ma kondycji), nasza dzielna bohaterka nie jest w stanie obracać głową. Nie rozumiem, czy to jest błąd, czy z jakiegoś powodu tak ma być, że jedynie zmęczona nie jest w stanie się rozglądać, ale dzięki temu prostemu zabiegowi szybko nauczyłem się przestać biegać w Niezwyciężonym, co skutecznie wydłużyło rozgrywkę. Nie ma też co się oszukiwać, błędy te są do naprawienia i prawdopodobnie, widząc jak długo 11 bit studio lubią wspierać swoje gry, zostaną one naprawione. Niemniej jednak dawno nie widziałem tak niegrywalnego tytułu na premierę, a widziałem wiele niegotowych gier.
Największą zaletą gry jest to jak ona wygląda oraz brzmi. Jeżeli nie będziemy zwracać uwagi na dźwięk zwłok testera pod kołami naszego łazika, to szybko się okaże, że gra posiada bardzo sympatyczny retrosoundtrack, a głos naszej bohaterki jest bardzo miły dla ucha, chociaż jednocześnie lekko usypiający. W połączeniu z absurdalnym tempem gry oraz raczej nudnymi dialogami, jest to raczej niebezpieczna mieszanka. Niemniej jednak to jak Regis III wygląda stanowi wartość samą w sobie, podobnie jeżeli chodzi o modele spotykanego sprzętu i cały artyzm gry. Właściwie jej wygląd jest największym atutem produkcji i najlepszym powodem, by w tą grę zagrać.
Niezwyciężony okazał się dla mnie dosyć sporym rozczarowaniem. Możliwe, że tego typu produkcje nie są po prostu dla mnie przeznaczone, chociaż zawsze lubiłem ciekawe symulatory chodzenia, to jednak mozolne tempo rozgrywki przy dosyć szybko uderzającej monotonii zwiedzanego świata sprawia, że nawet tą krótką grę bardzo ciężko było mi ukończyć. Do tego dochodzi sporo błędów, które będą nas zmuszały do regularnego wczytywania gry, co doprowadziło do tego, że grę mogę jedynie śmiało polecić fanom twórczości Lema, ale też jedynie radzę spróbować parę miesięcy po premierze, kiedy to twórcy naprawią wszystkie problemy z grą. Możliwe, że tego typu konstrukcja gry była skierowana nie do graczy, a do nauczycieli, żeby mogli z czasem wprowadzić tą grę jako suplement do kanonu lektur dla dzieciaków w szkołach. W przeciwieństwie jednak do This War of Mine, które takie funkcje może pełnić, tutaj dzieciaki będą raczej ziewać z nudy i może nawet chętnie sięgną po samą książkę.
Egzemplarz recenzencki gry Niezwyciężony na Playstation 5 otrzymaliśmy od zespołu Evolve PR. Dziękujemy!
Podsumowanie
Pros
- Ciekawa tajemnica kryjąca się w tle gry
- Różne wybory które wpływają na przebieg gry
Cons
- Naukowy bełkot psuje wrażenia z gry
- Dynamika bohaterki oraz blokująca się głowa
- Niewiele wyzwań, nawet jak na Walking Simulator