Udało nam się przetestować Throne and Liberty podczas otwartej bety. Spędziłem z grą ponad 20 godzin i udało mi się pograć w nią zarówno na PC jak i na Playstation 5. Czy jest warto czekać? Zapraszam do recenzji gry opartej na ostatniej otwartej becie!
Throne and Liberty to gra wydana przez Amazon i wyprodukowana przez NCSoft. To studio jest odpowiedzialne za doskonałe Guild Wars 2, jedyną grę, przy której spędziłem ponad 2000 godzin. Nie żałuję przy tym ani godziny, bo Guild Wars 2 jest doskonałe w każdym calu, a do tego, w przeciwieństwie do na przykład World of Warcraft, możesz w tą grę grać bez abonamentu. Wystarczy, że kupisz podstawkę. Ten model się sprawdza, bo dzisiaj Guild Wars 2 w podstawce jest darmowe i dalej utrzymuje wielu graczy. Wydaje mi się przy tym, że Throne and Liberty może powtórzyć sukces kultowego Guild Wars 2.
Niestety jednak, nie w każdym elemencie Throne and Liberty jest równe do poprzedniczki. Przede wszystkim jeżeli chodzi o fabułę, która jest bardzo generyczna i typowa dla Azjatyckich MMORPG. Wcielamy się tutaj w rolę wybrańca, który posiadając fragment potężnej gwiazdy może korzystać z różnych mocy by ocalić swoich rodaków i świat. W grze pojawią się filmiki oraz różni bohaterowie, jednak miejscami czuć lekką przesadę w tym przedstawieniu. Punkt kulminacyjny, kiedy przestałem śledzić historię nastąpił po samym początku prologu, kiedy to nasz dzielny heros rzucił jakimś randomowym toporkiem w oko potężnego herszta orków, który zagrażał naszym ziomkom. Ten umarł, a my zostaliśmy bohaterami.
Nikt jednak nie gra w MMORPG dla fabuły, prawda? Chociaż nie powiem, lubię historie dobrych gier MMO, ale Throne and Liberty nie będzie kolejnym Elder Scrolls Online, Destiny 2 czy też właśnie Guild Wars 2, gdzie historia była bardzo ciekawa. Sami twórcy porównują ten tytuł bardziej do innego swojego kultowego dzieła, czyli serii Lineage. Kiedy już odzyskamy kontrolę nad postacią i zacznie się właściwa rozgrywka, zostaniemy rzuceni na sporej wielkości otwartą mapę połączoną kamieniami teleportacyjnymi. Tutaj bardzo się zdziwiłem, bo mapa jest naprawdę duża i bardziej spodziewałem się lokacji opartych na instancjach jak to było w innych grach tego studia.
Na szczęście twórcy bardzo zadbali o możliwości komunikacyjne. Oprócz wcześniej wspomnianych kamieni teleportacyjnych, nasz bohater może zamieniać się w różne zwierzęta by szybciej się przemieszczać. Po prostu przemieniamy się w geparda czy innego potworka, którego odblokowaliśmy i możemy szybciej biegać. Możemy też szybować, czy nawet przez chwilę latać jako ptaszysko, czy też pływać jako wodny zwierzak. Jest to fantastyczne odejście od normy w postaci powtarzalnych od lat wierzchowców. Co ciekawe, różne skórki zwierzaków mogą mieć różne cechy, które mogą się nam w jakiś sposób przydać.
To, co mnie zaskoczyło, to liczba odblokowywanych za darmo przedmiotów w Throne and Liberty. Spodziewałem się, że podobnie jak w ostatnio recenzowanym przeze mnie The First Descendant, większość elementów będzie ukryta za potężnym farmieniem lub też paywallem. Tutaj jednak po kilkunastu godzinach zabawy miałem odblokowanych parę skórek i miałem też wrażenie, że gra jest bardzo wynagradzająca w swojej rozgrywce. Co ciekawe, zadania są bardzo zróżnicowane i zamiast prostego zabijania dziesięciu żółwi, mamy do czynienia z szukaniem notatek, wykonywaniem różnych pomocy dla spotykanych NPC czy też szukaniem skarbów. Gra nawet karze nam czasami pogłówkować, kiedy np. znajdziemy list w butelce, to dziennik zadań zasugeruje nam, że zamiast płynąć wpław w poszukiwaniu zaginionego, to możemy użyć kursującego między miastami statku, dzięki czemu dowiedziałem się że taka opcja tutaj jest. Warto też dodać, że nie jest ona też potrzebna, bo teleportowanie się między lokacjami nie jest szczególnie drogą opcją, chociaż może to się zmienić.
Oryginalny w Throne and Liberty jest też rozwój postaci, który przebiega na paru płaszczyznach. Oprócz zdobywania poziomów i punktów, za które poprawimy statystyki, to bardzo mi się podoba system umiejętności – pewnie dlatego, że przypomina on mocno Guild Wars 2. Zestawy umiejętności mamy z posiadanej broni, a tych możemy mieć dwa zestawy przy sobie. Warto przy tym przyjrzeć się umiejętnościom, bo te rzadko kiedy służą tylko zadawaniu obrażeń i mają dodatkowe aktywatory w zależności od statusu. Przykładowo jedna z umiejętności walki mieczem dwuręcznym posiada bonus w przypadku ataku wroga, który jest podpalony. Może więc warto stworzyć kombinację z magiem? Nie ma w tym większych przeszkód, bo obrażenia skalują się głównie do ekwipunku, a nie do statystyk samego bohatera. Używając dłużej danej broni odblokujemy nowe umiejętności, ale nikt nam nie zabroni zacząć od nowa. To bardzo fajny system, który pozwoli nam łatwo zmieniać klasy postaci bez tworzenia nowych bohaterów.
Na końcu pochwalę grafikę. Throne and Liberty wygląda cudownie i posiada bardzo zróżnicowane biomy. Twórcy do tego w jakiś sposób tak zoptymalizowali grę, że nie gubi ona żadnych klatek na Playstation 5. Gra jest bardzo stabilna, no może w miastach czasami przytnie, ale pomimo olbrzymiego świata bez ekranów ładowania, wszystko działa niesamowicie stabilnie. Szumiąca trawa, efekty wodnych fal, ładne zaklęcia czy też oświetlenie buduje klimat. Jeżeli chodzi o soundtrack, to Throne and Liberty ma cudowny główny motyw muzyczny, a także parę fajnych kawałków, które wpadają w ucho. Warto tutaj wspomnieć też o narracji, gdyż o ile przewijałem większość dialogów (nie oszukujmy się, każdy tak robi w tego typu MMO), to po tym i tak narratorka ładnym głosem w krótkich zdaniach tłumaczyła to, o czym była rozmowa. To sprawiało, że nawet pomimo przewijania dialogów, wiedziałem mniej więcej co się dzieje w historii gry.
Co ciekawe, przez to jak wiele darmowego dobra oferował Throne and Liberty, od razu zacząłem myśleć, że chętnie kupię seasson pass na premierę czy też nawet wesprę twórców zakupując jakieś dodatkowe elementy. Gra jest wciągająca, ma przyzwoity, taki klasyczny flow dla MMORPG i jednocześnie dodaje do formuły nowoczesne elementy. Jak zagrałem w Throne and Liberty bardziej z nudów i chęci zrobienia jakiś materiałów na YouTube oraz stronę, to teraz gra stała się jednym z moich najbardziej oczekiwanych tytułów w najbliższych miesiącach. To co jednak mnie najbardziej boli na obecną chwilę, to brak zapowiedzianej polskiej wersji językowej. Widząc, jak wielką popularność mają klasyczne gry MMO w naszym regionie oraz jak wielkim sukcesem okazał się Lost Ark Online w Polsce, Amazon powinien bardzo się zastanowić nad wydaniem gry po polsku.
Na razie będę się powstrzymywać od oceny, bo jednak mamy do czynienia z betą, jednak gdybym miał już dać pieczątkę, to dałbym co najmniej 8/10. Bawiłem się naprawdę bardzo dobrze. Grę przetestowałem zarówno na Steam, jak i Playstation 5 i finalnie prawdopodobnie będę grać na PS5. Grafika jest ładna, działa stabilnie, a gra na padzie wymaga wprawy, ale da się przyzwyczaić.
Brak komentarzy