Za dzieciaka oglądało się bajki Disneya z rodziną i dopingowało Arielkę lub Piotrusia Pana. A teraz bęc – Villainous wchodzi cały na czarno i mówi basta, teraz Urszula i Kapitan Hak mają scenę.
Wczoraj udało mi się zagrać 6 osobową partię w nową grę od Ravensburger: Villainous. Od razu wyłożę na stół coś, co powinno być oczywiste od początku – ta gra nie jest na 6 osób, na pudle jest napisane, że jest, ale nie jest. Nie grajcie w tę grę w 6 osób. Sprawdziłem dla was i nie polecam takiej liczby graczy. Więc na ilu, pytacie? Moim zdaniem popartym latami doświadczenia z przesuwania kubików po kartonie, dobrze będzie na 3-4 złoczyńców.
Ok, skoro już mamy ten przydługi wstęp o graczach z głowy, czas na garść informacji o samej grze. W Villainous wcielamy się w jednego z 6 złoli Disneya i staramy się spełnić nasz osobisty cel przed pozostałymi graczami. Czynić to będziemy poprzez zagrywanie kart na nasze cztero-obszarowe królestwo i wykonywaniem szeregu akcji wokół nich. Grając Urszulą moim celem było zebranie korony władzy i trójzębu w jej grocie.
Jak to uczynić? Co turę musimy przesunąć naszego awatara na inne pole w królestwie i wykonać jego akcje. Każda lokacja ma inny zestaw możliwych akcji, więc wybór jest dość ważny. Urszula musi doszukać się we własnej talii owego trójzębu oraz korony, opłacić koszt ich wystawienia i umieścić oba przedmioty w grocie. Problem polega na tym, że kiedy zagrywamy morski widelec, jego właściciel wychodzi z talii przeznaczenia – talii która zawiera same złe dla nas karty – i woła, „Hola hola, to moje i ja tego będę pilnował”. Trójząb przypisuje się wtedy do Króla Trytona i aby go odzyskać, trzeba władcę mórz pokonać.
Tylko Urszula nie walczy, a podpisuje kontrakty z przeciwnikami, po czym przesuwa ich na konkretne pola i odrzuca. I pech oraz projektant gry chciał, że lokacja z akcją przesuwania bohaterów jest pod zablokowanym polem, a jeśli je odblokujemy, od razu przerzucamy kłódkę na naszą jaskinię. Więc manewrowania jest sporo.
Wspomniałem już o talii przeznaczenia, jest to chyba najciekawszy element gry. Każdy złol ma taką talię, a w niej wydarzenia, bohaterów i przedmioty ściśle związane z jego historią i wybitnie mieszające złowieszcze plany. Karty z tej talii zagrywane są przez innych graczy po tym, jak odpalą akcje przeznaczenia na jednej ze swoich krain. Wybierają wtedy innego złoczyńcę, rzucają okiem na jego postępy i rechocząc złowieszczo sięgają po dwie górne karty przeznaczenia z jego osobistej kupki łomotu i zagrywają tak, aby mu w pięty poszło. W takich okolicznościach pojawiają się bohaterowie w różnych lokacjach i zasłaniają 2 z 4 akcji. Pokonać ich można przez przyzwanie sojuszników w tej samej krainie i odpalenie pogromu, albo jak to było w przypadku Urszuli – podpisać z nimi cyrograf, przesunąć i sami sobie strzelą w… stopę.
Co mi się podobało:
- wykonanie gry jest przecudne, ilustracje na kartach wyjęte z bajek
- czuć klimat i charakter danego złoczyńcy,
- fajna łamigłówka z optymalizacją akcji i szukaniem potrzebnych kart w talii
- spersonalizowana talia przeznaczenia wstrzykująca tych wrednych bohaterów dokładnie z twojej bajki tam, gdzie narobią najwięcej szkód
Co mi się nie podobało:
- liczba graczy zabiła nam tę partię. Nie grajcie na 6! 3, 4 osoby przy stole to max
- przy dużym składzie nie wiesz dokładnie, jak idzie przeciwnikom, zagrywasz karty przeznaczenia niemal na ślepo
- czasem zdarza się pechowy dociąg albo twoich kart, albo kart przeznaczenia i nie można nic z nimi zrobić
- zdarzyć się może przytkanie włości złoczyńcy bohaterami, przez co traci on sporo czasu na odkopanie się ze zgliszczy swojego królestwa – nic miłego dla gracza, któremu to się przydarzy
Podsumowanie
Na pewno Villainous wróci na stół, ale w mniejszym składzie. Chcę zobaczyć, jak się gra innymi złolami i skupić się bardziej na podrzucaniu spersonalizowanych świń współgraczom. Jest mile zaskoczonym tym rodzinnym pudełkiem.
Brak komentarzy