W Borderlands 4 pojawi się tajemniczy i niebezpieczny DRM – Czym jest Symbiote?


Premiera Borderlands 4 zbliża się wielkimi krokami, a wraz z nią rośnie szum wśród fanów tej legendarnej serii. Zapowiedzi są huczne – twórcy obiecują rewolucję w gatunku looter-shooterów i powrót klimatu, który pokochali gracze na całym świecie. Jednak pod kolorową otoczką i marketingowym optymizmem kryją się poważne wątpliwości. Czy Borderlands 4 naprawdę spełni pokładane w niej nadzieje? W sieci pojawia się coraz więcej głosów, że gra otwiera przysłowiową puszkę Pandory, a wszystko przez tajemnicze DRM o nazwie Symbiote.

Na pierwszy rzut oka wszystko wygląda obiecująco. Kolekcjonerska edycja Borderlands 4 zawiera mnóstwo fizycznych gadżetów – od statuetki i materiałowej mapy planety Chyros po złote klucze i naszyjniki. Problem w tym, że w zestawie za 150 dolarów zabrakło… samej gry. Gracze szybko podnieśli larum i zapytali, jak to w ogóle możliwe. Gearbox i 2K w swojej komunikacji lawirowali, tłumacząc, że to „niedopatrzenie” i błędne oznaczenie zestawu. Sęk w tym, że dla fanów było jasne – firma liczyła na to, że gracze przejdą nad tym do porządku dziennego i bez refleksji kupią zestaw pamiątek. Czy to przypadek, czy część szerszej strategii wyciskania graczy do ostatniego grosza?

Na domiar złego, Borderlands 4 ma być wyposażone w podwójne zabezpieczenia DRM. Już sama obecność Denuvo – kontrowersyjnego systemu anty-pirackiego, który od lat psuje doświadczenia graczy spadkami wydajności i problemami technicznymi – wzbudza spore obawy. Tymczasem w tajemnicy przed fanami wprowadzono dodatkową warstwę ochronną o nazwie Symbiote. Czym właściwie jest Symbiote? Niewiele o nim wiadomo, a to, co udało się nam ustalić, przyprawia o ciarki. To autorskie narzędzie Gearbox i 2K, działające na poziomie jądra systemu operacyjnego. Innymi słowy, Symbiote wnika w samo serce komputera, co niesie ze sobą ogromne ryzyko dla prywatności i bezpieczeństwa graczy.

DRM działający na poziomie jądra to nie przelewki. Kernel systemu operacyjnego jest fundamentem całej infrastruktury komputera. Jeśli oprogramowanie wnika tak głęboko, przejmuje kontrolę nad działaniem praktycznie każdego procesu w komputerze. Co to oznacza dla gracza? Przede wszystkim – spadki wydajności, zwiększone obciążenie podzespołów, a w skrajnych przypadkach nawet skrócenie żywotności dysków SSD. Do tego dochodzą obawy o prywatność. Symbiote może potencjalnie monitorować nie tylko to, czy posiadamy legalną kopię gry, ale również naszą aktywność w komputerze. Czy gracze są gotowi oddać swoją prywatność w zamian za możliwość zabawy w nową część Borderlands?

Warto podkreślić, że historia DRM w grach jest pełna porażek. Od lat gracze podnoszą alarm w tej sprawie, a liczne analizy pokazują, że tego rodzaju zabezpieczenia wcale nie ograniczają piractwa, lecz uderzają w legalnych nabywców. Grupa piratów i tak zawsze znajdzie sposób na obejście blokad, a to uczciwi gracze muszą zmagać się z problemami technicznymi i koniecznością stałego podłączenia do internetu. Nawet duzi wydawcy, tacy jak Capcom, wielokrotnie przekonali się, że DRM wcale nie zwiększa zysków i nie zatrzymuje piratów, lecz wywołuje negatywne reakcje w społeczności. To już druga duża kontrowersja z Borderlands 4, gdzie pierwsza dotyczyła niezbyt przemyślanych słów osoby odpowiedzialnej za Borderlands 4.

Kwestia Symbiote w Borderlands 4 to jednak coś więcej niż techniczny detal. To pytanie o przyszłość całej branży gier wideo. Czy to początek niebezpiecznego trendu, w którym duzi wydawcy będą coraz bardziej wnikać w prywatność graczy, żądając coraz większej kontroli w zamian za dostęp do swoich produkcji? Czy w przyszłości kupując grę, zgadzamy się na monitorowanie naszej aktywności w sieci i całkowitą rezygnację z prywatności? To pytanie jest szczególnie ważne w dobie cyfrowych usług i wszechobecnego gromadzenia danych.

Nie sposób nie odnieść wrażenia, że takie praktyki mogą ostatecznie przynieść skutek odwrotny do zamierzonego. Zamiast zachęcać graczy do kupowania legalnych kopii, nadmiernie agresywne DRM tylko ich odstraszy. Już teraz wielu fanów Borderlands deklaruje, że nie kupi gry, jeśli Symbiote faktycznie pojawi się w finalnym produkcie. Tymczasem Gearbox zdaje się ignorować te głosy, wierząc w siłę swojej marki i wierność fanów. Czy jednak i ta cierpliwość w końcu się wyczerpie?

Podsumowując, Borderlands 4 może być znakomitą grą, która przywróci wiarę w serię i zaoferuje świetną zabawę w kolorowym, postapokaliptycznym świecie. Niestety, kontrowersyjne decyzje wydawcy, w tym wprowadzenie tajemniczego DRM Symbiote działającego na poziomie jądra systemu, mogą poważnie zaszkodzić wizerunkowi gry i zrazić do siebie część graczy. Czy to początek niebezpiecznego trendu w branży? Czas pokaże, czy gracze zaakceptują tę nową rzeczywistość, czy jednak zdecydują się zagłosować portfelem i poszukać bardziej przyjaznych alternatyw.

Poprzednio Plakaty edukacyjne dla dzieci – proste, kolorowe i do codziennego patrzenia, nie tylko „ładne”
Następny The Alters - Poradnik Osiągnięć - Jak zdobyć platynę?