War Party gra przede wszystkim na emocjach i nostalgii. To wyjątkowa pozycja, która do lekko zardzewiałego garnka z napisem RTS, wrzuca wiele różnych interesujących koncepcji. Finalnie nie wyszło idealnie, ale nie jest też źle i dobrze wspominam przygodę z War Party.

War Party to gra wydana na jedynej słusznej platformie Steam, w której będziemy się wcielać w jedno z trzech dostępnych, teoretycznie asymetrycznych plemion w fikcyjnym świecie prehistorycznych. Teoretycznym, bo tak naprawdę jednostki w ramach poszczególnych plemion w większości się pokrywają, a styl gry nie jest tak znacznie inny, jak na przykład w Staracraft 2 lub w Warcraft 3, do którego gra znacznie bardziej nawiązuje i widać to na absolutnie każdym kroku. Wróćmy jednak do tematu, o porównaniach porozmawiamy w dalszej części wpisu.

O to w świecie gry, który ukształtowało tajemnicze i nieżyjące jużplemię Go’n, trzy plemiona będą konkurować o pozostałą po swoich przodkach moc (GO’N POWER!!!), każde w swoim konkretnym i bardzo różnym celu, co doprowadzi do bardzo szybko powstającego konfliktu między początkowo przyjaźnie nastawionymi do siebie przedstawicielami plemion.

Do War Party trzeba trojga

Na arenie staje przeciwko sobie trójka dowódców. Gra nie sugeruje kolejności wykonywania kampanii, jednak osobiście rozpocząłem od pierwszej od lewej, jednak teraz po przejściu wszystkich trzech, mogę śmiało powiedzieć że kolejność jest dowolna. Pierwszą kampanię którą ukończyłem, jest ta należąca do Dzikokrajan pod dowództwem kobiety o imieniu Mika. Frakcja bardzo zbalansowana, jednocześnie korzystająca ze znających się na swojej robocie żołnierzy, jak i oswajanych dinozaurów (jeźdźcy na triceratopsach!), a sama Mika nie posiada dodatkowych zdolności, jednak jej jednostki są odczuwalnie silniejsze od konkurentów. Kolejną frakcją jest Vithara, szaman dinozaurów, który dzięki artefaktowi Go’n dowiedział się, że ludzie w przyszłości zniszczą ekosystem planety. Jest to jedyna frakcja, której nie atakują dzikie dinozaury, a za pomocą specjalnej zdolności szamana możemy je oswajać, dzięki czemu neutralne zwierzęta mogą bardzo wesprzeć naszą armii, zwłaszcza na początku misji. Ostatnią frakcję symbolizuje Nekromanta Char, który posiadł ostatni z artefaktów Go’n. Ten jednak sprawił że oszalał i jedyne co pragnął zrobić, to doprowadzić do wyginięcia całego życia na ziemi. Swoje armie wzbogaca zombiakami, które pasywnie pojawiają się po pokonaniu jednostek wroga. Zombie są oczywiście bardzo słabe i służą za mięso armatnie, chyba że je ulepszymy i weźmiemy pasywną zdolność pozwalającą na posiadanie aż 18 tych stworzeń.

Wspomniałem pasywną zdolność, możemy wybrać jedną z dwóch po przejściu na każdy z trzech poziomów rozwoju. Dają one pasywne wzmocnienia jednostkom bądź budynkom i są różne dla każdej frakcji. Zabawa każdą z nich jest bardzo różna w pierwszej fazie gry – Vithara będzie szukał neutralnych dinozaurów by łatwo wzmocnić swoją armię (taki dziki triceratops w T1 to nieopisana potęga i Bóg Wojny do T2). Char będzie szukać zaczepek, by tworzyć kolejne zombie stanowiące darmowych żołnierzy, a Mika będzie się normalnie budowała i rozwijała posiadając najsilniejsze jednostki, nie musi za bardzo kombinować i granie nią jest jednocześnie najprostsze, jak i najtrudniejsze.

Początek przygody. Pierwsze misje frakcji mają nas zapoznać z ich celami i założeniami.

Sama kampania składa się z 6 misji na frakcję, łącznie 18 misji i całe jej przejście na poziomie normalnym zajęło mi 12 godzin. Planuję za jakiś czas przejść ją ponownie na najwyższym poziomie trudności, bo grało mi się całkiem sympatycznie mimo jej wad. Co ciekawe, każda kampania dzieje się w tym samym czasie, a nie jak w np. Warcraft 3, chronologicznie. I jeszcze fajniejsze jest to, że z wyjątkiem pierwszej misji, która jest wprowadzeniem indywidualnym dla każdego z plemion, to każda następna się przeplata z misją innej frakcji. Przykładowo, w jednej z misji Dzikokrajan musimy zdobyć 5 świątyń aby zakłócić działanie burzy piaskowej, natomiast grając już jako Char, musimy w tej samej misji zadbać o to, Dzikokrajanie nie przejęli tych świątyń, jednocześnie broniąc się przed ich teoretycznie znacznymi siłami. Teoretycznie, bo jak wspomnę w dalszej części recenzji, sztuczna inteligencja jest słaba i bardzo łatwo ją oszukać. Całą grę przeszliśmy na live, nagrania są na YouTube, poniżej przykładowy filmik z czterech misji Vithary. Pamiętajcie by subskrybować kanał.

Subskrybuj nasz kanał na YouTube

Ekonomia w War Party – Trochę Warcraft, ale nie do końca

Ekonomia w War Party bardzo mocno nawiązuje do klasyków gatunku. Tradycyjnie mamy dwa surowce (tutaj żywność oraz kryształy), a także limit jednostek powiększany poprzez budowanie Warcraftowych domków oraz osad. Tutaj standard. Twórcy jednak pokusili się o dodanie trzeciego surowca, który sporo miesza, zwłaszcza jak gramy jako Vithara. O to możemy zbierać pasywnie moc Go’n za pomocą zdobywanych świątyń oraz budowanych małych kapliczek. Moc służy nam do używania zestawu aktywnych zdolności takich jak wzmocnienie jednostek lub mały deszcze meteorytów. Nie korzystałem zbyt aktywnie z tych umiejętności, ale to przez stare przyzwyczajenia z innych gier tego typu. Vithara potrzebuje tych punktów do przejmowania dinozaurów, a każda z frakcji dodatkowo tworzy bardzo silne jednostki z wykorzystaniem tej waluty. Bardzo fajny pomysł lekko zmieniający strategie.

Budujemy wiele budynków. Z czasem nasze osady przybierają olbrzymie rozmiary. Vithara oczywiście buduje las 🙂

Surowce możemy zbierać z krzaczków z jedzeniem, zabitych dinozaurów oraz złóż kryształów, jednak każda frakcja posiada możliwość stworzenia nieograniczonego źródła zasobów poprzez budowanie specjalnych kopalni oraz farm. Dlatego też porozsiewane po całej mapie zasoby to bardzo niewykorzystany zabieg. O ile komputer bardzo chaotycznie stara się przejmować, to osobiście starałem się jak najszybciej tworzyć dochód pasywny z farm oraz kopalni w T2. Dzięki temu, gra nie wymusza na nas ekspansji w żaden sposób. Wzmocniona baza ze sprytnie umiejscowionymi punktami obrony jest praktycznie niezniszczalna, a że nie mamy potrzeby szukania zasobów gdzieś indziej, to skupiamy się tylko na budowie jednostek. Szkoda, że sztuczna inteligencja tego nie wie.

Banda jeźdźców triceratopsów ze wsparciem łuczników na panterach to poważna siła wojskowa. Trzonem armii będzie jednak REGGIE TYRANOZAUR

Oszukujący komputer

Twórcy wyraźnie nie poradzili sobie ze sztuczną inteligencją w grze. Jest bardzo nierówna oraz słaba. W kampanii Miki dała mi poważnie w kość właśnie poprzez oszukiwanie. Już w drugiej misji doszło do kuriozalnej sytuacji, kiedy to wróg miał nieograniczone dropy jednostek, przez co atakował mnie fala za falą, w bardzo krótkich odstępach czasu. Musiałem bardzo się nakombinować by misję ukończyć, ale się udało właśnie przez głupotę komputera. Zachowywał się w sposób karygodnie głupi, na przykład wysyłał wszystkie swoje siły na potężną ścianę wieżyczek, podczas gdy moja armia paliła jego bazę od drugiej strony. Bazy są tutaj całkiem spore i zniszczenie ich całych, zwłaszcza w późniejszej fazie gry, może trwać nawet parę minut. To samo jeżeli chodzi o wejście do bazy. Bardzo rzadko komputer testuje obronę i atakuje nas od różnych stron (pamiętacie w Warcraft 3 jak ataki przychodziły z różnych kierunków, nie raz nawet z powietrza?). Tutaj jeżeli misja nie została zaprojektowana dokładnie w tym celu np. poprzez potrzebę bronienia się w danych punktach, to przeciwnik będzie nas zawsze atakować tą samą ścieżką. Wystarczy ją dobrze ufortyfikować i mamy spokój.

Char posiada jednocześnie najsłabsze, jak i najdroższe jednostki ze wszystkich frakcji. Jako jedyny jednak tworzy darmowe zombie, które w dalszej części gry są bardzo przydatne.

Potem oszukiwanie także się zdarzało, ale ja także zrozumiałem jak można wykiwać komputer i bez problemu mogłem się przeciwstawić nawet zdecydowanym siłom przeciwnika. Grę przeszedłem na poziomie normalnym, a przechodząc parę misji na wyższym poziomie, zauważyłem że komputer jest tak samo głupi, tylko bardziej oszukuje np. poprzez magiczne zrzuty coraz większej liczby jednostek.

Różnorodność jednostek tak naprawdę istnieje, ale nie odczuwałem jej mocno w trakcie gry. Tradycyjnie, zrobienie olbrzymiej kulki silnych jednostek wygrywa w 99% przypadków, chyba że znowu misja została zaprojektowana inaczej (w jednej z nich na przykład Mika posiada super wieżyczki i musimy zaatakować z flanki). W teorii mamy trzy rodzaje jednostek: piechotę, strzelców oraz jednostki specjalne (jeźdźców u Miki lub zombie i golemy u Chara). Każda jednostka jest silna w stylu papier, kamień, nożyce, ale to nie jest to samo co w Starcraft 2, gdzie Siege Tank niszczył armie słabo opancerzonych jednostek zanim udało się do niego dostać albo Warcraft w którym słabiutkie łuczniczki tak miło pokonywały najcięższe latające jednostki w grze. Dlatego też mówiłem, że ta różnorodność jest oszukana.

Armia dinozaurów pod dowództwem Szamana Vithara. Widać dwa oswojone tyranozaury, same mogą spokojnie pokonać małą armię.

Same jednostki są bardzo fajnie zaprojektowane mimo faktu, że nie różnią się między sobą szczególnie. Dużo tutaj szczegółów oraz fajnych smaczków, np. druid lubi sobie porapować, a raz na jakiś czas kiedy klikniemy na bojową panterę, ta zrobi miau niczym domowy kot. Odzywki jednostek to nie jest poziom Warcraft 3, ale dalej miło się tego słuchało.

Problemy techniczne

Tradycyjnie też, jak dla każdego ambitnego indyka, gra nie ustrzegła się problemów technicznych. O ile sama wygląda bardzo ładnie, lektor jest okej, bez rewelacji, ale okej, a optymalizacja jest bardzo dobra, gdyż przez całą zabawę na najwyższych ustawieniach graficznych nie chrupnęło nawet przez sekundkę, to gra posiada inne problemy. Przykładowo, lubiła zrywać zaznaczenie jednostek. Robimy prostokąt ale on się gdzieś przycina i nie zaznacza wszystkich sił które chcieliśmy. Powtórka. Podwójne zaznaczanie także raz się uda raz nie i nie zawsze nam wskoczy. Sztuczna inteligencja nie tylko wroga, ale i naszych jednostek zawodzi. Wróg przez swoje głupie zachowanie, np. biegnąc na granicy widoku naszej armii, wyrywa z niej pojedyncze jednostki, które mogą biec za nimi przez całą mapę. Przeniesienie grupy na daleki dystans poprzez pojedyncze kliknięcie, spowoduje że armia rozciągnie się jak sznur. Zawsze także szybsze jednostki wyprzedają te wolniejsze, mimo że rozkazujemy im jako grupie, co powoduje że strzelcy i lekkie jednostki wychodzą na przód i trzeba zawsze je wyłapywać by ustawić w szeregu.

Wszystko to jednak to kwestia patcha lub dwóch i wydaje mi się, że twórcy to ogarną jak należy. Zwłaszcza, że aktualizacje wychodzą w regularnych odstępach czasu. Dla mnie War Party okazał się bardzo przyjemną przygodą. Grze brakowało szlifu, a twórcom doświadczenia, ale zrobili naprawdę fajną gierkę. Zwłaszcza dzisiaj, kiedy RTS nie ma za wiele na rynku, to warto zapoznać się z tym tytułem.

Szczegóły jednostek są wyjątkowe. Na zdjęciu driada, wokół której poruszają się liście. Obok Wendigo któremu cieknie ślinka. Ktoś tu włożył wiele serca.

Podsumowanie

Zabrakło szlifu i doświadczenia, ale to jest bardzo fajna i przyjemna gra. Za 90 zł na Steam? Zdecydowanie warto, zwłaszcza jak, tak jak ja, zagrywaliście się w Warcraft 3 do upadłego.
Ocena Końcowa 7.0
Pros
- trzy bardzo klimatyczne frakcje
- design jednostek oraz terenów
- bardzo fajna fabuła oparta na przeplatających się misjach
- czuć klimacik, a historie chce się poznawać
- to jest jednak bardzo fajny RTS, których dzisiaj jest tak niewiele na rynku
Cons
- kulawa sztuczna inteligencja, która musi oszukiwać by nas dogonić
- wroga bardzo łatwo wykiwać
- wiele problemów technicznych, które jednak może naprawić patch
- jednostki wśród frakcji nie różnią się za bardzo swoim przeznaczeniem

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Dororo - Recenzja - Feudalna Japonia niekoloryzowana
Następny Arboretum - recenzja - A w dziupli chowam nóż i karty przewagi