Gra planszowa Wojownicy Midgardu zaatakowała nas dosyć znienacka. Nie planowaliśmy recenzji tego tytułu oraz nie śledziliśmy postępów kampanii na wspieram.to, jednak różne zdarzenia losowe spowodowały, że gra trafiła do naszych niecnych rąk. I bardzo dobrze, bo gra już po pierwszej rozgrywce bardzo przypadła nam do gustu. I najśmieszniejsze jest to, że gra ma wszystkie cechy pozycji, których raczej staram się unikać. A jednak trafiła w mój gust. Co sprawiło, że zainteresowałem się tym tytułem?
Założenia gry Wojownicy Midgardu
Wojownicy Midgardu to gra planszowa przeznaczona dla 2 – 4 graczy, osadzona w realiach powiązanych z mitologią Nordycką i szeroko pojętą tematyką wikingów. Wikingowie i mars to bardzo popularne tematy w ostatnich czasach gier planszowych. Żeby było zabawniej, powiem wam, że w trakcie pisania tej recenzji jesteśmy także w momencie ogarniania Vikings Gone Wild, której to unboxing przeczytacie już wkrótce, a recenzje tradycyjnie 2 tygodnie po unboxingu.
Ale wracając do tematu, Wojownicy Midgardu to gra, w moim odczuciu, hybrydowa. Cechuje się pewnymi założeniami powiązanymi zarówno z grami tematycznymi, jak i z grami w stylu europejskim. Dlaczego tak sądzę? Wszystko zrozumiecie w trakcie czytania tej recenzji. W grze Wojownicy Midgardu wcielamy się w rolę dowódców klanów wikingów konkurujących ze sobą o wpływy. Rozgrywka trwa 8 bardzo szybkich rund, które kończą się podliczeniem punktów.
Punkty zdobywamy poprzez mądre gospodarowanie naszymi zasobami oraz meplami prezentującymi naszych wojowników. Gra posiada wyraźnie zarysowany mechanizm Worker Placement oraz Set Collection. Za zdobywanie konkretnych zestawów, zdobywamy konkretne punkty zwycięstwa. Powiązane jest to albo z walką z potworami, albo z wykonywaniem celów dodatkowych. Grę zaczynamy z jednym celem i możemy do niego dobierać kolejne. Przykładowo, naszym celem może być posiadanie na koniec gry najwięcej kart zaklęć.
W trakcie rozgrywki zdobywamy kości symbolizujące wojowników, łącznie trzy rodzaje kości o różnym rozłożeniu ścianek. Miecznik jest najsłabszy i posiada najmniejsze szanse trafienia, jednak posiada obronę, Włócznik jest silniejszy o miecznika i posiada obronę oraz więcej ścianek z atakiem. Topornik natomiast posiada wiele ścian z atakiem, natomiast nie posiada żadnej obrony. Rzut z obroną jest nam potrzebny, aby negować atak potworów, który zawsze skutkuje śmiercią jednej z naszych kości. Nie musimy jednak oszczędzać, ponieważ jednocześnie możemy posiadać ograniczoną liczbę kości.
Bardzo losowa — ale to jest duży plus
To właśnie przez rzuty gra zdobywa dużą losowość i płynące z niej emocje. Są bardzo ważne, a ograniczona pula sprawia, że nie zawsze nam się udaje wykonać zadanie zabicia trolla lub innego potwora. I to jest głównym powodem, dla którego tak bardzo spodobała mi się gra planszowa Wojownicy Midgardu. Typowe euro z mechanikami uzyskało nietypową losowość, na którą możemy wpływać tylko w niewielkim stopniu. Niektóre działania w grze mogą także wpłynąć bezpośrednio na zasady. Na przykład, dzięki pewnemu zaklęciu możemy natychmiast rozliczyć kartę z celami, zamiast czekać do końca gry. Robimy to, wtedy kiedy widzimy, że przeciwnik niebezpiecznie zbliża się do osiągnięcia celu, na który my ostrzymy ząbki.
Rozgrywka dwuosobowa, a rozgrywka czteroosobowa
W grze czteroosobowej modyfikują się niektóre zasady, posiadamy między innymi mniej robotników. Jednak i tak nie zmienia to faktu, że zaczyna się robić tłok na planszy. Większość akcji może wykonać tylko jedna osoba w rundzie (są wyjątki), jeżeli zostanie nam jakiś robotnik, musimy żebrać, co skutkuje zebraniem żetonu symbolizującego ujemne punkty zwycięstwa. W grze dwuosobowej taka sytuacja nie wystąpiła i raczej nie powinna wystąpić. Potrzeba żebrania występuje najczęściej wtedy, kiedy źle zarządzamy naszymi zasobami. Przykładowo, pozostał nam jeden robotnik, a na planszy jedyne co zostało do zrobienia to walka z potworami na morzu. Niestety, nie posiadamy kości wojowników lub posiadamy ich mało, do tego brakuje nam jedzenia.
Możemy spróbować żebrać lub ryzykować walkę jedną kością ataku. Jednak do walki i tak nie dojdzie, ponieważ nasz woj umrze z głodu (potrzebujemy jedzenia). Jeżeli nie mamy łodzi, możemy użyć publicznej, płacąc za statek normalnej wielkości lub korzystając z niewielkiej łajby, która nie posiada zbyt dużego tonażu. O ile inny gracz jej nie zaklepał. Takich dylematów jest więcej przy grze czteroosobowej i to jest optymalny rodzaj rozgrywki w grę Wojownicy Midgardu.
Czy to znaczy, że grając we dwoje jest gorzej? W żadnym wypadku nie! Gra dalej jest fantastyczna i naprawdę nic bym w niej nie zmieniał żeby uatrakcyjniać rozgrywkę dwuosobową. Po prostu grając we czterech jest ciekawiej, grając we dwoje też jest fantastycznie. Wniosek — gra bardzo dobrze się skaluje niezależnie od liczby graczy. Na regrywalność wpływają też dodatkowe kafelki akcji ekonomicznych oraz militarnych. Na początku gry losujemy kilka z nich (dokładna ilość zależy od liczby graczy) i układamy w odpowiednim miejscu na planszy. Różne kombinacje tych kafelków mogą w znaczny sposób wpłynąć na przebieg gry.
Interakcja
Przy interakcji, Wojownicy Midgardu pozostawiają ten sam niesmak co Scythe. Niby masz wikingów, potwory, oraz dużo mieczy i toporów. Jednak nie powalczysz z innymi graczami. Możesz ich jedynie zablokować, aby nie wykonał swojej preferowanej akcji. Na przykład jeden z bohaterów może kupować towary za darmo na rynku. Jako pierwszy gracz, grając przeciwko takiemu wrogowi, najlepiej wykonać zakup przed nim. My zapłacimy monetę i dostaniemy jakieś surowce, ale nasz wróg miałby je za darmo.
Brakuje akcji oraz działań skierowanych przeciwko naszym przeciwnikom. Jedynym sensownym działaniem, które możemy wykonać (tylko jedna osoba w trakcie rundy) to zabicie trolla i przekazanie ujemnych punktów zwycięstwa naszym wrogom. My w ten sposób wyrzucamy jeden z żetonów potępienia, przeciwnicy natomiast biorą jeden. Skuteczny sposób, aby podreperować sobie reputację oraz napsuć jej wrogom.
Regrywalność
Regrywalność w tej grze planszowej jest bardzo fajna. Gra przez swoją losowość wolno się nudzi. Trochę szkoda interakcji, która na pewno jeszcze bardziej wpłynęłaby na regrywalność (bo nie ma nic lepszego niż rajd na siedzibę przeciwnika), no ale mówi się trudno. My będziemy wracać do gry, jest dobra i jest wciągająca. Zasady są raczej orientacyjne i łatwo wprowadza się nowych graczy do gry, więc próg wejścia nie jest zbyt wysoki i każdy chociaż trochę oswojony z planszówkami wiking powinien dać sobie radę.
Wykonanie
Wykonanie gry planszowej Wojownicy Midgardu trzyma mistrzowski poziom. Mamy wypraskę, bardzo dobrą i orientacyjną instrukcję wyjaśniającą bardzo dokładnie działanie wszystkich akcji w grze. Po jej lekturze okazuje się, że na początku chaotyczne oznaczenia na planszy, nagle nabierają znaczenia i odruchowo wiemy co oznaczają poszczególne akcje. Kości są okej, tak samo grafiki na kartach. Potworów mogło być więcej, ale nie ma co marudzić.
Nawet plansze gracze są na grubej, porządnej tekturze i nie czeka nas cierpienie podobne do tego znanego z Terraformacji Marsa, gdzie plansze były zwykłą kartką papieru. W pudełku otrzymaliśmy jeszcze woreczki (których było więcej niż potrzebowaliśmy), natomiast wypraska ma miejsce na wszystkie ważne elementy. Nie mam do czego się przyczepić, za wykonanie będzie 100/100. No może za meple należałby się minusik, bo niezbyt pasują do tematyki (Meple Midgardu hehe), ale szczerze? Przestałem na to zwracać uwagę i mi nie przeszkadzają.
Cena
W momencie pisania tej recenzji gry Wojownicy Midgardu dopiero zadomawia się na półkach sklepowych, ale muszę wam powiedzieć, że czeka was szok – 130 zł!!!!!! Dostajemy grę bardzo dopieszczoną, ładną, grywalną, z fantastycznymi elementami za 130 zł. Nie wiem, czy cena podskoczy do góry, jednak nawet gdyby wynosiła około 180 zł, to nadal byłaby to dobra cena.
Podsumowanie
Wojownicy Midgardu wysoko umiejscowili się w mojej osobistej liście TOP gier planszowych. Jedyne co tutaj szwankuje to interakcja. Niektórych może także denerwować losowość, która jest na bardzo wysokim poziomie. Dla mnie jest to plus, ponieważ gra zyskuje dodatkowe emocje. A to jest to czego najbardziej poszukuję w grach planszowych. Moja porada – kupujcie póki wydawca nie zrozumie, że sprzedaje grę za tanio.
Brak komentarzy