Człowiek może się mylić i może zmienić zdanie. Każdy z nas popełnia błędy, zbyt szybkie osądy oraz mówienie rzeczy, których żałuje. Tak jest właśnie z moim podejściem do Diablo IV. Po kilkunastu godzinach z betą chcę więcej i nie mogę się doczekać pełnej premiery gry.
Gdzie popełniłem błąd zapytacie? Jakiś czas temu napisałem tekst, w którym wyjaśniłem dlaczego nie czekam na Diablo IV i nie wiążę żadnych nadziei z tą grą. Głównie chodziło tam o usługowość i nastawienie gier na rozwój w długim czasie. Takie gry często kończyły swój żywot na dyskach twardych moich narzędzi do grania zaraz po ukończeniu głównej kampanii fabularnej. Tylko Destiny 2 zassało mnie na kilkaset godzin, gdyż oprócz usługowości, sam gameplay loop był wciągający. A strzelanie lepsze niż w większości głośnych premier. Myślę, że Destiny będzie też tutaj dobrym punktem wyjścia.
Historia w Diablo IV
Moje pierwsze podejście w Diablo IV było klasyczne. Zagrałem barbarzyńcą. Rozgrywka zaczęła się też dosyć standardowo. O to gdzieś podróżujemy, a nasz koń zostaje zaszlachtowany przez dzikie bestie. Szukając schronienia trafiamy na wioskę. Okazuje się, że mieszkańcy są gnębieni przez różne potworności. Oczywiście, jako że jesteśmy bohaterem tej powieści, zgadzamy się im pomóc. Idziemy do lokalnych podziemi, zabijamy bossa i wracamy. Zaczyna się sielanka, sztampa bije z ekranu i trochę mi niedobrze od tej słodyczy. Ale nasz bohater zostaje zatruty i traci przytomność. Przez ludzi, którym pomógł. Którym uratował życie. Już na starcie Diablo IV pokazuje, że jest mrocznie. Mroczniej nawet niż w Diablo II, grafika jest przepiękna i jednocześnie przygnębiająca, a klimat gry jest ciężki.
Później wcale nie będzie lepiej. Podczas czytania notatek i robienia questów dowiemy się o zdradach, przekrętach i ogólnie stracimy sporo wiary w ludzkość. Anioły wcale nie są wiele lepsze od demonów, a w tle krąży tajemnicza Lilith, która chce zrobić porządek z tym paskudnym światem. Chcę wiedzieć więcej, wbijam konkretny poziom, kończę questy i … koniec bety. Robię więc kolejną postać, tym razem czarodziejkę, by przeżyć to jeszcze raz. Blizzard to zrobił Panowie i Panie. Znowu dostarczył nam historię, którą nie tylko chcemy poznać, ale i przeżyć na własnej skórze. Zresztą, na wstępie oglądamy prawie 8 minutowy filmik, w którym też stracimy trochę wiary w ludzkość. Chciwość i rządza (wiedzy na szczęście) będzie największym grzechem bohaterów.
Tym razem nie będziesz bohaterem
Ktoś tu odrobił pracę domową i sprawił, że Diablo IV zostało obdarte z heroiczności, którą pamiętamy z Diablo III. Nasz bohater nie jest Nefalemem, potężną istotą i wybawcą świata. Jest zwykłym typem, który trafił w niewłaściwe miejsce i niewłaściwy czas. Bardzo dobrze. A i jeszcze pochwalmy otwarty świat, bo to także Diablo IV robi dobrze. Przejście jest bardzo dobre, eksploracja tego świata jest ciekawa i pełna sekretów, a także różnych wydarzeń, które nagradzają gracza. Do tego mamy system reputacji, który dalej daje nam przydatne nagrody, a nawet punkty umiejętności, więc gra będzie nas bardzo zachęcać do eksploracji i odkrywania.
Gameplay i przyjemność z rozgrywki
Ale nie tylko historia sprawia, że chce się grać w Diablo IV. Osobiście miałem przyjemność bawić się w becie na konsoli Playstation 5. Podobnie jak to było w przypadku Diablo 2 Resurrected, także i tutaj twórcy zadbali, by gra była maksymalnie grywalna i intuicyjna na konsoli. Interfejs nie jest najwyższych lotów, ale jest intuicyjny, podobnie jak sterowanie. Często tak mam, że przy bardzo złożonych grach, mnogość kombinacji mnie przerasta i po prostu mylę przyciski, jak to ma miejsce na przykład w Hogwarts Legacy, gdzie pomimo prostoty rozgrywki, płynność używania zaklęć i przedmiotów za pomocą pada naprawdę nie pomaga. Tutaj jest inaczej – o ile umiejętności nasz bohater może odblokować sporo, to wyspecjalizuje się jedynie w paru z nich.
Podobnie jak w Diablo III, skupimy się jedynie na paru umiejętnościach, tutaj podzielonych także na kategorie. Mamy zwykły atak, atak specjalny czy też umiejętność obrony. Wybierzemy to co nam pasuje, a jeżeli będziemy chcieli spróbować czegoś innego, to łatwo zresetujemy skille bezpośrednio z poziomu menu umiejętności.
Nasz bohater posiada unik i używa miksturek, których może mieć ograniczoną ilość, ale za to w specjalnej kieszeni niezajmującej nam miejsc w ekwipunku. Kolejne mikstury także tam trafiają i wypadają z wrogów jak czerwone kule z Diablo III. Kolejny kompromis, między tym co było dobre i lepsze w drugiej i trzeciej części. Do tego warto dodać, że unik jest bardzo ważny. O ile większość spotykanych elit to tylko podrasowane mobki, tradycyjnie zresztą dla gatunku, to już niektórzy bossowie mają bardziej rozbudowany system ruchów. Biją mocno, są agresywni i mają różnorodne umiejętności. Nie ma chwili na zwłokę podczas walki z takimi bossami, a niewykorzystanie uników będzie karane szybką śmiercią. Gra nas bardzo szybko tego uczy.
Co jest do poprawy w Diablo IV?
Powiem szczerze, że gdybym ogrywał teraz gotowy produkt, to dałbym grze nawet 8/10. Błędów nie ma zbyt wiele, pojedyncze problemy nie przeszkadzają w grze. Nie różnią się niczym, od czego przez lata przyzwyczajali nas twórcy różnych gier. Miałem za to spory problem z dynamiką. Miałem wrażenie, że nasz bohater jest wolny, jego animacje nie są płynne, a unik wykonuje się powoli. Po aktywacji następuje krótka przerwa, niewielka, ale bardzo odczuwalna. Może w tą stronę chcą pójść twórcy? Jeżeli tak, to możliwe, że się do tego przyzwyczaję.
Druga sprawa, to kwestia ekwipunku. Czytelność opisów przedmiotów jest niewielka, twórcy w dziwny sposób podzielili opis, zamiast standardowego podziału na statystyki, bez wyróżnienia wartości i ładnego podsumowania porównania dwóch przedmiotów. Bardzo ładnie to zaznaczył użytkownik reddita o ksywie oWOLFio.
Twórcy pozwolili sobie też na dodanie paru zakładek, żeby ekwipunek nie był zapychany głupotami. Jedną z nich są na przykład przedmioty jednorazowe, jak wzmacniające miksturki, które możemy tworzyć. Jestem pewien, że mało kto by zawracał sobie nimi głowę, gdyby każda miksturka zajmowała cenne miejsce w plecaku. Podobnie temat dotyczy wypadających kryształów. Tutaj także przyda się oddzielna zakładka, gdyż od pewnego momentu tych kryształów jest dużo. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto w Diablo II nie miał w skrzyni oddzielnej zakładki na czaszki i kryształy. No i jeszcze oddzielnej na runy. Myślę, że podobnie jak z miksturami, także i tutaj trzeba dodać taką zakładkę, by nie trzeba było wracać regularnie do miasta i wyrzucać kryształy do skrzyni.
Powtarzalne podziemia? A czy to nie standard dla serii
Kolejny problem który miałem, to powtarzalność różnych podziemi. Mamy ich tutaj ogólnie dwa rodzaje, które natrafiamy najczęściej. Są to małe, jednopoziomowe piwnice, w których najczęściej nic nie ma i czuję, że finalnie będą ignorowane przez graczy oraz lochy. Każde lochy są generowane według określonego skryptu i będą od nas wymagały wykonania paru kolejnych czynności, które mogą się między sobą powtarzać. Może to być np. odniesienie jakiegoś przedmiotu albo pokonanie grupy wrogów. Wykonanie takiej czynności, aktywuje kolejną i finalnie, za trzecim razem, otrzymamy nagrodę. Szybko się uczymy tych schematów i zauważamy, że podziemia między sobą nie różnią się zbyt bardzo nawet grafiką. Z drugiej jednak strony, czy to nie jest przypadkiem standardowe nie tylko dla serii Diablo? Chyba każdy hack and slash ma powtarzalne, generyczne podziemia.
Podsumowanie
What makes a Gun, a Gun powiedział Zavala głosem świętej pamięci Lance Reddick w jednym z pierwszych trailerów do tej kultowej strzelanki. Parę razy grając w Diablo IV myślałem, parafrazując klasyka, Co sprawia, że gra, jest Grą? Że nas wciąga, chcemy jej więcej, myślimy o kolejnych przygodach, które spędzicie w wirtualnych światach? Nie oszukujcie się, takich emocji mamy coraz mniej. I nie jest to wina tego, że stajemy się starsi i bardziej zgorzkniali, po prostu gry wychodzą coraz słabsze. Podobny problem przecież dotyka filmów – gry stają się nośnikiem mającym zarabiać hajs, a nie dawać frajdę użytkownikom. Tak jak pisałem w tekście (i nie zmienię zdania), gry usługi mają Cię uzależnić, sprawić, że będziesz grać tylko w nie. Diablo IV idzie jednak drogą, którą podążało Destiny i oprócz usługowości zapewniło nam naprawdę dobre mechaniki, przemyślaną grę i wciągającą historię.
Brak komentarzy