Portal Games zacieśnia współpracę z Eagle Gryphon Games, czego efektem było wydanie Weather Machine, a teraz na planszówkowe półki wkracza Bot Factory. Jest zdecydowanie lżejsza i mniej wymagająca od poprzedników, ale nadal czuć w niej rękę Vitala Lacerdy. Zapraszam do recenzji.
Bot Factory to gra autorstwa Vitala Lacerdy przeznaczona dla 1 do 4 osób, na którą potrzebujecie około godzinki. Rozgrywka dzieje się w fabryce robotów, a gracze wcielają się w pracowników odpowiedzialnych za cały cykl produkcyjny. Przez nieokreśloną liczbę rund będziemy na początku planować nasze ruchy, a następnie odpalać je według kolejności od lewej do prawej strony planszy. Do dyspozycji mamy cztery działy, w których możemy coś zrobić. Pierwszy to składanie robotów ze zdobytych wcześniej części natomiast kolejny to wystawka z częściami i kołem, które będzie się obracało i oferowało nam inne kafelki do zabrania. W trzecim departamencie możemy zdobyć nowe projekty robotów, bez których nie będziemy w stanie ich wybudować. Ostatni pion do dział finansowy, w którym zarezerwujemy sobie zamówienia oraz wpłyniemy na ceny gotowych produktów. Wszystko robimy pod czujnym i krytycznym okiem Sandry, pani manager, która wizytuje wszystkie działy i utrudnia nam rozgrywkę.
Ładne czy nie?
Każda gra spod szyldu Eagle Gryphon Games i Vitala Lacerdy jakościowo jest bardzo dobrze wydana i nie inaczej jest tym razem. Bot Factory wizualnie prezentuje się bardzo ładnie, a co najważniejsze w tego typu grach wszystko jest czytelne i nie mamy fajerwerków barw na planszy. Ciekawym elementem jest ruchome koło, które obraca się na planszy i wydaje nowe części. Miałem z nimi trochę problemów w pierwszych partiach, ale później trochę się „wyrobiło” i nie było już problemów z jego obracaniem. Bardzo mi się podobały kolorowe figurki robotów, które budujemy podczas rozgrywki. Cieszy mnie też dedykowany insert, który w przemyślany sposób mieści wszystkie elementy. Czy to wszystko rekompensuje dość wysoką cenę Bot Factory? Według plansze najtaniej gra jest do kupienia za około 250 zł – całkiem sporo, ponieważ w tej cenie można mieć większy i bardziej rozbudowany tytuł. Z drugiej strony płacimy tu za wykonanie i bardzo przyjemne połączenie tematu z mechaniką oraz przemyślany i dopracowany gameplay, a pod tym względem Bot Factory naprawdę się broni.
Jak się budowało roboty?
Bot Factory to zadziwiająco udany tytuł. Miałem mnóstwo obaw i sytuacji nie polepszało nawet nazwisko autora. Uwielbiam gry Lacerdy – On Mars, czy Kanban są wysoko w topce moich gier. Na półce do ogrania w wolnym czasie czai się Weather Machine, więc reprezentacja tytułów spod jego ręki jest całkiem spora. Pamiętam też Mercado de Lisboa, które miało być wstępem i lekką przygodą dla osób, które przeraziły się ogromem i złożonością jego gier. Miałem sporo obaw, czy Bot Factory nie pójdzie tą samą drogą i stanie się grą co najwyżej średnią. Na szczęście lekcje zostały odrobione i Bot Factory okazał się przyjemnym i faktycznie dużo lżejszym tytułem niż wspomniane Weather Machine, czy On Mars. Lżejszym, ale wcale nie gorszym i pozbawionym kombinowania.
Bot Factory zostało oparte na czterech akcjach i fantastycznie prostym mechanizmie ruchu naszego pracownika. Jeżeli graliście w Kanbana, to możecie poczuć delikatne déjà vu – jednak gdy czerpać pomysły, to od najlepszych, prawda? Co kolejkę będziemy zmieniać departament, w którym pracujemy na inny, uwzględniając przy tym nasze zapotrzebowania na konkretną akcję w danym momencie, Sandrę-pionek przeszkadzajkę oraz odpalanie się akcji od lewej do prawej. Ten ostatni aspekt jest, najciekawszy i sprawia, że prostym trickiem gra zyskała mnóstwo miejsca na planowania swoich ruchów do przodu oraz obieranie priorytetów. W grze budujemy roboty, ale wcale nie chodzi o to, żeby zbudować je szybko. Najważniejsze jest dobranie odpowiednich i pasujących do kontraktów oraz sytuacji rynkowej w taki sposób, żeby zdobyć za nie dużo punktów. Co nam z tego, że zakończymy szybko grę, skoro osoba obok wybudowała tylko 3 roboty, które są drogie i złapała odpowiedni kontrakt – okazało się, że mniejszym nakładem wygrała. Dlaczego? Bo lepiej planowała i postawiła na manipulację cenami, a nie na wariata zbierała części i konstruowała roboty.
Gry euro zazwyczaj nie rozpieszczają nas interakcja pomiędzy graczami, ale Bot Factory robi to jednak całkiem sprytnie. Nie ma tu negatywnej interakcji i podkładania wzajemnie świnek i innych zwierzaków. Nasze poczynania mniej lub bardziej świadome mogą krzyżować przeciwnikom szyki i utrudniać realizację strategii. Bot Factory to tytuł optymalizacyjny, więc jeżeli zrobię nie tego robota lub ktoś odbierze mi pasującego, to może być lekki problem z realizacją celów. Fajnie jest też wyczyścić magazyn z częściami, widząc, że przeciwnik nie posiada projektów w kolorach, które zostały. Walka o ukończenie robotów też bywa zażarta – jeśli chcemy mieć pewność, że ukończymy jakiegoś musimy zgromadzić trzy części lub liczyć, że zaczęty robot przetrwa do naszej kolejki lub ktoś zacznie składać pasujący nam kolor. Gra ma mnóstwo małych zależności, które wpływają na innych gracz i które należy nieustannie brać pod uwagę.
Każde pole z akcjami na różną siłę działania – bardzo fajne i pasują do założeń gry rozwiązanie. Jeżeli czujemy się zagrożeni i chcemy mieć pewność, że wykonamy tę akcję szybciej niż przeciwnicy zajmiemy skrajnie lewe pole. Zrobimy mniej, ale szybciej. Z drugiej strony, jeżeli to nie pokrzyżuje naszych planów ostatnie może wymagać od nas dodatkowej zapłaty, ale popchniemy naszą strategię dalej. Jeśli gracie w gry euro sami dobrze wiecie, że lepiej jest coś mieć i być na plusie niż ciągle balansować pod kreską. Pomimo dość prostej konstrukcji Bot Factory cały czas gra stawia przed nami dylematy – co zrobić, gdzie pójść.
W grze mamy też sporo akcji zazębiających się i tworzących znane lubiane przeze mnie łańcuszki. Nie są to oczywiście struktury na poziomie On Marsa, gdzie akcja potrafiła się ciągnąć przez kilka minut, ale fajnie, że są. Nie są też nagminne i wyskakujące zewsząd – często musimy umieścić odpowiednią część w konkretnym miejscu lub zabrać coś z wyznaczonego pola. Jeżeli dodamy do tego akcje kierownicze, czyli mniejsze i poboczne czynności, które możemy wykonać w danej sekcji planszy robi się z tego całkiem przyjemny chaos do ogarnięcia. W grze mamy sporo miejsc, które coś nam dają i możemy do tego dojść w różny sposób. Nie czułem się też przytłoczony mnogością opcji – wszystko było wyważone i w sam raz. Elegancja rozgrywki i skompensowanie mechanizmów, które działają i nie zawalają rozgrywki przeciągniętymi elementami udało się autorowi w stu procentach.
Bardzo ciekawą sprawą i trochę niedocenianą w pierwszych rozgrywkach jest plansza finansów. W grze o budowaniu robotów każdy na początek rzuca się na części i składanie robota. Okej, to bardzo ważny aspekt, ponieważ bez tych maszyn nie spełnimy zamówień i nie zakończymy rozgrywki. Jednak na planszy finansów dzieje się najwięcej rzeczy zgodnych z duchem „gier Lacerdy”. Wszystko to jest jednak maksymalnie uproszczone bez utraty jakości i frajdy z rozgrywki. Bardzo mi się podobała walka o zamówienia – są różnie punktowane i mają inne wymogi. Im wcześniej na coś się zdecydujemy, tym większy komfort podczas budowania robotów będziemy mieli. Z drugiej strony inni gracze też mogą mieć zbieżne cele i wcale nie będą nam ułatwiać zadania. Kolory robotów też są ograniczone, więc nie nastawiajcie się, że zrobicie w tej grze dużo. Trzeba obrać sobie plan i sukcesywnie go wdrażać i modyfikować tylko w razie potrzeby. Co najlepsze, gdy zarezerwujemy sobie zamówienie i go nie spełnimy dostaniemy punkty ujemne. Ciekawie wygląda manipulowanie suwakami z ceną, chociaż nie jest to może aż tak spektakularna akcja. Do dobrego zarządzania cenami i zdobywania kontraktów potrzebne są znaczniki przemówień, ale nie czułem podczas rozgrywki ich braku – zawsze miałem ich akurat tyle, ile potrzebowałem.
Sandra
Znana fanom Kanbana pani kierownik będzie biegała po planszy i odpalała swoje akcje, które najczęściej będą odświeżały jakieś elementy. Bardziej upierdliwe jest to, że jeżeli wykonujemy swoje akcje na jej terenie musimy z nią pogadać i zapłacić znacznik przemówienia. Nie jest wyzwaniem ich zdobycie, ale raz zdarzyło mi się zawalić akcję, bo zapomniałem o tej zasadzie i nie zrobiłem nic. Trzeba uwzględnić jej ruchy podczas planowania swoich lub zawsze mieć przynajmniej jeden znacznik.
W ile osób?
Bot Factory oferuje specjalny tryb dwuosobowy, który zwiększa rolę Sandry. Grając w duecie nie możemy stawiać swojego pracownika na sekcję Sandry. Nieszczególnie dobrze bawiłem się grając w duecie – przez sztuczne ograniczenie dużo ważniejsze stało się zdobycie pierwszeństwa, a co za tym idzie budowanie robotów. Gra stała się mniej podatna na planowania i zrobiła się wyścigiem. Dużo lepiej grało mi się w pełnym składzie – na planszy było ciasno, ruchy miały znaczenie, a dobre planowanie było wręcz konieczne. Każdy ruch był cenny i nie można było go zmarnować.
Pozytywnie zaskakuje czas rozgrywki Bot Factory, który w pełnym składzie, grając z osobami, które już znają zasady potrafi się zamknąć w godzinkę. Jak na tytuł Vitala Lacerdy, w którym trzeba mieć chwilę, żeby to wszystko poukładać w głowie czas znakomity. Zasługą tego stanu rzeczy są bardzo płynne tury, które toczą się praktycznie bez przestojów. Okej, mogą zdarzyć się dłuższe akcje wynikające z odpalania się kolejnych mniejszych akcji, ale ogólnie wszystko idzie bardzo sprawnie. Muszę też pochwalić instrukcję, które jest dobrze napisana i nie powinna stanowić problemów nawet początkującym graczom. Jest trochę zasad, ale są proste i łatwe do przyswojenia – większą trudność stanowi wykorzystanie ich w praktyce i zaplanowanie naszych ruchów.
Stopień trudności
Vital Lacerda rozpieścił nas tytułami, które świetnie spinają tematykę z mechaniką, a przy okazji są nie lada wyzwaniem intelektualnym, Zasad zazwyczaj jest mnóstwo, ale są dość logicznie poukładane. Bot Factory to waga piórkowa, jeżeli chodzi o skomplikowanie i próg wejścia. Nie ma się co oszukiwać, że budowanie robotów to jakiś ciężki eurasek z masą decyzji w tle, które zagotują nam mózg. Jest miejsce na optymalizację i fajne pokombinowanie, ale gra jest stosunkowo prosta i lekka. Jeżeli szukacie tytułu wagi On Mars, Vinhos czy Barrage to nie znajdziecie tego w Bot Factory.
Na zakończenie
Bot Factory to lżejsza i całkiem przyjemna forma poznania twórczości Vitala Lacerdy bez rzucania się od razu na głęboką wodę. Gra pomimo wielu uproszczeń ma sporo miejsce na kombinowanie, a bez dobrego planu i poukładania akcji w sensownej kolejności nie mamy czego szukać. Rozgrywka jest zaskakująco szybka, a próg wejścia mało bolesny – nawet mniej zaawansowani gracze powinni sobie poradzić z instrukcją. Wszystkie mechanizmy działają niczym dobrze naoliwiona maszyna i nie ma tu miejsca na rzeczy nadmiarowe i zbędne. Każda akcja ma sens i czemuś służy – wszystko elegancko się zazębia i daje poczucie satysfakcji. Nie jest to jednak poziom skomplikowania, do którego zostaliśmy przyzwyczajeni grając w inne gry Lacerdy, więc dla części graczy Bot Factory będzie zdecydowanie za proste i mniej satysfakcjonujące niż inne gry tego autora. Jeżeli szukacie szybkiego i intensywnego euraska, który nie należy do wagi ciężkiej oraz zawsze chcieliście spróbować gier Vitala Lacerdy to Bot Factory będzie dobrym wyborem. Polecam!
[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Portal Games za przekazanie gry do recenzji. Nie miało to wpływu na zawarte tu opinie.
Brak komentarzy