Pierwsza partia w Brzdęk w Kosmosie już za mną, więc czas opisać wrażenia z tej nowej propozycji od Lucrum Games.
Brzdęk w Kosmosie to kontynuacja świetnego Brzdęk nie drażnij smoka. Tym razem wcielamy się w role kosmicznych zawadiaków którzy jakoś dostali się na statek Lorda Eradikatusa i chcą go obrobić z wszelkiego dobra i artefaktów. Lord jednak im dłuży nie pozostaje i co jakiś czas trzaska w nich pociskami i obelgami z bliżej nieokreślonej pozycji.
Brzdęk to połączenie klasycznego budowania talii z poruszaniem się po planszy. Jak to w grach z rozbudową talii bywa, jest rynek, kasa, doświadczenie, buty, miecze, punkty zwycięstwa i tytułowy brzdęk. Generalna idea jest prosta, startujesz ze słabą talią i w ciągu gry dokupujemy z rynku coraz to mocniejsze karty, które to będą odpalać kombosy i generować jeszcze więcej dobra. Tutaj dochodzą dwa elementy dodatkowe, buty i brzdęk. Buty pozwalają poruszać się po planszy, a brzdęk ściąga na nas uwagę lorda.
Brzdęk w kosmosie VS Brzdęk nie drażnij smoka – Różnice
Jak już wejdziemy w posiadanie pary dodatkowych butów, kasy oraz kilku mieczy, będziemy mogli skuteczniej udać się na poszukiwanie artefaktów. I tutaj zaczynają się różnice ze smoczym Brzdękiem. Aby dotrzeć do najlepiej punktujących przedmiotów, trzeba zhakować dwa segmenty statku, co pozwoli na dobranie przepustki. Z nią w ręku wchodzimy dzielnie do części dowodzenia, kradniemy artefakt i uciekamy do szalupy. Ucieczka też się zmieniła, no może nie sama ucieczka, co przemieszczanie się po statku. Dodano teleporty oraz windę, które mocno skracają drogę, ale wymagają odpowiednich kluczy. Same karty z puli rynku są też ciekawsze, mają afiliacje które zagranej w jednej turze odpalają bonusy – dokładnie tak jak w Star Realms – innym bardzo dobrym deckbuilderze. Kolejną rzeczą odróżniającą Brzdęk kosmiczny od smoczego, to sam tor ataków Eradikatusa. Podobnie jak w swoim poprzedniku, lord coraz to mocniej bije wyciągając więcej brzdęku z woreczka. Tego samego brzdęku, co to my go narobiliśmy w postaci kubików przy zagrywaniu co poniektórych kart. Dodatkowo na wyższych poziomach, Lord dorzuca do wora czerwone kubiki reprezentujące najemników, jeśli taki wyjdzie podczas ataku, to bije we wszystkich i wraca do wora aby zapolować w przyszłości. Wielki zły dodaje też blokadę windy, która efektywnie zmniejsza jej przydatność w końcowych fazach gry. Finalną zmianą, jaką udało mi się wypatrzeć to sama plansza – jest modularna, trzy segmenty są dwustronne, co doda trochę regrywalności. Miało to na celu zniwelowanie taktyki nura po pierwszy artefakt z brzegu i powrót do bazy.
Wrażenia z rozgrywki
Ależ się fajnie grało, zginąłem tuż przed końcem. Jedna grająca udała się prostą jak strzała drogą bo najbliższy artefakt hakując po drodze losowe pomieszczenia. Drugi as odbiją się trochę po planszy, nazbierał na zakup klucza do teleportów i nastukał ponad 100 punktów. Trzeci śmiałek chyba siłą woli, a nie sprytem i taktyką ukradł jakiś artefakt i zmarł, ale na punktującym polu. No i ja sierota, z portfelem pełnym kasy, ale bez butów zdobyłem nic bo mnie Eradukatus najemnikami poszczuł.
Oj przyjemnie było, nowe pola są ciekawe, kombosy z kart mocne, a fluff na nich zabawny. Modularna plansza sprawuję się dobrze, ale nie zauważyłem żeby konieczność hackowania spowolniła naszą kobitkę w znaczącym stopniu. Akurat tak się składa, że artefakt za 10 punków jest na drugim końcu dwóch sektorów. A dwa sektory to magiczna liczba którą trzeba zhakować. Wiec żwawym krokiem kosmiczna rozbójniczka szła do przodu, hakowała i kupowała co popadnie. Jako pierwsza uciekła ze statku, ale punktowo wyszła na drugim miejscu. Pan co to miał niejednego smoczego brzdęka ma pod pasem zakupił żwawo klucz to teleportu i tyle go widziano. Kradł walczył i hakował co chciał i gdzie chciał. Mniej żwawy gwiezdny złodziej łaził raz tu raz tam, na koniec coś ukradł ale punktami za wieloma się nie pochwalił. A ja, ja nie wiem gdzie ja miałem głowę, bo skończyłem z talią co kupuje wszystko za kupę szmalu, ale przemieszcza się jak ślimak. I to było moją zgubą.
Co mi się podoba –
– modularna plansza
– afiliacje na kartach
– hakowanie
– mega humor na ilustracjach, nazwach i opisach kart
– dynamiczna gra, o ile myślisz co kupujesz
– nowe zdolności Eradikatusa
– nowe sposoby przemieszczania się po planszy
Co mi się nie podoba –
– grafika planszy, jest bura, ciemna i bez klimatu
– mało kart odchudzających talię
– stagnacja w grze, jeśli nie myślisz co kupujesz
A jakie jest wasze zdanie? Kosmos czy Smoki? Moja pełna recenzja już niebawem.
Brak komentarzy