Code Vein to kolejny souls’like który atakuje rynek oraz nasze konsole i komputery osobiste. Robi jednak wiele rzeczy tak bardzo inaczej od konkurencji, że nie jest tak łatwo go sklasyfikować jako kolejny souls’like.
Twórcy bardzo poważnie wzięli do serca słowo innowacja. W Code Vein gra się niby tak samo jak w inne gry typu souls’like, jednak przez znaczące różnice w projekcie np. zarządzania umiejętnościami postaci miałem ciągle wrażenie, że to jednak nie są soulsy jakie znam. I bardzo dobrze, cieszę się niesamowicie że mój ulubiony gatunek tak prężnie się rozwija. Recenzja powstała na bazie wersji na Playstation 4.
Code Vein – Wampiry, anime i apokalipsa
Pierwsze o czym należy wspomnieć jeżeli chodzi o Code Vein to oprawa graficzna która jest oparta na tym samym co znamy z tzw. japońskich bajek. Jeżeli macie uczulenie na anime, to Code Vein nie jest dla was. Nie tylko grafika, ale mimika oraz przedstawienie fabuły przypomina sezon fabularny jakiegoś postapokaliptycznego anime. Osobiście nic nie mam do chińskich bajek, wiele z nich lubię i dla mnie nie różnią się specjalnie od zwykłych seriali – przedstawienie jest inne, ale liczy się historia i jej przedstawienie. Takie bajki jak Dororo czy też The Rising of the Hero Shield pokazują, że może być dojrzale i poważnie.
Fabularnie całość przypomina trochę inne anime, które oglądałem jakiś czas temu: Seraph of the End, gdzie niedobitki ludzkości walczyli z potężnymi wampirami, głównie za pomocą broni do walki w zwarciu przy bardzo widowiskowych pojedynkach. Tutaj jest podobnie, jednak jesteśmy po drugiej stronie barykady. Wcielamy się w rolę początkującego wampira, który budzi się w niewyjaśnionych okolicznościach, a obok nas leży tajemnicza dziewczyna. To nie tak jak myślicie.
Szybko zapoznajemy się ze światem gry i tutaj jest pierwsza znacząca różnica od serii Dark Souls – narracja jest bardzo wyraźna, oparta na dialogach i bardzo dobrze zrobionych filmikach rodem z anime i o podobnym natężeniu akcji – czyli pełne zbyt przesadnej mowy ciała oraz epickich pojedynków. Tutaj więc by poznać świat nie będziemy musieli czytać opisy przedmiotów oraz łączyć fakty, wystarczy dokładnie oglądać przedstawiane przez grę materiały.
W trakcie eksploracji będziemy też zdobywać fragmenty wspomnień naszych towarzyszy oraz osób które spotykamy w trakcie gry. Dzięki temu będziemy odkrywać kolejne wątki związane z apokalipsą, powstaniem wampirów, którzy posiadają niesamowite moce (o nich za chwilę) jednak ciągle potrzebują krwi do przetrwania – inaczej oszaleją lub po prostu umrą. Fabularnie więc Code Vein stoi mocno, dużo tutaj naprawdę dobrze zrobionych dialogów (jako fan anime gram z japońskim dubbingiem i angielskimi napisami) świat został zaprojektowany z dbałością o szczegóły, postacie są interesujące i mają swoją historię. Bardzo dobrze.
Jesteś tym co zjesz
Nasza główna postać, którą tworzymy w kreatorze postaci (bardzo rozbudowany, dużo opcji nie tylko wpływania na ciało ale także i na ubiór, można zaszaleć) posiada bardzo unikalną moc – zamiast posiadania swojego własnego Blood Code, czyli sposobu walki który przyjmujemy, może ona pić krew innych zarażonych by uzyskiwać ich Blood Code. Sprawia to, że w trakcie gry będziemy uzyskiwać kolejne buildy, coraz bardziej wyspecjalizowane i jednocześnie trudniejsze. Na początku wybierzemy tylko wojownika, zwiadowcę oraz maga, jednak bardzo szybko uzyskamy dostęp do np. berskerkera lub darkseekera, który to skupia się tylko na użyciu trucizn.
Każdy Blood Code posiada szereg mniej lub bardziej ważnych umiejętności. I teraz jest najfajniejsze – każdą umiejętność możemy dodatkowo wytrenować w trakcie użytkowania lub wykupić za zdobyte punkty doświadczenia, co pozwoli z niej korzystać w dowolnym innym blood code (są pewne obostrzenia i trzeba też się kierować logiką, ale ogólnie możemy łączyć je dowolnie. Nie daje to nam w żadnym wypadku budowania szalonych buildów typu dwuręczny miecz oraz magia, ponieważ każdy Blood Code posiada też swoje statystyki podzielone na siłę, zręczność, wytrzymałość itp. I to nam pozwala na używanie odpowiedniego sprzętu który się skaluje do umiejętności. Każdy Blood Code pozwala nam także używać broni w danym przedziale wagowym – jego przekroczenie spowalnia atak. Twórcy przygotowali nam więc kilkadziesiąt różnych Blood Code, dziesiątki broni, pancerzy, giftów (czyli zaklęć) oraz pasywnych umiejętności. I wiecie co jest absolutnie najlepsze w tym wszystkim? Możecie zmieniać je do woli w każdym momencie gry. Tylko odblokowywanie umiejętności wymaga od nas odpoczynku przy ognisku (tutaj jest to kwiatek).
Rozgrywka
Jeżeli chodzi o samą rozgrywkę, to jest ona dosyć specyficzna, gdyż gra została zaprojektowana w taki sposób, by grać w nią z towarzyszem. Oczywiście możemy to robić solo, ale pozbywamy się też części fabuły oraz możliwości poznania naszych towarzyszy. Możemy wybrać jednego z paru towarzyszy sterowanych przez komputer i oni będą nam pomagać w walce. Są silni, nawet bardzo. Czasami mam wrażenie że są silniejsi ode mnie, jednak brakuje im troszkę sprytu przez co dosyć nagle umierają ponieważ tak jak wspomniałem, bossowie mogą zadawać nam ataki zabierające od razu większość punktów życia. Kolejnym wsparciem które mamy od towarzysza jest umiejętność leczenia kiedy podwinie nam się noga – jeżeli padniemy, nasz towarzysz może poświęcić 50% punktów życia by nas podnieść. Bardzo przydatne i ułatwia grę.
Jeżeli chcemy żeby było ciężej, to możemy grać oczywiście samodzielnie i uwierzcie mi, będzie ciężko. Grałem solo na początku i szczerze mówiąc, nie podobało mi się. Gra została zaprojektowana pod granie z towarzyszem, nie raz atakuje nas duża grupa wrogów, dużo częściej niż w innych soulsach. Leczenie postaci jest bardzo ograniczone – niby mamy estusy tak jak w tradycyjnych grach tego typu, ale jednak finalnie leczą one za mało i żeby wyleczyć cały pasek życia w połowie gry muszę zużyć trzy miksturki. Dlatego też rany są bardzo niewskazane, a leczenie mogłoby być lepsze. Na szczęście najczęściej tuż przy bossach są kwiatki gdzie się odradzamy. W ten sposób nie zużyjemy miksturek na wrogów po drodze.
Parowanie zostało zaprojektowane w sposób katastrofalny. Każdy pancerz posiada pewną specjalną zdolność, która pozwala zwiększyć nasz zapas many oraz zadać duże obrażenia dla wroga (manę odnawiamy głównie zadając obrażenia). Może to być np. atak ostrzami wokół własnej osi lub pojedyncze dźgnięcie ogonem. Ten sam narząd jest potrzebny do blokowania. I tutaj ciekawa sprawa, gdyż każdy pancerz posiada inną animację blokowania i jest ona absurdalnie nieczytelna. Sam moment bloku, kiedy to trafienie musi nas dobyć sygnalizowane jest lekkim błyskiem naszej postaci i jest to jeszcze bardziej nieczytelne niż sama animacja. Zwykłe zasłonięcie się bronią w ostatniej chwili jak w The Surge 2 było za mało i trzeba było zrobić wyczepistą i nieczytelną animację. Szkoda, bo blokowanie daje nam możliwość wyprowadzenia potężnego ataku oraz zwiększenia limitu many.
Jednak poziom trudności nie powinien być problemem na dłuższą metę, bo większość wrogów jest zbyt bardzo powtarzalna i powraca w późniejszych etapach gry w mocniejszych wersjach. Sprawia to, że gra staje się od pewnego momentu upierdliwie łatwa, bo jak już znamy zachowanie wrogów w wersji słabszej, to bez większych problemów poradzimy sobie z ich cięższą wersją. Wrogów powinno być więcej i powinni oni stanowić bardziej zróżnicowane wyzwanie.
Fajnym dodatkowym trybem jest tryb depths, w którym to będziemy zwiedzać podziemia oraz walczyć z poprzednio pokonanymi wrogami oraz bossami. Oprócz tego że zdobywamy dodatkowy loot (między innymi materiały do ulepszania przedmiotów oraz dużo dusz) to możemy przetestować w warunkach kontrolowanych nowe Blood Code. Nawet jeżeli umrzemy to mapy są na tyle małe, że łatwo powinniśmy dotrzeć do naszych śmierdzących zwłok.
Podsumowanie
Code Vein to przyzwoity i dosyć oryginalny souls like dzięki systemowi tworzenia różnych buildów postaci opartych na zdobywanych w trakcie gry Blood Code. Dzięki temu nawet przed specyficznym bossem będziemy mogli zmieniać build na bardziej adekwatny do sytuacji. Sama rozgrywka jest jednak na dłuższą metę nudna, lokacje i świat także. Niby trafiamy do zrujnowanych miast czy tajemniczych monumentalnych katedr, ale te wszystkie lokacje są puste kiedy zaczniemy się po nich przemieszczać, a wspomniana katedra jest tak kontrastująca z resztą otoczenia swoja bielą, że samo patrzenie na nią oślepia i irytuje.
Code Vein posiada natomiast fantastyczną fabułę, ciekawe postacie oraz tempo które jednak trzyma przy grze. Duża popularność świadczy o tym, że istnieje całkiem spora ilość graczy chętna na soulsy z anime. Dla nich jest ta gra i oni przymkną oko na wszelkie niedociągnięcia. Dla mnie jest to przyzwoita, ale jednak średnia gra której na pewno nie przejdę drugi raz (trzy przejścia na platynkę).
Code Vein Playstation 4 na Ceneo.pl
Podsumowanie
Pros
- ciekawi towarzysze
- wątki poboczne przedstawione we wspomnieniach
- fenomenalny system rozwoju postaci oraz zarządzania buildami
- rozbudowany kreator postaci
- całkiem niezła grafika oraz muzyka
Cons
- powtarzający się wrogowie
- tradycyjne hitboxy
- źle zaprojektowane parowanie bronią
Jakby nie patrzeć, oryginał nie jest dubbingiem. A głosy japońskie są głosami oryginalnymi (a więc jedynie słusznymi).