Dead by Daylight – recenzja – zabawa w kotka i myszkę!


Adaptacje gier komputerowych i próby przeniesienia ich na planszę są ostatnio w modzie. Dead By Daylight od wydawnictwa Portal Games sprzed ekranów komputera zaprasza nas do morderczej zabawy w kotka i myszkę. Jak się grało?

Motyw zabójcy polujących na swoje ofiary jest dość mocno eksploatowany w filmach, książkach czy grach komputerowych. Planszówki też mają kilku przedstawicieli takiej narracji, ale świeżutkie Dead By Daylight wydane w Polsce przez wydawnictwo Portal Games jest chyba najbardziej sugestywne. Na komputerach gra miała swoją premierę w okolicach 2016 roku i została ciepło przyjęta przez graczy. W tej grze sieciowej dzielimy się na dwie drużyny – Ocalałych zamkniętych na mapie i szukających drogi wyjścia oraz mordercy, który szuka ocalałych. Kto będzie kotem, a kto okaże się myszką? Zabawa w berka nie była jeszcze tak sugestywna i jednocześnie piekielnie wciągająca. Jeżeli jesteście fanami filmów i kojarzycie Jasona Voorheesa z Piątku Trzynastego, czy Michaela Myersa z serii Halloween to spodoba się wam klimat Dead by Daylight.

Planszowe Dead by Daylight oryginalnie zostało wydane przez studio Level 99 Games na platformie wspieraczkowej. Bądź co bądź tematyka i popularność tytułu nie mogła przejść obojętnie i planszowa adaptacja została dość ciepło przyjęta wśród graczy z całego świata. Gra jest przeznaczona dla minimum trzech graczy (maksymalnie pięciu) i tak jak w wersji cyfrowej dzielimy się na dwie ekipy – jeden z graczy zostaje Zabójcą, a pozostali ocalałymi ze swoim wachlarzem umiejętności. W wersji sklepowej znajdziemy sześciu unikatowych zabójców oraz siedem postaci znanych z wersji komputerowej. Trochę ubolewam, że Portalowi nie udało się wydać postaci odblokowanych podczas kampanii wspieraczkowej, ale takie są już prawa planszowego crowdfundingu.

Jak sprawuje się planszowe Dead by Daylight? Zadziwiająco dobrze udało się przenieść na kostki, figurki i kartony klimat oraz poczucie napięcia znane z komputerowej rozgrywki. Gra ma stosunkowo niski próg wejścia – wystarczy raz przeczytać instrukcję i wszystkie wątpliwości zostaną rozwiane. Gra opiera się na niezwykle prostym, a jednocześnie dającym spore możliwości mechanizmie ukrytego ruchu. W każdej rundzie gracze wcielający się w ocalałych, jak i zabójcę wybierają w tajemnicy karty symbolizujące ścieżkę, którą zechcą podążyć. Klimatycznie mają swoje nazwy, takie jak bieganie czy kucanie, ale tak naprawdę interesuje nas kolor i ikona. Zabójca rozgrywka swoją turę jako ostatni i nie wie, gdzie ruszą się jego ofiary, więc musi trochę przewidywać ich ruchy. Gracze natomiast są dużo słabsi niż ich oprawca, więc muszą szukać wszelkich okazji do blefowania i podkładania fałszywych tropów. W praktyce działa to wyśmienicie i tworzy przyjemną atmosferę pełną napięcia. Gracze mogą się porozumiewać, ale trudno omawia się swoje plany, gdy zabójca siedzi przy jednym stole i przysłuchuje się naszym dywagacjom. Wszystko to przy pomocy prostego zagrywania karty w ciemno!

Po przejściu z jednego sektora do drugiego będziemy musieli odkryć jeden z zakrytych żetonów. To kolejny fantastycznie prosty pomysł, który w praktyce zmienia każdą partię w coś unikatowego i niepowtarzalnego. Przed rozgrywką rozkładamy kolorowe żetony na odpowiednich polach, ale nie wiemy do końca co, gdzie trafi. Po wykonaniu ruchu będziemy mogli wejść w interakcję z różnymi żetonami czy ocalałymi, których złapał zabójca. Rodzajów żetonów jest kilka rodzajów i każdy pozwala na coś ciekawego. Z punktu widzenia ocalałego najbardziej interesują nas generatory, które musimy uruchomić, by wygrać grę. Tutaj dramatyzmu całej rozgrywce dodaje kostka i akurat w grze pokoju Dead by Daylight sprawdza się wyśmienicie, a płynąca z niej losowość jest jak najbardziej na miejscu. Sekcja czerwonych to haki i ołtarze, które wykorzystuje zabójca. Żeby zwyciężyć musi zebrać odpowiednią liczbę punktów, wieszając ocalałych na takim haku. Niebieskie i zielone to wspomagacze pozwalające na odnajdowanie przydatnych przedmiotów, czy miejsc, w których można się ukryć przed wzrokiem zabójcy.

Bardzo mi się podobała ogromna asymetryczność, jaką oferuje nam Dead by Daylight. Każda z postaci – czy to zabójcy, czy ocaleli, mają do dyspozycji sporo umiejętności wpływających na rozgrywkę. Grając zabójcą każdym z nich możemy podejść do eliminacji przeciwników na innych zasadach, co czyni grę niezwykle ciekawą. Oczywiście do odpalenia zdolności potrzebujemy żetonów krwi, które robią tutaj za walutę. W zaawansowanym wariancie rozgrywki możemy zbudować od zera naszą postać dzięki sporemu stosikowi kart.

Rozgrywka w Dead by Daylight polega na ucieczce przed zabójcą, którego nie możemy w żaden sposób zranić. Ten, jednak może czasowo usunąć naszą postać z gry, wieszając ją na haku. Musimy wtedy liczyć na innych współgraczy lub czekamy na zakończenie rozgrywki, ponieważ nie ma możliwości samodzielnie z tego haka zejść. Z jednej strony to całkiem fajnie pomyślane założenie, które wymusza większą kooperację, ale z drugiej wyłączanie kogoś z zabawy zawsze jest kontrowersyjne. Niezależnie od strony, po której grałem bawiłem się dobrze i nie czuję większych różnic. Jak już wspomniałem gra jest całkiem fajnym pomysłem na jedną z pierwszych planszówek. Zasady są dość intuicyjne i łatwe w przyswojeniu, a gra naprawdę robi pozytywne wrażenie po każdej z partii.

Nie podoba mi się wykonanie Dead by Daylight i nie jestem odosobniony w tej kwestii. Gra wygląda na bogato wydaną, ale w pudełko znajdziemy sporo powietrza z chińskich fabryk. Plansze są błyszczące, co przy słabszym oświetleniu wygląda niezbyt elegancko. Jakościowo żetony i plansze są okej, ale nie mogę już tego samego powiedzieć o figurkach. Odlewy są mało ciekawe i a zaprezentowane detale wyglądają słabo.

Na koniec jeszcze dwa słowa o skalowalności Dead by Daylight. To gra wręcz stworzona na większe posiadówki ze znajomymi. Rozgrywka w pełnym składzie potrafiła się nam zamknąć w godzinkę. Im więcej osób przy stole, tym gry nad stołem jest więcej i robi się znacznie ciekawiej. Zagrałem też w wariant dwuosobowy, który nie został co prawda oficjalnie umieszczony w pudełku, ale skoro grając w trójkę poprowadzony po dwie postacie, to czemu, grając samemu nie mogę prowadzić czterech? Grało mi się okej, ale robiło się bardziej matematycznie i przewidywalnie. Ta gra potrzebuje jednak ludzi przy stole i całego zamieszania związanego z rozmowami i planowaniem ruchów.

Na zakończenie

Dead by Daylight to tytuł wagi średniej, który przenosi komputerowe zabawy w kotka i myszkę zabójcy oraz grupki ocalałych na planszę. Wyszło to lepiej niż dobrze i gra dostarcza sporo satysfakcjonujących rozgrywek. Podczas zabawy nad głowami graczy unosi się nutka niepewności i da się wyczuć napięcie towarzyszące każdej zagranej karcie. Mechanicznie wszystko działa niczym dobrze naoliwiona piła jednego z zabójców, więc pod względem łatwości przyswojenia zasad po grę mogą sięgnąć początkujący gracze. Świetnie działają rzuty kostką, dostarczając emocjonalnych momentów, gdy nie udało się nam uruchomić generatora oraz mnogość żetonów, z którymi możemy wejść w interakcję. Dla fanów w pudełku znajdziemy mnóstwo kart umiejętności, z którym możemy zbudować własne postacie. Jeżeli lubicie gry z motywem ukrytego ruchu po planszy oraz jarają was klimaty komputerowego Dead by Daylight to naprawdę warto sięgnąć po planszowa adaptację. Jest szybko, przyjemnie i chce się zagrać jeszcze raz. Polecam!

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Portal Games za przekazanie gry do recenzji. Nie miało to wpływu na zawarte tu opinie.

Może zainteresuje Cię nasza recenzja gry Bestia?

Dead by Daylight do kupienia tutaj.

 

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Modern Warfare 2 i Warzone 2 sezon 2 Reloaded - zwiastun
Następny Marcowe premiery na Netflixie, HBO, Disney+ i Prime!