Dredge: Complete Edition – Recenzja – Niepokojące łowienie ryb


Dredge, gra która zdobyła całkiem sporą popularność, jakoś mnie ominęła i nie miałem ochoty do niej zasiadać przy premierze. Powodów jest parę, ale nie będziemy o nich się teraz rozpisywać. Wydanie przez twórców edycji kompletnej oraz dodanie polskiej wersji językowej sprawiło, że tym razem zainteresowałem się tytułem i przygotowałem jego recenzję wersji na Playstation 5.

Dredge od samego początku jest grą wyjątkową. Naszym zadaniem tutaj będzie po prostu łowienie ryb i zarabianie pieniędzy. Po drodze zdobędziemy różne materiały oraz odblokujemy nowe umiejętności. Z czasem jednak pojawiają się dziwne rzeczy. A to zamiast wyłowić zwykłego karpia, trafia się jakaś jego przerażająca mutacja, w nocy pojawiają się okręty widmo oraz powidoki, a długie przebywanie na wodach sprawia, że coraz częściej przydarzają nam się nieszczęścia. Dredge opowiada historię swoim światem, gdzie będziemy podróżować między portami i zbierać różne zadania, ale jednocześnie każda lokacja będzie przedstawiać swoją własną, surrealistyczną historię. Raz trafimy na bagniste wody, gdzie pomożemy weteranowi pomścić swoich zabitych towarzyszy broni, a innym razem pomożemy dla naukowca rozwiązać tajemnicę bestii, która mieszka pośrodku tropikalnego atolu.

Dredge: Complete Edition - Recenzja - Czy warto kupić?

Ale i tak najważniejsze w grze jest łowienie ryb. Dredge zaoferuje nam bardzo stabilne flow rozgrywki. Będziemy wyruszać na łowienie ryb, napchamy nasz magazyn złowionym towarem, a potem wrócimy do portu i go sprzedamy. Gra będzie też subtelnie popychać nas do kolejnych lokacji, gdzie każda będzie stanowić nowe wyzwanie i zaoferuje inną faunę do złowienia. Z czasem też nauczymy się nowych metod łowienia, a nasz statek się powiększy dzięki zakupionym ulepszeniom. To wszystko sprawia, że gra posiada stabilny poziom rozwoju naszego doświadczenia. Do tego będziemy musieli wybierać, jak najlepiej jest wyposażyć nasz statek i nawet na późniejszym etapie zabawy rzadko kiedy będzie tak, że jest po prostu dobrze i możemy poradzić sobie ze wszystkim. A to zabraknie nam wędki do łowienia jakiegoś rodzaju ryb, a innym razem zapomnimy wziąć ładunki wybuchowe by poradzić sobie z zagruzowanym przejściem.

Różne lokacje w Dredge stanowią różne wyzwania. Najbardziej nie polubiłem dżungli, gdzie było wyjątkowo ciasno.

Kwintesencją gry Dredge jest zarządzanie ryzykiem. W tej prostej z założenia rozgrywce może nam się powodzić bardziej lub mniej. Podczas łowienia ryb znajdziemy różne stwory, które będą wpływać na nasze poczucie zagrożenia. Im dłużej będziemy pływać, tym te wrażenie będzie silniejsze, co symbolizuje symbol oka na górnej części radaru. Im większe zagrożenie, tym częściej będą nam się zdarzać przykre przypadki, które zepsują nam zabawę. A to przylecą upiorne ptaki i zaczną kraść nam ryby bezpośrednio ze statku, a innym razem coś przerażającego wpełznie do ładowni i zarazi jedną z ryb. Z drugiej jednak strony, z pustymi rękoma nie ma co wracać do portu, a z czasem będziemy szukać łowisk z bardziej rzadkimi rodzajami ryb. W taki o to sposób sami podświadomie zaczynamy bardziej ryzykować przeświadczeni o tym, że przecież znamy już ocean całkiem dobrze. Ile razy przez to zostałem zatapiany nawet nie macie pojęcia.

Udźwiękowienie także jest wyjątkowe. Muzyka jest klimatyczna i robi odpowiedni nastrój. Bardzo mi przypomina soundtrack z Darkest Dungeon jeżeli chodzi o dopasowanie do rozgrywki, chociaż całość ma trochę inny ton. Szkoda jedynie, że nie nagrano dialogów spotykanych postaci niezależnych, które dają nam zadania. Są one często dziwne i pełne pewnego niepokoju, co mi tym razem przypomina inną grę, a dokładnie Sunless Sea, gdzie postacie niezależne podobnie się do nas zwracały. Wydaje mi się, że twórcy stracili tutaj trochę potencjału narracyjnego, ale nie ma tego złego bo i tak czyta się je nieźle.

Coś się czai w wodzie, czasami nawet zaatakuje statek. Miłego łowienia ryb wieczorem.

Zadania główne i poboczne są bardzo ciekawe, a miejscami nawet wymagające, chociaż większość z nich jest bardzo prosta, a nawet prostacka. Najczęściej będą od nas wymagały przywiezienia jakiejś konkretnej ryby lub innej rzeczy do danego miejsca, ale w sumie dla kogo robimy to zadanie jest ważne. Jak już wspomniałem, dialogi, mimo że nie są nagrane, są pierwsza klasa i czytanie opisu tego, co robi z przyniesioną rybą tajemnicza postać w żółtym płaszczu na brzegu buduje dziwne uczucie niepokoju. Podobnie zresztą kończy się większość questów. A czasami nie są one też takie zero jedynkowe. Raz miałem dostarczyć jednego dziadka do domu jego brata, który to wybaczył mu dawne krzywdy i pozwolił wrócić tej postaci do domu. Podczas naprawdę krótkiego rejsu jednak wpadłem na skały, przez co dziadek wypadł za burtę i musiałem powiedzieć zleceniodawcy o tragedii. Ten mnie nawet nie winił, zwalając wszystko na nieprzewidywalność oceanu. Także nawet najprostsze zadanie może mieć tutaj inne zakończenie od spodziewanego.

Niszczenie zawalonych przejść pozwoli dotrzeć do nowych przedmiotów oraz skrótów

Grafika w grze jest wyjątkowa, podobnie jak cała produkcja. Momentami jest zwyczajna – krzywizny i proste tekstury będą oznaczać mijane przez nas wyspy, a trochę lepiej prezentują się miasta oraz nasz statek. Gra nie posiada wyjątkowych efektów graficznych, a mimo to jest po prostu przepiękna. Buduje idealnie klimat na każdym etapie zabawy, a najlepiej prezentuje się w nocy, gdzie grafika spełnia dodatkową ciekawą funkcję gry. Otóż podczas naszych rejsów w nocy, możemy łatwo rozbić się o skały, które dosłownie pojawiają się znikąd. Lepsze reflektory mogą szybciej nas o nich powiadomić, ale jeżeli nasz poziom zagrożenia jest wysoki, to nawet jeżeli będziemy mieć najlepszą lampę, skały mogą pojawiać się dosłownie przy naszej burcie. I wygląda to naprawdę bardzo ładnie, nawet jeżeli jest to jeden z najbardziej wkurzających elementów gry.

Przy każdej nowej lokacji znajdziemy barkę, gdzie sprzedamy ryby i kupimy nowe ulepszenia. Dobrze zapamiętacie jej lokacje bo będziecie tutaj ciągle wracać. No i Cthulhu wita się na horyzoncie.

Chociaż trzeba też przyznać, że Dredge potrafi nas zaskoczyć, a nawet rzucić nas na głębokie wody. Dla mnie wadą gry jest brak odpowiedniego wprowadzenia. Tutorialu tutaj praktycznie brak i gra nie wyjaśnia nam swoich zasad działania. Możemy się uczyć tutaj jedynie na błędach, co niestety nie zawsze jest sprawiedliwe. Zwłaszcza na początku gry zarabianie jest trudne i na przykład nie wiedziałem, że można naprawiać zużyty wok, który służy nam do pasywnego łowienia ryb. Potem zauważyłem tą opcję przypadkiem. Takich elementów jest tutaj sporo i szkoda, że twórcy nie raczyli nam solidnie wyjaśnić nawet podstawowych zasad rządzących grą.

Jednak ten element jest tylko niewielką wadą w Dredge. Cała rozgrywka jest bardzo wciągająca i ciężko od gry się oderwać. Za każdym razem kiedy wrócimy do portu, myślimy sobie, czy może zdążę zrobić jeszcze jeden połów. Nie trwa to długo, cykle trwają około 10 minut, w zależności od sukcesów oraz tego, jak wielkie ryzyko chcemy podjąć. Dredge stał się jednym z moich ulubionych indyków. Grę oryginalną i ciekawą, do której będę porównywać niejednokrotnie tytuły w przyszłości przy recenzowaniu innych gier.

Podsumowanie

Wyjątkowa i oryginalna gra od której ciężko się oderwać. Dredge spowoduje, że zwykłe łowienie ryb będzie bardzo niepokojącym zajęciem.
Ocena Końcowa 9.0
Pros
- Surrealistyczny, Lovecraftowy klimat
- Ciekawe zadania główne i poboczne
- Przyjemny gameplay z losowymi skokami poziomu trudności (i bardzo dobrze)
- Jak na skupienie na łowieniu ryb, gameplay jest bardzo zróżnicowany
- Muzyka i graficzna estetyka gry
Cons
- Losowe wydarzenia psujące nam zabawę
- Brak solidnego wprowadzenia, parę ukrytych elementów, o których dowiadujemy się w brutalny sposób

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Activision Blizzard zmienia DEI na Inclusive Growth
Następny Jennifer L. Armentrout - seria Harbinger - recenzja ksiażek!