El Dorado: The Golden City Builder wprowadza parę innowacyjnych elementów do cierpiącego na brak innowacji gatunku city builderów. Czy to wystarczy, by wyróżnić się na tle innych podobnych gier? Zapraszam do recenzji!
El Dorado: The Golden City Builder pozwoli nam budować różne miasta na półwyspie Jukatan, w taki sposób by jak najbardziej zadowolić bogów. Gra posiada kampanię fabularną, jednak jest ona raczej pretekstem do przechodzenia kolejnych poziomów rozwoju cywilizacji, a nie ciekawą historią do opowiedzenia, jak to było np. w niedawno recenzowanym przez nas Republic of Pirates. Tutaj po krótkim wstępie fabularnym w postaci ramki, musimy jedynie realizować kolejne cele wytyczane przez grę. Często te cele nie będą nawet lekko związane z wykonywanymi przez nas misjami.
Przykładowo jedno z zadań nazywa się Zabójcy Jaguara i naszym zadaniem będzie obrona miasta przed dzikimi zwierzętami. Zapowiadało się ciekawie, bo do tej pory raczej nudziłem się w grze. Niestety misja nie odbiegała niczym od poprzednich zadań. Te polegają praktycznie zawsze na tym samym, czyli awansowanie miasta do odpowiedniego poziomu i zaspokojeniu gniewu Boga poprzez pokrycie całej powierzchni miasta kapliczkami na jego cześć. Praktycznie każda misja wygląda w ten sam sposób. W tym przypadku nasze miasto było regularnie niszczone przez deszcze meteorytów jeżeli nie spełnimy wymagania pod tytułem budowa kapliczek. Poprzez niszczenie rozumiemy uderzenie meteorytu w jeden budynek, który możemy łatwo naprawić. Nie jest to tak naprawdę żadne zagrożenie, a jedynie niedogodność. Oczywiście w tej misji nie spotkamy żadnego Jaguara. Później kampania staje się trochę ciekawsza, ale to jednak nie tłumaczy by ktokolwiek chciał spędzać parę godzin robiąc powtarzalne rzeczy, by dojść do trochę ciekawszych zadań.
El Dorado: The Golden City Builder to kolejny klon Anno 1800, gdzie będziemy budować domki, spełniać potrzeby mieszkańców i awansować na kolejne poziomy. Tak jak jednak było w przypadku Republic of Pirates, tak samo i tutaj nacisk ekonomiczny jest postawiony na coś totalnie innego. Tutaj cały rozwój miasta jest wykonywany tylko w jednym celu – by zbudować kolejne kapliczki i świątynie bogów, a także odblokować nowe konstelacje, które pozwolą nam budować nowe budynki potrzebne do zaspokajania potrzeb nowych bogów. Gra toczy się w stałym, bardzo powtarzalnym rytmie, co tym bardziej jest potęgowane przez misje fabularne.
Problem w El Dorado: The Golden City Builder jest taki, że każde kolejne zadanie to nowe miasto do zbudowania. Nie bez powodu tego typu gry mają jedną długą kampanię, gdzie po prostu się rozwijamy. Tutaj za każdym razem zaczynamy od nowa i myślałem, że oszaleję, kiedy znowu musiałem budować identyczne farmy kukurydzy, wybierać im pola i nasiona. Za każdym razem musiałem zbudować tą samą liczbę piekarni, a potem awansować i zacząć budować farmy bawełny, potem tkaczy i wreszcie miejsce pracy rzemieślników, gdzie tworzone były finalne ubrania. Za każdym razem musiałem budować podobny schemat budynków mieszkalnych i te same świątynie, gdzie wybierałem te same błogosławieństwa. Ktoś tego stanowczo nie przemyślał, bo każde zadanie wygląda po prostu brutalnie powtarzalnie, bez żadnych urozmaiceń i nowych wyzwań innych, niż nowy Bóg do zaspokojenia.
Nie wszystko jednak w El Dorado: The Golden City Builder jest złe. Powiem nawet, że w trybie swobodnej rozgrywki można się całkiem nieźle bawić. Przede wszystkim ten system bogów i omenów jest bardzo ciekawym urozmaiceniem od innych city builderów. Nasi astronomowie będą zbierać magiczną energię, którą można wykorzystać do tworzenia zasobów czy też nawet zmiany pór roku. O ile drewna i wody raczej nigdy nam nie zabraknie, to już pozostałe zasoby kończą się bardzo szybko. I wtedy możemy wykorzystać omen, by po paru minutach przywołać nowe złoża złota czy też wapnia potrzebne do rozwoju nowej osady. Dodatkowo zadowolony Bóg, to szczęśliwi obywatele i dzięki temu możemy w świątyniach aktywować wyjątkowe ulepszenia. To wszystko sprawia, że El Dorado: The Golden City Builder staje się ciekawą grą przy długich rozgrywkach, czego wcale nie będziemy w stanie poczuć w kampanii fabularnej.
Niestety gra posiada nieprzyjemne sterowanie i bardzo nieczytelny interfejs. Surowców w grze jest dużo i zamiast możliwości przypinania całych okien z poszczególnymi zasobami, możemy jedynie przypiąć pięć surowców do odpowiedniego paska. Do tego gra cierpi na dziwną inflację, przez co zasoby są wydobywane w tysiącach sztuk, a jednocześnie koszty budowania są skrajnie niskie. Doprowadza to do kuriozalnej sytuacji, gdzie albo surowców nie mamy wcale, a jeżeli zaczniemy je już wydobywać i przetwarzać, to nigdy ich nie zabraknie. Zwłaszcza, jeżeli co jakiś czas będziemy aktywować wszystkie omeny, które wygenerują nam wszystkie złoża za niewielki koszt.
Jeżeli chodzi o aspekty techniczne, to także jest mocno nierówno w El Dorado: The Golden City Builder. Graficznie gra wygląda nawet okej, drzewka wyglądają ładnie, ale bardzo brakuje życia w naszym mieście. Po ulicach przechadzają się jedynie tragarze, a ludzi zobaczymy jedynie na zbliżeniu. O ile w domkach Ci obywatele są najczęściej zamrożeni w jakichś dziwnych pozach, to warto pochwalić świątynie, które na zbliżeniu posiadają cudowne animacje np. składania ofiar. I te animacje są różne w zależności od świątyni, w jednej będą palone owoce, a w drugiej niewolnicy wrzucani do wody specjalnym systemem. Problem jest jednak taki, że te bardzo ładne drzewa zasłaniają nam większość ekranu, przez co ciężko zarządza się dalej położonymi obiektami jak tartaki czy też kamieniołomy. Do tego, bez odpowiedniego podświetlenia nie zobaczysz żadnych owoców na ziemi.
To samo dotyczy udźwiękowienia. Z jednej strony gra posiada ładny i relaksujący główny motyw muzyczny. Do tego kiedy zbliżymy kamerę zaczniemy słyszeć dźwięki miasta czy też dżungli. Te dźwięki powinny zniknąć po oddaleniu, ale nie zawsze tak się dzieje. Raz trafiłem na dziwny błąd, który sprawiał, że ciągle słyszałem wycie zabijanego w świątyni na ofiarę niewolnika. Na szczęście była to kampania, więc szybko udało się skończyć misję. Niestety błędów jest też więcej i zdarzają się one dosyć często. Najgorsze jakie mi się trafiły, to blokowanie się kamery. Czasami nie chce ona się poruszać wcale, a parę razy trafiła ona bezpośrednio pod tekstury gry i nie mogłem nic zrobić. Na szczęście wczytanie gry pomogło.
El Dorado: The Golden City Builder to gra gruntownie nieprzemyślana, a przez to raczej męcząca i odpychająca. Jeżeli będziecie grać w kampanię, to jestem pewien, że zwrócicie grę zanim miną dwie godziny zabawy. Domyślną i ciekawą opcją zabawy będzie jedynie tryb gry swobodnej, w której będziemy mogli zbudować naprawdę takie miasto jak chcemy i cieszyć się nim, zanim znudzi nam się budowanie farm czy też kapliczek. A to czeka nas w kampanii, gdzie będziemy powtarzać te same, długie czynności wiele razy. Do tego sporo błędów oraz dziwna ekonomia sprawia, że El Dorado: The Golden City Builder jest raczej jednym z tych bardziej średnich i odpychających city builderów. Fani gier strategicznych mogą zagrać, ale mimo wszystko chyba wolałbym wrócić do Republic of Pirates czy też Anno 1800 niż ponownie budować kolejne farmy kukurydzy w tym samym schemacie.
Klucz recenzencki do gry El Dorado: The Golden City Builder otrzymaliśmy za pośrednictwem portalu Keymailer. Dziękujemy!
Podsumowanie
Pros
- W późniejszych etapach kampanii gra się rozkręca
- System kalendarza wpływający na rozgrywkę
- Bardzo ładne animacje, zwłaszcza na zbliżeniach
Cons
- Różne mniejsze i większe błędy
- Brak skrótów klawiszowych do najważniejszych funkcji
- Słaba praca kamery, zasłaniające wszystko drzewa
Brak komentarzy