Serial Fallout spowodował, że wielu graczy przypomniało sobie o lekko zapomnianej serii RPG, którą zarządza Microsoft oraz Bethesda. Gracze wrócili nie tylko do świeższych odsłon, jak New Vegas czy też Fallout 4, ale także przypomnieli sobie o klasycznych tytułach. My cofnęliśmy się do samego początku i sprawdziliśmy, czy w pierwszą odsłonę Fallout da się dzisiaj komfortowo grać.
Fallout powstał w 1997 roku i miał być czymś nazywanym prawdziwym postnuklearnym doświadczeniem. Zanim jednak udało mi się odpalić grę, chciałem ją bardziej przystosować do współczesnego i rozpieszczonego gracza, ale jednocześnie nie chciałem dodawać żadnych zmian, które wpłyną na wątek fabularny. Zdecydowałem się na dwa rozszerzenia, pierwsze to pakiet wysokich tekstur, który pozwala grać w grę w rozdzielczości 4k, a drugie to spolszczenie, bo wersja na steamie którą posiadam nie ma polskiej wersji językowej. Próbowałem zainstalować też parę community patchy, ale nie chciały współpracować albo ze spolszczeniem, albo ze steamem. Dlatego też na tym poprzestałem.
W grze Fallout po raz pierwszy wcielimy się w Mieszkańca Krypty, który zostaje wysłany w nieznany świat przez Zarządcę w celu odnalezienia hydroprocesora. Musicie wiedzieć, że krypta, w której mieszka nasz bohater ma problem z dostępem do wody i bez tego urządzenia mieszkańców czeka pewna zagłada. Dostajemy więc krótką odprawę, nóż, pistolet i parę naboji, po czym wrota krypty zostają za nami zamknięte. Widzimy ciemną jaskinię oraz pełzające po podłodze szczury. Tutoriala więcej nie uświadczymy, teraz my musimy odkryć jak działa gra. W Fallout funkcjonuje coś, co nazwałem pieszczotliwie podwójnym kursorem. Przełączamy go swobodnie i jedna funkcja służy do przemieszczania się, a druga do interakcji z otoczeniem. Może to być obserwacja czy też otwieranie skrzynek. Dodatkowo w grze funkcjonuje system umiejętności, który potrzebny jest do wchodzenia w bardziej zaawansowane interakcje. Najprostsza z nich to otwieranie skrzynek, gdzie żeby otworzyć skrzynkę musimy wybrać opcję z odpowiedniego menu i wskazać zamknięty pojemnik. W tle gry następuje test umiejętności i jeżeli zdamy, to udało nam się ją otworzyć, a jeżeli nie to, cóż, możemy powtarzać.
Po pierwszych chwilach, gdzie próbowałem ubić szczury udało mi się wyjść z krypty i dotrzeć do Cienistych Piasków, czyli tej samej lokacji, która wyparowała w serialu Fallout. Tam rozpoczynam rozmowy z różnymi NPC i dowiaduje się o problemach ze skorpionami. Wyciągając dodatkowe informacje od ludzi dostaję doświadczenie, a jeszcze na koniec przyłączy się do mnie lokalny zawadiaka Ian. Musicie wiedzieć, że to jakie opcje mamy dostępne zależy od wielu czynników i gra nam nie powie, jakie to są czynniki. Wpływa na to między innymi retoryka i inteligencja bohatera, ale także reputacja, czyli tajemniczy współczynnik, który nabija się nam w grze podczas zabawy i do którego nie mamy dostępu. To wpływa czy będziemy bełkotać przy rozmowie, a także czy inni mieszkańcy pustkowi będą wobec nas serdeczni. Co ciekawe, postępy w zadaniach także nie są zapisywane w dzienniku. Dostajemy tylko ogólne informacje, a od nas zależy co zrobimy. Czy chcemy rozbijać gang miejskich bandytów siłą, znajdując świadka czy też ich skłócając zależy od nas. W dzienniku znajdziemy tylko wpis „rozbij gang czach”. Co ciekawe, nawet po spełnieniu wymagań w zadaniu, które musimy jedynie oddać dla zleceniodawcy, w dzienniku nie musi pojawić się adnotacja. Sprawiło to, że prawie wracałem się całą mapę do innej lokacji, bo wydawało mi się, że nie zabrałem ze sobą znalezionego już hydroprocesora, a ten był w ekwipunku.
Sporo aktywności nigdy nawet się nie pojawi w dzienniku. Przykładowo zadanie czy raczej wydarzenie związane ze złodziejem wody będzie polegało na rozmowie z paroma NPC, by dowiedzieć się, że ktoś tajemniczy zakrada się do magazynu w nocy. My możemy wtedy odczekać i złapać bandytę na gorącym uczynku. Jednak sami musimy do tego dojść uważnie czytając dialogi. Fallout nie jest grą trzymającą za rękę i jest prawdziwym postnuklearnym RPG. Pod tym względem, klasyczny Fallout jest znacznie bliżej Baldur’s Gate 3, niż do Fallout 4, które jest bardziej grą eksploracyjną niż RPG. Zresztą Fallout nie wybacza nie tylko w walce. Podczas zwykłej podróży możemy trafić na wielu przeciwników i jeżeli podróżujemy bez towarzyszy, to nawet parę radskorpionów czy też bandytów może łatwo nas zabić. A jeżeli nasz towarzysz padnie w walce, to umiera na zawsze i nic z tym nie możemy zrobić. Im dalej więc będziemy się zbliżać do krawędzi map na południu czy też zachodzie, tym częściej spotkamy supermutanty z ciężką bronią czy nawet szpony śmieci, co bardzo szybko może zakończyć grę.
Walka odbywa się w trybie turowym i podobnie jak wszystko w grze, będzie przebiegała na bazie wielu testów i rzutów kości, do których nie mamy dostępu i nie wiemy nigdy czy byliśmy blisko trafienia czy nie. Celownik po wskazaniu wroga przedstawi nam tylko procentową szansę trafienia, która zmienia się w zależności od tego, czy jest ciemno czy też nie, jak daleko stoi wróg oraz czy na linii strzału nie stoją np. sojusznicy, których także możemy postrzelić. Oczywiście wpływają na to też nasze parametry oraz to, jaką bronią się posługujemy. Jednak musicie wiedzieć, że jeżeli sprytnie zaplanujemy naszą postać, to w grze nie będziemy musieli walczyć prawie wcale i w większości przypadków możemy rozwiązać sporo problemów pokojowo. Udało mi się na przykład bez problemu wejść do obozu bandytów, powiedzieć ich hersztowi, że przesyła mnie tajemnicza i potężna siła z pustkowi i ten bez problemu wypuszczał porwaną kobietę po którą przyszedłem. A w obozie było przynajmniej kilkunastu bandytów. Oczywiście mogłem ich wszystkich zastrzelić, co z jednej strony dałoby mi dużo doświadczenia oraz przedmiotów, ale z drugiej ryzykowałbym śmierć towarzyszy w brutalnej strzelaninie oraz sam bym musiał użyć amunicji do broni, której akurat nie dostałbym z ciał bandytów.
Muszę przyznać, że Fallout zestarzał się bardzo godnie i dzisiaj gra prezentuje się po prostu ładnie. Jest to bardzo prosta grafika, ale jednocześnie czytelna i działająca na wyobraźnię. Wielki lej gdzieś na krawędzi mapy czy też tajemnicze wejście do bunkra, którego broni dwóch żołnierzy zakutych w pancerz wspomagany robi wrażenie i gra nie sprawia, że zadaję jakieś pytania. Czasami niektórzy towarzysze potrafią zablokować wyjście, co prowadzi do frustrujących momentów i kombinowania jak ich przesunąć, a innym razem niektóre elementy, które powinny nadawać się do kliknięcia są tak ukryte, że dosłownie musimy trafić w piksel. Fallout jest też grą ładnie brzmiącą, posiada przyjemne dialogi, w których widać zaangażowanie i kunszt lektorów, przynajmniej jeżeli weźmiemy pod uwagę ważne postacie fabularne, bo tylko one mają nagrane ścieżki dialogowe.
Fallout 1 dzisiaj jest grą bardzo intuicyjną i grywalną, ale dopiero po dwóch – trzech godzinach rozgrywki. Na początku ciężko przyzwyczaić się do systemu przełączanych dwóch kursorów i do prawdziwej swobody, którą oferuje nam gra. Początki są ciężkie, a brak jakiegoś sensownego tutoriala na pewno nie sprzyja, ale jednocześnie trzeba mieć na uwadze, że dzięki temu to właśnie my jesteśmy odkrywcą tego, jak powinno się grać w Fallout. Będziemy często zapisywać stan gry i uczyć się na licznych błędach. Często będziemy atakowani przez zwykłych ludzi, wobec których zachowaliśmy się w zły sposób czy też pójdziemy do miejsca, gdzie na pewno nie powinniśmy być w danym momencie gry. Przy okazji jednak poczujecie, jak bardzo rozpieściły nas dzisiejsze gry i grając w Fallouta zastanawiałem się, czy powrót do bardziej brutalniejszego i swobodnego świata opartego na różnych lokacjach nie byłoby lepszym doświadczeniem niż otwarty świat Fallout 4.
Grę Fallout ogrywałem na platformię Steam i możecie ją kupić w naszym Sklepie z Grami i to w pakiecie z Fallout 2 oraz Fallout Tactics.
Brak komentarzy