W świecie Gwiezdnych Wojen nie brakuje wyjątkowych historii, które wywołują uśmiech na twarzach fanów tej kosmicznej sagi. Dlatego też, gdy tylko usłyszałem o nowej odsłonie serii gier o Jedi, od razu poczułem, że to będzie coś, co warto sprawdzić. Czy faktycznie tak było? Cóż, wszak kiedyś Mistrz Yoda powiedział: „Spróbować nie ma sensu. Rób, albo nie rób. Nie ma próbowania.” Więc zrobiłem – zagrałem. Oto moje spostrzeżenia.
Jedi: Survivor kontynuuje wydarzenia z poprzedniej gry, a fabuła jest naprawdę fantastyczna. Deweloperzy zadbali o rozbudowanie wątków, które pozostały nierozwiązane, i wprowadzili kilka nowych postaci. Świetne dialogi i rozbudowana historia sprawiają, że gracz od początku jest wciągnięty w ten niezwykły świat. Wreszcie mamy okazję poznać odpowiedzi na pytania, które nurtowały nas od dawna, a całość układa się w spójną i fascynującą opowieść. Pojawi się także wiele nowych wątków, które idealnie wzbogacą świat Cala Kestisa. Cała historia będzie oczywiście bezpośrednią kontynuacją pierwszej części, a akcja gry dzieje się parę lat po wydarzeniach z pierwowzoru. Cal oraz jego ekipa poszli innymi drogami, a nasz początkujący Rycerz Jedi dołączył do Rebeliantów. Sama rozgrywka rozpoczyna się od ataku terrorystycznego w samym środku miasta, pokazując, że Cal nie cofnie się przed niczym, byle tylko pokonać znienawidzone Imperium.
Nowe mechaniki gry to kolejny duży plus. Rozwinięto tutaj system rozwoju postaci, dzięki czemu stajemy się jeszcze potężniejszymi Jedi. Zdobywamy nowe umiejętności, uczymy się o Mocy i odkrywamy tajemnice galaktyki. Wszystko to sprawia, że gra jest jeszcze bardziej dynamiczna i angażująca. Do nowych mechanik możemy zaliczyć między innymi nowe postawy, w tym jedna, która pozwoli używać głównemu bohaterowi blastera. Do tego dochodzi system atutów, który może w delikatny sposób sugerować nasz styl gry oraz kierunek, w którym chcemy się rozwijać. Bardzo podoba mi się to, że to jest dalej, stary i dobry Jedi i weterani pierwszej części idealnie się tutaj odnajdą dostając dodatkowe mechaniki tak wzbogacające rozgrywkę.
Deweloperzy zadbali także o liczne aktywności poboczne, które nie pozwolą nam się nudzić. Czy to eksploracja, czy wykonywanie zadań dla różnych frakcji, czy zdobywanie artefaktów – to wszystko pozwala nam na odczucie nagrody na każdym kroku. Ta różnorodność dodaje smaczku rozgrywce, jednocześnie zachęcając gracza do poświęcenia większej ilości czasu na eksplorację. Dosłownie za każdym rogiem znajdziemy jakąś skrzynkę lub echo wspomnień, pozwalające poznać smaczki ze świata Gwiezdnych Wojen. A tych jest tutaj na pęczki, sam fakt, że główni adwersarze tej odsłony korzystają z droidów bojowych pamiętających jeszcze wojny klonów powinien spowodować uśmiech każdego fana uniwersum. Słuchanie przekomarzań droidów, czy kultowych już Rozkaz Rozkaz, jest po prostu czymś pięknym.
Dobrze zaprojektowane mapy to kolejny element, który zasługuje na pochwałę. Otaczający nas świat jest przepiękny, a otwarta struktura pozwala na dowolne eksplorowanie przestrzeni. Poszczególne planety mają swoje niepowtarzalne uroki, a różnorodność środowisk pozwala na nieustanne odkrywanie nowych miejsc i zakamarków. Przemyślane położenie przeciwników, a także ukryte skarby, dają poczucie satysfakcji z eksploracji. A przecież o to chodzi w Gwiezdnych Wojnach, prawda? O podróże międzygwiezdne, odkrywanie nieznanych miejsc i spotykanie niezwykłych postaci. Warto jednak tutaj wspomnieć o przesadzonych elementach metroidvanii, które wydłużają rozgrywkę, ale niekoniecznie w pozytywny sposób. Wiele z tych zagadek można by uprościć, a niektóre z nich sprawiają wrażenie, jakby były dodane tylko po to, by sztucznie wydłużyć czas spędzony w grze. Do frustracji doprowadzały mnie kolejne zamknięte drzwi, które znajdowały się już za jakimiś otwartymi, dosłownie jeden element metroidvanii był schowany za innym więc czasami musieliśmy odkrywać niektóre lokacje nawet dwa razy. Bardzo frustrujący element dla osób lubiących czyścić mapy.
Rozbudowany system walki to kolejny element, który zadowoli fanów serii. Wprowadzenie nowych postaw oraz współpraca z towarzyszami sprawia, że walki są bardziej taktyczne i wymagające. Nasi sprzymierzeńcy mogą okazać się niezastąpionymi pomocnikami, jeśli tylko odpowiednio wykorzystamy ich umiejętności. Wszystko to sprawia, że każde starcie jest wyjątkowe i nieprzewidywalne, a nauka opanowywania nowych technik walki to czysta przyjemność. Każdy z dwójki towarzyszy będzie miał swoją własną unikalną umiejętność, która pomoże nam w walce. Szczególnie przydatna jest tutaj Merith, która posiada umiejętność przywiązania wrogów do miejsca wystawiając go na atak Cala.
Niestety, świat Jedi: Survivor nie jest pozbawiony wad. Skandaliczna optymalizacja sprawia, że gra „chrupie” nawet w trybie wydajności, co bywa irytujące. Czasami trzeba się uzbroić w cierpliwość, by przejść przez najbardziej zatłoczone miejsca czy sceny z udziałem wielu postaci i efektów specjalnych. Najgorsza sytuacja jest na Koboh, niejako hubie, w którym spędzimy większość gry i znajdziemy większość sekretów. Ta olbrzymia otwarta mapa podzielona na kilkanaście obszarów w brutalny sposób pochłania zasoby naszej konsoli i sprawia, że nawet proste walki stają się frustrujące i trudne do wygrania. Już nawet niewspominając, że gra zrobiona pod konsole nowej generacji powinna być idealnie skrojona do ich możliwości.
Kolejnym problemem są liczne błędy. Chociaż większość z nich można przełknąć, to jednak czasami zdarzają się naprawdę frustrujące sytuacje, takie jak nieśmiertelni wrogowie. Co więcej, skrajny design niektórych bossów sprawia, że walki z nimi mogą być nieco przegięte, a ich pokonanie staje się wyzwaniem nie tyle dla naszych umiejętności, co dla naszej wytrwałości. Wyobraźcie sobie sytuacje, kiedy walcząc z antycznym mistrzem Sithów jesteśmy w stanie spokojnie przetrwać kilka ciosów, a zwykła żaba, która stała się już internetowym memem dzięki osiągnięciom Gucia, zabija gracza na jeden cios. Jedynym wyjściem, by oszczędzić sobie nerwów jest zmniejszenie poziomu trudności lub czekanie na patcha, bo część wrogów na pewno będzie łatana i nie wierzę, że tak miało być faktycznie.
Mimo pewnych wad, Jedi: Survivor to gra, którą warto sprawdzić, zwłaszcza jeśli jesteś fanem Gwiezdnych Wojen. Przemyślane rozwiązania, ciekawe nowe mechaniki, liczne aktywności poboczne i rozbudowany system walki to elementy, które z pewnością zadowolą graczy. Fantastyczne rozwinięcie historii, dobrze zaprojektowane mapy oraz różnorodność środowisk sprawiają, że gra dostarcza wiele godzin niezapomnianych wrażeń. Oczywiście, warto mieć na uwadze problemy z optymalizacją, błędy oraz skrajny design niektórych bossów. Mimo to, nie ulega wątpliwości, że warto dać szansę tej kosmicznej przygodzie. Jeśli uda Ci się przejść przez te niedogodności, będziesz mógł cieszyć się niesamowitą opowieścią, pięknymi krajobrazami i widowiskowymi walkami. Jedi: Survivor nie jest idealne, ale ma w sobie coś, co sprawia, że warto poświęcić mu swój czas. To gra pełna pasji i miłości do Gwiezdnych Wojen, a jeśli jesteś fanem tej sagi, z pewnością znajdziesz tutaj coś dla siebie. Tak więc, ponownie jak powiedziałby Mistrz Yoda: „Rób, albo nie rób. Nie ma próbowania.” I jeśli zdecydujesz się na tę kosmiczną przygodę, niech Moc będzie z Tobą!
Klucz recenzencki wersji Playstation 5 gry Jedi: Survivor otrzymaliśmy od MondayGroup. Dziękujemy!
Zobacz także:
Poradnik jak lepiej walczyć w Jedi: Survivor
Seria let’s play na YouTube z Jedi: Survivor
Seria let’s play na YouTube z Jedi: Fallen Order
Podsumowanie
Pros
- Ciekawe nowe mechaniki
- Liczne aktywności poboczne, odczucie nagrody na każdym kroku
- Dobrze zaprojektowane mapy, zwłaszcza otwarty świat
- Rozbudowany system walki o nowe postawy i współprace z towarzyszami
Cons
- Liczne błędy, zdarzają się nawet nieśmiertelni wrogowie
- Skrajny design niektórych bossów
- Przesadzone elementy metroidvanii sztucznie wydłużają grę
Brak komentarzy