Podsumowanie

Film przedstawia najfajniejszy duet postaci drugoplanowych - kota i Furego. Cała reszta jest słaba albo bardzo słaba.
Ocena Końcowa 3.0

Oskary już za nami i już w pierwszym kwartale 2019 roku otrzymaliśmy pretendenta do kolejnych paru nominacji. Kapitan Marvel za nami i mogę śmiało powiedzieć, że jest świetną kandydatką na kolejne Oskary. Zwłaszcza że sam film był bardziej słaby niż dobry.

A teraz wymieńcie pięć filmów gdzie drugoplanowa zwierzęca rola jest lepsza od pierwszoplanowej roli ludzkiej. Taki sucharek na start, na temat tego jaka jakość panuje w Kapitan Marvel. I kiedy ideologia jest ważniejsza od zrobienia dobrego filmu. Może jako biały heteroseksualny mężczyzna nie należę do grupy docelowej. Z drugiej jednak strony, jestem olbrzymim fanem Wonder Woman, która była świetnie zagrana i bardzo seksowna, czego nie można powiedzieć o Kapitan Marvel, która jest nijaka, mdła i po prostu głupia.

W recenzji pojawią się spoilery. Raczej nie zepsują Wam zabawy, chyba że naprawdę omijacie nawet trailery filmów przed jego seansem, to radzę nie czytać dalej.

Kapitan Marvel, czyli najbardziej nijaka bohaterka

Kapitan Marvel opowiada historię pewnej osoby, która zostaje superwojowniczką rasy superbohaterów Kree. Może strzelać mikrofalowymi laserami oraz teoretycznie świetnie walczy wręcz. W praktyce jednak, kiedy trafia na ziemię, pierwsze co robi to rozwala sklep z wypożyczalnią wideo, kradnie motor oraz ubrania, a kiedy chce się pochwalić swoją mocą, niszczy szafę grającą dla bogu ducha winnego właściciela baru. Kapitan Marvel bardzo szybko zyskała moją niesympatię. To nie jest Deadpool, a nawet on raczej nie krzywdził niewinnych ludzi. Raczej, ale to był Deadpool.

Ale musicie wiedzieć, że Kapitan Marvel miała trudne życie. Zawsze chciała zostać pilotką, ale biali heteroseksualni mężczyźni się z niej śmiali i mówili że nie da rady. Spowodowała jako dziecko wypadek na gokartach, a podczas zadania z linami, kiedy miała przeskoczyć z jednej na drugą, spadła i prawie połamała nogę. Ale zawsze wstawała i próbowała dalej i jeszcze raz. Aż została wreszcie pilotem eksperymentalnego myśliwca …. którego rozbiła przy locie testowym 🙂

Wszystkie te spoilery to informacje dodatkowe, poboczne i w żaden sposób nie opisują głównej osi fabularnej, zresztą większość widać było na trailerach. Widać wyraźnie że Kapitan Marvel ma olbrzymie problemy emocjonalne oraz próbuje światu coś udowodnić. Na szczęście, kiedy otrzymuje super moc strzelania laserami pokazuje wszystkim co potrafi.

Historia niczym z Deadpool, ale tam to była komedia, tutaj jest tragedia. Mimo chwiejności emocjonalnej o której pisałem, sama Brie Larson, czyli aktorka wcielająca się w Vers aka Kapitan Marvel, zagrała cholernie słabo. Totalnie nie potrafiłem wyczuć tej postaci i przez ponad 3/4 filmu bardzo się nudziłem i nawet do tego stopnia, że w połowie chciałem po prostu wyjść z kina bo szkoda było czasu na to gówno.

Miałem taką samą minę bez emocji jak wyszedłem z kina ….

Ale potem pojawił się kot

Kapitan Marvel zdobędzie sławę wśród normalnych ludzi (nie chodzi mi o krytyków z akademii filmowej, ich wcale nie rozumiem) za duet kota oraz Fury aka Samuel L. Jackson, który w przeciwieństwie do głównej aktorki, postarał się przy odgrywaniu roli. Poważnie, od pewnego momentu to gagi związane z kotkiem o imieniu Goose (gęś) który tak naprawdę nie do końca jest kotkiem oraz teksty Furyego, są motorem napędowym filmu, gdyż po za tym nie ma on nic do zaoferowania.

Główny antagonista to dupa nie wróg. Twist fabularny jest tak słaby, że nie specjalnie mnie obszedł, a sceny walki oraz strzelania to chaotyczne naparzanie bez sensu i już nawet Czarna Pantera została tutaj lepiej zaprojektowana. Kiedy Vers (Kapitan Marvel) dostała się w pułapkę, to jako jedyna w całym wszechświecie była w stanie wyrwać się z okowów złej istoty. No k@rwa …..

Prawdziwi superbohaterowie którym chciało się dobrze zagrać. Kotek i Fury to jedyne plusy tego filmu.

Podsumowanie

Suma sumaru, film miał być tylko zapowiedzią nadchodzącej wielkimi krokami premiery Avengers: Endgame. Jednak Kapitan Marvel bardzo poważnie cierpi na te same problemy, co na przykład niechlubna ósma część Gwiezdnych Wojen – słabi, nudni bohaterowie, oraz niepotrzebne wpychanie ideologii tam gdzie nie trzeba. Nie żałuję że byłem w kinie, bo teraz wiem że to chała i jeżeli Kapitan Marvel ma przejąć pałeczkę po bohaterach poprzedniej generacji, to my, jako fani kina o superbohaterach, mamy przesrane. Zapomnijmy o Marvel i liczmy na DC Universe.

A dlaczego wspomniałem o oskarach? Film opowiada historię kobiety przegrywa, która zawsze wstaje i zostaje superbohaterką która strzela laserami. Po filmie o murzynach robionym przez murzynów i jego popularności na gali który zdobył trzy oscary (kostiumy, muzyka i scenografia). Czarna Pantera, to nie był zły film, ale tego samego roku wyszedł też Infinity War oraz Ready Player One które absolutnie masakrowały Czarną Panterę zarówno pod względem scenografii, jak i kostiumów więc what the f@ck?. Nie lubię takich obrazów, które na siłę próbują pokazać jakieś śmieszne i nieprawdziwe ideologie i robią to nieumiejętnie. Wolałem Wonder Woman która była zajebista i lała złych gościów jak chciała, będąc przy tym sympatyczną dziewczyną, a nie złodziejką. Jednak specjaliści z akademii filmowej na pewno docenią ten obraz.

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Monster Slaughter - Recenzja - Planszówka lepsza niż Piątek Trzynastego
Następny Na skrzydłach - Zapowiedź - Szelest skrzydeł i cisza rezerwatu