LOTR: Pierścienie Władzy to prequel do Władcy Pierścieni, który w przez ostanie siedem tygodni pojawiał się na Amazon Prime Video. Serial posiada zdecydowanie więcej antyfanów, niż zwolenników. I chyba wiem dlaczego.
Odcinek siódmy serialu LOTR: Pierścienie Władzy zwiastuje ważną, nadchodzącą datę. W następnym tygodniu doczekamy się finału pierwszego sezonu tej osobliwej serii. Rozpoczęto już produkcję nad sezonem drugim, zgodnie z umową zawartą z zarządcami majątkiem Tolkiena. Czy ktoś będzie czekał na kontynuację tego programu? Czy istnieje szansa, że w ostatnim odcinku okaże się, że wszystko co do tej pory widzieliśmy, to tylko nieśmieszny żart? Osobiście pozostaję bez szczególnych nadziei na odcinek finałowy, z resztą jak na każdy poprzedni od drugiego odcinka. To wtedy porzuciłam wszelkie oczekiwania, że Rings of Power będą świetnym (potem nawet dobrym) serialem.
Właściwie dlaczego Rings of Power nie ma wielu zwolenników? Zaczęło się od postaci Galadrieli, która w dość szybkim tempie zyskała miano chodzącego mema. Na dodatek, w porównaniu do LOTR czy nawet Hobbita, kreacja jej postaci została wręcz okaleczona. Wczoraj miałam przyjemność relaksować się przy pierwszej i drugiej części Hobbita. Nawet jeśli filmy te pozostawiają wiele do życzenia (a jej samej nie było nawet w książce), postać skonstruowana jest tak, że samym wzrokiem wzbudza szacunek. Wiesz, że Pani Galadriela jest silną elfką, zdecydowaną i ma coś w sobie, przez co automatycznie darzy się ją ogromnym szacunkiem. W przeciwieństwie do Pierścieni Władzy, gdzie w większości przypadków stanowi obiekt śmiechu. Kreacja silnej, kobiecej postaci w tym przypadku nie wyszła, mimo że przykład jak to zrobić szedł z góry.
Dużym problemem jest też ciąg przyczynowo- skutkowy serialu LOTR: Pierścienie Władzy. Przez sporą część seansu czuję się, jakby scenarzyści robili z widza kompletnego kretyna, który na dodatek wcześniej nie miał do czynienia z Władcą Pierścieni. To, że przy Pierścieniach Władzy niektórzy mają pierwszą styczność z Tolkienem jest całkowicie w porządku. Biorąc się jednak za tak ogromne, tak specyficzne, uniwersum nie można iść po łebkach, próbując uprościć z pozoru błahe szczegóły.
W ostatnim odcinku odbyła się walka z pozycji strzech randomowej wioski w dolinie a ludzie z pełną świadomością zniszczyli fortecę obronną i przenieśli się na prawie otwarte pola, na dodatek w otulinie lasu. Na samym końcu odcinka jeden ze zwolenników Morgotha za pomocą miecza otwiera tamę a woda z niej przepływa przez tunele Orków w kierunku Orodruin i zderza się z magmą. W uproszczeniu, dochodzi do erupcji wulkanu a lawa zalewa wioskę, w której niedawno odbywały się walki. Naturalnie, gnie większość bohaterów, z wyjątkiem głównych, którzy, poza brudnym odzieniem, nie mają na sobie śladów tej tragedii. Galadriela w finałowej scenie szóstego odcinka frontalnie zmierzyła się z lawą, co skutkowało przybrudzeniem zbroi. Kto tu jest głupi? Widz czy twórcy tego dzieła?
Jedyną dobrą rzeczą w tym serialu są krasnoludy. Tam wszystko zagrało jak powinno i ubolewam, że ten wątek został zrzucony na drugi tor. Khazad-dum jest genialne, do tego dochodzą interesujące aspekty władania Morią, cała legenda dotycząca wydobywania mithrilu i znaczenia tego tworzywa dla elfów. Interakcje z krasnoludami bywają poważne, ale często okraszone są właściwym dla tej rasy humorem. W tym tygodniu nie obeszło się bez rodzinnej kłótni, po tym jak król Durin III odmawia pomocy Elrondowi i uznaje, że czas elfów dobiega właśnie końca. Braterstwo Durina (młodszego) i Elronda jest jednak silniejsze a za namową małżonki krasnoluda, ignorują słowa władcy i udają się do kopalni, gdzie natrafiają na żyłę mithrilu.
Siódmy odcinek serialu LOTR: Pierścienie Władzy zapunktował dwoma scenami. Po pierwsze, byliśmy świadkami powstania Mordoru, po drugie – moim zdaniem ciekawsze – w zapieczętowanej kopalni mithrilu, w głęboko na wiele metrów w dół, właśnie przebudził się Balrog. Z perspektywy fanów Tolkiena to ciekawe wydarzenia i mam szczerą nadzieję, że obydwie kwestie zostaną szerzej omówione w finałowym odcinku. Pierścienie Władzy to serial pełen sprzeczności, który z jednej strony próbuje przekonać do siebie widza przez fantastyczną scenografię, a z drugiej sprawia wrażenie, jakby za scenariusz odpowiadały randomowe osoby z pokręconą logiką. Ciężko się to ogląda, jak film klasy C. To nieśmieszny żart.
W zeszłym tygodniu: Serial Rings of Power – odcinek 6 – czy są dla niego jakieś szanse?
Zwiastun serialu: tutaj
Brak komentarzy