Luto to wyjątkowa gra, w której będziemy próbować przeżyć żałobę głównego bohatera. Całość jednak została zaprezentowana w bardzo kreatywny sposób, a finalny efekt był tak ambitny, że w paru momentach nawet przerósł niewielkie i niedoświadczone studio Broken Bird Games. Co takiego nam się podobało w Luto, a co nie ? Zapraszam do recenzji!
Pierwsze, z czym skojarzyło mi się Luto, to Stanley Parable. Gra zaczyna się niewinnie, bo nasz bohater, co rano niczym w dniu świstaka, wykonuje identyczne czynności, by przejść do kolejnego dnia. Całość opisuje narrator, czasami poważnie, czasami mniej. Wszystko się jednak zmienia, kiedy bohater znajduje tajemniczy właz w podłodze i od tego momentu zaczyna się kreatywna jazda bez trzymanki. W zasadzie twórcy będą manipulować tym co się dzieje na ekranie, nie mówiąc co jest prawdziwe, co śni się głównemu bohaterowi, a nawet czy na pewno gra jest o tym, czym się wydaje. Horror będzie mieszać się z thrillerem, gdzie więcej będzie tego drugiego, chociaż parę słabych jumpscare też się nadarzy.

Narracja i przebieg Luto- w przeciwieństwie do Stanley Parable – są jednak liniowe , więc nie ma szans na eksperymentowanie z mechanikami gry. Chociaż w jednym momencie twórcy oddadzą nam do dyspozycji całkiem fajny plac zabaw, gdzie będziemy mogli pobawić się różnymi elementami, ale to w zasadzie tyle. Luto jest bardzo niejednoznaczną grą, trochę indyczą w swoim wykonaniu. Nawet takie proste elementy jak menu, zostały tutaj zaabsorbowane na potrzeby fabuły. Czasami gra całkowicie umyślnie wyrzuci nas do głównego ekranu, byśmy mogli przejść dalej. Tutaj pojawia się pewien błąd, bo przy każdym uruchomieniu gry ponownie, ta powraca do języka ojczystego twórców, czyli Hiszpańskiego.

Sama rozgrywka w Luto jak już wspomniałem, jest bardzo liniowa. Będzie ona polegać na przechodzeniu kolejnych aktów gry, gdzie każdy będzie zaczynać się tak samo – w oglądaniu swojego zniekształconego odbicia w rozbitym lustrze. Potem rzeczy mogą się dziać różnie, czasami będzie to wcześniej wspomniany dzień świstaka, a innym razem gra od razu zabierze nas do bardziej mrocznych miejsc. Rozgrywka przebiega w klimacie mrocznego thrillera, gdzie w paru miejscach przeradza się w czysty horror z paroma raczej kiepskimi jumpscare. Chociaż nie wszystkie elementy są oklepane. Podążające za nami manekiny przedstawiające ducha, czy zmiana otoczenia kiedy się odwrócimy bardziej budują klimat, niż głośne dźwięki.
Luto stoi głównie zagadkami, których jest w grze sporo i są wymagające. W paru etapach miałem nawet wrażenie, że gram w metroidvanie, gdyż trzeba było dosyć mocno biegać po coraz bardziej powiększającej się mapie w poszukiwaniu kolejnego przedmiotu, który gdzieś otworzy nam drzwi. Finalnie nie raz będziemy zbierać różne elementy by potem je połączyć w jakiejś zagadce. Tutaj rzadko kiedy są proste rozwiązania. W jednej sekwencji musieliśmy obserwować kolejne obrazy w różnych miejscach posiadłości, by wiedzieć na jakim miejscu położyć dany przedmiot, a w innym należało policzyć różne obiekty by odgadnąć szyfr do sejfu. Moją ulubioną łamigłówką był pokój, gdzie za pomocą ramek do przodu i do tyłu trzeba było tak przewijać czas, by zabawkowa karetka mogła nas przewieźć przez przepaść. Takich atrakcji gra oferuje całkiem sporo, więc nie da się tutaj nudzić.

Niestety kreatywność twórców jest ograniczona i przesadzili w momencie dodanie minigry o nazwie 30/03. Jest ona wyjątkowo niedopracowana, gdyż pająki, przed którymi mamy uciekać mogą łatwo nas okrążyć i zabić, a mamy jedynie ograniczoną liczbę podejść, która jest określona przez liczbę odnalezionych przez nas tajemniczych monet w trakcie gry. Do tego w tej minigrze pojawiają się paskudne elementy, takie jak zasłanianie ekranu czerwoną mgiełką czy całkowicie losowo spadające na nas pająki, które nas spowalniają i oczywiście też zasłaniają obraz. Chwilowa fascynacja tym małym, pixeartowym momentem gry szybko zamieniła się we frustrację.
Standardowo będziemy też zbierać różne notatki, czy też rysunki bohatera. Niestety gra nie otrzymała polskiej wersji językowej i to pomimo tego, że została wydana w naprawdę wielu językach obcych. Brak znajomości języka angielskiego skutecznie zepsuje Wam wrażenia z gry, niestety Luto to jeden z tych tytułów, gdzie znajomość języka jest bardzo wymagana, zwłaszcza, że przez całą zabawę narrator będzie nas częstował dwuznacznymi nieraz komentarzami. Dopiero ich połączenie ze sobą pozwoli w pełni zrozumieć tą bardzo niejednoznaczną historię gry. Dodatkowo plusem są też notatki developerów, które są poukrywane w grze. Czasami są one schowane gdzieś w naprawdę wymyślny sposób, a innym razem znajdują się nawet na naszej drodze, jeszcze bardziej naruszając czwartą ścianę i mieszając nasze wewnętrzne poczucie połączenia ze światem gry. To celowy zabieg, który jeszcze bardziej ma wpłynąć na zagubienie gracza. I muszę przyznać, że normalnie nie wyobrażałbym sobie tak mrocznej gry z tego typu notatkami, ale w Luto sprawdzają się one idealnie.

Niestety twórcy nie poradzili sobie do końca z tak ambitnym projektem. Przede wszystkim Luto wygląda bardzo ładnie i miejscami nawet fotorealistycznie. Jaki jest z trym problem? To brak stabilnych klatek nawet w trybie wydajności, przez co gra się w jakby spowolnionym tempie. Przez częste zmiany otoczenia oraz animacje obiektów w spektrum widzenia gracza oraz po za nim, gra potrafi nawet paskudnie się przyciąć, co od razu zwraca uwagę gracza, że coś się stało. A przecież miała to być niespodzianka. Jeżeli chodzi o muzykę, to w zasadzie jej tutaj nie ma, ale za całe udźwiękowienie służy tutaj zarówno narrator, jak i dźwięki otoczenia. Czy to odświeżacz do powietrza, z którym związany jest jeden z licznych easter eggów w grze, czy też zwykłe tupanie i kapanie, czy inne dźwięki tajemniczego domu elegancko budują klimat.

Luto to gra bardzo ambitna, która w krótkim czasie swojej zabawy (całość kończy się w jakieś 5 godzin) próbuje upchać wiele elementów. Gra wielokrotnie zachwyci swoimi unikalnymi pomysłami, ale mocno wyłoży się na paru nietrafionych mechanikach czy też finalnym nieoszlifowaniu. Luto jest grą, którą zdecydowanie warto zobaczyć i poznać, ale nie liczcie, że będzie to jeden z bardziej dopracowanych tytułów. Na jakość gry wpływa nie tylko pomysł i narracja, ale też finalne dopracowanie, doszlifowanie i analiza tego, czy każdy pomysł powinien znaleźć się w finalnym produkcie. Nie do końca przemyślano te właśnie elementy, przez co bardzo dobry odbiór Luto, który miałem przez większość czasu, był regularnie psuty przez spadki klatek czy też błędy. Grę 30/03 też bym stąd najlepiej wyrzucił. Nic ona nie dodaje do rozgrywki, a jest obowiązkowym jej elementem.
Zobacz też:
Nasza seria let’s play z gry Luto na YouTube
Sklep z Grami – kupując, wspierasz rozwój naszego portalu
Podsumowanie
Pros
- Bardzo niejednoznaczna historia gry, która wyjaśni się dopiero podczas napisów końcowych
- Sporo ciekawych pomysłów, w tym zabawnych notatek developerów
- Świetny klimat, któremu bliżej do thrillera niż horroru
- Trudne zagadki wymagające obserwacji i analizy otoczenia
Cons
- Mało klatek, miejscami gra chrupie
- Parę błędów, w tym zmiana języka na hiszpański po każdym ponownym uruchomieniu gry
- Brak polskiej wersji językowej