Mai Corland – Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy – recenzja!


Five Broken Blades

Five Broken Blades. Pięć pękniętych ostrzy to pierwsza część serii fantasy, która przenosi czytelników do mrocznego królestwa, gdzie pięciu obdarzonych niezwykłymi umiejętnościami ludzi łączy się w niebezpiecznej misji. Czy literacki debiut autorki można uznać za udany? Zapraszam do recenzji!

Najbardziej znani kłamcy w kraju zostali wezwani do zadania, które przeczy rozumowi: zamordowania nieśmiertelnego Boga-Króla Joona. Ich ścieżki, naznaczone zdradą i przelaną krwią, zbiegają się w śmiertelnej grze oszustwa. Rządy Joona były rządami terroru. Pod jego żelazną pięścią szlachta prosperuje, podczas gdy zwykli ludzie cierpią, są więzieni, mordowani lub sprzedawani w niewolę. Każdy z pięciu zabójców żywi głęboko zakorzenioną urazę do władcy – tyrana. Od skruszonego płatnego zabójcy po zbuntowaną księżniczkę, ich motywacje są tak różne, jak ich umiejętności. Zjednoczeni wspólną nienawiścią, zgadzają się co do jednego: Joon musi umrzeć.

Zaufanie jednak to luksus, na który ich nie stać. Każdy zabójca planuje zdradzić pozostałych, dlatego też wszyscy muszą poruszać się po zdradliwym labiryncie kłamstw i oszustw, jednocześnie ścigając się z czasem, aby zadać śmiertelny cios. Tylko jeden członek grupy wyjdzie z akcji zwycięsko. Komu można zaufać, skoro wszyscy kłamią?

Recenzja może zawierać spoilery fabularne.

Five Broken Blades

Five Broken Blades, debiutancka powieść Mai Corland, to ekscytująca opowieść o grupie zabójców, którzy otrzymują pozornie niewykonalne zadanie – zabicie „nieśmiertelnego” króla Joona. Choć na pierwszy rzut oka fabuła może wydawać się znajoma fanom książek fantasy, autorka wprowadza w świat powiew świeżości, która czyni historię wyjątkową i dość wciągającą. Książka zaczyna się od skomponowania grupy zabójców, z których każdy ma własne sekrety i inne motywacje do wykonania misji. Pomyślicie, że to kolejna drużyna outsiderów, która próbuje zmierzyć się z niemożliwym i ostatecznie wygrać – to schemat, który Corland (na szczęście) porzuciła.

Każda z poznanych postaci wnosi coś unikalnego do drużyny: Euyn to wygnany książę, który walczy z własnym dziedzictwem, Mikail jest królewskim arcyszpiegiem żądnym zemsty na Koronie za swoją zamordowaną rodzinę, Aeri jest złodziejką szukającą akceptacji przez ojca. Dalej spotykamy się też z moim ulubieńcem Royo – tj. najemnikiem, który próbuje ocalić niewinnego człowieka przed śmiercią, a także z Sorą, czyli mistrzynią trucizn, od dziecka faszerowaną śmiertelnymi kombinacjami przez swojego właściciela oraz Tiyungiem – synem hrabiego, dla którego pracuje poprzednia z wymienionych.

Jak zatem można zauważyć, grono bohaterów jest zróżnicowane i prawdopodobnie większość z czytelników odnajdzie swojego faworyta, bądź – do pewnego stopnia – będzie mogła się z kimś utożsamiać.  Mi szczególnie podobało się, że bohaterki nie przedstawiały typowych archetypów dla romance fantasy. Zarówno Sora, jak i Aeri wyróżniały się unikalnymi umiejętnościami – jedna z nich była światowej klasy trucicielką, druga posiadała przedmiot, za pomocą którego potrafiła wstrzymać czas. Ani jedna z nich nie była szkolona w ekstremalnej walce wręcz, czy z bronią, ale obydwie posiadały możliwość obrony, bądź zadania śmiertelnego ataku.

Five Broken Blades

Nie będę też kolorować – na samym początku ilość różnych punktów widzenia oraz różnych miejsc na mapie, trochę przyprawiała mnie o ból głowy, ale w miarę rozwoju fabuły każda z osób dała się bardziej poznać a lokacje,  także z pomocą mapy, stały się łatwiejsze do śledzenia. Średnio podobało mi się też to, że każdy z bohaterów odnalazł w grupie romantycznego partnera. O ile związek Euyna i Mikaila miał jakikolwiek sens, ze względu na długą historię z czasów zamku, to relacja Sory z Tiyungiem kompletnie nie miała racji bytu. Ich „uczucie” rozkwitło w zaledwie kilka rozdziałów i nie wydawało mi się ani trochę autentyczne.

Według mnie autorka za szybko przeszła od nienawiści do wybaczenia a Sora z zachowawczej, zmieniła się w ugodową oraz niemal momentalnie uwierzyła w zapewnienia Tiyunga, co przeczyło wszystkiemu, co poznaliśmy o tej bohaterce do tej pory. Z kolei całkowitym przeciwieństwem związku trucicielki z synem hrabiego, były dość rychłe przyjazne relacje, które wykształciły się pomiędzy Aeri a Royo. Ich relacja na linii złodziejka i jej ochroniarz szybko zmieniła się w coś więcej, mimo że najemnik usilnie nie chciał do tego dopuścić. Lubiłam czytać o ich przekomarzaniu się, nieustannych sarkastycznych komentarzach, ale też o drobnych gestach, które dla siebie robili, mimo że nie musieli. Ta relacja faktycznie może rozwinęła się za szybko, ale była w miarę autentyczna.

Five Broken Blades

Autorka stworzyła ciekawy świat inspirowany kulturą koreańską – przez herbatę, pożywienie, pięknie posiadłości hrabiów oraz ich ogrody, czy nawet po inspiracje tamtejszą odzieżą. Przypadła mi do gustu także mitologia wykreowana przez Corland, w tym ciekawy system magiczny (w tym dotyczący korony Joona, czy też pierścienia Królowej „zza miedzy”, ale nawet też miecza Mikaila) oraz elementy związane z trucicielkami. Mam nadzieję w kolejnych częściach dowiedzieć się nieco więcej o jednym i drugim, szczególnie ciekawi mnie dorastanie Sory w okrutnej, tajnej szkole hrabiego.

Jako, że spotyka się ze sobą grupa kłamców, można śmiało założyć, że każdy z nich będzie miał własne plany, nie zawsze są zgodne z tym, co początkowo deklarują. Fabuła Five Broken Blades pełna jest różnego rodzaju intryg i szybko zaczniecie się zastanawiać, kto okaże się najsłabszym ogniwem, kto dopuści się najwyższej zdrady, a kto skończy w grobie. Napięcie budowane jest stopniowo, kolejne sekrety bohaterów wychodzą na jaw i momentami ciężko jest odłożyć książkę „na potem”. Rozdziały każdego z bohaterów są dość krótkie, co tym bardziej potęguje chęć dalszego poznawania historii. Właśnie te krótkie rozdziały sprawiły, że akcja posuwała się szybko do przodu, chociaż nie ukrywam – czasami kosztem rozwoju postaci.

Five Broken Blades
Ja zabrałam Five Broken Blades na wakacje i szczerze mówiąc ciężko było ją odłożyć, nawet żeby podziwiać widoki 😀

Jak na pierwszą książkę, muszę przyznać, że Mai Corland nieźle poradziła sobie ze zwrotami akcji i niektóre nawet mnie zaskoczyły. Wiele wątków zostało domkniętych, ale wiele zostawiło też przestrzeń do wypełnienia w kolejnych częściach serii. Chętnie sięgnę po kontynuację, bo mimo drobnych niedociągnięć (wątki romantyczne, początkowa kreacja postaci), cała przygoda bardzo przypadła mi do gustu. Podobało mi się też „historyczne” wyjaśnienie dlaczego właściwie mamy nienawidzić panującego Króla. Dobitnie została też przekazana przytłaczająca atmosfera stworzona przez tyrańskie rządy Joona a wydarzenia rzezi z perspektywy jednego z bohaterów dodały opowieści więcej charakteru.

Five Broken Blades uznaję za udany debiut autorki. To mały krok w bok od typowych powieści fantasy i z pewnością powrócę do tej historii w następnych częściach. Z miłą chęcią poznam dalsze losy bohaterów, podczas kolejnej śmiertelnej misji. Zawsze słyszałam, żeby nie oceniać książki po okładce – w tym przypadku jednak, świetny wygląd zewnętrzny stanowi też o zawartości książki!

 

 

Zobacz też: Mona Kasten- Fallen Princess – recenzja książki!

Five Broken Blades trzymaliśmy do recenzji od Wydawnictwa Jaguar – koniecznie zajrzyjcie na ich stronę, bo to jedna z piękniej wydanych książek, jakie kiedykolwiek widziałam!

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Warhammer 40000: Space Marine - Historia i Linia Czasu w pigułce
Następny Inwestorzy chcą sprywatyzować Ubisoft, a cena akcji spółki spada o 7%