Cześć 😉 dzisiaj przestawię ranking do którego zainspirowało mnie życie w którym przedstawię najlepsze gry planszowe dla dwóch osób. Mieszkam z Adrianem, znosimy się jakoś na co dzień, większość rzeczy robimy razem, więc gramy w gry planszowe również tylko we dwoje. Chociaż i od tego zdarzają się wyjątki.
Na rynku jest mnóstwo różnych gier planszowych podzielonych na wiele kategorii, jedne są przeznaczone dla większej liczby graczy inne zaś świetnie się sprawdzają w grze w duecie. Nie dziwne więc, że gdy przychodzi wyczekiwana wypłata i przymierzamy się do kupna gry wybór jest nie lada wyzwaniem, chociaż dla mnie to właśnie on przynosi najwięcej frajdy. Dzisiaj będzie pięć (według nas) najlepszych gier dla dwojga. Być może większość z nich jest Wam znana i graliście w część z tych gier, ale mam nadzieję że niektórym ułatwię podjęcie wyboru.
Zaznaczę jeszcze, że kolejność jest losowa i nie decyduje o stopniu lubienia danej gry.
7 Cudów Świata: Pojedynek
To jedna z naszych pierwszych gier, od niej nasza kolekcja i pasja zaczęła się rozwijać. Jest to wersja pojedynkowa, ze specjalnym przeznaczeniem dla dwóch osób. Gra lekka, łatwa i przyjemna. W małym opakowaniu, idealna do zabrania ze sobą na przygodę życia. Rozgrywka nie trwa zbyt długo, przez co gra nie jest nużąca. Zasady są bardzo proste, nawet laik w tej dziedzinie może sobie z łatwością przyswoić reguły w dość szybkim czasie. Rozgrywka daje emocje, a gra mimo swej prostoty z całą pewnością ma coś w sobie. Niebawem będzie dostępny dodatek do tej gry, który może ją nieco urozmaicić. W dodatku będziemy się skupiać na pozyskaniu łaski starożytnych bóstw które to pomogą nam w osiągnięciu zwycięstwa. Myślę że jest to doskonały moment na zainteresowanie się tytułem, zwłaszcza że gra nie należy do drogich.
Recenzja: 7 Cudów Świata: Pojedynek
Ashes: Odrodzenie z Popiołów
Ta gra zawładnęła sercem Adriana. To karcianko – kościanka, z bardzo fajnym wyposażeniem. W grze wcielamy się w Odrodzonego i walczymy z naszym żądnym krwi przeciwnikiem, musimy odpowiednio dysponować powierzonymi umiejętnościami i zaklęciami aby nie pozostawić na drugim graczu suchej nitki. Gra ogromnie cieszy oko, piękne grafiki na opakowaniu i na kartach zwyciężają. Oprócz tego gra ma dużą dozę negatywnej interakcji, która skłania do jeszcze większej walki i tryumfu, a różnorodność bohaterów sprawia, że gra się nie nudzi a stwarza coraz to ciekawsze możliwości. Można z powodzeniem cieszyć się świetną zabawą, i naprawdę ciekawie spędzić przy niej czas nie marnując go.
Recenzja: Ashes: Odrodzenie z Popiołów
Neuroshima Hex 3.0
Nasz najnowszy nabytek. Kiedyś przy graniu na jakiejś domówce u znajomych nie pałałam sympatią do tej gry. Wcale a wcale. Ale po naciskach Adriana dałam drugą szansę pierwszemu wrażeniu i postanowiliśmy kupić grę. Jeszcze tego samego dnia zasiedliśmy do gry, i okazało się, że zasługuje ona na miano mojej ulubionej gry. Bardzo, ale to bardzo mi się spodobał wariant dwuosobowy który zdaje się mniej chaotyczny i pozwala bardziej planować ruchy. W podstawowej wersji gry dostępne są cztery nacje, każda posiada inną daną sobie umiejętność. Nam te cztery nie wystarczyły więc pokusiliśmy się o dodatki do niej. Do puli żetonów dołączył na początek Sharrash i Uranopolis, prawdopodobnie w przyszłości będzie ich jeszcze więcej. Jest dynamiczna, trzeba się na bieżąco dostosowywać żeby dokopać przeciwnikowi i powoli niszczyć jego sztab zanim on zniszczy nasz. Tak jak poprzednia pozycja cechuje się negatywną interakcją ale i ma dużą losowość, z którą można sobie poradzić.
Recenzja pojawi się na blogu niebawem 🙂
51 Stan Master Set
Jak już jesteśmy przy Neuroshimie, to na warsztat wezmę 51 Stan, który jest osadzony w tym samym uniwersum. Gra bardzo dobrze się prezentuje w rozgrywce w dwie osoby. Zaczynając rozgrywkę wybieramy sobie nację spośród czterech dostępnych i mamy za zadanie ją rozbudować poprzez stworzenie jak najlepszego stanu (czyli tytułowy 51 Stan). Budowle kupujemy za ciężko zdobyte surowce oraz specjalne żetony połączeń. Interakcja z kartami występuje na trzech płaszczyznach: po pierwsze możemy podpisać umowę i cieszyć się co turę z różnych profitów, po drugie możemy przyłączyć budynek do naszego stanu co pozwala na maksymalne wykorzystanie tej karty oraz stosowanie dodatkowych działań na niej zaznaczonych, a także (do czego zachęca nas podmiot w instrukcji) złupić kartę i cieszyć się jednorazowym zastrzykiem profitów.
Szczęśliwym zwycięzcą jest gracz, który jako pierwszy przekroczy liczbę 25 punktów i po podliczeniu budynków, które także dostarczają punkty, również będzie prowadził. Gra posiada negatywną interakcję polegającą w głównej mierze na łupieniu lokalizacji wroga oraz troszkę pozytywnej takiej jak wymiana surowców na specjalnych kartach (ja ci dam siłę roboczą i sobie wezmę złom). W Master Secie były zamieszczone również dwa dodatki karciane, po wmieszaniu ich w podstawową talię, gra się naprawdę świetnie, a to za sprawą tego, że poszczególne karty są mega mocne i fajnie wpływają na możliwości rozbudowy stanu oraz zdobywanie przewagi nad przeciwnikiem. W grze są elementy losowości, nigdy tak naprawdę nie wiemy jaka karta trafi w nasze ręce i aby wygrać musimy na bieżąco dostosować się do sytuacji.
Recenzja: 51 Stan Master Set
Robinson Crusoe: Przygoda na Przeklętej Wyspie
Gra znalazła się w rankingu ponieważ nic tak nie łączy jak wspólne pokonywanie słabości, niebezpieczeństw i walka o przeżycie na bezludnej wyspie. To świetna gra kooperacyjna, zawierająca dużą ilość dla odmiany pozytywnej interakcji. Nie kopiemy pod sobą dołków, ponieważ w razie czego, gdy jedna osoba umiera, to przegrywamy razem. Dzielimy się jedzeniem, kawałkiem ziemi do spania oraz rumem i obowiązkami. Gra się nudzi, ponieważ szczególnie przy pierwszych rozgrywkach zazwyczaj trzeba kilka razy przegrać jeden scenariusz żeby złapać bakcyla i nie zginąć. A scenariuszy jest 7 i każdy stawia przed nami nowe wyzwania. W grze działamy razem ale i osobno. Jednym słowem w tej grze nie walczymy przeciw sobie, tylko wspólnie próbujemy przetrwać. Z fajną ekipą ta gra zdobywa po prostu nieziemski klimat. Jedyna gra kooperacyjna którą uwielbia Adrian.
Recenzja: Robinson Crusoe – Przygoda na Przeklętej Wyspie
Podsumowanie
Każda z gier zajmuje swoje specjalne miejsce u nas na półce. Wszystkie pozycje są warte posiadania i pogrania w nie. Jasne, że jedne lubimy bardziej inne mniej, ale każda ma coś w sobie, coś wyjątkowego i inspirującego. Pojedynek doskonale pasuje do grania nawet w dni kiedy mamy wyjątkowo napięty grafik, Ashes też jest dosyć szybkie i zachęca do różnych form aktywności dzięki interesującemu światu i pięknym pobudzającym wyobraźnię grafikom (tak jak mnie zainspirowała do napisania paru opowiadań, czy też Adriana do objaśnienia działania kart kilku odrodzonych), przy Neuroshimie możemy spuścić łomot przeciwnikowi, 51 Stan pozwala nam wykazać się myśleniem strategicznym podczas rozgrywki, a Robinson potrafi jak nikt inny połączyć dwa serca.
Brak komentarzy