Rings of Power od Amazona w wielu momentach różni się od oryginalnego Władcy Pierścieni i to nie tylko tego wykreowanego przez mistrza Tolkiena, ale także i ekranizacji książek, które zostały wyreżyserowane przez Petera Jacksona. W których momentach możemy odnaleźć największe różnice pomiędzy serialem Rings of Power, a książkami Władca Pierścieni i ogólną twórczością Tolkiena?
Twórcy Rings of Power od początku mieli trudny orzech do zgryzienia i nie można jednocześnie powiedzieć, że sami na to nie zasłużyli. O to showrunerzy w swoim ograniczonym geniuszu zdecydowali się na ekranizację serialu opierając się na materiale źródłowym, do którego praw nie posiadali. W ten o to sposób powstał najdroższy fanfik w historii małego ekranu, czyli Rings of Power. Szczegóły można tutaj mnożyć i mnożyć, jednak najważniejsze problemy postaram się opisać poniżej wraz z podziałem na odcinki. Przy okazji skupimy się także na samych bohaterach oraz miejscach, które różnią się od oryginału.
– Cień Przeszłości
Wstęp serialu rozpoczyna się już od znakomitych różnić między oryginałem. Galadriela tam prowadziła swój oddział w poszukiwaniu Saurona, a wcześniej pokazano slajd z dzieciństwa, w którym zrobiono z niej ofiarę dziecięcych przekomarzań. Otrzymała ona wtedy od swojego brata (który w serialu nie jest wymieniony nawet z imienia) sztylet, który już wiemy jest istotnym elementem wyposażenia bohaterki. Niestety Tolkien nigdy nie wspominał o tak potężnym artefakcie i jest on wymysłem twórców serialu Rings of Power. Elf, o którym nie wspomnieli twórcy to tak naprawdę Finrod, jedna z najważniejszych postaci, która kształtowała śródziemie podczas drugiej ery. Założył Minas Tirit, był wielkim wojownikiem, który wraz ze swoim oddziałem przebrany za orków szpiegował kraje Saurona, by wreszcie wpaść do niewoli i zmierzyć się z samym wielkim złym na pieśni. Został zamordowany przez wilkołaka na samym końcu, po tym jak ten wybił cały jego oddział. Po długiej walce Finroda z Wilkołakiem, ten zdołał pokonać bestię, ale sam został śmiertelnie ranny. Mamy więc obraz bohatera, który zmierzył się z samym Sauronem.
Galadriela natomiast pełniła wiele wielkich ról w pismach stworzonych przez Tolkiena. Wyruszyła ona z Valinoru, gdzie została królową Lorien, natomiast wcześniej, jeszcze w pierwszej erze poślubiła Celeborna. Wspólnie posiadali córkę Celebríanę, która potem stała się żoną Elronda oraz matką Arveny. Galadriela była jedną z najpotężniejszych i najważniejszych postaci w uniwersum Władcy Pierścieni, możliwe że nawet tak samo potężną jak sam Sauron. Można ją opisać na wiele sposobów i w momencie trwania filmu miała już parę tysięcy lat na karku. Była przywódczynią, żoną, królową i matką, ale nigdzie, nigdy nie było powiedziane że była zatwardziałą wojowniczką. Paszkwil puszczony przez twórców pod tytułem „co mi pozostanie, jak odłożę miecz” jest pokrzywdzeniem tak złożonej i niesamowitej kobiety, jaką była oryginalna Galadriela.
Rings of Power S01E02 – Na łasce morza
Zacznijmy najpierw od niekonsekwencji, która kończyła poprzedni odcinek. Już pal licho moment wyskoczenia supergaladrieli na środku oceanu by mogła płynąć wpław. Faktycznie sprawa wygląda tak, że Galadriela miała zakaz powrotu do Valinoru, zanim nie odrzuci na zawsze pokusy związanej z pierścieniem władzy (pamiętacie scenę z filmu, kiedy krzyczała na Froda?). Klątwa ta, lub też zakaz, ciążył na niej już od pierwszej ery, na długo przed wydarzeniami z Rings of Power. Kolejna sprawa to jest ta, że Valinor był innym kontynentem, dalekim od śródziemia, ale jednak kontynentem. To nie było niebo, a wracające elfy nie dokonywały wniebowstąpienia jak było pokazane w filmie, gdzie pełno było latających ptaszków i aureolek.
Kolejnym elementem jest domniemany Sauron, czyli człowiek, który pojawił się na tratwie, po tym jak Galadriela została przez nich cudownie uratowana (swoją drogą scena jak nie chciała otrzymać pomocy od jakiegoś samca, ale przyjęła od samicy jest kwintesencją obrażonych silnych kobietek XXI wieku). Oczywiście to, czy jest on Sauronem dowiemy się w kolejnych odcinkach, jednak według wszelkich wycieków i znaków na niebie mamy do czynienia właśnie z Sauronem w przebraniu. W oryginalnych jednak przekazach Sauron był istotą duchową lub też elfem, który zmanipulował Celebrimbora do stworzenia pierścieni władzy i zbudowania kuźni do tego służącej. Jak już wiemy z drugiego odcinka, Celebrimbor już chce zbudować tą kuźnię, a w jaki sposób jakiś człowiek (który z niewiadomego powodu ma deadline na budowę kuźni, co jest dziwne w przypadku osób nieśmiertelnych) przekona najznamienitszego elfickiego kowala do takiego czynu pozostaje tajemnicą.
Odpuścimy jednak głupoty scenariuszowe, jak podróż w chwilę między Górami Mglistymi, a stolicą elfów w Eriadorze, gdzie bohaterom nawet ubrania się nie pobrudziły, nie mówiąc już o tym że Ci elficcy książęta przeszli tą drogę na piechotę. Skupimy się tylko na różnicach między Rings of Power, a twórczością Tolkiena, chociaż dziury scenariuszowe w tym odcinku proszą się o oddzielny materiał. Chociaż można się przyczepić też do odpuszczenia motywu wędrówki, który przecież był bardzo ważny zarówno w filmach (monumentalne sceny przy epickiej muzyce jak drużyna pierścienia podróżowała w tle) jak i książkach (opisy krajobrazów na dziesiątki stron). Tutaj twórcy totalnie olali podróżowanie, jakby nie znali wartości drogi jaką przebywamy. W sumie może to być cenna lekcja, bo wielu dzisiejszych obrażonych chce dużo mieć przy jak najniższym koszcie.
A i Harfootowie są potwierdzeni w fabule. Pisałem o tym w tym tekście – Harfootowie i Hobbity w Rings of Power.
Brak komentarzy