Ród Smoka nieubłagalnie dąży do zakończenia pierwszego sezonu serialu. W przyszłym tygodniu będziemy mieli przyjemność obejrzeć odcinek finałowy, jednak już w tym tygodniu dostaliśmy przedsmak tego, co nas wtedy czeka. Nie mogę się doczekać.
Serial Ród Smoka od samego początku nie narzucił ogromnego tempa akcji. Najpierw widzowie mieli okazję poznać samych bohaterów, zapoznać się z relacjami międzyludzkimi w Królewskiej Przystani i samodzielnie obstawić osobę, która stworzy największe problemy. Przez ostatnie dziewięć tygodni każdy mógł wybrać swoich ulubieńców a ci, którzy nie czytali książek mogli z wypiekami na twarzy obstawiać jak zakończy się serial. Wiadomo było, że Taniec Smoków wreszcie nadjedzie, jednak fajnie było się zastanawiać, co konkretnie doprowadzi do rozlewu krwi Targaryenów.
Już z pierwszym odcinkiem serialu rozpoczęła się walka o następstwo tronu po Viserysie I. Król, który w ostatnich słowach wypowiedział małżonce wizję o Aegonie sprowadzającym pokój na kraj zdecydowanie nie pomógł w sukcesji. Alicent nie mogła też wiedzieć, że małżonek pomylił ją w z własną córką i była też zbyt chciwa, żeby wziąć pod uwagę innych Aegonów w rodzinie, np. syna Księżniczki. Matka wie jednak najlepiej, więc jej syn – gwałciciel miał niedługo zostać ukoronowany. Fakt, że sam tego nie chciał nikogo nie obchodził. Posłużył więc jako narzędzie do walki z Rhaenyrą i Daemonem.
Szkoda tylko, że młody książę nagle „zaginął” – w praktyce uciekł przed obowiązkami. Jedną akcję poszukiwawczą wysłał Otto Hightower, drugą jego córka – Alicent. Obydwie miały zakończyć się dramatycznie różnym skutkiem, jednak ostatecznie dzieciak wpadł w ręce swojej matki. Co ciekawe, okazało się, że przyszły król za młodu upodobał sobie częste wizyty w lokalnych burdelach, jednak potem eskalował do innych form „rozrywki” – np. wizyt w przybytku, gdzie dziesięcioletnie dzieci walczyły ze sobą w ringu. Nikogo nie powinien zdziwić też fakt, że Aegon II spłodził kilka bękartów krążących właśnie po okolicy. Ta postać została przedstawiona tak, że zwyczajnie nie da się jej polubić.
Wiwat „niech żyje król” nie przypadł do gustu młodszemu bratu Aegona, który w zaginięciu i słabości brata widzi swoją okazję do koronacji. W pewnym momencie miałam nawet wrażenie, że sięgnie po nóż i spróbuje dokonać bratobójstwa, jednak do tego nie doszło. Jestem jednak pewna, że prędzej czy później będziemy mogli obejrzeć tę scenę, chociaż pewnie w innych okolicznościach. Aby wieści o śmierci ojca nie doszły do Rhaenyry i jej małżonka, za kratami zamknięto służbę, przedstawicieli największych rodów zmuszono do klęknięcia i przyrzeczenia wierności przyszłemu Królowi a Rhaenys zostaje zamknięta w swojej komnacie. Jest jasne, że dojdzie to przejęcia władzy a Mała Rada planuje śmierć księżniczki i jej rodziny od dawien dawna.
Walka o władzę wymaga poświęceń, na które Alicent nie jest gotowa. Śmierć na spotkaniu Małej Rady nią wstrząsnęła i nie zgadza się z planami jej ojca na zabicie dawnej przyjaciółki. Dochodzi między nimi do kłótni i robi się nawet gorąco, dopóki za chwilę nie okazuje się, że Królowa „sprzedaje” swoje stopy nie tylko za informacje, ale także dla pociechy Larys Stronga, czyli lokalnej szui i intryganta. Trochę się pośmialiśmy z tej sceny, bo była tak kompletnie od czapy i zupełnie nie spodziewaliśmy się tamtejszej wersji feetfindera. Było to takie groteskowe, że nawet Pierścienie Władzy by się nie powstydziły takiej sceny.
Prawdziwą ozdobą tego odcinka była niedoszła królowa Rhaenys. Kobieta okazuje się być największym badassem rodziny. Olewa Alicent Hightower i jej prośbę o wspólny front, decyduje się skorzystać z pomocy Sir Erryka i wykrada się z zamku, doskonale wiedząc czym skutkuje ucieczka. Do tego wszystkiego udaje się jej wymknąć ze zbieraniny pospólstwa, którą nazwano koronacją (jaki król, takie uroczystości) i pokazać widzom najbardziej bezczelny power move w całej serii. Rhaenys poniekąd spełnia randomową przepowiednię Helaeny i swoim smokiem dosłownie wynurza się z piwnic zamku na swoim smoku. Przy tym doszczętnie niszczy najbliższe otoczenie oraz rani i prawdopodobnie zabija wielu uczestników koronacji. Smocza Krew pokazala prawdziwy charakter, bo Rhaenys zamiast zwyczajnie uciec z zamku, stanęła twarzą w twarz (albo smoczym ryjem w twarz) przed całym zbiorowiskiem rodziny królewskiej. Smok wydał z siebie wyłącznie okrzyk, opluł i wyłącznie postraszył wszystkich zgromadzonych. Kto nie wrzeszczał wtedy DRACARYS w stronę telewizora, ten jest marudą. Szkoda zmarnowanej okazji…
Szkoda, że najlepszy odcinek serialu Ród Smoka okazał się być też przedostatnim odcinkiem pierwszego sezonu tejże produkcji. Otto Hightower uknuł doprawdy pajęczą sieć intryg i widać, że planował to od dawien dawna (przynajmniej od pierwszego odcinka, kiedy to nakazał córce wizyty u Viserysa). Całą blisko godzinę czuć było nadchodzącą katastrofę a napięcie sięgało zenitu. Długo czekaliśmy na moment kulminacyjny, emocje trochę kłębiły się w środku i mieliśmy świadomość, że w każdej chwili coś pójdzie „nie tak”. Wyjście smoka z Dragonpitu przerosło jednak moje najśmielsze wyobrażenia. W następnym tygodniu spodziewam się prawdziwej wojny i solidnego rozlewu krwi. To był dobry tydzień dla tego serialu.
Brak komentarzy