Podsumowanie
Pamiętacie o czym traktowały pierwsze części Assassin’s Creed? O poszukiwaniu świętego Graala, kielicha z którego rzekomo Jezus pił wino w trakcie ostatniej wieczerzy. Serial Templariusze jest dokładnie o tym samym.
Ale opowiada historie od strony Templariuszy, a dokładnie Templariusza Landrego, który to przez splot różnych wypadków staje się Mistrzem Zakonu. Przynajmniej jednej ze świątyń, tej najważniejszej we Francji, bo będącej w samym Paryżu. Serial raczej luźno traktuje o prawdach historycznych, bardziej naciskając na przekazanie odpowiedniego tempa historii. I to mu się udaje świetnie. Ciągle coś się dzieje i serial nie pozwala nam się nudzić. Pod tym względem jest super.
Postarałem się żeby w recenzji nie było istotnych spoilerów, ale w pewnym momencie opisałem zakończenie serialu. Zakryłem je białym tekstem, więc jeżeli będziecie chcieli ten fragment przeczytać, to po prostu go zaznaczcie w określonym miejscu.
Historyk ze mnie żaden, ale przy serialu Templariusze bawiłem się świetnie
I nawet serii Assassin’s Creed już nie szanuje, chociaż chyba powinienem jej dać nową szansę z uwagi na zmianę formy w ostatniej części. Pamiętam jednak o przygodach Ezio i jego przodka, gdzie to Graal pojawiał się bardzo aktywnie, a Templariusze byli złem wcielonym sterującym światem z ukrycia. Tutaj jest inaczej, Templariusze nie są źli, tak samo zresztą jak Saraceni, bo nazwa Assassyni nie pada tutaj ani razu. Ale ich metody są dokładnie takie same jak z klasycznej serii gier. Ataki z ukrycia, nastawienie na broń krótką, brak opancerzenia, szybkość i różne triki niegodne rycerza.
Szybko jednak okazuje się że jedna i druga strona ma wspólny cel i walka między dwoma organizacjami nie jest taka oczywista. Właściwie w serialu Templariusze stron konfliktu jest przynajmniej kilka, jeżeli nie kilkanaście. Co to znaczy? Mamy Króla Francji, jego żonę, jego doradcę, jego córkę, jego zięcia …. i każdy ma tutaj własne cele. W zakonie także różne osoby mają różne wartości, co nie raz doprowadza do kłopotów. No i jeszcze skrzywdzeni żydzi. W sumie to było akurat śmieszne.
W praktyce więc, można powiedzieć że Templariusze to serial historyczno intrygowy. Bo intrygi tutaj gonią jedna drugą i o ile na początku ciągle łapałem się za głowę i byłem zaskoczony różnymi sytuacjami, to już pod koniec serialu zaczęły mnie męczyć ciągle dziwne i zbyt nieprawdopodobne zbiegi okoliczności. Do tego król Francji był skończonym debilem, chędożonym przez wszystkich na około. Nie można powiedzieć że był naiwny, on nie ufał nikomu. Był po prostu głupi i nikt nie traktował go poważnie aż do samego końca serialu kiedy wszystkim przyniósł wiele kłopotów.
Raczej niemożliwe
Według legendy nam dobrze znanej, Graal nie był tylko symbolem i zwykłym kielichem. Jego błogosławione możliwości powodowały, że mógł on uleczyć wszystkie, nawet śmiertelne rany. Nie miałem z tym problemów, bo to był jedyny aspekt magiczny (a raczej cud, nie ocierajmy się o herezję) w całym serialu oprócz wcześniej wspomnianych problemów z logiką zbiegów okoliczności.
Kiedy jednak dochodzi do końca serialu to
UWAGA SPOILER START!
Kobieta głównego bohatera, będąca w ciąży zostaje ciężko ranna przez wbity jej w brzuch sztylet. Główny bohater w chwili oświecenia daje jej się napić z kielicha. Ona jednak umiera. Nikt kurła nie pomyślał żeby wyjąć jej nóż z brzucha?jak miała wyzdrowieć, posiadając 20 centymetrowe ostrze wbite w ciało …..
UWAGA SPOILER STOP!
I właśnie przez to straciłem bardzo dużo przyjemności którą dały mi wszystkie poprzednie odcinki. Mimo że sam epizod kończący pierwszy sezon był naprawdę dobry, to jedna scena spowodowała że nie mogłem po prostu zrozumieć co się stało. Osoba zajmująca się pisaniem scenariusza i sprawdzaniem jego sensowności zachorowała?
Templariusze i Błogosławiona Szarża
O ile same zamki i tereny nie były tak piękne jak na przykład w serialu Upadek Królestwa, to już pokazanie zwyczajów oraz uzbrojenia templariuszy było ukazane w sposób mistrzowski. Mogliśmy cieszyć nasz wzrok naprawdę fantastycznie przedstawionym uzbrojeniem bohaterów oraz ich zwyczajów. Serial przedstawiał wiele różnych zwyczajów stosowanych przez zakon Templariuszy i ich poznawanie sprawiło mi wiele przyjemności.
W trakcie serialu było pokazanych także parę scen batalistycznych oraz solidnych bitew. Nie jest to serial o walce templariuszy ze złem, ale bardzo się postarano by ładnie zaprezentować pole bitwy i może nie jest to poziom Władcy Pierścieni, to jednak podziwianie szarży Templariuszy na szeregi niewiernych także sprawił mi dużo radości. Różne formacje i zwyczaje bitewne zakonu były tutaj przedstawione w sposób wyraźny i interesujący.
Z drugiej jednak strony, gdy bohaterowie w trakcie szarży w pewnym momencie zaczęli skakać na formacje przeciwników (w ciężkich zbrojach, nie wiem jak oni odbijali się od ziemi) niczym spartanie ze znanego nam wszystkim filmu, pomyślałem że coś jest mocno nie tak pod czerepem osób przygotowujących niektóre ze scen.
Serial Templariusze bardzo polecam mimo pogłębiającego się z kolejnymi odcinkami bełkotu fabularnego oraz nonsensu logicznego. Początek bardzo dobry, potem coraz gorzej jednak po obejrzeniu całości stwierdzam że bawiłem się dobrze i z przyjemnością obejrzę drugi sezon który ma powstać już niedługo.
Brak komentarzy