Ah The Last of Us to jest dopiero seria gier na playstation. Klimatyczna, z ciekawą historią, świetną grafiką oraz fantastycznymi postaciami. Serial ma prawie wszystkie te elementy. No prawie …
Poprzednią recenzję, pierwszego odcinka The Last of Us pisała Kasia i zachęcam by rzucić na nią okiem. Była to recenzja napisana okiem osoby, która nie znała gier, czyli całkiem świeżym spojrzeniem. Tym razem jednak weźmiemy na ruszt opinię fana gier, który ukończył obie części i bardzo za nimi przepada. Dla mnie więc spoilery były niestraszne, bo wiem jak cała historia się skończy oraz jaki będzie jej przebieg. Dlatego też ta recenzja będzie miała spoilery fabularne i jednocześnie odniesienia do kultowej gry.
Zacznijmy od tego, że faktyczna historia tego odcinka zaczyna się praktycznie w momencie, w którym skończył się poprzedni odcinek. Joel i jego partnerka wiedzą już, że Ellie jest zarażona, ale tak naprawdę nie wierzą jej, że jest odporna. Ten drobny niuans będzie główną kwintesencją całego odcinka, kiedy to Joel będzie próbował uwierzyć dla Ellie oraz Tess, że naprawdę znalazła się osoba, z której można ekstraktować lekarstwo na paskudnego grzyba. Warto tutaj pochwalić rolę Pedro Pascala oraz Anny Torv, którzy dają z siebie wszystko i nawet w scenie z siadaniem, widać, jak wielki warsztat aktorski posiada Mandolarianin. Jego partnerka także jest niczego sobie – doskonale wczuwam się w jej emocje, zarówno pozytywne jak nadzieja czy też determinacja, jak i negatywne, jak strach czy też złość. Mam do niej wielki szacunek, ponieważ główną rolę grała też w serialu Fringe, który bardzo lubię.
Teraz wszyscy wiedzą co nas czeka – marudzenie na Ellie. Tak jak pisałem na twitterze, mam wrażenie, że bohaterka totalnie nie odnalazła się w roli Ellie. Mam wrażenie, że regularnie próbuje być pyskata, po czym ze spojrzeniem pozbawionym inteligencji patrzy na twarze innych bohaterów by zobaczyć, czy jej pyskowanie wywarło na nich jakiś wpływ. Oglądanie jej w akcji i jej regularnej wulgarności było irytujące. Ellie kłóciła się o każdą pierdołę, chciała pokazać jaka jest twarda niczym wyzwolona 14 latka, która nie potrafi zdefiniować swoich zaimków i która regularnie próbuje wyprowadzić swoją babcię z równowagi kiedy ona powie do niej per „kochana wnuczko”. To jest właśnie liga aktorstwa osoby, którą gra Ellie i mam jej szczerze dość. Nie taka była bohaterka w grze – mogliśmy szybko zrozumieć skąd jej brak zaufania do Joela i dlaczego zachowuje się tak jak się zachowywała. Zresztą szybko zbiła z tonu i zaczęła próbować znaleźć nić porozumienia z bohaterem, zresztą tak samo jak on sam. Tutaj tego nie ma i jesteśmy skazani tylko na gimnazjalne pyskowanie i czekanie na reakcję dorosłych. Szkoda, że klikacze nie zjadły jej.
No właśnie – pojawiły się klikacze i o ile w pierwszej chwili były rzeczywiście przerażające, tak jak to zapamiętałem to po pierwszych scenach doszło do zwykłej przepychanki. Zabrakło gdzieś tego klimatu z gry, tego prawdziwego, autentycznego przerażenia, kiedy to jak usłyszał cię klikacz, to miałeś bardzo duży problem. Tutaj parę z nich została zabita dosyć szybko. Ale spodobał mi się moment, kiedy bohaterowie weszli do sali gdzie znajdowały się potwory i zaraz za nimi zawaliło się przejście. Było to tak mega growe, jak mogło tylko być. Dodatkowo bardzo mi się podoba, że twórcy odrobili pracę domową i na jej podstawie przygotowali własne opracowanie w postaci suplementów historii. Te pokazują się w kilku scenach na początku odcinka, kiedy to specjalistka bada zarażonego. Sakramentalne „zbombardujcie miasto” będzie nowym memem, a mnie osobiście ta scena wgniotła w fotel.
Trzeba przyznać, że serial The Last of Us idealnie rozbudowuje wątki z gier, dokładając swoje elementy oraz kolejne wątki, a jednocześnie zachowuje olbrzymią spójność z materiałem źródłowym. To nie jest stworzenie historii na nowo, a zabranie jej i dobudowanie różnych historii, które pozwolą nam bardziej zrozumieć świat. Tym samym osoby które znają grę, takie jak ja, mogą jeszcze bardziej wgłębić się w tematykę. Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek.
PS. Pewnie zaraz rzucą się wielcy obrońcy Ellie, bo widziałem, że zdania na temat jej gry są podzielone. No przykro mi, ale według mnie można było wybrać kogoś, kto nie będzie udawał niegrzeczną osobę, a zagra ją szczerze. Już dzieciaki ze Stranger Things lepiej do tego by się nadawały. Ale może się przekonam, jednak pierwsze dwa odcinki pokazały bardziej, że mamy do czynienia z dzieckiem, które jest obrażone bo tak, a nie bo była tak złożoną osobą jak Elie w grze. Chociaż za jej tekst z kanapkami rzucanymi w zarażonych należą się brawa. Może jest jeszcze nadzieja?
Brak komentarzy