Motyw podróży jest często wykorzystywany w literaturze. Tokadio od wydawnictwa Rebel opowiada o podróży szlakiem łączącym Kioto i Edo. Czy czeka nas spokojny, leniwy spacer, czy może wyboista droga przez las? Zapraszam do recenzji.
Tokaido to gra o podróży i podróżnikach wędrujących szlakiem. Na swojej drodze napotykamy ciekawe miejsca, która dają nam punkty. Swoją turę zawsze będzie wykonywał gracz, którego pionek znajduje się na samiutkim końcu stawki. W zależności od miejsca, w którym stanie nasz pionek do dyspozycji będziemy mieli inną akcję dającą nam jakieś punkty. Sklepy pozwalają na zakup pamiątek i zbieranie setów z kart. Im lepszą kolekcję złożymy tym więcej punktów za nią dostaniemy. Farmy dostarczają nam pieniędzy potrzebnych podczas rozgrywki.
W Tokadio znajdziemy też trzy pola z Panoramami, które pozwalają nam na skompletowanie jednego z dostępnych widoków. Oprócz wizualnej strony tej akcji za każdą kartę dostaniemy punkty. Gorące źródła to dwa lub trzy punkty w zależności od karty, jaką wylosujemy. Pole ze spotkaniem pozwala zaprosić do naszej wędrówki przyjaciela dającego bonus przydatny podczas naszej podróży. Świątynia pozwala na przekazywanie datków w postaci monet. Oczywiście dostajemy za to punkty, ale co ważne na koniec gry osoba, która najhojniej wsparła świątynię dostanie ekstra nagrodę.
Gospody to punkty postojowe, które robią trochę za podział na rundy. Są polem obowiązkowym, którego nie możemy pominąć, ale pozwalają na zakup karty pożywienia, która tu niespodzianka – też da nam punkty.
Wykonanie
Tokaido utrzymuje zrównoważoną i przyjemną dla oka kolorystykę w odcieniach bieli. Grafiki są przyjemne i utrzymane w orientalnych klimatach. W pudełku większość miejsca zajmuje plastikowy insert i powietrze, ponieważ w grze nie ma zbyt wiele elementów. Wszystko trzyma dobry, równy poziom i nawiązuje do japońskich klimatów, w których zostało osadzone Tokadio.
Wędrówka ważniejsza niż cel!
Tokaido to leciutka i dość relaksująca gra, która nie zagotuje naszego mózgu do czerwoności i nie wymęczy nas licznymi decyzjami. W tej grze najważniejsze jest wspólne spędzenie czasu i poczucie podróży naznaczonej mniejszymi i większymi akcjami do zrobienia. Gra ma w sobie coś przykuwającego uwagę, chociaż mechanicznie nie ma tu zbyt wiele fajerwerków.
Najfajniejszym motywem gry jest ruch po mapie. Jesteśmy praktycznie niczym nieograniczeni i wybieramy sobie wolne pole wedle uznania. Jest o czym decydować, ponieważ jak to zwykle bywa musimy sobie zapewnić za coś punkty. W Tokaido mamy kilka sposobów na ich zebranie, ale żaden z nich nie jest jakąś większą minigierką. Najpoważniej wygląda zbieranie setów z kart w kształcie panoramy z ładnym widoczkiem oraz licytowanie się w świątyni. Swoje i tak zbierzemy, a najpoważniejsza decyzją, jaka nas czeka jest wybranie, gdzie się zatrzymamy i które pole przyblokujemy innym graczom.
Jeśli jesteśmy już przy ruchu, to gra wykorzystuje stary i dość ciekawy mechanizm wykonywania rundy przez ostatniego gracza na drodze do Edo. To oznacza, że w praktyce, jeżeli ktoś poszedł dalej i zajął jakieś pole, to może poczekać kilka kolejek na ponowny ruch. Bardzo lubię tę mechanikę, chociaż zauważyłem, że z jakiegoś powodu nie jest do końca intuicyjna dla graczy. Owszem, trzeba dobrze pomyśleć, czy rush do przodu da nam tyle, ile drobienie przeciwnika po każdym polu osobno. Przy większej liczbie osób przy stole takiego problemu nie uświadczyłem.
Tokaido to idealna gra na niedzielne popołudnie spędzone z rodziną. Jeżeli lubicie dodatkowo klimaty Japonii, to znajdziecie w niej wiele ciekawych smaczków. Bohaterowie, którymi kierujemy mają dziwne imiona, a widoki, które spotykamy na swojej drodze przypominają te żywcem wzięte z kraju kwitnącej wiśni. Jedyna negatywna interakcja polega na blokowaniu pól – innych złośliwości w grze nie ma. Atmosfera jest luźna i przyjemna.
Tokaido spodobało mi się też poprzez odmienne podejście do wygranej. Zazwyczaj w rozumieniu każdego z graczy chcemy być na przedzie stawki. Tutaj musimy zupełnie zmienić koncepcję i obrać sobie cel, który będziemy skrupulatnie realizować. Jeżeli szukacie ciężkich decyzji i bardziej rozbudowanych strategii nawet nie siadajcie do Tokaido – wynudzicie się. Gra jest skierowana głównie w stronę graczy familijnych i wchodzących w świat gier planszowych. Tokaido pomimo swej prostoty przemyca też do rozgrywki szczypty asymetrycznych rozwiązań. Postacie, którymi kierujemy startują z różną liczbą monet i specjalnymi umiejętnościami przydatnymi podczas zabawy. Tak samo pola, na których się zatrzymujemy nie są monotonne i pozwalają na dobranie różnych strategii. Widać, że gra miała być prosta w swoich założeniach, ale cieszę się, że mamy odrobinę różnorodności.
W ile osób?
Rozgrywka w Tokadio jest bardzo płynna i nie uświadczyłem, jakich przestojów podczas rozgrywki. Przy pięciu graczach czasami zdarzał się problem z określeniem ostatniego gracza (przy jednym polu akcji odblokowują się wtedy dodatkowe miejsca dla graczy), ale dość szybko można to załapać. Nie czułem też, żeby gra była lepsza czy gorsza, grając w dwie osoby, czy siadając do Tokadio w większym gronie.
Na zakończenie
Tokaido to prosta i niesamowicie przyjemna gra planszowa opowiadająca o drodze. Cel wcale nie jest taki ważny – najważniejsze są przygody i momenty, które spotkają nas podczas wędrówki. Gra jest bardzo prosta w swoich założeniach, ale posiada kilka smaczków podbijających jej orientalny klimat. Stary i sprawdzony mechanizm ruchu ostatniego gracza oraz podbieranie sobie pól może nie robią wrażenia, ale zupełnie wystarczą do spędzenia przyjemnego popołudnia przy planszy w rodzinnym gronie. Jeżeli lubicie cięższe tytuły, to Tokaido nie jest dla was – rozgrywka tylko was zmęczy. Gra jest ładna i na pewno przekona do planszówek niejednego niezdecydowanego.
[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Rebel za przesłanie gry do recenzji. Nie miało to wpływu na zawarte tu opinie.
Może zainteresuje Cię nasza recenzja Betrayal at House on the Hill 3. Edycja ?
Brak komentarzy