Władca Pierścieni: Podróże przez Śródziemie to gra, która zaskoczyła mnie dosyć nagle, gdyż wcześniej nie interesowałem się specjalnie tym tytułem. Pod wpływem chwili jednak zakupiłem tą grę z myślą że pogram chwilkę, napiszę recenzję i potem ją sprzedam. Teraz już wiem, że prawdopodobnie nigdy jej się nie pozbędę.
Mój dystans do gry planszowej Władca Pierścieni: Podróże przez Śródziemie był spowodowany tym, że miałem raczej neutralne odczucia do innej gry kooperacyjnej od Fantasy Flight Games, czyli Posiadłość Szaleństwa, która także szczyciła się wykorzystaniem aplikacji. Miałem sporo problemów z tą grą, głównie przez raczej niewielką regrywalność w podstawowej wersji. Od premiery gry Władca Pierścieni: Podróże przez Śródziemie minęły ledwie dwa tygodnie, a ja już mam ponad 10 sesji za sobą. Z czego zdecydowana większość to była zabawa solo.
Założenia gry
Czym jest Władca Pierścieni: Podróże przez Śródziemie? Jest to kooperacyjna gra planszowa dla 1 – 4 graczy, gdzie każdy z zawodników wcieli się w jednego z bohaterów mniej lub bardziej znanych z książek napisanych przez Tolkiena. Akcja gry dzieje się mniej więcej między wydarzeniami z Hobbita, a książki Władca Pierścieni, co daje twórcom całkiem fajne pole do manewru. W podstawowej wersji mamy dostęp do jednej kampanii, która składa się z szeregu misji. Ilość misji jest uzależniona od naszych wyborów oraz sukcesów w trakcie gry i dosyć szybko pojawiają się momenty w których nasz sukces czy porażka będzie decydować o przyszłych misjach. Wydaje mi się, że kampania jest złożona z około 10 misji. Nie wiem na pewno, bo jej jeszcze nie przeszedłem.
Każdy z graczy na początku zabawy będzie tworzyć naszą postać. Wybieramy bohatera, sprzęt jemu towarzyszący oraz jego rolę w drużynie. Dociągamy kartę słabości oraz podstawowe karty do talii i jedziemy na przygodę. W każdej rundzie wykonujemy dwie akcje – może to być ruch, walka lub interakcja z przedmiotem. O dwóch ostatnich decyduje aplikacja, ale nie jest to bardzo inwazyjne, powiedziałbym że dużo prostsze niż wykorzystanie kart postaci czy znaczników. Aplikacja w sumie sprawdza się bardzo dobrze i w moim odczuciu świetnie zdejmuje z barków sporo mechaniki, którą inaczej byśmy musieli oznaczać za pomocą żetonów, kart czy innych wymysłów. Tutaj tak naprawdę tylko robimy testy i oznaczamy w apce czy się udało czy też nie i dalej ona już rozpatruje co się naprawdę wydarzyło.
Gra jest bardzo mocno narracyjna, na mapie po której się poruszamy pojawiają się nowe znaczniki z którymi wchodzimy w interakcję, część z nich jest powiązana bezpośrednio z rozgrywaną aktualnie misją, a część wybierana jest z ogólnej puli ukrytych w aplikacji wydarzeń. Gra, tradycyjnie już dla tego typu pozycji, toczy się dwutorowo i bohaterowie ścigają się z paskiem ciemności, którego napełnienie powoduje pojawianie się nowych wrogów czy ciemności na niektórych obszarach, która to powoduje wiele różnych negatywnych reakcji, głównie nakładając strach na każdym bohaterze który znajduje się na koniec tury na takim obszarze.
Na ilu graczy?
Na początku tekstu napisałem, że grę kupiłem niejako impulsywnie. Szukałem gry planszowej, w którą mógłbym pograć solo oraz we dwie osoby przez długi weekend i padło na Władca Pierścieni: Podróże przez Śródziemie z zamiarem pogrania i sprzedania potem. Przez długi weekend samodzielnie zagrałem około 5 – 6 razy, gdzie pojedyncza misja trwała około godziny do 90 minut. Duży plus dla gry, że praktycznie nie trzeba jej rozkładać (znowu zasługa aplikacji, ona robi za nas wszystko). Wymaga trochę miejsca, ale jak mamy dwie godziny wolne to spokojnie możemy zagrać. Po co jednak o tym pisze? Dla mnie Władca Pierścieni: Podróże przez Śródziemie zyskał uznanie zwłaszcza jako zabawa dla pojedynczego gracza. W dwie osoby też jest fajnie, ale sama zabawa praktycznie wcale się nie zmienia. Pojawia się czynnik ludzki i np. musimy poczekać na turę innego gracza lub też pokłócić się co do dalszych działań.
Zależy czy lubicie tego typu gry, osobiście nie jestem fanem rozgrywek kooperacyjnych i nawet nie chce mi się szukać graczy do zabawy w cztery osoby. Dla mnie Władca Pierścieni: Podróże przez Śródziemie to frajda głównie solo, jest fajnie także we dwie osoby, ale wydaje mi się że jednak czterech graczach downtime (czekanie na swoją turę) było długie i dosyć uciążliwe. Jednak na cztery osoby zagrałem tylko razi zdecydowanie bawiłem się najmniej pozytywnie. Ale może to być specyfika gracza, czyli mnie. Musicie sami ocenić, wydaje mi się, że jeżeli przy Posiadłości Szaleństwa lub Descent graliście w dużej grupie i bawiliście się dobrze, to i Podróże przez Śródziemie przypadną Wam do gustu.
Interakcja
Tradycyjnie dla tego typu produkcji, gra jest w pełni interakcyjna z uwagi na fakt że gramy wspólnie. Co ciekawe, śmierć gracza nie oznacza końca, tak samo przegrana w scenariuszu, jednak jeżeli będziecie przegrywać częściej niż wygrywać to i koniec gry może być przedwczesny. Każda postać jednak posiada przynajmniej parę zdolności, które wchodzą bezpośrednio w interakcję z innym graczem, na przykład Gimli z klasą Obrońcy może przyjąć na siebie atak wroga wycelowany w sojusznika, a Legolas z preferowaną klasą tropiciela pozwala teleportować innych graczy na swoje pozycje, co szczególnie się przydaje w grach na cztery osoby.
Są też kreacje postaci, które bezpośrednio służą wspieraniu graczy. Może to być np. bard. W sumie więc, całkowita interakcja w tej grze zależy od podejścia graczy. Dla mnie nie była ona istotnym elementem, gdyż najwięcej frajdy daje mi podczas zabawy solo.
Regrywalność
Co ciekawe, klasy nie są na stałe przywiązane do archetypów swoich postaci. Gimli na przykład w teorii powinien przyjąć klasę obrońcy. Ale posiada on bardzo silną zdolność, która pozwala mu położyć jeden z sukcesów podczas walki na szczycie talii, co powoduje że druga akcja w danej turze automatycznie zacznie się od sukcesu przy teście umiejętności. Dlatego też, dla Gimliego można podrzucić także inną klasę i zrobić z niego nie tylko krasnoludzkiego tarczownika. Bo np. w talii klasy łowcy znajduje się cała masa kart, które dają dodatkowe modyfikatory do każdego ataku. Wymieniamy w ten sposób obronę, na większą możliwość wzmacniania swoich ataków.
Druga sprawa, to zabawa talią każdej postaci, która stanowi też sposób badania sukcesów i porażek w testach. Podobnie jak to było w Runebound, każda karta jest oznaczona znakiem sukcesu, inspiracji lub nieoznaczona niczym, co oznacza po prostu porażkę. I teraz, na początku każdej nowej rundy wykonujemy zwiad który pozwala nam dobrać dwie karty i jedną z nich przygotować do użycia w trakcie przygody. Pozostałą jedną lub dwie, jeżeli nic nie przygotowaliśmy, możemy położyć na spód lub górę talii kart, co bezpośrednio wpłynie na kolejne testy w danej rundzie. Dodatkowo, wiele postaci posiada zdolności (jak wspomniany Gimli) lub karty które pozwalają dalej manipulować naszą talią. Bardzo mi się podobają te mechaniki, dzięki nim możemy bardzo ograniczać losowość przy kolejnych testach.
Każdy scenariusz składa się z losowo przygotowanej mapy oraz paru dodatkowych przygód na niej. Jest to duży plus jeżeli chodzi o regrywalność, ale dosyć negatywnie wpływa na poziom trudności gry, który przez to nie jest stały. Czasami mapa się ułoży w taki sposób, że bardzo łatwo jest nam wygrać, innym razem możemy krążyć i się bawić z wrogami, jednocześnie tracąc czas. Niektóre misje (walki z bossami) dzieją się w mniejszej skali, na mapach gdzie dodatkowo pojawią się przeszkody terenowe które mogą nam pomóc (możemy się np. schować w krzakach).
Do czego ja dążę – regrywalność tej gry jest olbrzymia. W podstawce jest tylko jedna kampania, co jest trochę mało, ale ona sama zapewni nam parę sesji co da nam sporo godzin zabawy. Ale przejście jej ponownie, to już całkiem inna przygoda, zwłaszcza jeżeli pokusimy się o tworzenie bardziej unikalnych drużyn.
Wykonanie
No z wykonaniem to już nie jest tak różowo. Po pierwsze, największy zarzut – pudełko jest dwa razy większe niż powinno być. Już wcześniej rozmawiałem z paroma osobami na ten temat, to fanboye rzucili się na mnie że jest takie duże z uwagi na dodatki. Problem jest jednak taki, że w posiadłości szaleństwa był ten sam problem i każdy kolejny dodatek miał swoje bardzo duże pudło. Trudno się mówi, ja tej gry nie będę nigdzie nosić. Druga sprawa, to tradycyjnie już dla Fantasy Flight Games, ktoś nie pomyślał żeby dodać do pudełka woreczki strunowe które bardzo by się tutaj przydały. Moja prywatna kolekcja woreczków strunowych znowu została nadwątlona.
Koniec marudzenia jeżeli chodzi o wykonanie. Gra błyszczy zwłaszcza jeżeli chodzi o figurki. Są bardzo ładne i szczegółowe. Aż proszą się o malowanie. Dodatkowo, większość kart posiada swoją unikalną grafikę, bardzo klimatyczną zresztą utrzymaną w podobnym tonie co znamy z gier komputerowych i na konsole z Władcą Pierścieni. Mroczne, lekko rozmazane obrazy wyglądają bardzo ładnie. Instrukcje są dwie – wstępniak oraz pełne kompedium zasad. I już po lekturze wstępniaka zasiadłem do rozgrywki i musiałem zaglądać tam parę razy, między innymi po to by dowiedzieć się jakie efekty robią poszczególne przeszkody terenowe. Potem jednak zauważyłem że są do tego przygotowane specjalne karty i instrukcja nie jest wcale potrzebna. Brawo ja.
Aplikacja, jak już wcześniej wspomniałem, jest super. Zabiera z naszych barków praktycznie całą mechanikę i zajmuje się przygotowywaniem testów. My się skupiamy na zabawie, a nie oznaczaniu ran potworów czy szukaniu znaczników przebicia pancerza oraz obliczeniach na kalkulatorze ile ran zadaliśmy. Wszystko idzie samo, jest to świetna rzecz. My tylko kładziemy nowe figurki na planszy (która jest zawsze unikatowa) i znaczniki poszukiwań. Aplikacja posiadała parę błędów, raz na przykład się zamroziła i jej ponowne uruchomienie nie pozwalało mi nic robić dopóki nie zrestartowałem telefonu. Innym razem kiedy dostałem wiadomość na messengerze i ją otworzyłem, to aplikacja automatycznie się wyłączyła (a nie przeszła w tryb czuwania jak inne programy na Androidzie). Całe szczęście cofnęło mnie tylko o jedną turę.
Cena
No cóż, nie ma co ukrywać że Władca Pierścieni: Podróże przez Śródziemie mogłyby być dużo tańsze, zwłaszcza jeżeli porównamy zawartość np. Zombicide: Czarna Plaga z tą grą. Pierwsza z nich kosztuje około 300 zł, druga natomiast około 250 zł I okazuje się że tam jest dużo więcej figurek, plansz i różnych zabawek posortowanych w bardzo fajnych wypraskach w niższej cenie o ponad 50 zł. Oczywiście Zombicide jest starsze od nowego Władcy Pierścieni, ale widać dużą różnicę, gdzie cena gry z mniejszą zawartością jest odczuwalnie wyższa od gry którego pudełka nie da się zamknąć po otwarciu bo wszystko się z niej wysypuje.
Inna sprawa to regrywalność jaką daje Władca Pierścieni: Podróże przez Śródziemie, gdzie już jedna kampania daje nam sporo godzin zabawy i którą możemy zaczynać wiele razy totalnie się nie nudząc. Według mnie jednak, cena mogłaby być niższa.
Podsumowanie
Władca Pierścieni: Podróże przez Śródziemie bardzo pozytywnie mnie zaskoczyli, gra która miała mnie pobawić chwilę i potem wylądować na Allegro, okazała się bardzo fajnym tytułem który zaprząta mi głowę do tego stopnia, że nawet w pracy zastanawiam się „a jak wrócę to będę grać w Władce Pierścieni: Podróże przez Śródziemie”. To jest bardzo fajna gra dla pojedynczego gracza lub pary bohaterów. W większym gronie jej nie polecę z czystym sercem, ale to już sami musicie zdecydować. Mimo że zasady posiada bardzo proste, to jednak też nie polecę jej osobom które nie lubią gier ameritrash.
Władca Pierścieni: Podróże przez Śródziemie w ceneo.pl. Kupując przez link, wspierasz Big Bad Dice 🙂
Podsumowanie
Pros
- czuć klimat
- mnogość kombinacji przy tworzeniu postaci
- bardzo przydatna aplikacja, która zdejmuje z naszych barków masę mechanicznych niedogodności
Cons
- za duże pudełko
- sporadyczne błędy w apce, wszystko na patcha
- troszkę za wysoka cena w porównaniu do zawartości
Brak komentarzy