„Zjedz mnie” to jedna z gier Zielonej Sowy, która trafiła na naszą planszówkową półkę. Powiem szczerze, że jest to aktualnie moja ulubiona pozycja, bo pozwala dziecku w łatwy sposób zrozumieć na czym polega znany wszystkim z „Króla Lwa” (dalej płaczę na tej kreskówce) krąg życia. Bo niby wiemy, że szynka jest ze świnki a nie z Biedronki, ale jak to wytłumaczyć niewinnemu dziecięciu? Tu z pomocą przychodzi karcianka.

UNBOXING

Pewnie już macie dosyć mojego zachwalania niewielkich gabarytowo gier, ale musicie mnie zrozumieć – mój nowy regał na gry ma 7 półek (poprzedni miał 4) a i tak jest zapchany i to ostatnio nie tylko grami. (Pluszak Zumy z „Psiego Patrolu” musi pilnować kodowanek, a panda woli tradycyjnego „Chińczyka” – sami rozumiecie). Będę to powtarzała w każdym razie do znudzenia – niewielkie pod względem rozmiaru gry to błogosławieństwo każdego rodzica. „Zjedz mnie” to 60 kart: 12 kart wody, 12 roślin, 21 zwierząt, 3 ludzi, 11 akcji i jedna jedyna karta Beara Nieustraszonego. Gra teoretycznie przeznaczona jest dla sześciolatków i dzieci starszych, ale jak już też pewnie się domyślacie – drobne przystosowanie i grać mogą dzieci młodsze. Rozgrywka trwa maksymalnie pół godziny (z przerwą na kanapkę), a do jej przeprowadzenia wystarczy już dwóch graczy. Karty – jak to karty – są wykonane z grubszego, nielaminowanego jakoś specjalnie papieru, ale są na tyle wytrzymałe, że dopóki specjalnie nikt nie postanowi ich oznaczyć lub nie zniszczy w inny nieprzewidywalny sposób – dają radę. Jeśli wiemy już jak to wygląda to przejdźmy do grania.

PRZEBIEG ROZGRYWKI

Na stracie każdy z graczy dostaje jedną kartę wody oraz 5 losowych kart. Reszta ląduje na zakrytym stosie. I tak rozpoczyna się wycieczka po łańcuchach pokarmowych, a podróż tą rozpoczyna osoba, która zjadła ostatnio coś nietypowego (przy moim dziecku, które zna 7 wariantów omleta, i na moje nieszczęście 6 z nich sama jej pokazałam, nie jest trudnym wytypowanie takiego gracza).  Zadaniem uczestnika jest pozbycie się wszystkich kart z ręki układając właśnie łańcuchy zależności pokarmowych. Patent jest prosty: dzięki wodzie rosną rośliny, rośliny są zjadane przez zwierzęta, zwierzęta są pożywieniem dla innych zwierząt (w tym ludzi), a wszystko zjeść może tylko Bear Nieustraszony (bo jest surwiwalowcem z krwi i kości i nie wybrzydza, tylko je). Całość urozmaicają karty akcji, które według swoich właściwości mogą nieco namieszać robiąc przykładowo „cofkę” za pomocą karty „Wrażliwy żołądek”, lub odwracając łańcuch pokarmowy za pomocą karty „Świat na wspak”.

Jak już wspomniałam, grę można modyfikować i upraszczać, eliminując przykładowo z talii wspomniane gry akcji lub upraszczając możliwości zagrania niektórych kart. Dużym ułatwieniem są piktogramy znajdujące się bo bokach kart, pozwalające na zrozumienie co jest zjadane przez dany organizm.

WRAŻENIA

Jak już wspomniałam na początku – bardzo podoba mi się ta gra. Mimo, że mieszkamy niemal na wsi i Marysia wie, że kuny i lisy kradną kurki, a wilki jedzą sarny, to dzięki tej grze była w stanie zrozumieć niektóre być może nieoczywiste zależności. (Po obejrzeniu pierwszego sezonu „Psiej Akademii”, który być może kiedyś tu opiszę, uważała że wilk jako psowaty jest przyjacielem człowieka, a niekoniecznie potencjalnym drapieżnikiem.) Z punktu widzenia rodzica, bardzo się cieszę, że dzięki grze moje dziecko mogło poznać cykl, dzięki któremu ekosystem jakoś funkcjonuje, i co mnie ucieszyło najbardziej – mała zauważyła, że gdyby zabrakło jednego ogniwa danego łańcucha, cała reszta by się posypała.

„Zjedz mnie” jest grą, którą – mimo braku wykształcenia pedagogicznego (jeszcze, bo może kiedyś mi coś odbije w tę stronę) – śmiało bym poleciła nauczycielom biologii w szkole podstawowej do rozegrania w ramach zajęć. Byłoby to o wiele ciekawsze niż wyklejanie łańcuchów pokarmowych z ilustracji znalezionych w gazetach, które pamiętam z dzieciństwa. Jeszcze jedną zaletą przychodzącą mi a vista do głowy jest fakt, że wszystkie zwierzaki umieszczone w grze, to nasza rodzima fauna. Mamy do czynienia ze zwierzętami, które zamieszkują tereny europejskich wsi i lasów.

Podsumowując, „Zjedz mnie” to świetna gra edukacyjna, tłumacząca podstawowe zasady natury. Grając, dowiadujemy się, że drzewa piją wodę, korę drzewa ogryza bóbr, a bobra zjada ryś. Dzieci dowiadują się, że istnieją Wegetarianie, Mięsożercy i Dziwacy, jedzący na przykład wiewiórki. Chyba już trzeci, ale i ostatni raz powtórzę: jest to świetna gra edukacyjna i szczerze ją polecam.

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Small World Of Warcraft - Co wiem do tej pory?
Następny Dog Duty - gra taktyczna czasu rzeczywistego - recenzja