Alien: Romulus – Recenzja – Fani nie będą zadowoleni?


Alien: Romulus to długo oczekiwana kontynuacja (a w zasadzie to nie) filmu Alien: Covenant. Czy wyposzczeni przez lata fani Obcego, którzy szturmem ruszyli do kina będą zadowoleni po seansie. Powiem tak – to zależy. Zapraszam do recenzji!

Już nawet osadzenie Alien: Romulus w czasie i w serii filmów oraz gier o Obcym jest bardzo trudne. W teorii akcja dzieje się między pierwszym filmem Obcy oraz Aliens, czyli jego kontynuacją. Nie jestem jednak w stanie osadzić w tym uniwersum w jakiś sensowny sposób Przymierza oraz Prometeusza. Ta problematyka jest dosyć ważna z uwagi na wątki poruszane przez film, ale o tym za chwilę. Tak czy inaczej film opowiada historię dzieciaków, którzy żyją na planecie górniczej zarządzanej przez dobrze nam znaną korporację Weyland Yutani. Jeżeli dobrze znacie gry oraz poprzednie filmy, to dobrze wiecie, że w koloniach zarządzanych przez tą korporację nie jest lekko. Kontrakty są sformułowane w taki sposób, by robić z ludzi niewolników, a przedwczesna śmierć któregoś z pracowników np. przez złe warunki pracy w kopalni, może skutkować problemami dla ich dzieci, które muszą pracować dłużej i ciężej.

Uwaga! w recenzji mogą pojawić się spoilery fabularne!

W takiej o to sytuacji znajduje się główna bohaterka oraz jej znaleziony na złomowisku robot. Rain, w którą się wciela Cailee Spaeny, znana dla mnie z głównej roli w Pacific Rim: Rebelia, zostaje wplątana przez swoich ziomków w próbę szabrowania zbliżającej się do planety stacji badawczej złożonej z modułów Remus i Romulus. Jak zapewne się domyślacie, na stacji były robione badania nad Xenomorphami i dzieciaki będą musiały teraz walczyć o życie. Film ma całkiem przyjemną oraz przewidywalną fabułę, nie powiedziałbym też, że jest jakoś specjalnie straszny, chociaż w jednym momencie podskoczyłem podczas jumpscare (Kasia ciągle się śmieje z tego, że dałem się wystraszyć, a ona nie). Problem jednak w Alien: Romulus tkwi dla mnie w szczegółach.

Otóż pojawia się tutaj sporo elementów związanych z innymi grami czy też filmami. Przykładowo, czy wiedzieliście, że obcy po wykluciu z człowieka tworzy jeszcze jeden kokon na ścianie, gdzie dojrzewa do swojej pełnej formy ostatecznego zabójcy. Do tego jednak momentu wiedzieliśmy, że Xenomorphy rosną poprzez karmienie się mniejszymi żyjątkami i zrzucanie skóry. Dlaczego więc w tym przypadku postawiono na kokon? Może to wynikać z niepełnego zapłodnienia, gdyż udało się zdjąć z ofiary Facehuggera, a ten zamiast zdechnąć, uciekł, co świadczyło o tym, że zapłodnienie nie skończyło się (twarzołapy zdychają od razu po zakończeniu zapłodnienia). Chociaż przesłanki za tym pojawiały się wcześniej, jak np. w wyciętej scenie z pierwszego obcego, to rodzi to tak wiele pytań dotyczących cyklu życia obcego, że wymagałyby one oddzielnego wpisu.

Jak widzicie, film nie jest konsekwentny w przekazie i mój spaczony umysł setkami godzin spędzonych przy grach takich jak Aliens: Dark Descent, która to gra ociekała w lore, czy też przy samych filmach, nie mógł się do końca odnaleźć. Oczywiście mamy do czynienia z fikcją, która nigdy nie został ugruntowana. Nie ma ona jednego twórcy, którego wizja przekazywana jest w kolejnych odsłonach, nie ma tutaj Games Workshop, który dba o spójność serii. To rodzi pewien problem, bo nie wiem teraz, czy ta przedstawiona przeze mnie scena i parę innych, które widzieliśmy w filmie, a których nie chcę tutaj opisywać, była w jakiś sposób przez twórców zaplanowana zgodnie z całym przedstawionym przez popkulturę światem, czy też były po prostu skutkiem niechlujstwa. Zwłaszcza, że film raczej rzadko wyjaśnia co dziwniejsze elementy na ekranie, przez co jako widz i fan miałem sporo pytań.

O ile gra aktorska dzieci, bo inaczej ich nie można nazwać, była raczej godna pożałowania i czasami miałem wrażenie, że oglądałem jeden z tych horrorów o dzieciakach zgubionych w lesie, to muszę pochwalić to, co zrobił David Jonsson wcielając się w rolę droida. Bardzo płynnie zmieniał on swoje zachowanie w zależności od sytuacji w filmie oraz przebiegu historii co niesamowicie wpływało na klimat i tempo produkcji. Parę scen w jego wykonaniu tworzyło naprawdę zaskakujący dysonans w naszej głowie, kiedy z dobrotliwego i głupiego uszkodzonego droida, który jedynie opowiada suchary (całkiem niezłe trzeba przyznać) przemienił się w brutalny kalkulator, który nie ma oporów przed poświęceniem czyjegoś życia, jeżeli kalkulacje wyjdą niekorzystnie dla osoby potrzebującej pomocy. To właśnie ta drugoplanowa rola w moim odczuciu skradła całe show budując naprawdę emocjonującą historię, która dawała miejscami więcej frajdy, niż kolejne sceny z Xenomorphami.

Alien: Romulus to film, który nawet mi się podobał, niemniej jednak niekoniecznie potrafił osadzić się w uniwersum samego obcego. Sporo ciekawych smaczków, jak np. te z Prometeusza czy też związane z Obcym 4 były ciekawymi oczkami do fanów serii, niemniej jednak zamiast wprowadzić wyjaśnienia, robiły one chaos w i tak nieustandaryzowanym uniwersum Obcego i Predatora. Czy to wyjdzie dobrze dla serii czy też sprawi, że teraz każdy będzie mógł tworzyć kolejne filmy i seriale nie zwracając uwagi na poprzednie tytuły? Wydaje mi się, że właściciel marki powinien dużo bardziej zadbać o jej spójność, jeżeli ma zamiar na niej dalej zarabiać, bo jeżeli starzy fani zrażą się do serii, to skończy ona tak samo jak wiele innych filmów i gier, które umarły, bo twórcom wydawało się, że wprowadzają dobre zmiany. Mam nadzieję, że obcy nie podzieli tego losu.

Podsumowanie

Całkiem przyzwoity film, który wprowadza sporo zamieszania do serii. Alien: Romulus jednak bliżej do horrorów klasy B niż najlepszych filmów o Obcym.
Ocena Końcowa 6.0

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio The Binding of Isaac: Cztery dusze - recenzja - nowy Munchkin?
Następny Sarah A. Parker: When the Moon Hatched - recenzja książki