Baldur’s Gate 3 zaskoczył niemal wszystkich. W parę dni po premierze zdobył niewiarygodną popularność oraz szczyt listy najpopularniejszych gier na Steam. W parę chwil, ten niepozorny tytuł, teoretycznie skierowany jedynie do hardcorowych fanów RPG, skradł serca wszystkich fanów gier.
Nie ma co się oszukiwać, Baldur’s Gate 3 stał się poważnym graczem w roku i tak niezłych premier gier wideo, takich jak Resident Evil 4, Hogwarts Legacy czy też Diablo 4. Pomimo tego, jak dobre były to gry, wszystkie z nich bladną właściwie w każdym aspekcie przy tym, co nam pokazał Larian Studios, grupa belgijskich programistów, które dostarczyła nam między innymi ukochaną przeze mnie serię Divinity, a Original Sin 2 było już na premierę niesamowicie rozbudowaną produkcją, która pomimo swojej idealności, nie spotkała się z takim sukcesem jak Baldur’s Gate 3. A wspominam o tym nie bez powodu, bo praktycznie wszystkie elementy Baldur’s Gate 3 są rozwinięciem tego, co oferowało Original Sin 2.
Historia Baldur’s Gate 3 rozpoczyna się na pokładzie potężnego okrętu powietrznego należącego do Łupieżców Umysłów. Ten jest atakowany przez patrol Githyanki, a nasz bohater dzięki zamieszaniu ucieka z uwięzienia. Niestety został zarażony pasożytem, który w parę dni prawdopodobnie zamieni go w jednego z łupieżców. Po tym, kiedy uszkodzony okręt się rozbija … może się w zasadzie wydarzyć wszystko. To, jak rozbudowany jest główny wątek fabularny i ile ma rozgałęzień jest praktycznie niemożliwe do opisania i każda, nawet najmniejsza rzecz, może wpłynąć na rzeczy, które będą dziać się w kolejnych godzinach gry. Nawet to jest wielkim niedopowiedzeniem, bo najmniejsze nasze działania w pierwszym akcie mogą w dziwny sposób eskalować w trzecim akcie gry, prawie 50 godzin zabawy później. Twórcy przed premierą chwalili się nagranymi setkami godzin gry. Gracze, przyzwyczajeni tym co oferowali nam inni twórcy, od razu zrozumieli, że chodzi o różne wariacje zakończeń questów czy też gry. Nic bardziej mylnego. Tutaj nawet głupia rozmowa z wiewiórką albo otwarcie losowej szopy (nie róbcie tego) w jakiejś zniszczonej przez gobliny wiosce może aktywować jakieś niecodzienne nagranie i pchnąć nowy wątek historii do przodu.
Pomimo tego, jak bardzo rozbudowana jest gra Baldur’s Gate 3 i jak wiele setek różnych wątków się pojawia, każdy z tych elementów jest zazębiony ze sobą nawzajem. Przykładowo, jeżeli trafimy do jednej z wielu jaskiń w pierwszym akcie, będziemy mogli trafić na sowoniedźwiedziołaka wraz z pisklęciem. Może z tego się nawiązać walka (albo i nie) w której zginie zarówno matka, jak i piskle (albo i nie). Jeżeli piskle przetrwa, spotkamy je później w obozie goblinów i jeżeli dobrze poprowadzimy kolejne akcje, uda nam się je zaadoptować do obozu. A jeżeli matka nie zostanie zabita, to zaatakuje później patrol Githyanki lub uciekające od goblinów diabelstwa. Liczba kompilacji z tego jednego wydarzenia jest niesamowita, a te nawet nie pojawia się w dzienniku zadań. Takich działań są tutaj tysiące i nigdy nie wiem jak one na siebie wpłyną.
Rozbawiła mnie między innymi akcja w Podmroku, gdzie musiałem szybko uratować pewnego dowódcę wrogiego kultu by uzyskać od niego informacje, a finalnie go zabić, przez co miał być ostatnim bossem pierwszego aktu. W praktyce chciałem się przygotować, więc najpierw wyruszyłem do antycznej i tajemniczej kuźni, gdzie mogłem wykuć potężną broń i pancerz (a żeby znaleźć chociaż ślad tej kuźni, musiałem w poprzedniej lokacji odnaleźć trójkę szaleńców ukrytych gdzieś w krańcach mapy). Trafiłem do kuźni, zawalczyłem z golemem, który był wyjątkowo unikatowym przeciwnikiem, gdyż jedynym skutecznym sposobem by go pokonać, było zmiażdżenie go za pomocą olbrzymiego kowadła. Kiedy już przygotowany wróciłem do głównego szybu, okazało się że wszystkie mroczne krasnoludy gdzieś zniknęły, a sam super boss udusił się trującym gazem. Takich przykładów mogę tutaj mnożyć bez końca, a wszystko to sprawia, że każda rozgrywka w Baldur’s Gate 3 jest unikatowa. A sama gra dla lubiącego sekrety i lizanie ścian gracza to zabawa na jakieś 80 godzin gry, gdzie każda godzina jest unikalnym i niepowtarzalnym doświadczeniem. A nic nie stoi na przeszkodzie, by potem ponownie przejść grę i odkryć całkowicie inną historię.
Sama rozgrywka także jest wyjątkowa i jest masowym rozwinięciem tego, co znamy z Divinity: Original Sin 2. Na obszernych mapach pełnych sekretów i zakamarków nic nie leży bez powodu, a każdy zakręt może rzucić nas w nową przygodę. Twórcy przygotowali dziesiątki różnych stworów o unikatowych działaniach i akcjach, które w grze spotkamy tylko raz. Czy to wojownicze orły na szczycie świątyni, czy też antyczny, wcześniej wspomniany niezniszczalny golem w czeluściach Underdarku, każda walka stanowi odrębne wyzwanie i różne czynniki mogą na nią wpłynąć. Czasami proste rozwiązania sprawią, że najtrudniejsza walka stanie się beznadziejnie prosta. Sam moim barbarzyńcą rzucałem przywołanym przez czarnoksiężnika chowańcem w stronę potężnej matki fazowych pająków, czym spowodowałem jej przewrócenie oraz wolną turę. Ale nic nie szkodzi na przeszkodzie, by paskudę zepchnąć w przepaść. Nasi bohaterowie potrafią skakać, dzięki czemu mogą przeskoczyć blokadę wrogów chroniącą magów, rzucać wszystkim co trafi się im do dłoni, co daje całkowicie nowe możliwości dla silnych postaci takich jak Barbarzyńca czy też zrzucić na nieświadomego wroga z góry beczkę z winem, co jednocześnie go ogłuszy, jak i sprawi, że będzie pijany. Twórcy nawet odważnie od samego początku gry dają nam narzędzia do psucia gry – czy to zaklęcie teleportacji, jak to było w Divinity: Original Sin 2 czy też możliwość przywołania magicznej dłoni, gdzieś po za zasięgiem naszego skoku. Jednym słowem Larian Studios przygotował dla nas fabularny sandbox, gdzie pomimo ich przygotowanego scenariusza, możemy go złamać na różne sposoby. Zresztą, warto spojrzeć na twittera twórców, gdzie oni sami dzielą się co bardziej oryginalnymi sposobami, które wymyślają gracze. Mój ulubiony w momencie tworzenia tej recenzji to zrzucenie druida sowoniedźwiedziołaka na niczego niespodziewającego się niezniszczalnego golema, który jednak okazał się śmiertelny przy takiej masie puchu.
Nobody ever expects an Owlbear from the top rope. https://t.co/LddmslPAyw
— Larian Studios (@larianstudios) August 16, 2023
Jedyne co mi nie przypadło do gustu w Baldur’s Gate 3, to fakt, że gra dalej korzysta z frustrującego systemu handlu z Divinity: Original Sin 2, gdzie każdy bohater ma swój własny ekwipunek chociaż pula kasy jest wspólna. Kiedy zaczynamy handel, to musimy handlować każdym bohaterem po kolei by wyczyścić mu ekwipunek, i to pomimo tego, że mamy wspólny budżet. Skoro podróżujemy razem, to czemu nie możemy wystawić do handlowania naszego urokliwego czarnoksiężnika, którego wysoka charyzma sprawi, że nawet serce najtwardszego handlowca zmięknie i zaoferuje nam lepsze ceny. To jedyna rzecz, która mnie irytuje w grze. Grafika i udźwiękowienie jest najwyższych lotów (chociaż w Original Sin 2 dalej jest lepszy soundtrack), efekty świetlne są niesamowite, a zwiedzane krajobrazy sprawiają, że musimy zbierać szczękę z podłogi. Olbrzymie zapomniane świątynie w tle, które przy odrobinie trudu możemy zwiedzić, albo monumentalna wieża magów gdzieś schowana w kącie Podmroku… – to wszystko jest po prostu niemożliwe do opisania.
Recenzowanie Baldur’s Gate 3 jest trudne, ponieważ wszystkie wcześniejsze gry, które uzyskały ode mnie wysokie oceny teraz wyglądają przy niej blado i po prostu słabo. Nic dziwnego, że inne studia obawiają się tego, co zrobił Larian, ponieważ pokazał, że można robić otwarte światy lepiej, w sposób ciekawy, a nie zawalony identycznymi kropkami. Baldur’s Gate 3 pokazuje, co tak naprawdę możemy zrobić ze scenariuszem w grach wideo i jak bardzo unikatowym medium dla kultury są gry dając nam niesamowitą głębię, której dotąd nie spotkaliśmy. Pomimo zapewnień innych twórców o wadze wyborów, to właśnie Baldur’s Gate 3 pokazał czym ona jest, kiedy nieistotne działanie na początku gry, może doprowadzić do katastrofy lub uratowania komuś życia za kilkadziesiąt godzin gry, a tych decyzji podejmujemy dziesiątki w każdej chwili. Larian Studios ustanowił nowy standard, na który nie wystarcza dotychczasowa dziesięciopunktowa skala i jednocześnie złamał zmowę producentów gier, by robić je według ściśle określonego schematu. Czy Baldur’s Gate 3 okaże się anomalią, czy zwiastunem nowej epoki, przekonamy się w najbliższych latach.
Podsumowując tą recenzję, nie jestem nawet w stanie opisać tego co oferuje Baldur’s Gate 3. Musicie tego sami doświadczyć.
Klucz recenzencki do gry Baldur’s Gate 3 na PC otrzymaliśmy od Dead Good PR (jeszcze w 2020 roku, kiedy to pisałem o wrażeniach ze wczesnego dostępu … ile to czasu już minęło).
Podsumowanie
Pros
- Złożona, wielowątkowa historia
- Absolutnie szalone mechaniki oraz wolność rozgrywki
- Nigdzie niespotykany system walki, który tak bardzo punktuje kreatywność
- Spójny świat gry, wszystkie podziemia, postacie i przedmioty są tam gdzie są z jakiegoś powodu
- Niesamowicie rozbudowana przygoda na nawet 80 godzin gry, gdzie każda chwila będzie absolutnie unikatowym doświadczeniem