Doom Eternal przypadł mi dosyć średnio do gustu. O ile samo strzelanie było miodne i cudowne przez większość czasu, to niektóre rozwiązania powodowały jedynie chęć wyłączenia gry. Pierwszy dodatek do tej gry, Ancient Gods, jeszcze bardziej rozwija te elementy kosztem swoich zalet.
Robienie z Dooma kolejnych Dark Soulsów to pomysł tak bardzo głupi, że szkoda się nad nim rozpisywać. Doom to Doom, rip and carnage, czysta rozwałka bez zastanawiania się. Dlaczego więc otrzymaliśmy jakieś beznadziejnie zaprojektowane jumping puzzle na każdym poziomie, gdzie Slayer przykleja się do ściany z odległości metra, a innym razem nie chce się jej łapać mimo że przytulamy się do niej i wciskamy E, a on z uporem maniaka leje tą ścianę? Dlaczego po świetnej rozwałce, gdzie wesoło skaczemy i rozwalamy hordy demonów, nagle pojawia się Marauder, z którym walczymy jak z typowo soulsowym bossem, ale zaprojektowanym przez raczej mało ogarnięte osoby. Bo wiecie, Marauder jest nieśmiertelny i zranić go możemy jedynie, kiedy zapalą się oczka. Takie to oryginalne.
Jak już zostało napisane, Ancient Gods rozwija te dwa najbardziej wkurzające elementy w grze, praktycznie olewając to co lubiliśmy najbardziej. W dodatku nie otrzymamy żadnych nowych broni, a nowi przeciwnicy to rozwinięcie idei Maraudera, gdzie zamiast skakać i wesoło strzelać, musimy przy pełnym skupieniu dokładnie obserwować otoczenie i czekać na okno na atak. Wygląda to tak, jakby o kolejnych rozwinięciach w grze decydowali marketingowcy którzy gier nie znają, ale w narzędziu do analizy trendów widzą, że bardzo popularne są gry z tagiem souls’like. Więc otrzymujemy takiego potworka jak Doom Eternal i Ancient Gods. Oczywiście będzie też wiele nowych skakanek, prostych, nawet żałośnie prostych, robią się same i po prostu czuć irytację, że Slayer musi znowu skakać na jakieś dziwne odległości dokładnie planując kiedy zrobić dash, podwójny skok i kolejny dash. Wszystko to jest orientacyjne, tylko gra nie ta.
Ancient Gods zaoferuje nam trzy misje. I muszę przyznać, ich design robi wrażenie. Z wyjątkiem bagiennego piekła, które wygląda jakby robił je stażysta, to mamy niszczejący powoli Rajski Gaj oraz platformę wiertniczą. Zwłaszcza Gaj wygląda cudownie, gdyż w oddali widać mgły oraz wystające tu i tam budynki upadającej cywilizacji. Platforma natomiast w trakcie misji zostanie zniszczona, a Slayer jak to największy kozak w galaktyce, nawet się tym za bardzo nie przejmie. Niestety, o ile w oddaleniu mapy wyglądają majestatycznie, to ich funkcjonalność jest oznaką zwykłego niechlujstwa. Niezliczone niewidzialne ściany, ale także i niewidzialne przepaście, kiedy to podróżuję po bagnach i nagle przenosi mnie do punktu kontrolnego, gdyż tam właśnie nie wolno iść. Oczywiście przy okazji tracę część pancerza i punktów życia. Innym razem znajdujemy sekret za głową pokonanego demona. Pierwsze moje wrażenie, nauczony już doświadczeniem, dziura w teksturze, wpadnę i się zabiję. No to sprawdziłem, a tam naprawdę był sekret. Swoją drogą sekretów jest także sporo mniej i nawet te które tutaj są nie dają satysfakcji.
Z nowinek otrzymamy także trzy nowe runy, z których tylko jedna jest przydatna. Pojawi się także nowy przeciwnik, widmo, które opętuje demony i zwiększa ich statystyki. Można je pokonać tylko po zabiciu demona i za pomocą wiązki mikrofalowej w karabinie plazmowym. Czyli znaleziono zastosowanie dla najgorszego moda w grze. Opętany demon jednak taci wszelkie swoje poprzednie wady, zyskuje jakąś chorą pulę punktów życia (opancerzony rycerz piekieł z widmem przeżywa strzał z BFG prosto w mordę) i nie można ich zatrzymać. Pamiętacie jak sobie poradzić z Baronem Piekieł? Odpalałeś działko obrotowe w trybie wieżyczki i strzelałeś w Barona, ten tracił tempo i można było go dobić. Można było też wesoło trollować go superstrzelbą i łańcuchem. Było fajnie i sympatycznie. No już nie, bo Baron nie zatrzyma się jak go ostrzelasz. Nie wystarczy też na jego pokonanie pełny magazynek z działka obrotowego. A i został także przyspieszony. Na szczęście znajdowanie dróg przez wrogów oraz ich sztuczna inteligencja to parodia, więc łatwo można ich wymigać.
Pojawią się oczywiście także Maruderzy, raz nawet wzmocniony Totemem. Niestety animacje oraz dźwięki potwora nie nadążały za tym co on faktycznie robił. Uderzał toporem po dwa – trzy razy, ale tylko jeden atak się pojawiał, dźwięk zapalających się oczek, oraz same zapalające się oczka pojawiały się w innym momencie niż faktyczny atak oraz miejsce na strzał z superstrzelby. Na szczęście rytm był zachowany, więc pokonanie go nie było trudne. Pokonanie jednak latających bloczków, kiedy na około ciebie biegają rycerze piekieł oraz gnoje z tarczami doprowadziło mnie do czystej złości. Wyobraźcie sobie dwa latające nad nami magiczne bloczki, które co chwilę się otwierają i oczko w środku strzela do nas DWA razy spowalniającym pociskiem. Aby zniszczyć oczko, trzeba w nie strzelić kiedy będzie otwarte, więc musimy ciągle na nie patrzeć. Problem jest taki, że na powierzchni non stop pojawiają się rycerze piekieł – załatwisz jednego, pojawi się kolejny i to dosłownie po sekundzie. Nie ma także żadnych platform, więc nie można wykorzystać ani mobilności Slayera, ani głupoty twórców, którzy nie poradzili sobie z zaprojektowaniem odnajdywania ścieżek.
A wiecie z czym sobie poradzili idealnie? Ze skórkami, sezonami, pozami i innym syfem, który jest zaprojektowany po prostu perfekcyjnie i bez zarzutu. Mamy nawet specjalne zestawy niepotrzebnych przedmiotów. Serio? Ktoś to kupuje? Czy ktokolwiek gra w te multi, które jest tak słabe jak skakanie po platformach? Nie wiem. Ancient Gods został podzielony na dwa dodatki (bo można sprzedać przecież jedno średnie DLC dwa razy prawda?), ale my na pewno w drugi z nich nie zagramy. To była strata czasu i bardzo żałuję, że kupiłem Doom Eternal w wersji Deluxe z seasson passem. To nie jest kontynuacja gry którą pamiętam tylko jakiś potworek robiony przez marketingowców. Nie polecam, chyba że chcecie sobie zepsuć nerwy. Ale wtedy lepiej zagrać w doskonałe Dark Souls i pomęczyć się z Duszą Pogorzelisk, gdzie każda walka jest wymagająca, ale zawsze wiesz czemu przegrywasz.
Poniżej moje let’s playe z wszystkich trzech misji. Pierwsza misja była zrobiona na poziomie trudności ultraprzemoc, druga i trzecia na normalnym. Nawet nie myślę o odpalaniu tej gry na poziomie koszmar na którym przeszliśmy podstawkę.
Brak komentarzy