Nocticadia autorstwa Keri Lake jest mroczną opowieścią, splatającą wątki romansowe i thriller psychologiczny, tworząc przy tym historię, w której napięcie rośnie z każdą stroną. Czy warto ją przeczytać? To jedna z lepszych książek dark academia, jakie znam!
Książkę przeczytałam w języku angielskim – nie miała jeszcze swojej polskiej premiery
Nocticadia to mroczny romans z elementami thrillera i horroru, w którym wątek zakazanego uczucia splata się z pytaniami o moralność nauki i cenę, jaką płaci się za odkrywanie prawdy. To również historia przesiąknięta atmosferą grozy i obsesji, w której granica między miłością a manipulacją, a także nauką a szaleństwem zaciera się z każdym kolejnym rozdziałem. Keri Lake prowadzi czytelnika przez wciągającą, niepokojącą fabułę, gdzie napięcie rośnie stopniowo, by w końcu wybuchnąć w dramatycznym finale.
Akcja Nocticadii toczy się w Dracadia University – mrocznym ośrodku akademickim położonym dosłownie na odludziu – na wyspie u wybrzeży Maine, zbudowanym na ruinach dawnego zakładu psychiatrycznego. Ponura historia miejsca oraz plotki o nadprzyrodzonych zjawiskach tworzą przytłaczającą, gotycką scenerię, która nieustannie podsyca napięcie. Główna bohaterka, Lilia Vespertine, jest studentką biologii. Jej matka zmarła tragicznie, w wyniku tajemniczej choroby – jak się potem okazuje, wywołanej pasożytem o nazwie Noctisoma. Bohaterka, zawładnięta pragnieniem znalezienia leku, trafia do Dracadii, gdzie prowadzone są badania nad tym rzadkim patogenem.
Pod opieką dość ponurego profesora Bramwella (zwanego wśród studentów Doktorem Śmierć – co idealnie z resztą do niego pasuje), Lilia angażuje się w tajne projekty badawcze w podziemnych laboratoriach uniwersytetu. Bramwell jest tak samo błyskotliwy, jak skryty oraz przerażający. Wszystko to jednak przyciąga uwagę naszej bohaterki, która nie może oderwać się od naukowca. Ich relacja szybko wykracza poza ramy akademickie, stając się więzią balansującą na granicy obsesji.
W miarę postępów w badaniach Lilia odkrywa przerażającą prawdę o pasożycie, historii uniwersytetu i przeszłości nauczyciela. Wychodzi na jaw, że eksperymenty na Noctisomie sięgają daleko poza standardowe procedury naukowe, a niektórzy pacjenci i studenci padli ofiarą ryzykownych, wręcz nieludzkich praktyk. Świat akademicki, w którym logika i nauka miały być fundamentem, okazuje się siedliskiem sekciarskich rytuałów i ukrytych intryg. Podczas nocnych eskapad po laboratoriach, Lilia mierzy się z narastającym poczuciem obłędu i strachu.
Odkrywa prawdziwą naturę pasożyta i rolę Bramwella w ukrywanych eksperymentach. Musi podjąć trudną decyzję – czy zaufać profesorowi i wejść w ten mroczny świat jeszcze głębiej, czy też uciec, póki nie jest za późno. Mimo że czasami było to przytłaczające, doceniam to, że autorka włożyła sporo wysiłku w naukowy aspekt książki. Parazytologia może nie być najseksowniejszym tematem, ale sposób, w jaki Lake wplata naukowe detale w fabułę, czasami jest naprawdę imponujący. Fikcyjny pasożyt – Nocticadia brzmi wystarczająco wiarygodnie.
Allow me to caution you, Miss Vespertine. You are a confused moth dancing about a wild flame. Blind to the incomprehensible danger of your curiosities.
Przyznam szczerze, autorka ma ogromny talent do tworzenia atmosfery. Uniwersytet Dracadia to miejsce, które sprawia, że można niemal poczuć wilgoć w powietrzu i usłyszeć skrzypienie starych desek podłogowych. Keri Lake stworzyła świat, który jest równocześnie piękny, co przerażający a wszystko idealnie komponuje się z całą gotycką estetyką. Miasto, w którym mieszka Lilia, rzeczywiście przypomina Gotham z lat 80. – jest tak samo ponure, brudne, pełne desperacji.
To, co szczególnie doceniam, to sposób, w jaki Lake opisuje detale – od laboratoriów pełnych szklanek z próbkami, przez stare korytarze uniwersytetu, po mroczne zakamarki, gdzie bohaterowie prowadzą swoje sekretne rozmowy. Atmosfera tej książki jest naprawdę niesamowita, a ja, jako ktoś, kto ma słabość mrocznego i gotyckiego, muszę przyznać, że ten aspekt był dla mnie niczym magnes.
Z drugiej strony, Nocticadia ma ponad 600 stron – z czego około 4oo to budowanie atmosfery, w tempie, które można porównać do jazdy ślimakiem w korku. Rozumiem, że slow burn ma swoje miejsce w literaturze, ale tutaj to czasami było po prostu męczące. Są całe rozdziały, gdzie nic się nie dzieje – Lilia chodzi po uniwersytecie, martwi się o pieniądze, wpatruje się w Devrycka z daleka, a my czekamy, aż w końcu coś się wydarzy. A potem, na szczęście, akcja rusza i wszystko dzieje się tak szybko, że człowiek ma wrażenie, jakby autorka nagle zorientowała się, że ma jeszcze 200 stron do wypełnienia i trzeba wszystko szybko pozamykać.
Ostatnie 20% książki to kompletna jazda bez trzymanki – wyjaśnienia lecą jeden za drugim, wszystkie wątki nagle się spinają, a ja siedzę z wrażeniem, że właśnie obejrzałam film, w którym przez półtorej godziny nic się nie działo, a potem wpakowali całą fabułę. Kiedy w końcu wszystkie karty zostają odkryte, trzeba przyznać, że Lake potrafiła zaskoczyć. Niektóre rozwiązania były naprawdę dobrze przygotowane, szczególnie te dotyczące przeszłości Devrycka i prawdziwej natury uniwersytetu Dracadia. Były momenty, kiedy naprawdę nie wiedziałam, czego się spodziewać, a to w dzisiejszych czasach, kiedy większość książek jest dość przewidywalna, jest rzadkie.
Mortui vivos docent.The dead teach the living.
Lilia czasami była tak naiwna, że miałam ochotę wstrząsnąć nią przez kartki książki. Największy problem? Jej kompletny brak pomysłowości w sytuacjach finansowych. Autorka przedstawia nam dziewczynę, która podobno całe życie była biedna i musiała radzić sobie w trudnych warunkach, a potem ta sama dziewczyna, kiedy potrzebuje 2000 dolarów w ciągu miesiąca, nie potrafi wymyślić ŻADNEGO sposobu na zarobienie pieniędzy poza… no właśnie, nie będę spoilerować. Ale serio? Żadnej pracy tymczasowej, żadnego dostarczania jedzenia, żadnego sprzedawania krwi czy plazmy, żadnych dodatkowych zajęć, korepetycji… Zabrakło kreatywności.
Profesora znanego jako Dr. Death można by nazwać wcieleniem każdej fantazji o mrocznym, tajemniczym nauczycielu. Bramwell to postać złożona – bywa obsesyjny, intensywny, ale jednocześnie fascynujący. Lake udało się stworzyć , który jest bohatera równocześnie odpychającego i pociągającego. Jeśli szukacie moralnie szarych ideałów, Nocticadia jest tytułem dla Was. Jego sposób mówienia, te wszystkie szekspirowskie tyrady o pragnieniu i obsesji, ale też naukowa precyzja mieszająca się z pierwotną pasją – to wszystko tworzy postać, która zostaje w pamięci. Sposób, w jaki autorka stopniowo odkrywa przed nami jego przeszłość, jego traumy i motywacje, jest mistrzowski. Nie dostajemy też tego wszystkiego na samym początku, musimy cierpliwie składać kawałki historii, aż w końcu widzimy pełny obraz.
Kiedy w końcu Lilia i Devryck zaczynają ze sobą coś więcej niż tylko akademickie dyskusje, ta chemia jest namacalna. Ich relacja to mieszanka fascynacji naukowej, fizycznego pożądania i emocjonalnej potrzeby. Jest tam obsesyjność, która w realnym życiu byłaby toksyczna, ale w kontekście dark romance to z jakiegoś powodu działa. Szczególnie podobały mi się te momenty, kiedy próbują zachować profesjonalne dystanse, ale ich wzajemne przyciąganie jest zbyt silne. Te wszystkie spojrzenia podczas wykładów, napięcie podczas wspólnej pracy w laboratorium, sposób, w jaki ich rozmowy przechodzą od naukowych do osobistych – Keri Lake naprawdę wie, jak budować napięcie.
And so the moth befriended the flame…
Jeśli jesteś fanem dark academia i możesz przetrwać powolny start oraz (niekiedy) problemy z tempem narracji, prawdopodobnie znajdziesz w tej książce rzeczy, które ci się spodobają. Atmosfera rzeczywiście jest niesamowita, a chemia między głównymi bohaterami, kiedy w końcu się rozwinie, uzależnia. Nocticadia to książka, o której myślę nawet jakiś czas po przeczytaniu. Może to nie jest ideałem, ale zdecydowanie to jedna z bardziej unikalnych pozycji na mojej liście w tym roku (a przeczytałam do dzisiaj 73 książki). Czasami to właśnie takiej książki potrzebujemy – nie idealnej, ale godnej zapamiętania.
Mnie totalnie wciągnęła gotycka atmosfera i relacja bohaterów (szczególnie profesor Śmierć). Przy tym wszystkim, została połechtana moja nerdowa strona, bo tematy akademickie (i okołoakademickie) zawsze były moją słabością. Kiedy przeszedł mi ból głowy po tłumaczeniu licznych naukowych sformułowań, Nocticadia kliknęła mi w głowie. Jestem jak najbardziej na TAK!
Zobacz też: Elsie Silver – Wild Eyes – recenzja książki – PARODIA!
Więcej o autorce – kerilake.com (w tym dodatkowa „nowela” związana z epilogiem książki!)