Życie na roli nie jest usłane różami i trzeba się trochę napocić, żeby coś z tego mieć. W codziennych trudach mogą nam pomóc zwierzęta, które często są najlepszymi przyjaciółmi człowieka. A jakie zwierzę jest najbardziej urocze? Oczywiście, że lama. Zapraszam do recenzji gry Lamaland.
Lamaland to najnowsza propozycja wydawnictwa Lacerta autorstwa Phila Walkera-Hardinga. Możecie go kojarzyć z wielu rodzinnych pozycji, ponieważ autor tam ulokował swoją twórczą wenę. Ma na koncie znany i lubiany Park Niedźwiedzi, a teraz idzie o krok dalej i rozbudowuje swoje kafelkowe imperium o planszówkę o lamach w roli głównej. Startujemy z własnym kawałkiem pola gdzieś w bliżej nieokreślonej krainie pełnej słońca i pagórków. Za pomocą kafelków będziemy rozbudowywać nasze tereny wzdłuż i wszerz, a czasami także w górę. Ziemniaki, kakao i kukurydza nie wezmą się znikąd, więc nasza w tym głowa, żeby wyprodukować tego jak najwięcej. Jak to w dobrej planszówce bywa koniec końców zależy nam na punktach. W Lamaland będziemy je zdobywać – uwaga zaskoczenie – za karmienie lam. Oswojone zwierzaki będą wesoło hasać po naszych polach, ale niestety nie będziemy już mogli w ich miejscu nic wybudować. Są jednak na tyle urocze (i dają dużo punktów) więc możemy im wybaczyć tę drobną niedogodność.
Jak gramy?
Rozłożenie gry zajmie nam dobrą chwilę, ponieważ elementów do przygotowania jest całkiem sporo, a nie uświadczymy w pudełku wypraski. Musimy posortować kilka stosów kart, rozdać startowe płytki i poukładać elementy z surowcami i lamami w zasięgu graczy.
Tura gracza składa się z kilku prostych czynności. Na początek musimy dobrać jeden wierzchni element terenu z dowolnego stosu. Następnie musimy zdecydować, czy dokładamy go do swojej posesji i poszerzamy nasze pastwiska. Więcej miejsca zawsze się przyda, a dodatkowo możemy zarezerwować jedno z wolnych miejsc na kartach celów. Nie musimy spełniać żadnych warunków w momencie dokładania, a zadania na koniec gry mogą nam przynieść masę punktów, jeżeli jednak udałoby się nam wypełnić ich założenia. Wymogi są różne, począwszy od zebrania różnych kolorów kart z lamami, po precyzyjne wyłożenie dwóch figurek zwierzaków w określonej odległości. Brać, grać i wybierać, ponieważ miejsce na celach szybko się kończy przez żądnych punktów współgraczy.
Druga opcja to ułożenie naszego kafelka na już położonych kafelkach, tak aby nie było pod spodem żadnych dziur. Żeby nie było aż tak różowo to tereny o identycznych kształtach nie mogą na sobie leżeć. Mamy też do dyspozycji 3 małe żetony podpory, więc w razie czego możemy sobie ułatwić życie. Symbole, które udało się nam zakryć zapewniają nam jednorazowe, natychmiastowe bonusy. Dzięki nim możemy otrzymać różne plony lub zatrudnić jednego z dostępnych robotników.
Na koniec naszego ruchu możemy nakarmić jedną z wiecznie głodnych lam, o ile mamy odpowiednią ilość jej ulubionego pożywienia. Jeżeli się na to zdecydujemy to musimy umieścić zwierzaka lamy na dowolnym, pustym polu na naszych pastwiskach oraz dobrać jedną z kart. Im wcześniej uda nam się je wyżywić, tym więcej punktów zdobędziemy. Rozgrywka toczy się do momentu, w którym na stole pozostanie tylko 1 rodzaj lam lub do wyboru będą tylko cztery kafle terenu. Na koniec podliczamy punkty za zdobyte lamy, cele, monetki i plony, i wyłaniamy najlepszego hodowcę lam.
Wykonanie
Jest pod ogromnym wrażeniem jakości wykonania Lamaland. Zacznijmy od kafelków w różnych kształtach, które są grube i solidne, a co najważniejsze dobrze wycięte i ładnie do siebie pasują. Nie ma większych problemów z ich układaniem jeden na drugim czy wciskaniem pomiędzy siebie. Karty są w porządku ani złe, ani dobre. Taki średni średniaczek, który teoretycznie od razu powinien trafić do koszulek, ale w trakcie rozgrywki leżą praktycznie cały czas na stole, więc można to sobie darować. Pionki lam faktycznie przypominają lamy i fajnie się prezentują na stole. Jeżeli udało się wam jeszcze dorwać do nich naklejki, to wizualnie będzie jeszcze lepiej. Gra nie posiada żadnej wypraski co może być trochę problematyczne w utrzymaniu porządku w pudełku, ale kilka większych woreczków strunowych (te dołączone na mój gust są trochę przymałe na kafle terenów) i wszystko powinno się ładnie zmieścić.
Wrażenia
Lamaland to tytuł z linii gier rodzinnych, czyli obiecuje nam łatwą, szybką i przystępną rozgrywkę. I w. rzeczywistości właśnie tak jest. Dobieranie i układanie kafelków wciąga i serwuje nam przyjemną przestrzenną łamigłówkę, przy której możemy troszkę pokombinować. Do wyboru mamy kilka różnych rodzajów kafelków i nasza, w tym głowa, żebyśmy układali mądrze i z przemyśleniem. Łatwo jest narobić sobie dziur w naszej układance, a podpory mogą się szybko skończyć. Nasze rosnące włości cieszą oko i fajnie pokazują progres gry.
Sama koncepcja dobierania surowców, które zakryliśmy innym terenem jest prosta, ale całkiem ciekawa i dobrze się sprawdza w trakcie gry. Musimy decydować na bieżąco, mając tylko kilka opcji do wyboru. Nie możemy działać bez minimum strategii i jakiegoś plany na rozgrywkę. Co nam z tego, że dostajemy masę kukurydzy, jeżeli zostały lamy lubiące kakao? Oczywiście, bardzo pomocni mogą się okazać rdzenni mieszkańcy, którzy pozwolą nam na małą magię z surowcami, ale ich też trzeba jakoś zdobyć.
Bezpośredniej interakcji w grze nie ma. Możemy uprzykrzyć życie innym, pobierając jakiś fajny kafelek lub zajmując pole na kartach celów. Jeżeli już o tym mowa, to niezbyt podobał mi się wyścig o cele. Z reguły pierwszy gracz obierał sobie te najbardziej punktujące i grał tylko pod nie, więc z automatu miał trochę łatwiej. Jako że nie ma potrzeby spełnienia warunków na karcie zasada kto pierwszy ten lepszy niezbyt mi pasowała i powodowała niepotrzebne rozdrażnienie. Rozumiem, że to część mechaniki, ale w grze w pełnym składzie ostatni gracz jest trochę poszkodowany.
Gra działa dobrze w różnych składach, ale przy pełnej obsadzie przy stole jest trochę ciekawiej i dzieje się zdecydowanie więcej. Przemiał kafelków jest błyskawiczny, lamy wesoło znikają na pastwiskach graczy, ale przez to można odczuć przestoje, czekając na swoją kolejkę. Lamaland to logiczna układanka, więc trzeba się odrobinę zastanowić, który kafelek zapewni nam najwięcej profitów.
Lamaland czaruje także prostymi i przystępnymi zasadami oraz modułowym poziomem trudności. Na start w ogóle możemy odrzucić karty zadań, ale gdy poczujemy się pewnie, to gra oferuje bardziej wymagające cele. Jest nawet wariant dla prawdziwych weteranów, którzy spotkają się bez młodszych graczy. Gra z przyjemnej, logicznej układanki robi się całkiem skomplikowanym i wymagającym wyzwaniem.
Podsumowanie
Lamaland to logiczna gra, w której musimy wykazać się wyobraźnią przestrzenną, budując pagórki i powiększając nasze pastwiska. Zebrany plony posłużą nam do wykarmienia lam, które chętnie zamieszkają razem z nami, a jednocześnie dadzą nam te upragnione punkty zwycięstwa. Grające ze mną dzieciaki były zachwycone wykonaniem i samą rozgrywką, a i siedzący razem dorośli nie wykazywali oznak znudzenia i zaciekle karmili lamy. Dla wszystkich fanów uroczych zwierzaków i kafelkowych układanek pozycja obowiązkowa.
Może zainteresuje Cię nasza ostatnia recenzja Genotype?
Jeżeli szukasz innej gry logicznej z zwierzętami w tle Zoo New York może być strzałem w dziesiątkę.
Podsumowanie
Pros
+ kombinowanie przy układaniu kafelków
+ figurki lam
+ jakość wykonania
Cons
- wyścig po cele
Brak komentarzy