Avengersi! Na horyzoncie pojawiło się kolejne zagrożenie. Thanos, Loki i Ultron zwarli szyki i znowu chcą zagrozić Ziemi. Marvel: D.A.G.G.E.R. rekrutuje w swoje szeregi chętnych, którzy znowu stawią czoła złu!
Od pierwszych zapowiedzi Marvel D.A.G.G.E.R. wypuszczonych przez FFG, oryginalnego wydawcę gry, byłem nią dość umiarkowanie zainteresowany. Zważywszy na ekspansję filmów i seriali ze stajni Marvela, tematyka wydaje się chwytliwa, aczkolwiek gra ma jeden poważny zarzut – jest mocno inspirowana innym hitem – Eldritch Horror, który uwielbiam, a na mojej półce stoi dumnie, pełna kolekcja ze wszystkimi dodatkami. Marvel D.A.G.G.E.R. to tytuł przeznaczony dla maksymalnie pięciu graczy od 12 lat, w którym zagracie również solo. Pudełkowy czas rozgrywki oscyluje w okolicach trzech godzin, i jak najbardziej na taką długość rozgrywki możecie się nastawiać.
Marvel D.A.G.G.E.R. to gra kooperacyjna, jak na tytuł o superbohaterach przystało. Wcielamy się w mniej lub bardziej znanych bohaterów z uniwersum Marvela, takich jak Spider-Man, Kapitan Ameryka czy Daredevil, a naszym zadaniem będzie odparcie ataku jednego z potężnych złoczyńców i armii jego pomocników. Jeżeli jesteście obeznani z komiksami czy filmami Marvela, to grając w D.A.G.G.E.R., poczujecie się jak w domu. W pudełku znajdziemy całkiem spory stosik bohaterów, a dodatkowo ich karty są dwustronne, dzięki czemu dostajemy „podobną” wersję danego bohatera. Przykładowo, nasz poczciwy Peter Parker na odwrocie pozwala nam wcielić się w Milesa Moralesa, Spider-Mana z uniwersum Ultimate Universe (Earth-1610). Jak dla mnie, taki zabieg to kapitalna sprawa. W Eldritch Horror, tył karty bohatera był wykorzystany na fabularne wstawki. W Marvelu dostajemy kolejną grywalną postać z własnymi umiejętnościami – poziom regrywalności rośnie, a dla każdego fana Marvela szansa na zagranie swoim ulubionym bohaterem rośnie.
Złoczyńcy, jak to złoczyńcy, będą chcieli wysadzić naszą piękną planetę w powietrze. W pudełku znajdziemy czterech głównych przeciwników – Thanosa (mój ulubiony i chyba najtrudniejszy z podstawki), Lokiego, którego bijemy na początku, bo jest najłatwiejszy, oraz Ultrona i Red Skulla. Mechanicznie, każdy ze złoczyńców ma do zrealizowania swój własny zestaw misji. Na koniec czeka nas finałowa potyczka, która może być łatwiejsza lub trudniejsza, w zależności od tego, jak dobrze radziliśmy sobie w bohaterskim powstrzymywaniu kolejnych spisków. Bardzo mi się podobało takie założenie – było całkiem klimatyczne, wprowadzało emocje i dawało cel, do którego dąży się jednocześnie bez przekreślania wszystkiego jednym niepowodzeniem.
Jak już wspomniałem, wcielamy się w różnorakich bohaterów, ale potrzebujemy jeszcze planszetki aspektu, która będzie definiowała naszą rolę. Mechanicznie to identyczny zestaw standardowych akcji, ale jest jedna znacząca różnica. Każdy aspekt posiada specjalną umiejętność wzmocnioną i jakąś pasywkę – przykładowo, Agresja lepiej bije, protekcja chroni. Jeżeli zestawimy to z indywidualnymi umiejętnościami i akcjami każdego z bohaterów, wyjdzie nam mnóstwo kombinacji do ogrania. Nie jest to marketing, ponieważ rzeczywiście tym samym bohaterem na różnych aspektach można grać nieco inaczej.
Runda w Marvel D.A.G.G.E.R. jest podzielona na dwie fazy. W pierwszej swoje działania wykonują bohaterowie, w kolejnej wrogowie. To klasyka i zżynka z Eldritch Horror. Akcje też są bardzo podobne – ruch, atak, odpoczynek i robienie misji. Ogólnie misje to jedna z fajniejszych rzeczy w Marvel D.A.G.G.E.R. Mamy oczywiście misje główne związane z przeciwnikiem, ale są też misje poboczne czy misje naszych bohaterów, które odblokują nam nowe karty! Naprawdę możemy się poczuć niczym Kapitan Ameryka, kolejny raz walczący z Hydrą i ratujący świat. Akcje są ograniczone, i nie możemy na przykład kilka razy pod rząd atakować, dlatego musimy współpracować ze swoją drużyną i podzielić się odpowiedzialnością oraz rozdzielić zadania. To, jak bohaterowie współpracują i wykorzystują swoje umiejętności, jest kluczowe w osiągnięciu sukcesu. Tura wrogów jest nieco mniej ekscytująca – dokładamy zagrożenie, sprawdzamy, czy nie przekroczyliśmy progu, i odpalamy wydarzenie, które dziwnym trafem bardzo mi się kojarzyło z mitami Eldritcha. Wszystko powtarza się w kółko, aż do momentu ostatecznego starcia.
Marvel D.A.G.G.E.R. to całkiem udana gra. Naprawdę grało mi się w nią przyjemnie, choć czasami nieco za długo i za powtarzalnie. Bieganie po planszy za wrogami i kolejnymi misjami, próby zablokowania spisków czy odblokowywanie nowych kart – to może się podobać. Frustrowała mnie jednak trochę wymuszona powtarzalność akcji. Bohaterowie mają niską mobilność, wszystko jest zazwyczaj daleko, więc sporo akcji przepalimy na zwykły ruch. Wrogowie tego problemu nie mają i zawsze nas dogonią. Jak dogonią, to wleją, a jak wleją za mocno, to szybko przegramy.
Marvel D.A.G.G.E.R. trochę cierpi też na ubogość podstawki. O ile bardzo fajnie, że udało się w pudełku znaleźć miejsce na całą gamę bohaterów, którzy nie są tak oklepani i niektórzy dopiero ich poznają – w końcu ileż można grać Iron Manem czy Hulkiem? Czułem spory niedosyt w liczbie wrogów, jakich możemy spotkać na swojej drodze, oraz małej różnorodności. Sorka, ale statystyki i liczba życia to nieco za mało, i w pewnym momencie nie zwracałem już uwagi, z czym walczę – liczyły się tylko punkty życia. Arcywrogowie to co innego, chociaż podstawowa czwórka to pewnie tylko preludium, i jakiś dodatek czai się za rogiem.
Jeżeli chodzi o skalowanie, to Marvel D.A.G.G.E.R., moim zdaniem cienko działa w większym składzie. Nie czuć tutaj rozmachu i potrzeby obcowania z innymi graczami. Prosta konstrukcja gry sprawia, że czasami konsultowanie się z kimś wręcz przeszkadza i jest mocno sztuczne. Problem gracza alfa występuje tu aż za często. Najlepiej grało mi się solo albo w dwie osoby. Każdy patrzył na siebie, ale staraliśmy się nie sugerować kolejnych poczynań. Gra potrafi być też momentami nieco za trudna i frustrująca. Nie wynika to z błędów graczy, a zwyczajnie z losowości i mocy każdego z arcywrogów. Może to zły dobór bohaterów i mało optymalne decyzje, ale w grze o bohaterach chciałbym czuć więcej miejsca na zabawę i „bohaterskość”, a mniej na bęcki od gry.
Ostatni akapit o wywodach o wyglądzie gry i jej cenie. Samo pudełko wygląda całkiem nieźle, aczkolwiek zważywszy na kosmiczną cenę, zawartość w ogóle się nie broni. W pudełku znajdziemy tekturowe standy bohaterów oraz dużych i małych wrogów. Plastiku niestety brak, chociaż gra jest w przedziale cenowym obok dużych, wypchanym figurkami gier. Plansza, jak i ogólna koncepcja gry, to mieszanka Pandemic i Eldritch Horror. Grafiki wyglądają nieźle, ale sama gra nie robi oszałamiającego wrażenia na stole.
Czy gra zostanie w mojej kolekcji? Pomimo tego, że uwielbiam Eldritch Horror, i podobna gra z innym tematem raczej by się nie obroniła, to zostawię Marvel D.A.G.G.E.R. na półce. Pomimo długiego czasu rozgrywki i powtarzalności niektórych działań, bawi mnie bieganie kolejną kombinacją bohatera z innym aspektem i szukanie ciekawych zagrań. Nie ma w tym jakiejś epickości, ale tłuczenie kolejnego złoczyńcy jest całkiem przyjemne. Wad trochę jest, ale jestem ciekawy, jak cała seria Marvel D.A.G.G.E.R. się rozwinie.
Na zakończenie
Marvel D.A.G.G.E.R. jest grą planszową, która przyciąga fanów Marvela oraz miłośników trudniejszych gier kooperacyjnych. Mimo kilku wad, takich jak losowość i potencjalna dominacja gracza alfa, gra oferuje ciekawą rozgrywkę i satysfakcję z pokonywania wyzwań. Dla fanów uniwersum Marvela oraz entuzjastów gier planszowych z elementami strategii, Marvel D.A.G.G.E.R. jest warta rozważenia opcją do dodania do swojej kolekcji.
[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Rebel za przekazanie gry do recenzji.