Nintendo od dziesięcioleci uchodzi za firmę przyjazną rodzinie, znaną z kultowych marek takich jak Mario, Zelda czy Pokémon. To właśnie Pokémon jest jedną z najbardziej dochodowych franczyz w historii branży gier, a jego mechaniki łapania, trenowania i walki potworów ukształtowały gatunek RPG dla pokoleń graczy.
Jednak za kolorową i przyjazną fasadą Nintendo kryje się bezkompromisowa korporacja, która nie waha się używać potężnych narzędzi prawnych do ochrony swoich interesów. Najnowszym celem działań japońskiego giganta jest Pocketpair – studio odpowiedzialne za przebojową grę Palworld. Palworld to nowa marka, która połączyła elementy rozgrywki znane z Pokémon z mechanikami craftingu, budowania baz, eksploracji i walki z bronią palną. Gra odniosła olbrzymi sukces, sprzedając się w ponad 25 milionach egzemplarzy w ciągu roku od premiery. Palworld zyskał uznanie za świeże podejście do gatunku oraz atrakcyjną cenę – zaledwie 30 dolarów amerykańskich w dniu premiery, co kontrastuje z rosnącymi cenami gier AAA, w tym produkcji Nintendo. Popularność gry oraz jej podobieństwa do Pokémon wywołały reakcję Nintendo, które podjęło kroki prawne przeciwko Pocketpair, oskarżając studio o naruszenie patentów.
W wyniku presji ze strony Nintendo, Pocketpair zmuszone było do usunięcia lub zmodyfikowania istotnych elementów rozgrywki. Z gry zniknęła funkcja PAL Sphere – narzędzia używanego do łapania i przyzywania stworków, przypominającego Pokéball. Zmieniono również mechanikę latania na stworzeniach, zastępując ją tradycyjnym szybowaniem z użyciem glidera. Wszystkie te zmiany, jak podkreśla Pocketpair, są kompromisami mającymi na celu uniknięcie dalszych zakłóceń w rozwoju gry i walki sądowej z potężnym przeciwnikiem. Sprawa szybko stała się kontrowersyjna, a wielu prawników i ekspertów branżowych zaczęło kwestionować zasadność roszczeń Nintendo. W ich opinii łapanie stworzeń, używanie kul czy mechanika turowych walk nie są unikalnymi patentami, lecz ogólnymi koncepcjami obecnymi w wielu grach RPG na przestrzeni lat. Przykłady takie jak Shin Megami Tensei, Monster Hunter Stories, ARK: Survival Evolved, Octopath Traveler, czy nawet Titanfall 2 pokazują, że podobne mechaniki są wykorzystywane w różnych kontekstach, a mimo to nie spotykają się z reakcją prawną Nintendo. To rodzi pytania o wybiórczość i intencje stojące za pozwem.
Jeśli Nintendo wygra ten proces, może to otworzyć niebezpieczny precedens w całej branży gier. Potencjalnie firma mogłaby próbować opatentować ogólne mechaniki rozgrywki, jak łapanie stworzeń czy jazda na nich, co zagrażałoby wolności twórczej mniejszych deweloperów i stłumiłoby innowacje. Gdyby inne firmy poszły tą samą drogą, oznaczałoby to koniec otwartej inspiracji w branży – fundamentu, na którym powstało wiele nowatorskich tytułów. Wyobraźmy sobie, że From Software pozywa wszystkie gry typu Soulslike, albo że ktoś opatentuje używanie broni palnej w grach FPS. Absurd? Tak. Ale właśnie w takim kierunku może zmierzać branża, jeśli Nintendo uzyska kontrolę nad podstawowymi mechanikami rozgrywki.
Eksperci prawni z Japonii, związani m.in. z Segą, Capcomem i Konami, podczas Tokyo Esports Festa 2025 zgodnie stwierdzili, że kopiowanie i inspirowanie się mechanikami innych firm jest naturalnym i legalnym procesem w branży. Wskazano, że patentowanie rozwiązań powinno służyć odzyskiwaniu kosztów produkcji, a nie monopolizowaniu gatunków czy blokowaniu konkurencji. Co więcej, Pocketpair aktywnie odpiera zarzuty Nintendo, powołując się na wcześniejsze przykłady podobnych rozwiązań (tzw. prior art), które istniały na długo przed rzekomym „wynalezieniem” ich przez Nintendo.
W obliczu tych działań Nintendo jawi się jako firma coraz bardziej agresywna i zachłanna. Paradoksalnie, choć seria Pokémon od lat krytykowana jest za brak innowacji, powtarzalność i coraz wyższe ceny, to właśnie pojawienie się Palworld – gry oferującej więcej za mniej – skłoniło Nintendo do reakcji. Zamiast odpowiedzieć lepszym produktem, firma wybrała ścieżkę sądową, by wyeliminować konkurenta, który zdołał pokazać, jak bardzo nieaktualna stała się formuła Pokémon.
Jeśli Nintendo wygra ten spór, skutki mogą być katastrofalne nie tylko dla Pocketpair, ale i dla całej branży gier wideo. Zwycięstwo może zachęcić innych wydawców do opatentowywania szeroko rozumianych mechanik, co doprowadzi do paraliżu innowacji i zmusi niezależne studia do płacenia licencji za inspiracje, które dotąd były domeną otwartej kreatywności. Gdyby każda firma miała monopol na kluczowe elementy gameplayu, gry szybko przestałyby się rozwijać – i to nie z powodu braku talentu, lecz z powodu strachu przed pozwami. Nintendo ma pełne prawo bronić swojej własności intelektualnej. Ale jeśli zrobi to kosztem całej branży, powinna być za to krytykowana. W świecie, gdzie innowacja i konkurencja są fundamentem postępu, próba zawłaszczenia mechanik rozgrywki to nie tylko zła strategia – to poważne zagrożenie dla przyszłości gier jako medium.