Ile znacie parków narodowych z naszego kraju? Może znacie jakieś ze Stanów Zjednoczonych? Jeżeli te zagadnienia są wam obce, to możemy połączyć przyjemne z pożytecznym i dowiedzieć się czegoś ciekawego grając w Parki. Warto?
Parki zostały wydane w Polsce przez wydawnictwo Albi i na pewno staną w szranki od najładniej wydany tytuł tego roku. Pierwsze co przyciąga uwagę to świetny styl graficzny oraz wysoka jakość. Gra opowiada o wędrowaniu przez parki narodowe Stanów Zjednoczonych. W trakcie pieszej wycieczki zatrzymamy się na różnych polanach i zdobędziemy trochę surowców potrzebnych do sfinalizowania nasze wycieczki do innego parku. Odwiedzanie parków i zbieranie ich kart jest ważne, ponieważ są głównym dostarczycielem punktów. Oprócz podziwiania przyrody będziemy mieli okazję popstrykać zdjęcia z niesamowitymi krajobrazami, które również są ważne podczas punktowania. Maksymalnie pięciu śmiałków może wybrać się na pasjonującą wycieczkę pełną zbierania surowców, zdobywania ekwipunku i zbierania całkiem ładnych kart parków. Tylko czy warto?
W kilku słowach, jak gramy
Gra w Parki składa się z czterech sezonów, które są ładniejszą i tematycznie bardziej pasującą nazwą rundy. Podczas każdego z sezonów będziemy przemieszczać się naszymi turystami po modularnej planszy od lewej do prawej, zdobywając surowce i w końcu, lądując na ostatnim polu na trasie. W swojej turze gracz wybiera jednego ze swoich turystów i przemieszcza go na inne pole. Możemy iść tylko do przodu – cofanie jest zabronione. W końcu to wycieczka, więc nie warto oglądać drugi raz tego samego. Inni gracze również chcą coś zobaczyć, więc miejsca, na których się zatrzymają są niedostępne dla naszego małego meepla. Uspokajam, jest na to rada. Każdy z graczy ma do dyspozycji żeton ogniska, które po zużyciu pozwala nam egzystować na jednym polu z innymi. Najlepsze przyjaźnie zaczęły się przecież przy wspólnych wieczornych ogniskach?
Po zatrzymaniu się na jakimś polu możemy odpalić jego efekt. Jeżeli dodatkowo znajdują się na nim jakieś surowce, to zgarniamy je jako bonus. Z ciekawszych rzeczy warto zwrócić uwagę na pola z manierkami, które po aktywacji mogą zapewnić nam różne ciekawe umiejętności. Żeby ich użyć musimy zużyć wodę, którą zdobywamy z jakiejś akcji. Zamiast do naszych zasobów trafi na kartę, a my możemy się cieszyć z nowej zdolności.
W Parkach oprócz standardowych surowców, jak słoneczka czy krople wody występują też znaczniki dzikiej przyrody. W końcu wędrujemy po parkach i chcemy zobaczyć najlepsze okazy. Do dyspozycji mamy drewniane pionki przedstawiające różnorodne gatunki zamieszkujące zwiedzane przez nas parki, ale dla celów gry każdy jest traktowany tak samo i pozwala na użycie go jako jokera.
Innym interesującym polem jest miejsce z aparatem i możliwością pstrykania zdjęć. Jeżeli zdecydujemy się uwiecznić moment, to po opłaceniu kosztów zabieramy aparat od aktualnego posiadacza, i to my możemy się cieszyć z jego przywilejów. A jest o co walczyć, bo na całą grupę sprzęt jest tylko jeden, a każde zdjęcia na koniec gry to punkt zwycięstwa.
Na końcu szlaku czekają nas trzy różne akcje do wyboru. Pierwsza z nich to rezerwacja karty parku, którą będziemy mogli zakupić w przyszłości. W tej sekcji możemy też zgarnąć znacznik pierwszego gracza, który pozwoli nam rozpoczynać kolejny sezon. Jeżeli czujemy się na siłach i mamy odpowiednie zasoby możemy odwiedzić jedną z kart parku i zgarnąć ją dla siebie. Im więcej kart, tym więcej punktów na koniec gry wpadnie do naszej puli. Ostatnią możliwością jest zakup ekwipunku, który w różnoraki sposób ułatwi nam życie podczas wędrówek przez dziewicze tereny parków narodowych.
Warto wspomnieć, że ostatni turysta, który zagapił się na szlaku jest zmuszony zawędrować od razu na ostatnie pole. Osoba z aparatem może cyknąć jeszcze jedno zdjęcia kosztujące trochę mniej surowców i można zacząć przygotowania do kolejnego sezonu. Dokładamy kolejny element planszy, odkrywamy nową kartę sezonu i zaczynamy kolejną rundę.
Wykonanie
Wygląd to mocna strona Parków i wszystkie elementy są naprawdę dobrej jakości. Podobają mi się duże i sztywne karty, na których możemy oglądać bardzo ładne rysunki. Dla większego porządku mamy dedykowane tacki na surowce. Same drewienka to także nie są zwykłe kosteczki i mają dedykowane kształty także takie słońce w końcu wygląda jak słońce, a nie żółty kubik. Największy bajerem są w moim odczuciu figurki zwierząt, które wyglądają podczas gry naprawdę dobrze. Na pochwałę zasługuje również wypraska, która ma dedykowane miejsca na wszystkie elementy.
Wrażenia
Parki na pewno wyróżniają się wyglądem i potrafią przyciągnąć do siebie niejednego eurosucharzyste lubującego się w bardziej niemieckim stylu grafik na planszy oraz osoby, które większej styczności z planszówkami wcześniej nie miały, a zawsze chciały spróbować. Gdybym był osobą rozpoczynającą swoje przygody z planszówkami Parki naprawdę, by mnie zachwyciły. Mają wszystko to, co powinna mieć dobra gra na początek znajomości – proste zasady, wygląd i przyjemną rozgrywkę. Jednak z punktu widzenia gracza, który już w niejednej planszówce punkty zdobywał, odkładając na bok niebanalne wykonanie gra mnie nie porwała. Bawiłem się nieźle, ale nie miałem poczucia tego przyjemnego zmęczenia umysłu, gdy odchodziłem od stołu.
Wiadomo, że oprócz ogromnej frajdy gry planszowe uczą i bawią. W tym przypadku fajnym walorem edukacyjnym jest możliwość poznania najważniejszych parków Stanów Zjednoczonych nie tylko z telewizji, ale spędzając czas w bardziej kreatywny sposób. Gra jest prosta i przystępna nawet dla młodszych odbiorców. Rodzice szukający czegoś na niedzielne poobiednie granie nie muszą już dalej się rozglądać – Parki polecają się na stół.
Mechanicznie wszystko nie jest zbyt skomplikowane i możemy to sprowadzić do biegania naszymi mee plami i mielenia surowców w celu zdobycia kolejnych kart z punktami. Wszystkie akcje są prościutkie i na graczach bardziej zaawansowanych większego wrażenia raczej nie zrobią. Idź tutaj, weź dwa słoneczka, a jak chcesz iść tam, to musisz odwrócić ognisko, bo ktoś już tam jest. Na końcu toru możesz za uciułane surowce odwiedzić park i zabrać jego kartę lub kupić sobie inną kartę dającą usprawnienie. Rozkminiania tutaj za wiele nie ma, chociaż przemiał surowców i zbieranie drewienek na wypatrzoną kartę jest całkiem przyjemne.
Gra jest całkiem regrywalna dzięki kartom celów losowanych na początku rozgrywki. To determinuje trochę inne podejście do każdej rozgrywki, chociaż niektóre są strasznie nierówne i niesprawiedliwe. Jeden gracz może brać tylko określone karty, żeby zapunktować, kiedy inny nie ma aż tak restrykcyjnych ograniczeń, a na koniec obaj i tak dostaną tyle samo punktów. Grając familijnie nie zwraca się uwagi na takie rzeczy, ale w gronie, które lubi rywalizację i liczy każdy punkt takie coś potrafi skutecznie zniechęcić do rozgrywki. Na żywotność tytułu wpływa też modularna trasa oraz jej losowy układ. Uczulam jednak, że po kilkunastu partiach może wkraść się pewnego rodzaju znużenie. Koniec końców to dość prosta gra o zbieraniu surowców potrzebnych do zakupu kart i zawsze będziemy robić dokładnie to samo.
Bardzo mi się podoba dynamika rozgrywki i tempo, które gracze mogą sobie zmieniać. Nie jest to wyścig, ale warto zaplanować sobie nasze ruchy, ponieważ polanka pomieści tylko jednego gracza. Oczywiście, możemy rozpalić ognisko, ale to jednorazowa możliwość, więc korzystamy z tego rzadko i rozważnie. Przed ruchem warto ocenić karty parków i zastanowić się nad potrzebnymi surowcami oraz sposobami na ich zdobycie. Gdy gracze szybko biegną do celu szans na ich zdobycie jest mniej, a jeżeli poruszają się ślamazarnie gra zaoferuje więcej zasobów, a co za tym idzie większą ilość zdobytych kart. W obu przypadkach gra się ciekawie i nie czułem jakiejś różnicy. Im dalej w las, tym więcej opcji zacznie się pojawiać. Wyekwipowany gracz ma sporo możliwości i gra zaczyna nabierać rumieńców oraz pojawia się pole na przyjemne i niepalące zwojów kombinowanie.
Bardzo fajnym motywem jest aparat i możliwość robienia zdjęć. Co to za turysta, który nie strzelił sobie selfie z niedźwiedziem? Dodatkowa fotki dają punkty i wymuszają na graczach delikatną interakcję i rywalizację o przejęcie aparatu. Tak się zdarzyło, że w grupie jest tylko jeden, a każdy chciałby zdobyć parę dodatkowych punktów. Posiadacz urządzenia może robić fotki niższym kosztem, więc jest o co walczyć.
W grze możemy także zdobyć różnorakie usprawnienia potrzebne podczas wycieczki po parkach. Bardzo lubię wszelakie mniejsze i większe rzeczy, które pozwalają nam robić coś lepiej. Dodatkowo wszystko świetne pasuje do tematu wycieczek i obozowania pod gwiazdami w dzikiej głuszy. Okulary, czy dziennik to dobry sprzęt i pozwala nam łatwiej zdobywać parki, czy potrzebne fundusze na ich odwiedzenie. Prosta rzecz, która dodatkowo podbija klimat płynący z Parków.
Jak skalują się Parki? Śmiem twierdzić, że bardzo dobrze działa w każdym składzie. Im więcej osób, tym bardziej ciasno, ale w mniejszych partiach też jest przyjemnie i trochę bardziej taktycznie. Małą łyżką dziegciu może się okazać cena gry, która jest ustawiona na dość wysokim pułapie. Oczywiście, jakość wykonania jest świetna, ale prostsze gry skierowane bardziej do rodzinnych graczy zazwyczaj kosztowały ciut mniej. Niemniej warto spróbować, bo gra jest tego warta.
Czy gra zostanie w kolekcji?
Chociaż nie jestem docelowym targetem Parków to grało mi się bardzo przyjemnie i na pewno znajdzie miejsce na mojej półce. Oferuje przyjemne i szybkie mielenie surowcami z piękną otoczką, która zainteresuje innych graczy. Świetnie się sprawdza jako pierwsza bardziej zaawansowana gra dla mniej ogranych osób. Dobrze się ją tłumaczy, świetnie prezentuje się na stole i widać po graczach, że mają chęć na kolejną wędrówkę.
Podsumowanie
Parki od wydawnictwa Albi to świetna gra dla graczy rodzinnych szukających czegoś nowego i bardziej wymagającego, niż Osadnicy z Catanu czy proste imprezówki. Parki to tytuł, która zamiesza w zestawieniach gier polecanych na początki z planszówkowym hobby. Świetnie wydana z ciekawą tematyką oraz prostymi zasadami jest idealna dla osób szukających gry, przy której przyjemnie spędzą czas. Jest trochę miejsca na kombinowanie, ale raczej nie tyle, żeby przekonać do siebie zaawansowanych graczy.
[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Albi za wysłanie gry do recenzji. Nie miało to wpływu na zawarte tu opinie.
A czy to nie są po prostu „pory roku” (ang. „seasons”)?
Obie gry są zupełnie inne i może tematykę mają podobną ( chociaż to i tak mocno naciągane podobieństwo ). Parki są typowym worker placement w którym surowce przerabiamy na karty. Pory Roku to mielenie i kręcenie kombosów z kart. Wydaje mi się, że Parki są lżejsze i bardziej rodzinne a Pory roku o stopień wyżej jeżeli chodzi o złożoność.