Shards of Infinity – recenzja – kosmicznie dobry deckbuilding!


Jaka jest ulubiona mechanika graczy? Może to będzie budowanie talii? Jeżeli lubicie karty i składanie potężnego decku, a nie macie za wiele czasu to zagrajcie w Shards of Infinity – przepadniecie na długie godziny!

Jak to jest, że stare i dobre gry muszą tyle czekać, aby zostać wydane w Polsce? Shards of Infinity od wydawnictwa Stone Blade Entertainment to tytuł, który został wydany w okolicach 2018 r. Gry z gatunku deck building mają na moim stole łatwiej, więc dane mi było poznać wersję angielską już jakiś czas temu i od razu bez zbędnych wstępów – gra mnie zachwyciła. Bardzo się ucieszyłem, że Portal Games też miał okazję sięgnąć po ten tytuł i w końcu po kilku latach gra ukazuje się na polskim rynku od razu z dodatkiem! Jeszcze bardziej cieszy mnie fakt, że nasz portal miał szansę objąć patronatem ten zacny tytuł. Pewnie sądzicie, że będę tylko słodził grze – owszem, bo bardzo mi się podoba, chociaż jakieś tam minusy potrafię dostrzec. Kilka technicznych szczegółów – gra jest przeznaczona dla od dwóch do czterech graczy, ale dzięki Portalowi dostajemy w pudełku dodatek pozwalający na zabawę solo. Czas rozgrywki to około 30 minut z nauką i rozkładaniem.

Przewodnim tematem Shards of Infinity jest przyszłość i futurystyczne podejście do walki pomiędzy pozostałymi plemionami – potomkami dumnej rasy homosapiens. Wiecie jak to bywa – ludzkość odkrywa super sprzęt, ten wpada w niepowołane ręce i robi kuku wszystkim wokół. Zgliszcza, wojny, zwycięża silniejszy, by potem zaczął formować się opór. W samym sercu tego wszystkiego znajdziemy tytułowe odłamki, które kuszą swoją mocą wspomaniane cztery rasy: Homodeus, Splot, Knieja oraz Porządek. W trakcie rozgrywki rywalizujemy z innymi graczami oraz staramy się osiągnąć coraz to lepszą biegłość w posługiwaniu się odłamkami. Zwyciężyć może tylko jeden, ale dróg do zwycięstwa jest już cała masa – i tu tkwi piękno Shards of Infinity.

Wprowadzenie w zasady Shards of Infinity jest krótkie, szybkie i przyjemne. Jak to w rasowym deck builder przystało, wszystko kręci się wokół kart oraz kombosów i ciągłego ulepszania naszej talii. Na stole znajdziemy rząd centralny, czyli nieco bardziej klimatycznie nazwany rynek kart. W swojej turze zagrywamy karty z ręki w celu otrzymania ich zdolności. Interesują nas cztery kluczowe ikony. Przy pomocy kryształów możemy kupować dodatkowe karty. Moc pozwala atakować przeciwnika bezpośrednio oraz niszczyć jego karty. Biegłość pozwala na odblokowanie nowych mocy naszych kart, natomiast zdrowia pilnujemy przez całą rozgrywkę – w końcu, kto zbijemy zdrowie wrogiej postaci do zera wygrywa!

Shards of Infinity ma w sobie wszystko to, co pokochają fani szybkich karcianek. Jest prościutka, ale niesamowicie grywalna i pozwalająca na fajne pokombinowanie kartami. Jeżeli uwielbiacie kombosy, to tutaj znajdziecie ich całą masę – a może i jeszcze więcej. Dzięki temu ciekawie wygląda balansowanie się naszej tury – możemy trochę pobić przeciwnika, dokupić sobie kartę lub wyleczyć naszą postać. Zagranie sporego łańcuszka kart jest niezwykle satysfakcjonujące. Gra ma w sobie też coś, co sprawia, że chce się w nią grać – wciąga. Może nie jest to najbardziej odkrywcza karcianka na świecie i czuć graficznie lekki powiew przeszłości – co w grze o przyszłości jest nieco dziwne, ale wciąga. Autentycznie, mam ochotę na kolejną partię po rozegraniu pierwszej. Gra jest klasycznym deckbuildingiem z każdą wadą i zaletą takiego gatunku, aczkolwiek ma kilka ciekawostek, które poprawiają nieco, chociażby zapychający się rynek z niechcianymi kartami, czy zwykłą losowość przy ich doborze.

Shards of Infinity ma też trochę smaczków, które odróżniają go od innych gier z gatunku i stawiają na wysokim miejscu. Zacznijmy od mojego ulubionego systemu biegłości. Podczas naszych tur będziemy mogli zyskać punkty biegłości, które odblokują nam dodatkowe umiejętności z kart. Co ciekawe, bonusy mogą się stopniować np.: co 10 i robić się coraz potężniejsze. Uwielbiam progres i poczucie rozwoju w planszówkach, więc taka mechanika mocno trafiła w moje gusta. Przykładowo zagrywając Odłamek Nieskończoności, posiadając 30 punktów biegłości w zasadzie już wygraliśmy grę, ponieważ zyskujemy możliwość zadania nieskończonych obrażeń!

 

Kolejną ciekawostką, która wprowadza sporo dynamiki i rozszerza wachlarz taktycznych możliwości są najemnicy. Wyobraźcie sobie taką sytuację – dobieracie karty na rękę, ale nie doszło wam nic ciekawego do zagrania. W Shards of Infinity naszą rękę powiększają karty, które mają symbol Najemnika! Opłacając koszt karty możemy ją zagrać i skorzystać z efektu natychmiastowego – co często jest kluczowe! Co prawda taka karta spadnie nam później z gry, ale ileż potencjalnych korzyści i taktycznych możliwości rodzi takie zagranie.

Trochę niewykorzystanym elementem Shards of Infinity są karty postaci. KAżda z nich ma inną grafikę, ale działa zupełnie tak samo. Na szczęście dodatek, który znajdziemy w pudełku trochę naprawia nam ten aspekt i dodaje po dwie karty reliktów, które dają namiastkę asymetryczności jednak to troszeczkę za mało. W ogóle bardzo się cieszę, że Portalowi udało się od razu razem z podstawką wydać dodatek Relikty Ludzkości. Nie dość, że dodaje tryb solo, to jeszcze gra o budowaniu talii jak człowiek wody (i nowych planszówek) potrzebuje świeżutkich kart. Shards of Infinity zalicza się do tych tytułów, które prędzej czy później będą musiały być zasilone nowymi dodatkami, ponieważ zwyczajnie się ograją i nie zaskoczą nas niczym nowym. Liczę, że Portal już negocjuje kolejne rozszerzenia i szybciutko je zobaczymy na naszych stołach.

Jeżeli chodzi o liczbę osób, to preferowanym przeze mnie składem był ten dwuosobowy. Gra co prawda daje możliwość zagrania w czwórkę, ale miałem trochę odczucia, że jest niewspółmiernie długi i mało ciekawy w porównaniu do pojedynku jeden kontra jeden. Dla osób grających solo – potestowałem trochę, aczkolwiek nie jestem specem od tego typu rozgrywek i powiem tak – gra jest mocno podatna na losowość i ciężko jednoznacznie określić, czy jest za łatwo lub za trudno. Wszystko zależy od ułożenia się kart i może się okazać, że rozklepiemy przeciwnika w trzy tury lub sami dostajemy bęcki w pierwszej. Dwuosobowa rozgrywka jest szybka, intensywna i niesamowicie kombogenna.

Na zakończenie

Shards of Infinity to przykład tytułu, który pomimo upływu lat ciągle bawi i wciąga. Bardzo się cieszę, że Portal Games wypatrzył ten tytuł i udostępnił polskim graczom. Gier o budowaniu talii mamy mnóstwo, ale to właśnie Shards ma w moim serduszku specjalne miejsce. Na tle konkurencji wyróżnia się niesamowitą liczbą kombosów, które można wykręcać podczas rozgrywki, najemnikami którzy odkorkowują rynek kart i pozwalają na ciekawe zagrania oraz systemem biegłości, który ulepsza nasze karty. Wszystko to składa się na świetnie spędzone pół godzinki, po których ma się ochotę na jeszcze jedną partię! Jeżeli jesteście fanami gier karcianych z budowaniem talii i pojedynkami z przeciwnikiem koniecznie zagrajcie – kapitalny tytuł!

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Portal Games za przekazanie gry do recenzji. Nie miało to wpływu na zawarte tu opinie.

Może zainteresuje Cię nasza recenzja gry Wilki?

Shards of Infinity do kupienia tutaj.

Brak komentarzy

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Transformers: Przebudzenie bestii - recenzja - czegoś tu zabrakło...
Następny PlayStation Plus w Czerwcu Rozszerza Swoją Ofertę o 19 Nowych Gier