Tails of Iron 2: Whiskers of Winter to powrót do genialnej historii o rycerskich szczurach broniących się heroicznie przed brutalnym zagrożeniem. Tym razem naszą twierdzę najechały groźne i tajemnicze nietoperze i całość trochę… pachnie powtórką z rozrywki. Czy warto zainteresować się tą grą? Zapraszam do recenzji!
Pierwszą część Tails of Iron splatynowaliśmy dawno temu, blisko premiery gry na konsoli Playstation. Zapamiętałem tą produkcję głównie z uwagi na irytujące piszczące dźwięki oraz fenomenalnego lektora, który będzie opowiadać nam historię. Frustrujących dźwięków nie ma, a Geralt (głos narratora podkłada Doug Cockle, którego gracze na pewno znają właśnie z podkładania głosu Geraltowi) z angielskiej wersji Wiedźmina znowu powraca by z odpowiednim namaszczeniem opowiedzieć nam historię w Tails of Iron 2: Whiskers of Winter. A jest co opowiadać, bo o ile widać tutaj pewną wtórność w stosunku do pierwszej części, to historię chłonie się tak samo przyjemnie, jak w podstawce.
A więc nasz zamek został zaatakowany, prawie wszyscy wymordowani, a my będziemy musieli odbudować włości oraz zająć się zemstą na nietoperzach. Tak w skrócie brzmi historia, ale dodany został do tego odpowiednio epicki sos w stylu najlepszych scen z filmowego Władcy Pierścieni, czy też innych bohaterskich wyczynów epickiej sagi pokroju Archiwum Burzowego Światła. Każde zadanie poboczne jest tutaj odpowiednio opowiedziane i nawet zwykłe sprzątanie pająków w podziemiach może się okazać długim polowaniem na naprawdę dużego potwora, gdzie narrator chętnie opowie nam to, co widzi nasz dzielny szczur Arlo. Historia nie jest w żaden sposób powiązana z pierwszą częścią, między wierszami możemy usłyszeć informacje o naszych braciach z dalekiego południa, ale nic więcej. Znajomość pierwszej części może się przydać, bo wracają starzy wrogowie, ale nie jest potrzebna by cieszyć się z gry.
W Tails of Iron 2: Whiskers of Winter wcielamy się w rolę biednego szczura Arlo, który z sielankowego życia jako młody lord na tutejszych ziemiach zostaje postawiony w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Naszym celem będzie przejęcie pałeczki Namiestnika i przygotowanie zniszczonego zamku do obrony przed kolejnym atakiem Nietoperzy, który na pewno kiedyś nastąpi. Gra będzie nas wysyłać w kolejnych zadaniach by znaleźć najważniejszych ludzi, bez których żaden fort się nie obejdzie. Zrekrutujemy kowala, kucharza czy też budowniczego, a każde zadanie będzie bogate w historię oraz dialogi fantastycznego narratora.
Ale Tails of Iron 2: Whiskers of Winter nie zasłynął tylko swoją narracją, ale też poziomem trudności. Walka w grze pozostała taka sama jak w pierwszej odsłonie. Mamy unik, blokowanie oraz możliwość zrobienia parowania w odpowiednim momencie. Wprawny gracz nauczy się przerywać nieblokowane ataki wrogów za pomocą ładowanego ataku ciężką bronią, a do tego bohater otrzyma broń dystansową taką jak kusza czy też pistolety. Gra otrzymała sporą głębię w stosunku do pierwszej części. Arlo z czasem nauczy się zaklęć, które mogą nakładać negatywne statusy na przeciwników, a także będzie miał w kieszeni do użycia mikstury odporności, osełkę by zwiększyć obrażenia czy nawet miny.
Walka z wrogami to zabawa w papier, kamień, nożyce. Nasze bronie oraz pancerze mają przypisane żywioły. Broń zadająca obrażenia ogniste słabo sobie radzi w ataku na żaby, ale nieźle się tutaj spisuje broń elektryzująca. Lód mrozi prawie każdego, ale nie nietoperze. To samo dotyczy też pancerzy. Wrogowie używają różnych żywiołów i będziemy chcieli dostosować odporności. Zwłaszcza, że nie ma tutaj łatwych i uniwersalnych rozwiązań i jeżeli pancerz daje gdzieś dodatnią odporność, to inną najczęściej odejmuje. A musicie wiedzieć, że wrogowie biją mocno. Nawet za mocno, w większości przypadków nawet zwykły przeciwnik może nas pokonać dwoma atakami. Nie rozumiem idei punktów życia, skoro niezależnie jaki pancerz nałożymy, to i tak giniemy za dwoma – trzema ciosami. Lepiej było dać tutaj serduszka a nie sztucznie dawać nadzieję paskiem punktów życia.
W Tails of Iron 2: Whiskers of Winter nie będziesz się nudzić. Zawsze na głównej ścieżce znajdzie się jakaś boczna, gdzie znajdziemy ukryty sprzęt czy też dodatkowe zadania. Po wykonaniu głównego questa na danym obszarze odblokuje nam się szereg aktywności pobocznych pozwalających wycisnąć więcej z danego obszaru. Niestety o ile możliwość walki z nowym bossem jest zawsze ciekawa, zwłaszcza, że nie są to zadania w stylu pójdź i ubij, a zawsze usłyszymy rozbudowane dialogi i historie od naszego narratora, to finalnie okazuje się, że sporo zadań jest do siebie zbyt podobna. Dochodzi nawet do kuriozalnych sytuacji, kiedy musimy pokonać tego samego bossa dwa albo trzy razy pod rząd w różnych zadaniach dodatkowych albo kiedy wróg straci punkty życia, to ucieka na drugi koniec mapy. Ten patent jest fajny za pierwszym razem i coraz gorszy z każdym kolejnym.
Grafika jest w zasadzie identyczna jak w pierwszej części, ale to akurat zaleta, a nie wada. Po co zmieniać coś, co już było idealne, prawda? Pojawią się nowe efekty oraz obszary, ale będziesz się czuć dalej jak w starym, dobrym Tails of Iron. Jeżeli chodzi o udźwiękowienie, to tutaj robotę robi głównie narrator, a gra ma też polskie napisy, ale jest jednak z nim jeden duży problem. Otóż napisy zostały tak ustawione, że zasłaniają nam akcję. Jak wspominałem, Geralt lubi sobie porozmawiać nawet podczas walk z bossami, przez co nie raz nie będziemy niestety widzieć, co się dzieje na ekranie. Klatki nieśmiertelności oraz okienka na unik są naprawdę bardzo szczodre i nie musicie martwić się o piksele, ale w niektórych walkach z bossami naprawdę nie będzie widać tych ataków kiedy przeciwnik wyprowadzi potężny cios. Jak wspominałem, wrogowie biją mocno i każdy boss w zasadzie jest w stanie położyć nas dwoma albo trzema ciosami. Na szczęście, po odrodzeniu i powtórnej walce z bossem dialogi nie będą się powtarzać. Twórcy powinni nam dać opcje albo sami po prostu ustawić napisy tak, by podczas akcji pojawiały się na górze, a nie dole ekranu.
Nie czekałem jakoś szczególnie na Tails of Iron 2: Whiskers of Winter, a teraz wiem, że powinienem. Jest to po prostu solidna i dobra kontynuacja dobrej gry platformowej. Nic więcej dodać, nic ująć. Drobne niuanse nie przeszkadzają nam w zabawie, przynajmniej na dłuższą metę, gra potrafi nam srogo dokopać, bo od samego początku jest naprawdę bardzo wymagająco, ale jednocześnie każdy pojedynek da Ci na koniec satysfakcję z wygranej, zwłaszcza, że walka nawet z mini bossami kończy się epicką animacją wykończenia przeciwnika. Szczury ponownie wymiatają, mają swój rycerski honor i pragnienie zemsty za zbrodnie, które na nich wykonano. I słucha się tego naprawdę bardzo dobrze, jak bardzo mroczna historia by to nie była.
Podsumowanie
Pros
- Przedmioty i zaklęcia dające sporą przewagę
- Cudowna muzyka oraz grafika
- Sporo aktywności pobocznych
- Ciągłe uczucie odkrywania czegoś nowego w grze
- Prosta, acz wymagająca walka posiadająca sporą głębię
Cons
- Sporo powtarzalnych czynności oraz zadań
- Napisy zasłaniają akcję w grze
Brak komentarzy