Venom 2: Let there be Carnage to kontynuacja bardzo ciepło przyjętego spin-offu opowiadającego o jednym z największych przeciwników Spider Mana.
Najciekawsze jest jednak w tym to, że Venom nigdy nie wspominał nawet o Peterze Parkerze, a nawet pomimo tego zyskał sporo sympatyków, w tym także mnie. Ba! Dla mnie pierwszy Venom był znacznie lepszym filmem niż ostatnie pseudorealizacje od oryginalnego Marvela (za tworzenie filmów o Venomie odpowiada Sony). Zdecydowanie zostawiał w tyle takie potworki jak irytująca Kapitan Marvel, Czarną Wdowę, która nic nie wniosła do serii oraz Shang Chi, nad którym szkoda się dalej pastwić. To właśnie Venom zyskał moją sympatię i z niecierpliwością czekałem na kontynuację. UWAGA! RECENZJA BĘDZIE ZAWIERAŁA SROGIE SPOILERY FABULARNE!
Kontynuacja dzieje się niedługi czas po pierwszej części Venoma. Eddie Brock (Tom Hardy) oraz jego przyjaciel pasożyt, Venom, żyją według ściśle określonych zasad. Po testach oraz analizie, okazało się, że Venom może przetrwać dzięki jedzeniu czekolady oraz kurczaków, czym może suplementować brak w jedzeniu ludzkich mózgów. Jakkolwiek przymusowy ludzki wegatarianizm bardzo nie podoba się jednemu z głównych bohaterów, to jakoś ten kruchy sojusz trwa. Oczywiście jest to pierwsza rysa na pancerzu nieskazitelnej przyjaźni, jaka powstała między bohaterami. Nikt nie będzie zaskoczony, bo przecież ten sam motyw, kiedy to dwójka bohaterów, która miała być razem na śmierć i życie, jednak dochodzi do spięcia i wielkiego rozstania, pojawiał się już wcześniej w setkach filmów, seriali oraz anime.
Tutaj także pojawi się to spięcie i właściwie cały ten krótki film (zbyt krótki, wyszliśmy z kina zaraz jak skończyły się reklamy, takie miałem wrażenie) głównie skupiał się na pogłębiającej relacji między Eddiem oraz Venomem. To było oczywiste i potrzebne, że dopiero po rozstaniu zrozumieją jak bardzo są sobie potrzebni. I to nie tylko dlatego, że Venom nie potrafi przeżyć w nikim innym niż w Eddiem, a temu za to grozi pożarcie przez Carnage, do którego za chwilę wrócimy. Podczas grubej imprezy, Venom bardzo cierpiał, że jego poprzedni nosiciel nie mógł zobaczyć tego jak świetnie bawił się na imprezie, a Eddie nie wyglądał na szczęśliwego, kiedy naprawiał dom po tym jak Venom odszedł.
Niestety, film Venom 2: Carnage był za krótki, by bardziej rozwinąć inne kwestie niż więź Venoma oraz Eddiego. Ucierpiał na tym więc Carnage oraz jego nosciel Cletus Kasady (sam Woody Harrelson), który to został jedynie wprowadzony do filmu, ale jego wątek nie został należycie rozwinięty. Przez pierwszą połowę filmu, między kłótniami i dyskusjami Venom oraz Eddiego, poznawaliśmy historię Kasadiego – jego trudne dzieciństwo w ośrodku, gdzie poznał mutantkę (do tego wrócimy na końcu) o imieniu Frances Barrison, fanom komiksów znaną jako Shriek. Po ich separacji i kiedy to Eddie dowiedział się o masowym grobie ofiar Kasadiego, ten zostaje skazany na śmierć. W ostatniej chwili, podczas wywiadu poprzedzającego egzekucję, złoczyńca prowokujego Eddiego i dochodzi do krótkiej bójki podczas której temu udaje się ugryźć Eddiego, przez co powstał właśnie Carnage, symbiont będący nieślubnym dzieckiem Venoma.
I niestety od momentu ucieczki Carnage z więzienia, film Venom 2: Carnage leci prosto do epilogu, pokazując wiele, ale nie rozwiązując należycie akcji. Twórcy zarzekali się, że ten czas wystarczy, ale to nieprawda. Nie doszło do pierwszego starcia między Venom, a Carnage, przez co nie mogliśmy poznać motywów potwora i tego, czemu chce zabić swojego ojca. Czy to było szaleństwo, jakiś rytuał symbiontów czy jeszcze coś innego, tego się już nie dowiemy, bo Carnage zostaje pożarty w finale przez Venoma, który wygrywa przez czysty przypadek. Dalej – Carnage posiada solidny zapas broni, a z poprzednich części wiemy, że uzbrojenie zależy od hierarchii wśród obcych. Trzecia sprawa, Venom nazywa swojego syna „czerwonym”, co oznacza niby że jest on wyjątkowo groźny. Znowu jednak nie wiemy co to znaczy bo na tym temat się kończy. A to dopiero początek listy dziur fabularnych, które nie zostały należycie potraktowane i jedynie możemy się domyślać, o co chodziło. A nie o to chodzi przecież, żebym się domyślał o co mogło chodzić twórcom filmu. No i też nie wiemy, czy Carnage naprawdę zginął jako pożarty przez Venoma, czy jedynie został przez niego w jakiś sposób wchłonięty i może powrócić potem.
Trzeba jednak przyznać, że w tym krótkim czasie nie było ani jednej niepotrzebnej sceny. W filmie znalazło się sporo miejsca na świetny humor związany z dwoma tak bardzo różnymi bohaterami, trochę tragedii związanej z Carnage, lekki temat romansu między Eddiem i jego byłą narzeczoną. Ale tak naprawdę, tylko pierwszy wątek został rozwinięty i opisany jak należy, ze świetnym rozwinięciem i zakończeniem akcji oraz interesującą konkluzją, która bardzo zacieśniła przyjaźń między dwoma bohaterami. Co teraz czeka naszych bohaterów?
Co oznacza scena końcowa po napisach w Venom 2: Carnage?
Końcowa scena namiesza bardzo srogo nie tylko w uniwersum tworzonym przez Sony (zapowiedziano między innymi Morbius, kolejnego potężnego przeciwnika Spider Mana i ponownie film skupi się jedynie na tym złym). Scena końcowa pokazywała krótki wstrząs, po czym Eddie i Venom zobaczyli w telewizyjnych informacjach, reportaż o Peterze Parkerze, który to jest Spider Manem. Dokładnie tak, zobaczyli ostatnią scenę z Daleko od Domu, a tym samym doszło do oficjalnego połączenia uniwersum Sony oraz Disneya.
Konsekwencje jednak idą daleko dalej i właściwie ta scena wprowadzi najwięcej dla całego uniwersum od Endgame. Zapowiada ona to co stanie się w nadchodzącym Spider Manie. Już z trailera (zobaczycie go powyżej) widać, że Peter poprosi Dr. Strange o naprawienie problemu ze znajomością tożsamości Spider Mana przez wszystkich. W skrócie, dojdzie do przemieszania się Multiversum i Venom od Sony trafi do świata Marvela, który wszyscy dobrze znamy. Czy to będzie tylko easter egg, czy też dojdzie do pełnego przemieszania, dowiemy się z właściwego spider mana. Ciekawostką było także wprowadzenie mutantów przez raczej trzecioplanową postać Shriek. Czy teraz będziemy mogli wreszcie ujrzeć X-Menów? Jeszcze za wcześnie na taki werdykt, ale twórcy dobrze zaczynają. Bardzo chcę, by ten temat był pociągnięty dalej.
Brak komentarzy