Mamy tu fanów Alexandra Pfistera? To autor takich przebojów jak Great Western Trail, Maracaibo i małej karcianki znanej u nas pod nazwą O mój zboże! Już niebawem na polskim rynku za sprawą wydawnictwa Lacerta pojawi się jego kolejna gra, Wyprawa do Newdale, gdzie mechanika O mój zboże zostanie ponownie użyta, rozszerzona i usprawniona.
Wyprawa do Newdale to gra o budowaniu silnika, przetwarzaniu słabszych surowców w lepsze, zarządzaniu ręką kart, wystawianiu robotników i rozwijaniu swojej infrastruktury na mapie w celu pozyskania kafli bonusowych i punktów na koniec gry.
W pudełku znajdziemy ponad 200 kart, 6 map, tryb solo oraz mnogość innego kartonowego i drewnianego dobra. Sama gra kusi nas kampanią, rozwojem zasad i rozgrywką na coraz to innych terenach.
Wyprawa do Newdale oferuje nam wiele ciekawych decyzji, ale moje ulubione to te związane z małym hazardzikiem na ludziach. W każdej turze wysyłamy robotników na różne pola, między innymi produkcji, i tam wybieramy jak dobrze chcemy wytworzyć dane dobro. Sęk w tym, że znamy tylko część dostępnych kolorów robotników. Widzimy ich na karcie wydarzenia odkrywanej w każdej nowej turze. Pozostałych 4 jest dociągane z wora bezrobocia przez pierwszego gracza. I tutaj serce bije nam mocniej, bo potrzebujesz tych 2 zielonych i niebieskiego, a tam wyłaniają się czerwone i żółte. Kiedy grałem z żoną, to mogę przysiąc, że ona rozpoznaje kolory palcami, bo zawsze wyciągała ludki pasujące do jej produkcji i ni w ząb do mojej.
Wspomniałem już o wydarzeniach, które informują nas o dostępnej puli parobków do pracy. Są one naprawdę dobrze zrobione. W tych kilku scenariuszach, które przyszło mi rozegrać zawsze coś ciekawego się działo. Czasem pozwalały na dociąg 6 roboli zamiast 4, czasem wykładały nowe budynki do wykorzystania, a innym razem pozwalały na rekrutację specjalistów wspomagających naszą machinę produkcyjną. W każdym nowym scenariuszu zachowujemy, co zostało odblokowane wcześniej, ponadto dodajemy nowe ciekawe budynki i wydarzenia dalej rozbudowujące grę. Ba, dochodzi nawet łódka i mosty, ale o tym już przekonacie się sami.
Gra kampanijna jest głównym magnesem Wyprawy do Newdale. Opiera się ona na 8 rozgrywanych kolejno scenariuszach. Każdy dodaje coś nowego i urozmaica nam grę, nie komplikując jej za nadto. Do tego towarzyszy nam lekka oprawa narracyjna opisująca tło danego etapu.
Wbudowana kampania nie oznacza, że nie możemy po prostu złożyć talii na dany scenariusz i grać. Na odwrocie instrukcji jasno przedstawiono jakie budynki należy dodać i jak stworzyć talię wydarzeń aby zagrać samodzielną partię, nie związaną z kampanią.
A propos samodzielności – gra posiada w pełni działający tryb solo z oddzielnymi wydarzeniami i celami gry. Testowałem na 2 scenariuszach i nie zdołałem spełnić wymagań króla. Jak się podszkolę w łańcuchach produkcji, to spróbuje jeszcze raz.
Mamy też kilka ulepszeń względem O mój Zboże! W Wyprawie do Newdale gracze operują zarówno wielofunkcyjnymi kartami jak i wysyłają pracowników. W każdej rundzie mogą obstawiać produkcję dobra, lub wykonać jedną z kilku akcji na planszy głównej. Już nie zostaniesz z ręką bezużytecznych kart, bo robotnikiem można je odrzucić i pobrać nowe; nie spalisz też produkcji, jeśli źle obstawiłeś dostępność parobków, wystarczy pozbyć się kilku kart z ręki i obniżyć wymagania pola. W ostateczności, dobierzesz kartę na pocieszenie. Nigdy nie zostaniesz z pustymi rękoma.
Liczę, że ten krótki tekst przybliżył wam Wyprawę do Newdale. Jeśli tak, przedsprzedaż polskiego wydania właśnie trwa.
Brak komentarzy