Kto nie chciałby się poczuć jak Sherlock Holmes i rozwikłać sprawę zabójstwa ważnej osobistości. Miejscem akcji jest dom starego i wpływowego Waltona Woodruffa, który został znaleziony martwy. Kto zabił, jaki miał motyw i jak to się stało, że nikt nic nie widział? Na te i inne pytania musicie znaleźć rozwiązanie, zanim ubiegną was inni śledczy. Niepożądani Goście to dedukcyjny brylancik czy marny kamyczek?
Niepożądani Goście to jedna z głośniejszych premier wydanej w Polsce przez wydawnictwo Nasza Księgarnia. Nie ukrywam, że czekałem na ten tytuł i miałem co do niego sporo oczekiwań. Od premiery Detektywa, który bardziej stawiał na rozbudowane scenariusze szukałem tytułu, który zostanie u mnie na dłużej i nie będzie grą jednorazową. Auto Niepożądanych Gości wpadł na iście szatański pomysł i stworzył grę z tysiącem losowo generowanych scenariuszy, które mają sens i faktycznie są różnorodne. Przeznaczając godzinkę realnego życia możemy zagłębić się w fascynujący świat dedukcji przy pomocy stosu kart oraz ołówka i kartki z nadrukowanym planem budynku.
W kilku słowach, jak gramy
Na początku musimy wybrać scenariusz, jaki będziemy rozgrywać. Do dyspozycji mamy kilkanaście opisanych w instrukcji lub możemy posłużyć się aplikacją i wygenerować losowy. Każda rozgrywka polega na znalezieniu odpowiedzi na szereg pytań dotyczących morderstwa Woodruffa Waltona. Każdy z podejrzanych miał motyw, ale to jeszcze nie znaczy, że został zabójcą. Niewinni mówią prawdę, a zabójca zawsze kłamie. Prawdomówności możemy się spodziewać tylko od policji i innych organów śledczych.
Każda runda podzielona jest na trzy fazy. Pierwszą z nich jest faza śledczy na tropie, która jest rozgrywana tyle razy, ilu graczy uczestniczy w zabawie. Pierwszy krok dochodzenie, to wskazanie, jakich informacji poszukujemy. W tym celu wykorzystujemy ostatnią stronę instrukcji, na której mamy nadrukowany plan domu oraz portrety podejrzanych, oraz dwie strzałki, którymi zaznaczamy interesujące nas obiekty. Następnie pozostali gracze przystępują do kroku składania ofert. Jeżeli mają pasujące karty i ochotę na podzielenie się nimi z danym graczem to mogą je wystawić. Wykładają je przed siebie zakrytą stroną i kładą na nich żeton oferty, którego wartość odpowiada sumie wartości tych kart. Gracz, który aktualnie rozgrywa dochodzenie, może przyjąć dowolną ilość ofert, płacąc za nie kartami z ręki. Jeżeli nikt nie złożył żadnej oferty, to dobiera trzy nowe karty. Po zakończeniu tej fazy dany gracz dobiera wszystkie nowe karty i oznacza zdobyte informacje na swoje karty. Cała faza jest rozgrywana ponownie przez kolejnego gracza.
Jeżeli wszyscy gracze zdobędą nowe informacje przechodzimy do fazy próby rozwiązania zagadki. W tym celu każdy z graczy bierze swój żeton śledczego i kładzie go przed sobą odpowiednią stroną. Jeżeli wybrał jasną, to podejmuje próbę rozwiązania zagadki. Zapisuje odpowiedzi na swoim arkuszu i sprawdza rozwiązanie. Jeżeli mu się udało trafić wszystko wygrywa rozgrywkę. W przeciwnym wypadku odpada z gry, a jego karty są ujawniane pozostałym graczom.
Jeżeli wszyscy zdecydowani się nie podejmować próby rozwiązania śledztwa przechodzimy do fazy odrzucenia kart i dobrania nowych. Każdy zostawia sobie trzy karty na ręce i dobiera do sześciu. Znacznik pierwszego gracza zostaje przekazany osobie po lewej i rozpoczyna się nowa runda.
Wrażenia z rozgrywki
Niepożądani Goście to mały tytuł o ogromnych aspiracjach, które mają solidne podstawy w rozgrywce. Pierwsze partie bardziej badające grunt i uczące jak interpretować dane karty już dawały masę satysfakcji, a później było już tylko lepiej i lepiej. Po zapoznaniu się z zasadami miałem takie poczucie, że coś jest nie tak. Zasady nie są zbyt skomplikowane i obawiałem się, że tytuł został sztucznie napompowany i okaże się leciutką wykreślanką. Och, jakże się pomyliłem. Często nabierałem się na poszlaki sugerowane przez karty, które błędnie zinterpretowałem, chcąc jak najszybciej znaleźć podejrzanego. Tylko poszlaka to nie jest jeszcze dowód i finalnie może mieć wiele znaczeń i wybielić jednego podejrzanego, troszkę bardziej obciążające innego. Niby drobna różnica, ale w grze robi kolosalne znaczenie.
Dynamika gry powinna odzwierciedlać prawdziwe dochodzenie śledczych i poszukiwanie odpowiedzi na pytania. Na początku nie wiemy praktycznie nic – ot mamy ciało i kilku podejrzanych. Z każdą kolejną kartą zaczyna się przed nami rysować sieć powiązań, a nasza plansza zapełnia się notatkami i uwagami, kto gdzie był, jaki mógł mieć motyw. Niby coś już wiemy, ale nie na tyle, żeby z czystym sumieniem wskazać rozwiązanie. Gdy już prawie jesteśmy pewni możemy dostać kartę, która wywróci nasz światopogląd do góry nogami i nasz główny podejrzany dostanie solidne alibi. Obserwuje się to świetnie, a jeszcze lepiej być na miejscu takiej osoby.
Niepożądani Goście mają ten plus, że grę tłumaczy się dość szybko i można ją zagrać nawet w osiem osób. To powoduje, że wszelkie większe spotkania ze znajomymi, czy rodzinne wyjazdy mają solidnego kandydata na zostanie grą wieczory. Z doświadczenia mogę wam powiedzieć, że szczególnie dobrze gra działa na spotkaniach z niegrającą rodziną. Tematyka jest wbrew pozorom neutralna, ponieważ każdy kiedyś chciał się poczuć jak detektyw i sprawdzić swoje zdolności analityczne. Oczywiście temat morderstwa raczej nie nadaje się na grę dla dzieciaków, więc z Niepożądanych Gości bardziej ucieszą się rodzice.
Gra dostarcza też emocji. Początkowo brałem to za pusty frazes, ale z każdą kolejną partią czułem rywalizację i presję związaną z wyścigiem do rozwiązania sprawy. Nie zawsze dostaniemy kartę, która posunie nasze śledztwo do przodu, a my mogliśmy sprezentować przeciwnikowi potrzebny zestaw. Sam wybór kart też jest dość ważną decyzją. Które warto zostawić, a które można puścić dalej. Nie dość, że nad nami wisi zagadka, to jeszcze tutaj mamy dylematy. Wszystko się świetnie łączy i działa naprawdę dobrze.
Podobało mi się również wykonanie Niepożądanych Gości. Samo pudełko jest stylizowane na walizkę prawdziwego mistrza dedukcji pełne niezbędnych gadżetów. W naszym przypadku są to karty z kolejnymi wskazówkami, które jakościowo są całkiem solidne i nie powinny zniszczyć się tak szybko nawet bez użycia koszulek. Stylistyka gry jest utrzymana w kolorystyce sepii, która o dziwo świetnie tutaj pasuje. Wszystkie informacje na kartach były czytelne i dobrze współgrały z przedstawionym tłem.
Gra działa dobrze w zasadzie niezależnie od liczby osób przy stole. Grając solo, czy w pięć osób emocje są takie same, a poczucie presji ciągle nam towarzyszy. Gra opiera się na autorskim systemie Briliant Deck System do generowania scenariuszy, który w zasadzie czyni tę grę nieśmiertelną. Mamy pokaźny stos kart, wybieramy część, a jeszcze dochodzą zróżnicowane poziomy trudności. Nawet drobna różnica w układzie kart spowoduje, że kto inny okaże się naszym podejrzanym, a motyw, czy narzędzie mogą być zupełnie inne. Największym minusem tej gry jest samo przygotowanie rozgrywki. Wszystkie te karty trzeba zebrać, co zajmuje trochę czasu i nie ukrywajmy, nie jest czymś fajnym. Po skończonej rozgrywce warto je znowu podzielić na właściwe stosy, żeby chociaż troszkę przyśpieszyć kolejną partię. Trochę narzekania mam też na sam przemiał kart przy stole. Zdecydowanie zbyt często zdarza się tak, że te same karty trafiały do mnie dwa razy i nie byłem w stanie posunąć swojego śledztwa do przodu. Może to wynikać ze złośliwości innych, ale częściej nie zapamiętamy, co przekazaliśmy danej osobie w kolejnych rundach. Tego problemu nie widać w wariancie dwuosobowym, ponieważ użyte karty spadają na stos odrzuconych i ciągle dobieramy nowiutkie i nieznane wskazówki.
Podsumowanie
Niepożądani Goście to jedna z lepszych gier dedukcyjnych. Każda nowa karta daje nam nowe informacje i przybliża lub oddala nas od rozwiązania zagadki. Rozgrywki są emocjonujące, a po zakończeniu partii ma się ochotę na kolejną. Jeżeli szukacie ciekawej gry pozwalającej zostać Holmesem i pobawić się w detektywa to Niepożądani Goście meldują się na półce. Bardzo dobry tytuł, który z czystym sercem polecam.
[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Nasza Księgarnia za wysłanie gry do recenzji. Nie miało to wpływu na zawarte tu opinie.
Może zainteresuje Cię nasza recenzja Cywilizacji: Nowy początek?
Brak komentarzy