Kartonowy Dzień niepodległości, biodegradowalna Galaga czy Space Invaders – takie porównania nasuwają się na myśl już po jednym rzucie oka na Pod wrogim niebem.
Pod wrogim niebem od Rebela to solo gra gdzie ty, nieustraszony kościo-miocie będziesz odpowiedzialny za bezpieczeństwo i dobrobyt szeregu miast na ziemi. Samotnie rzucisz kośćmi, umieścisz je w pomieszczeniach swej podziemnej bazy, aby powstrzymać nieuchronnie zbliżający się statek matkę i wysyłane przez nią samobójcze myśliwce.
Skrót zasad
Pod wrogim niebem to gra solo, więc jeden gracz musi zawiadywać zarówno swoimi siłami jak i myśliwcami wroga. Na początku wybieramy miasto i jego stronę. Ono wskazuje nam układ bazy. Następnie dokładamy kafle nieba tak, aby ułożyła się spójna grafika. Aby zwiększyć poziom trudności możemy odwrócić niektóre lub wszystkie kafle na ich drugą stronę. Gracz bierze 5 kości – 2 białe i 3 szare, miota nimi a następnie ustawia w swojej bazie, pamiętając o regule jedna kość na kolumnę.
Szare kości możemy umieszczać do woli, ale po umieszczeniu białej musimy przerzucić wszystkie wolne kości, zmieniając nam szyki, lub ratując tyłek.
Na nasz schron składają się pola z różnymi zdolnościami, gdzie umieszczenie kości spowoduje odpalenie danej umiejki z odpowiednią siłą, najczęściej równej widocznym kropkom na kości. Do typów pól można zaliczyć generatory energii, laboratoria, myśliwce, fabryki robotów i stanowiska przeciwlotnicze. Generatory produkują zasilanie potrzebne do odpalania pozostałych pokoi, laboratoria wytwarzają punkty nauki dzięki którym wygrywamy grę, myśliwce strącają pojazdy wroga na wyznaczonych polach, fabryki robotów dodają nam stałe kości, które montuje się w dowolnym pokoju i działają co turę, po czym ich moc spada, a baterie przeciwlotnicze spowalniają ruch wroga.
Gdy kości zostały umieszczone, odpalamy kosmicznych niemiluchów. Każdy zbliża się do miasta o ilość pól równą wartości na kości położonej w jego kolumnie. Statek wroga może zakończyć swój ruch na polu wybuchu, manewru, akcji statku matki lub wbić się w glebę jak kosmiczna torpeda. Te pierwsze niszczą wszystkie obecne na nich statki wroga jeśli umieścimy w bazie kość o odpowiedniej wartości na naszych myśliwcach. Manewry każą zmienić tor lotu, akcje statku matki przyśpieszają obniżanie się ich bazy i tym samym skracają grę, a wbicie w glebę powoduje spadek żywotności miasta.
Gdy wszystek UFO już się ruszył i nie zniszczył nam bazy, teraz my odpalamy zdolności z budynków zawierających nasze kości, generujemy energie, wiedzę, niszczymy co możemy po czym statek matka obniża się o jeden rząd i odpala nieprzyjemny dla nas efekt.
Warto wspomnieć, że nasza baza jest bardzo ciasna na początku, więc jedną kość przydaje się przeznaczyć na obsługę glebogryzarki powiększającej nasze podziemne domostwo i odblokowujące lepsze wersje obecnych pokoi.
Wygrywasz grę, gdy osiągniesz wskazany poziom wiedzy, a przegrywasz gdy myśliwce wroga zniszczą ci bazę lub statek matka zejdzie za nisko w atmosferę.
Wrażenia z gry
Zainteresowałem się tym tytułem z uwagi na jego charakter solo, tematykę i pozytywny szum jaki powstał wokół tej gry w internetach. To co dostałem odrobinę odbiegało od mojego pierwotnego założenia, ale o tym za chwilę. Pod wrogim niebem to kościana łamigłówka z planszą. Nieustannie zadająca ci pytanie, co poświęcisz, aby coś zdobyć i czy będziesz w stanie poradzić sobie z konsekwencjami.
Zagrywanie wysokich wartości w bazie jest super, ale przyśpiesza lot myśliwców wroga, więc zaczynamy liczyć, czy lepiej tutaj wstawić 4, czy 5, a może po prostu dać jedynkę na działka obrony przeciwlotniczej. Niekiedy optymalizowanie bazy wprowadza chaos w przestworzach, a próba strącenia nadlatujących wrogów skutecznie opóźnia prowadzenie badań, które są warunkiem zwycięstwa. Taki trójkąt: badania, zabijanie obcych, dużo akcji w bazie – wybierz dwa. Przyznaje się bez bicia, że najczęściej wybieram walkę z obcymi w wielkiej bazie i przegrywam scenariusz z uwagi na brak badań. Bawię się przy tym doskonale, aż do momentu uświadomienia sobie jakieś 2 tury przed końcem, że nie mam szansy na wygraną. I cały czar pryska, przebąknę coś z wysłaniu Willa Smitha w akcie zemsty i pakuje kartonową inwazję do pudła.
Pod wrogim niebem to gra, gdzie każda decyzja wydaje się brzemienna w skutkach, z uwagi na sprytny mechanizm ruchu obcych – przylecę do ciebie z dokładnie taką siłą, z jaką ty chcesz się mnie pozbyć. Ile razy wyrzuciwszy wysokie wartości cichutko łkałem, bo wiedziałem, że nie ma szans, aby przy manewrowaniu takimi kośćmi wprowadzić wroga na pola myśliwców. Choć nie wszystko stracone, bo niekiedy mogę zaparkować ufoka na polu bazy, co spowoduje jej zejście o jeden poziom niżej. Z jednej strony to jest straszne, bo zabiera ci całą rundę gry, a z drugiej może pozwolić uniknąć bardzo nieprzyjemnego efektu statku matki, który wszedłby za właśnie w tej turze. Niezmiernie trudno decyduje się o odpowiednim wystawieniu kości, co przekłada się na dość powolne tempo gry i syndrom paraliżu decyzyjnego. I co gorsza nie mam się do kogo przyczepić, że wolno gra, bo to przecież tytuł solo.
Teraz odrobinę o oczekiwaniach i rzeczywistości. Oczyma wyobraźni widziałem Pod wrogim niebem jako dość dynamiczną, taktyczną grę, gdzie będę strącał obcych na lewo i prawo, do tego używając fajnych zdolności specjalnych. A oczyma w czaszce zobaczyłem grę, która wymaga powolnych kalkulacji, precyzji oraz radzenia sobie z tym, co kości nam przyniosą. Bo nie ma co się oszukiwać, Pod wrogim niebem ma wiadra losowości zapieczone w tych trzech rzutach kośćmi podczas każdej tury. Modyfikowanie i zwalczanie słabych rzutów połączona z karaniem graczy za umieszczanie wysokich wartości generuje losową i brutalną grę. Da się w nią wygrać i sprawia to frajdę, tylko w moim przypadku opłacone jest to kilkoma partiami zakończonymi porażką. Nie byłoby to większym kłopotem, gdyby sama rozgrywka nie była tak powtarzalna. Dwóch partii z rzędu nie zagrałem.
Pod wrogim niebem jest dość metodyczny w podejściu do zarządzania bazą i obroną miasta. Każdy nasz ruch wiąże się z konsekwencjami, a te są pewnego rodzaju drugim przeciwnikiem, z którym masz się zmierzyć. Pierwszym oczywiście są obcy – więc grasz przeciw grze i przeciw sobie, nic dziwnego że tak często przegrywam.
Słowo o regrywalności – jest ogromna. Nie dość że mamy różne miasta, kafle bazy i nieba, to jeszcze dołączona jest cała kampania z bohaterami i kilkoma nowymi rozwiązaniami. Dalej z grubsza robimy to samo, ale urozmaicone różnymi smaczkami.
Wykonanie
Gra jest bardzo zacnie wykonana, małe plastikowe myśliwce obcych są klimatyczne i ładne, drewniana wiertarka powiększająca podziemną bazę ma słodki nadruk, a elementy kartonowe są grube.
Podsumowanie
Pod wrogim niebem jest wymagającą grą solo gdzie zmierzysz się nie tylko z obcymi ale i z konsekwencjami swoich decyzji. Losowość i powtarzalność działa na niekorzyść tytułu, jednak nie jest w stanie przeważyć całościowego pozytywnego wrażenia jakie gra na mnie pozostawiła. Oczekiwałem lekkiej turlanki, dostałem wyciskacza szarych komórek.
Podsumowanie
Pros
+ ładnie wykonana
+ kampania
+ prawdziwa gra solo
Cons
- powtarzalna
Brak komentarzy