Star Scrappers Orbital – recenzja


Star Scrappers Orbital to kolejna odsłona świata kreowanego przez Hexy Studio. Czujesz się na siłach zbudować stacje kosmiczną będąc pod złym okiem współgraczy?

Star Scrappers Orbital to gra autorstwa Jacoba Fryxeliusa – tego pana od Terraformacji Marsa. W grze od 1 do 5 graczy dobiera karty, dostawia moduły do swojej stacji i stara się punktować za najdłuższe ciągi takich samych kolorów. Inni gracze oczywiście nie będą biernie patrzeć na twoje poczynania i ochoczo mogą atakować twoje włości oraz zsyłać na ciebie całą chmarę wydarzeń z gatunku tych mało przyjemnych.

Skrót zasad

Każdy gracz dobiera moduł główny, 8 kart z talii, 16 kasy i jednego kosmonautę. Tworzymy odkryty rynek z 5 kart, a z ręki odrzucamy 3, aby mieć ich również 5 przed rozpoczęciem rozgrywki.

Gracze w kolejności mogą wykonywać 1 akcję spośród następujących:

Budowa nowego segmentu stacji – pierwszy za 6 kasy, każdy kolejny jest tańszy o ilość poprzednio podłączonych kart w tym samym kolorze. Trzeba pamiętać aby wtyki na kartach się zgadzały.

Ulepszenie modułu centralnego – za 4 kasy kup jedną z 5 specjalizacji dla startowej bazy. Są one zawsze takie same i po zakupie nie można ich zmienić.

Zakup kolejnej karty z rynku – cena od 1 do 5, im dalej od talii tym taniej. Karty uzupełniają się dopiero w kolejnej rundzie.

Obsługa – wysłanie kosmonauty do aktywacji zbudowanego już modułu.

Zagranie wydarzenia z ręki – zagraj kartę na siebie lub wrogów.

Naprawa stacji – za 3 kasy możesz usunąć jedno uszkodzenie z twojego modułu

Pas – miękki pas, czyli gramy do momentu aż wszyscy w tej samej turze nie spasują.

Jedziemy więc w koło, budujemy stację, uważamy na wtyki, zagrywamy wydarzenia i uruchamiamy moduły aż nie skończą się nam zasoby i nie powiemy pas. Na koniec rundy punktujemy za posiadane budynki jednego koloru, jeśli mamy ich więcej niż przeciwnicy. W przypadku remisu, nikt nie punktuje. Zbieramy kasę za największą grupę modułów w jednym kolorze oraz automatycznie naprawiamy wszystkie uszkodzenia.

W piątej, ostatniej rundzie gry, nasze punkty są podwojone. Gracz z największą liczbą punktów wygrywa.

Wrażenia z gry

Hmm, fajne założenie, zbuduj ciekawą stację z modułów, które będą dawały różne umiejętności. Wysyłaj kosmonautów, aby je odpalać i przy okazji potraktuj przeciwnika wydarzeniem, co mu namiesza w planach. I to chyba tyle… bo przełożenie papieru na samą grę się nie za bardzo sprawdziło.

Zacznijmy od dobierania kart – dociąg 8 i zachowanie 5 jest bardzo dobrym startem i pozwala na wybranie początkowej strategii, ale kolejne dociągi są już losowe i jest bardzo realne, że nie zobaczymy już kart wybranego koloru. Niby możemy je dokupić z rynku, ale tam leży ich tylko 5, nie odświeżają się, a inni gracze mogą nam je podebrać. Więc tutaj szczęśliwy dociąg początkowy i potem fartowne dobrania pozwalają na zbudowanie kuli śnieżnej która będzie coraz bardziej punktowała i zostawiała innych w tyle.

Ulepszanie stacji jest OK, ale jeśli zrobimy to wcześnie, a karty w kolorze ulepszenia nam nie przyjdą, to jest po ptakach. Ulepszając późno tracimy fajnego pasywa i narażamy się na podebranie karty przez przeciwników. Szkoda też że to zawsze te same 5 kart.

Wydarzenia – tutaj ludzie rzucali mięsem nad stołem. Bo jeśli atakowanie stacji i odrzucanie kasy jakoś nie boli, to rotacja kosmonautów do kolejnego gracza już powoduje zaciśnięcie dłoni w pięść. Wydarzenia odbierają sprawczość z i tak już losowej gry, mieszają ze szczątkami planów i generalnie pozostawiają graczy na pastwę losu. Totalnie mi się nie podobają.

Obsługa modułów jest OK, wysyłasz felka, dostajesz efekt. Proste, działało i będzie działać.

Inni gracze mogą uszkodzi ci bazę, a uszkodzony element nie liczy się do punktowania, obsługi i nie może posłużyć za zaczep do budowy. Niekiedy warto go odbudować, ale takie sytuacje zdarzały się rzadko. Częściej gracze budowali w innym kierunku i po prostu pozwalali na auto naprawę przy kolejnej rundzie przełykając utratę punktów. Ponadto mechanika miękkiego pasowania też tutaj nie pomaga – kiedy chcę kogoś zaatakować on zawsze ma szansę odbudowy, o ile ma surowce. Pas w tej grze to takie czekanie z reakcją a nie kończenie swojej tury.

I teraz chyba największy ambaras – punktowanie. Jeśli ja w pierwszej rundzie zrobię 4 moduły jednego koloru, to już nikt mnie nie dogoni. Mam już 20 punktów w kieszeni tylko dlatego, że dobrze podeszły mi karty i zniżki. Mojej strategii tutaj nie było, musiałem tylko zauważyć ten sam kolor i policzyć czy mnie stać.
Mało tego – mogę zacząć trollować innych. Patrzę, kto ma ile modułów w jakich kolorach i staram się je dobudować u siebie doprowadzając do remisu. Wtedy ten kolor nikomu nie punktuje. Byłem świadkiem sytuacji, gdzie jeden z graczy mimo usilnych starań nie mógł zdobyć przewagi w żadnym z budowanych kolorów, a co za tym idzie nic mu nie punktowało. Miał ZERO punktów przez całą grę. Problem kuli śnieżnej jest bardzo namacalny.

Wykonanie

Graficznie gra wygląda dobrze, karty są standardowej jakości, instrukcja poprawna a meple słodkie. Chwalić nie ma za co, ale też problemów nie widzę.

Podsumowanie

Star Scrappers Orbital to losowa gra o budowie stacji kosmicznej z wrednymi wydarzeniami i problemem kuli śnieżnej przy punktowaniu. Na moim stole już nie wyląduje, a wy jeśli szukacie dobrej gry o stacji kosmicznej, to rozejrzyjcie się za Space Gate Odyssey.

Space Gate Oddysey można kupić tutaj 

1 komentarz

  1. Radek
    28 maja 2023
    Odpowiedz

    Pozwolę sobie nie zgodzić się z autorem odnośnie dwóch aspektów dotyczących zasad gry. Wpływa to bardzo na samą rozgrywkę
    1. Koszt dołączania nowego modułu spada o 1 kredyt w przypadku łączenia modułów o tym samym kolorze i zawsze jest to 1 kredyt (niezależnie od ilości połączonych wcześniej modułów tego samego koloru). Nie jest możliwe zatem zbudowanie w 1. rundzie aż czterech modułów.
    2. W czasie „corocznego” punktowania, w przypadku remisu WSZYSCY gracze, którzy remisują z największą ilością modułów w konkretnym kolorze dostają punkt a nie, jak twierdzi autor recenzji, nikt punktów nie dostaje…
    Te dwie różnice w interpretacji zasad zmieniają zasadniczo przebieg rozgrywki.
    Ja ze swej strony ubolewam, że ta gra jest tak niedoceniona, bo w mojej grupie sprawdziła się świetnie i często wraca na stół. Z czystym sumieniem mogę ją polecić, szczególnie graczom, którzy nie mają jeszcze dużego doświadczenia planszówkowego a chcą zagrać w tytuł niebanalny a jednocześnie nie nadmiernie przeładowany.

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Peacemaker - recenzja serialu - tak straszne, że aż dobre
Następny Czy Elden Ring jest naprawdę trudną grą?