Trzeci sezon serialu Stranger Things obejrzałem przez jeden weekend. Już samo to zdanie starczy za recenzję, bo jeżeli czytacie regularnie Big Bad Dice, to wiecie, że jeżeli coś mi się nie spodoba na pierwszym odcinku, to zazwyczaj odpuszczam.

W przypadku Stranger Things było inaczej. Ostatnio, jeżeli chodzi o produkcje Netflixowe, to tylko Miłość, Śmierć, Roboty tak bardzo mnie porwały (dlaczego nie ma na BigBadDice recenzji tego serialu – zapytał Adixxx Adixxxa). Stranger Things obejrzałem na jednym wdechu i bardzo mocno się zasmuciłem, kiedy serial się zakończył. Ale nie jest to smutek jakiego się spodziewacie. Recenzja będzie zawierać spoilery – nie będę nawet próbować ukrywać niektórych rzeczy, więc jeżeli jesteście spoiler freakami, to nie czytajcie tego tekstu.

Trzeci sezon i duże dzieci

Akcja serialu dzieje się jakiś czas po wydarzeniach z poprzednich sezonów. Drużyna nie do końca pozbierała się po całej sytuacji z demogorgonem i innymi potworami (a kto by się po tym szybko pozbierał?). Jednak widać po dzieciakach, że wiek pozostawia na nich ślad. Zaczyna się dojrzewanie i burza hormonów, pierwsze całuski i nieśmiałe trzymanie za rękę. Życie toczy się dalej, mimo horroru który trawił Hawkins. Powstało nawet nowe centrum handlowe, które przyciąga do siebie rzesze ludzi. Budzi to jednak inne problemy, gdyż lokalne biznesy zaczynają powoli wymierać.

Oczywiście za centrum handlowym stoi pewna tajemnica, za którą się weźmie grupa bohaterów. Dołączą do niej nowe osoby. Jednocześnie pojawi się inna tajemnica, bezpośrednio związana z zakończeniem drugiego sezonu. W ten o to sposób akcja będzie się działać przeważnie dwutorowo (na początku będzie wątków więcej, szybko jednak zaczną się scalać), by finalnie się zazębić w ostatnim odcinku. Z jednej strony otrzymamy rosyjskich szpiegów, którzy w tajnym obiekcie będą próbować ponownie otworzyć bramę na Drugą Stronę, a z drugiej strony pojawi się problem umierających szczurów, które do tego bardzo lubią nawóz. Szybko się okaże, że winna temu będzie istota z drugiego sezonu, która tak mocno dała się we znaki mieszkańcom Hawkins.

Jim Hopper, policjant z problemami, wyjątkowo wypalony gość który jakoś próbuje łączyć koniec z końcem, znajduje nadzieję w wychowaniu nastki. Problem jednak jest taki, że jak już wspomniałem, dzieciaki mają istną burzę hormonów i lubią spędzać ze sobą czas. Hopper chyba boi się utraty swojej adoptowanej córki, więc staje na drodze dla Mika i dziewczyny. Tak o to zaczynają się pojawiać prawdziwe problemy młodzieży. Problemy małego miasteczka oraz ich ludzi przewijają się przez cały serial i stanowią integralną część całego sezonu od początku do końca, dzięki czemu serial oprócz czystej zabawy science fiction, oferuje także solidny ładunek do przemyślenia dla czytelników. Na mnie wrażenie zostawił zwłaszcza motyw sklepu Joyce, który jest na skraju bankructwa przez działalność galerii handlowej. Podobną sytuacje spotkały też inne sklepy.

Ten problem widzę w wielu polskich miastach, kiedy to pojawiają się galerie handlowe oraz duże obiekty, które dzięki olbrzymim nakładom towaru oraz słabo opłacanym pracownikom (studentom czy też osobom z problemami finansowymi które chwytają się brzytwy) elegancko niszczą małe sklepiki posiadając po prostu lepsze ceny i niekoniecznie lepsze usługi. Dotyczy to nie tylko odzieżówki (Reserved, CCC), ale także i spożywki, chociaż tutaj jest już coraz lepiej i Biedronka oraz Lidl bardziej się starają zapewnić godne wynagrodzenie swoim pracownikom (jednak nie dość godne, gdyż większość sklepów cierpi na braki kadrowe).

Popkultura lat 80 na każdym kroku

Serial bardzo mocno nawiązuje do powstającej wtedy popkultury. Pojawiają się pierwsze kolorowe filmy i muzyka. Komiksy zdobywają swoją popularność i powoli też tworzy się nowa grupa społeczna wśród dzieciaków ze szkół, słodko nazywana przez jedną z bohaterek jako przegrywy (nie wiem kto tak przetłumaczył słowo nerds). W każdym praktycznie odcinku usłyszymy jakiś retro kawałek. Na spotify znajdziecie playlisty z wszystkimi piosenkami, a jest czego słuchać, pojawia się np. Cold As Ice czy Material Girl. Polecam zwłaszcza poniższy album. Nie musicie dziękować 🙂

Ale nie na muzyce kończą się nawiązania. Uważne oko zauważy wiele różnych smaczków ukrytych praktycznie w każdym odcinku. Wystarczy wspomnieć, że w pewnym momencie bohaterowie trafiają na seans Powrotu do Przyszłości, gdzie na głębokim haju (nie żeby bohaterowie ćpali, w serialu się wyjaśni) będą analizować to kto z kim i jak w filmie gdzie akcja skacze między czasem teraźniejszym (przeszłym?) i przyszłym (ale się zamotało). Jednocześnie inna grupa bohaterów będzie uciekać od rosyjskiego agenta, dziwnie przypominającego Arnolda Schwarzeneggera z pierwszej części Terminatora. Będzie posiadać także olbrzymi karabin a ciosy zadawane przez policjanta nie będą mu zadawać żadnych obrażeń. Brzmi znajomo?

Takich smaczków jest więcej w całym serialu i ich odkrywanie to zabawa sama w sobie. Osoby znające klasyczne filmy oraz seriale z tamtych lat będą wniebowzięte (gimby nie znajo, polecam młodszym czytelnikom obejrzeć klasykę popkultury jak Terminator czy Pogromcy Duchów). Już wcześniej widzieliśmy wiele nawiązań (dzieciaki przebrane za Pogromców Duchów), jednak tym razem dostaliśmy ich w moim odczuciu trochę więcej i zostały trochę bardziej poukrywane, dzięki czemu ich dostrzeganie będzie sprawiało przyjemność samą w sobie.

Mam jednak spory problem z zakończeniem serialu. Według mnie było zbyt smutne i zamykające zbyt wiele wątków. Z jednej strony, sugeruje ono że grupa już się rozeszła i więcej nie zejdzie, co może być sposobem Netflixa na zakończenie całego serialu. Byłby to odpowiedni moment, gdyż większość ważnych wątków zostało już zamkniętych. Większość, ale nie wszystkie bo sprawa domniemanej śmierci Hoppera po zniszczeniu generatora bramy sprawia, że jest to idealny punkt zaczepienia na kolejny sezon. Zwłaszcza że w scenie po napisach okazało się, że ruskie mają w więzieniu jakiegoś Amerykanina, a obok hodują …. demogorgona. Prawdopodobnie otrzymamy więc czwarty sezon, jednak nie wiem czy nie będzie on bardziej smutny niż zakończenie. Wiecie, będzie to historia końca, ostatni taniec na dopływającym do portu statku, kiedy bohaterowie będą już starsi i wybiorą się na ostatni melanż bo lada dzień pójdą do pracy na etat i oddadzą się szarej codzienności życia. Ewentualnie Netflix wprowadzi nowych bohaterów, nowe dzieciaki i przeniesie całość do lat współczesnych. Szczerze mówiąc, obie wersje mi się nie do końca podobają, ale nie będę spekulować – poczekamy na premierę czwartego sezonu, która patrząc na to ile obejrzało trzeci sezon Stranger Things, raczej na pewno powstanie.

Podsumowanie

Jedynie zakończenie mi się nie spodobało, cała reszta jest perfekcyjna pod każdym względem.
Ocena Końcowa 9.0

1 komentarz

  1. Ula
    16 lipca 2019
    Odpowiedz

    Ja wprawdzie dopiero skończyłam pierwszy sezon, ale to na pewno nie ostatni :d

Zostaw Komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Poprzednio Hero Realms - Dodatki - Recenzja
Następny Spider-Man: Far From Home - Recenzja - Daleko od ideału