Ostatnimi czasy do świata gier planszowych przyszła moda na odświeżanie starych hitów. Drugie edycje, nowe szaty graficzne i często wygładzona mechanika. To sposób na wyciągnięcie dodatkowych funduszy od fanów, czy może metoda wracania do gier, które zwyczajnie są dobre? Suburbia na szczęście należy do grona solidnych i dobrych gier planszowych.
Suburbia od Portal Games to tytuł przeznaczony od jednego do czterech graczy, w którym wcielamy się w rolę burmistrzów planujących swoje małe skrawki wielkiego miasta. Gra została stworzona w 2012 przez Teda Alspacha znanego z wydawnictwa Bezier Games, a teraz mamy do czynienia z drugą jej edycją. Mechanicznie nic się nie zmieniło, ale mamy więcej ładnych grafik i całkiem funkcjonalny insert. Przy pomocy kafelków dokładanych co rundę będziemy stymulować wzrost i rozwój osiedla, dokładając kolejne parki, fabryki czy budynki mieszkalne. Jednocześnie musimy dbać o naszą reputację i dochody płynące z aglomeracji, bo przecież kina czy lotniska nie zbudują się z niczego. Ciekawą sprawą jest rynek dostępnych kafelków, który pokazuje, że im dalej, tym drożej, ale czasami warto zainwestować. Stawiane przez nas budowle oddziałują na inne budynki zbudowane przez nas oraz przez przeciwników, więc często będziemy świadkami całkiem interesujących łańcuszków zdarzeń i reakcji. Kto zbuduje miasteczko marzeń?
W kilku słowach, jak gramy?
Przygotowując rozgrywkę w zależności od liczby graczy musimy przygotować odpowiednią ilość kafelków ze stosów A, B oraz C. Każdy z graczy dostaje swoją startową planszetkę, na której zaznaczmy poziomy reputacji oraz dochodów i trzy startowe budowle. Tak przygotowani możemy zaczynać rozgrywkę w Suburbię!
Celem gry jest rozwinięcie naszych przedmieści w taki sposób, żeby wygenerowała więcej mieszkańców, niż u przeciwników. W tym celu wznosimy różnorakie budowle społeczne czy przemysłowe i zapewniamy sobie stały przypływ funduszy na kolejne inwestycje oraz zwiększamy prestiż naszego osiedla. Podczas tury gracza wykonujemy po kolei cztery akcje. Pierwsza i zarazem najważniejsza to umieszczenie jednego z budynków na naszym obszarze gry lub dołożenie jednego ze znaczników inwestycji podwajającego efekty wybranego kafelka.
Kafelek zawsze dobieramy rynku nieruchomości lub ze stosu budynków podstawowych, które są ograniczone ilościowo podczas rozgrywki. Jeżeli decydujemy się na kafel z rynku musimy opłacić jego koszt zgody z nadrukiem na danym budynku oraz miejscem, z którego go dobieramy. Pierwsze dwa nie mają dodatkowych kosztów, ale im dalej, tym musimy wpłacić do banku więcej pieniędzy. Wybrany przez nas kafel dokładamy w taki sposób, aby stykał się z innymi już dołożonymi na planszy oraz odpalamy jego efekty, a także sprawdzamy, wszystkie pozostałe kafelki, na które wpłynęło umieszczenie tego kafelka, także u innych graczy.
Jeżeli nie chcemy dokładać kafelka jako budowli możemy odwrócić go na drugą stronę i stworzyć z niego jezioro zapewniające nam dodatkowe fundusze. Kolejnym krokiem w naszej turze jest pobranie dochodu lub zapłacenie podatków zgodnie z pozycją na odpowiednim torze. Jeżeli budujemy sporo kosztochłonnych budowli, to ich utrzymanie może nas trochę kosztować. Następnie sprawdzamy tor reputacji – jeżeli jesteśmy na plusie, to o taką samą wartość podnosimy się na torze populacji. Nasze miasto robi się coraz bardziej prestiżowe, więc ludzie chętniej u nas mieszkają. Warto jeszcze wspomnieć, że przekraczając czerwone linie na planszy populacji musimy obniżyć nasz dochód i reputację o jedno pole – prestiż miasta kosztuje. Ostatnim krokiem tury jest przesunięcie rynku kafelków w prawo i dołożenie nowego kafelka w miejsce wcześniej zabranego.
Wrażenia
Powrót do Suburbii był dla mnie niesamowicie przyjemnym doświadczeniem. Uświadomiłem sobie, że bardzo się cieszę na myśl o starych grach i zdecydowanie za rzadko wracam do klasyków. Wokół panuje pęd nowości, gry do sprawdzenia piętrzą się na półkach, a taka Suburbia nie zestarzała się ani o dzień. Dla mnie to też dość sentymentalny powrót, ponieważ Suburbia była jedną z pierwszych gier, którymi wciągnąłem moją paczkę znajomych w planszówki poważniejsze, niż monopol, czy chińczyk. Kafelkowa rozbudowa naszego miasteczka daje niesamowitą frajdę i wszystko w tej grze (no może parę mało istotnych detali mnie irytowało, ale…) działa jak należy. Jest prosto, chociaż ilość kafli, tekstów i ogólnej optymalizacji ma ręce i nogi na właściwych miejscach. Właśnie, w tej grze chodzi o odpalanie kafelków, które dadzą nam dużo dobra. Interesuje nas poletko przeciwnika, więc nie gramy tu pasjansa. W końcu nowa edycja wygląda lepiej, niż to, co zapamiętałem z poprzedniej. W tym przypadku nowe nie zmienia niezłego gameplayu i przyjemnego poczucia spełnienia po zakończeniu każdej partii. Z drugiej strony Suburbia nie jest tytułem, przy którym opadnie wam szczęka na widok rewolucyjnych mechanik i ciekawostek wyłaniających się po każdej partii. To gra dobra – tylko tyle i aż tyle.
Zacznijmy standardowo od tematyki i wykonania Suburbii. Wcielamy się w rolę burmistrzów i planistów rozbudowujących przedmieścia większego miasta. Jako że są na tyle duże, wszyscy z graczy budują swój kawałek, ale dalej gramy w jednym mieście, a co za tym idzie nasze budynki mogą nam przynosić korzyści płynące z działań innych. I vice versa – wszakże nasze farmy też mogą zasilić restauracje innego gracza. Moim zdaniem Suburbia to nadal jedna z najlepszych gier o tematyce budowy miasta i na pewno najpopularniejsza w swoim kręgu. Zarządzanie terenami zostało świetnie przeniesione na plansze. Wydaje się, że można natrzaskać dużo budowli i miasto gotowe? Ano niekoniecznie, ponieważ im więcej ludzi chce u nas mieszkać, tym koszta rosną i zarządzanie całą naszą aglomeracją robi się trudniejsze.
Jakość wykonania nowej Suburbii stoi na dość wysokim poziomie. Kolorystyka podoba mi się bardziej, niż w starszej wersji i chociażby z tego względu zamieniłbym ją na nową. Kafelki, które są sercem gry są przyjemnie grube, chociaż na krawędziach zaczynają już się pojawiać pierwsze oznaki zużycia. Na ogromny plus zasługuje insert od Game Trayz, który mieści wszystkie elementy z dość przemyślany i wygodny sposób. Możemy z niego korzystać podczas rozgrywki – dzięki temu mamy pieniądze w jednym miejscu, a nie porozrzucane po całym stole. Fajnie, że podstawka przewiduje miejsce na elementy z dodatku, chociaż z drugiej strony takie rozwiązanie delikatnie przymusza do jego zakupu. Biznes is biznes. 🙂
Od pierwszych rozgrywek w Suburbia bardzo mi się podobało dorzucanie nowych kafli do naszego rozrastającego się obszaru gry. Nie dało się tego robić bez odpowiedniego przemyślenia wszystkich za i przeciw, ponieważ aspekt przestrzenny w tej grze jest bardzo ważny. Musimy dobrze się zastanowić, czy akurat w tym miejscu optymalne będzie ułożenie nowych fabryk, czy autostrady? Gdzie zaczniemy umieszczać budynki mieszkalne, które dają sporo populacji? Może warto wrzucić kilka restauracji i jakieś farmy? Kafle z kolejnych rund były coraz ciekawsze i „specjalistyczne”. Czułem ducha rozbudowy i żyłkę planisty, a obserwacja naszej rozrastającej się metropolii była nad wyraz przyjemna.
Drugi ważny aspekt gry, który sprawia, że Suburbia jest taka fajna jest wpływ naszych czynów na innych graczy. Dorzucenie jednego kafelka może uruchomić nie tylko nasze kafelki, ale też te u innych graczy. Wydawać, by się mogło, że ogarnięcie tego wszystkiego jest dość trudne, ale nic z tych rzeczy? O dziwo wszystko działa błyskawicznie i dość szybko każdy wie, co należy sprawdzić, gdy inny gracz dołoży taki, a nie inny budynek.
Dochód i populacja to nasze nowe ulubione wskaźniki, które w Suburbii musimy nieustannie pilnować. Wygląda to trochę jak słupek na wykresie i kojarzy mi się z excelem, ale jest to czytelne i szybko mogłem podjąć ważną z punktu gry decyzję, patrząc na tor i umiejscowienie moich znaczników. A każda informacja jest ważna i może mieć wpływ na kafelek, który kupimy. To nic, że jest droższy – może szybko się nam zwrócić. Żeby było jeszcze ciekawiej w grze występują cele. Zwykłe, zwyczajne zadania znane z miliona innych gier tutaj sprawdzają się wyjątkowo dobrze i dodają do rozgrywki sporo smaku. Nie wystarczy kupować najlepszych budynków i uparcie przeć na torach. Warto się pochylić nad zadaniami i sprawdzić co trzeba zrobić, by zgarnąć spory zastrzyk punktów.
Okej, dość słodzenia i plusów – pora przejść do rzeczy, które nie do końca mi w Suburbii zagrały. Na początek muszę wspomnieć, że to nie jest spektakularna gra, która zapada w pamięć. To bardzo solidny tytuł, który jest świetny na początek, później wyciągamy już go raz na pół roku. Gra nie powoduje jakichś dyskusji po rozgrywce, czy obmyślania strategii na kolejną partię. Jest przyjemna, solidna i tyle. Drugi aspekt to gra dwuosobowa, która w moim odczuciu jest słabiutka. Okej, można trochę pokombinować, jest bardziej taktycznie, bo kafelki nie schodzą w tak zastraszającym tempie, ale z drugiej strony tracimy ten cały pierwiastek związany z odpalaniem budynków, gdy inny gracz coś dołoży do swojego miasteczka.
Podsumowanie
Suburbia po rozłożeniu na stole wygląda dość przytłaczająco, ale po pierwszych ruchach wszystko nabiera znajomego kształtu i lekkości. Gra jest świetnym tytułem na start z planszówkami oraz sprawdzi się też dla bardziej zaawansowanych graczy. Moim zdaniem to nadal jeden z najlepszych tytułów opowiadających o budowaniu miasta. Podobało mi się planowanie i układanie obszarów oraz wzajemne oddziaływanie budynków na siebie. Musimy dobrze zaplanować nasze ruchy, z tyłu głowy mając też wymagania stawiane z celach. Rynek dostępnych kafelków też ciągle się zmienia, więc nasze plany są poddawane ciągłym modyfikacjom. Gra ma proste zasady, toczy się zadziwiająco szybko ciągle stawiając przed nami interesujące wybory i dylematy. Pomimo upływu lat nadal bawi i jeżeli jeszcze jej nie znacie, to szybciutko powinniście to nadrobić.
[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Portal Games za przesłanie gry i dodatku do recenzji. Nie miało to wpływu na zawarte tu opinie.
Może zainteresuje Cię recenzja Fotosyntezy z dodatkiem W Blasku księżyca?
Brak komentarzy