Ubisoft chce, by gracze niszczyli fizyczne egzemplarze gier, których wsparcie się skończyło!


Społeczność graczy nie kryje oburzenia po ujawnieniu szczegółów umowy licencyjnej (EULA), jaką Ubisoft przedstawia użytkownikom swoich produktów. Według jej treści, francuski gigant z branży gier zastrzega sobie prawo do jednostronnego zakończenia licencji na każdą zakupioną grę, niezależnie od tego, czy chodzi o wersję cyfrową, czy fizyczną. Jeszcze bardziej kontrowersyjna jest klauzula nakładająca na graczy obowiązek… zniszczenia wszystkich kopii gry, gdy wsparcie się kończy lub licencja zostaje cofnięta.

Zgodnie z zapisami w sekcji 8 umowy EULA Ubisoftu, jeśli licencja na oprogramowanie zostanie zakończona – z jakiegokolwiek powodu – użytkownik musi nie tylko przestać korzystać z produktu, ale również usunąć go ze swojego urządzenia i zniszczyć wszystkie kopie, także fizyczne. Mowa tu nie tylko o plikach instalacyjnych i pobranych danych, ale również o nośnikach fizycznych, takich jak płyty DVD czy Blu-ray. To podejście, choć technicznie legalne w ramach prawa autorskiego, budzi poważne pytania o granice posiadania zakupionych produktów cyfrowych. Całe szczęście, że udało się zebrać dość dużą liczbę podpisów pod akcją Stop Killing Games, o której informowaliśmy w ostatnich tygodniach.

Ubisoft zachowuje też prawo do cofnięcia dostępu do gry bez konieczności podawania przyczyny, a także bez wcześniejszego informowania gracza. Co więcej, firma może w każdej chwili zmienić warunki umowy – dodawać, usuwać lub edytować jej zapisy – a jeśli użytkownik nie zgodzi się na nowe warunki, musi niezwłocznie zaprzestać korzystania z produktu i ponownie go usunąć. Tego rodzaju zapis, choć nie jest wyjątkowy na tle innych wydawców gier i oprogramowania, w przypadku Ubisoftu został sformułowany wyjątkowo jasno i bezpośrednio. To właśnie ten fakt wzbudził niepokój społeczności graczy, którzy czują się traktowani jak tymczasowi użytkownicy, a nie właściciele produktów, które kupili – często za pełną cenę.

Czy to oznacza, że po zakończeniu wsparcia technicznego dla danej gry Ubisoft może domagać się, by gracze fizycznie zniszczyli swoje płyty z grą? Według brzmienia umowy – tak. Nawet jeśli nośnik nie ma już wartości rynkowej, ani nie daje dostępu do serwerów gry wieloosobowej, to formalnie prawo użytkowania wygasa, a firma ma prawo wymagać jego całkowitego usunięcia i zniszczenia. Problem dotyka szczególnie tych graczy, którzy kolekcjonują fizyczne wydania gier jako część swojej pasji. Pojawia się pytanie: czy w erze cyfryzacji granice własności są celowo zacierane? Ubisoft nie jest jedyną firmą, która zawiera podobne klauzule w swoich EULA, ale sposób ich egzekwowania pozostaje niejasny. Jak firma miałaby wyegzekwować zniszczenie płyty z grą? Czy chodzi wyłącznie o zapis prawny chroniący ją przed ewentualnymi roszczeniami, czy może o przygotowanie gruntu pod przyszłe działania?

Sprawa ta po raz kolejny otwiera dyskusję o tym, czy kupując grę cyfrową (lub nawet fizyczną), rzeczywiście jesteśmy jej właścicielami, czy tylko czasowymi użytkownikami, którym wydawca może w każdej chwili odebrać prawo do korzystania z produktu. Dla wielu graczy to sytuacja nie do zaakceptowania – płacą pełną cenę, ale nie mogą być pewni, że gra będzie dostępna przez lata. W przypadku gier online czy usług typu live service sprawa wygląda nieco inaczej – serwery mogą zostać wyłączone z przyczyn technicznych lub ekonomicznych. Ale co z grami dla pojedynczego gracza, które można uruchomić lokalnie? Czy i wtedy Ubisoft może zażądać ich usunięcia? Teoretycznie tak – umowa na to pozwala.

W praktyce egzekwowanie takiego zapisu może być trudne, ale samo jego istnienie pokazuje, jak bardzo zmieniło się podejście wydawców do kwestii własności. W erze fizycznych nośników, raz kupiona gra była nasza na zawsze – dziś sytuacja przypomina bardziej model wynajmu, w którym „właściciel” produktu może go w każdej chwili cofnąć. Ubisoft od lat jest krytykowany za agresywną politykę cyfrowych praw autorskich (DRM), a ta sytuacja tylko pogłębia negatywne nastroje. Wydaje się, że firma z jednej strony stara się maksymalnie zabezpieczyć swoje interesy, a z drugiej – coraz bardziej alienuje swoich klientów. Gracze oczekują, że kupując grę, będą mogli z niej korzystać bez obawy, że któregoś dnia stracą do niej dostęp lub zostaną zmuszeni do jej usunięcia.

Warto również podkreślić, że podobne zapisy znajdują się w umowach licencyjnych innych wydawców – Sony, Microsoft czy EA także zastrzegają sobie prawo do wycofania produktów, ale rzadko formułują to tak dosadnie, jak zrobił to Ubisoft. Cała sytuacja może mieć też szersze konsekwencje. Jeśli firmy zaczną egzekwować takie zapisy na poważnie, może to prowadzić do powstania nowych ruchów konsumenckich domagających się prawdziwej własności zakupionych produktów cyfrowych. Być może nadszedł czas, by prawo zaczęło lepiej chronić graczy i ich prawo do posiadania tego, za co zapłacili. Jedno jest pewne – gdy kupujemy grę od Ubisoftu, nie kupujemy jej naprawdę. Otrzymujemy tylko prawo do jej użytkowania, które może zostać cofnięte w każdej chwili. To rodzi poważne pytania o przyszłość branży gier i rolę graczy jako konsumentów w tym ekosystemie. Całą umowę licencyjną możecie przeczytać pod tym linkiem.

Poprzednio Still Wakes The Deep - Recenzja - Szkot przeciwko Cthulhu?
Następny Nowoczesne narzędzia do analizy UX/UI: jak poprawić doświadczenia użytkownika