Lubicie gry RPG? Przemierzanie lochów, napakowani bohaterowie wcielający się w barbarzyńców lub czarodziejów miotających kule ognia na prawo i lewo. Ludzie, elfy czy krasnoludy opowiadające ciekawe historie przedzierając się przez kolejne hordy potworów. Gry planszowe z gatunku dungeon crawler pełnymi garściami czerpią z RPG-owych rozwiązań. HeroQuest wkracza w końcu na polskie półki. Jak się grało?
HeroQuest to gra wydana w Polsce przez Rebel, natomiast oryginalnym wydawcą było Avalon Hill. Gra ukazała się w 1989 r. więc jak na planszówkową nowość jest dość niespodziewanym wyborem. HeroQuest: Game system rzuca nas w wir przygód w świecie magii i miecza. Razem z drużyną śmiałków zapuścimy się w coraz to głębsze lochy twierdzy złego czarownika Zargona. Staramy się przejść przez szereg scenariuszy, zdobywając nowe wyposażenie potrzebne do wybijania kolejnych fal potworów. Musimy współpracować, ponieważ bez tego może być ciężko przejść dalej. Gra jest przeznaczona dla 2 do 5 osób, ale z aplikacją możemy też zagrać solo. Czas rozgrywki to około godzinka na scenariusz, ale zdarzają się też dłuższe przeprawy.
Wrażenia
Grając w HeroQuest już po pierwszej partii cisnęło mi się na usta słowa klasyka. Wszystko w grze jest klasyczne, wygładzone i nostalgicznie przypominające lata dziewięćdziesiąte. Grupka znajomych, piwnica pachnąca dziwnym nie wiadomo, czym a na środku stary, odrapany stół. Tam grupka dzieciaków turla kostkami i zabija kolejne fale potworów w Dungeons & Dragons. HeroQuest to gra, która wyszła jakieś trzydzieści lat temu i do dnia dzisiejszego ma rzeszę oddanych fanów. Przypomina mi właśnie stare, klasyczne gry RPG, z których warstwę fabularną i całą opowieść przerobiono na grę planszową. Lubię klasykę – nie ma się co oszukiwać, że gry stają się coraz bardziej innowacyjne. Większość opiera się na starych i sprawdzonych mechanikach. W HeroQuest grało mi się przyjemnie, ale nie wiem czy mam ochotę wracać do niego ponownie po rozegraniu całej kampanii.
Gra została oparta na prostych, wręcz banalnych zasadach. Ruch i rzut kostką – tak będzie wyglądała większość waszej tury. Czasami poszukamy ukrytych skarbów, innym razem rozbroimy pułapki, ale przez większość naszej rundy staramy się eksterminować hordy wrogów. To nic złego, wszakże każdy dungeon crawler się na tym opiera, ale w HeroQuest wszystko jest takie proste. Czasami za proste. Odkładając jednak na bok cały aspekt mechaniczny, dostajemy grę bliską staremu, dobremu RPG, w które zagrywaliśmy się dawno temu. Mamy własne karteczki postaci, po których coś piszemy. Zdobywamy złoto, za które pomiędzy misjami kupimy wyposażenie dające naprawdę solidnego kopa. Gra wręcz zachęca do wcielania się w swoją postać i odgrywania jej zachowań. Co zrobiłby w danym momencie Barbarzyńca? Oczywiście rzucił się na zamknięty pokój pełen nie wiadomo, czego i rozpoczął jatkę. Pod względem klimatu HeroQuest bardzo mi podpasował – wykreowany świat jest generycznym fantasy, ale przez to znajomym i chętnie do niego wracałem.
Zargon czy aplikacja?
Oprócz grupy chętnych bohaterów potrzebujemy jeszcze osoby, która wcieli się w złego czarodzieja Zargona. To taki moderator naszej sesji, który ma za zadanie uprzykrzyć życie śmiałkom i kierować rozgrywką zza swojej zasłonki. Steruje ruchami i atakami potworów, a czasami może też rzucić mało przyjemne zaklęcia z talii Strachu. Wie też co i jak rozstawić na planszy, gdy gracze otwierają drzwi, czy patrzą w głąb jakiegoś korytarza. Zna cel zwycięstwa i rozmieszczenie pułapek, więc musi uważnie obserwować poczynania graczy, żeby triumfalnie ogłosić wejście jednej z figurek w ukryty wilczy dół. Kierowałem bohaterami, jak i czarodziejem, i szerze, dużo lepiej bawiłem się jako bohater. Tury Zargona ograniczają się do reakcji na poczynania innych graczy i najczęściej będzie to zapełnianie nowo otwartego pokoju potworami i meblami. Do gry została stworzona dedykowana aplikacja, która na wzór, chociażby Imperium Atakuje pozwala symulować ruchy złego Mistrza gry i grupka bohaterów z ekranu dowiaduje się, co ją spotyka po drodze. Wiem, że część osób ma alergię na tego typu rzeczy w grach planszowych, ale osoby chcące połazić po lochach ze znajomymi mogą to zrobić bez szukania „moderatora”. Sama aplikacja działa bez zarzutu, chociaż na dany moment nie jest dostępna w języku polskim. Rebel obiecał, że to się zmieni i niedługo powinniśmy poczytać opisy w rodzimym języku.
Walka i ruch, czyli dwa słowa o akcjach
Ruch w HeroQuest bazuje na dość prostej mechanice roll&move. Przekładając na nasze bierzemy dwie kosteczki, rzucamy i sprawdzamy, o ile możemy się poruszyć naszym bohaterem. Nie musimy wykorzystać całego zapasu oczek, idziemy po kwadratach tam, gdzie chcemy. Całkiem klimatycznie możemy też zerknąć zza winkla i zobaczyć, co czai się w korytarzu. Ciekawym elementem są pułapki, które nie ujawniają się podczas odkrycia nowego pomieszczenia – możemy w nie po prostu wpaść i dzieją się dość nieprzyjemne rzeczy. Baa, możemy je też oczywiście rozbroić – co to za planszówka fantasty bez rozbrajania pułapek. Walkę z potworami sprowadzono do prostego rzucania kostkami i porównania wyniku – czachy zadają obrażenia, odpowiednie tarcze chronią. Trochę za prosto jak na mój gust, ale muszę przyznać, że starcia były szybkie i płynne.
Bohaterowie i ekwipunek
Niczym podczas sesji RPG każda z naszych postaci ma specjalny arkusz, w którym wpisujemy, kim gramy, jaką broń i uzbrojenie dzierżymy oraz ile wytrzymałości już straciliśmy. Z jednej strony to trochę pójście na skróty, ponieważ nie trzeba było przygotowywać specjalnej planszetki graczy z torami i oznaczaniem wszystkich statystyk. Z drugiej takie rozwiązanie niezwykle mi się podobało – w jakiś dziwny sposób jeszcze bardziej podbijało prostotę i przyjemnie oldschoolowy feeling z rozgrywki. Pomiędzy scenariuszami nasze postacie mogą odwiedzić sklepik i wydać ciężko wyrąbane cz wyszperane monetki na nowy miecz czy świecąca kolczugę. Koszta są całkiem znaczne i często będziemy musieli uzbierać trochę pieniędzy na wymarzony przedmiot, ale są tego warte.
Figurki, plastik i wykonanie
Niewątpliwie mocną stroną HeroQuest są figurki i elementy wystroju odwiedzanych pomieszczeń. Malarzem nie jestem, ale jak na moje niefachowe oko plastik jest całkiem przyjemną podstawą do poćwiczenia naszych umiejętności malowania figurek. Detali jest całkiem sporo, ale nie jest to jakoś współczesnych gier spod szyldu CMON czy Awaken Realms. Bardzo mi się podobały elementy mebli. Wszystkie te stojaki na broń, komody czy dziwny stół robiły kapitalną robotę – czułem się jak podczas dobrej sesji RPG. Mocną stroną HeroQuest jest też wykonanie gry. Wszystkie karty są utrzymane w duchu gier z poprzedniej epoki. Ma to swój niepowtarzalny i mocno wyczuwalny styl, który mnie osobiście kupił. Wszelakie grafiki oraz dość fajne wykonanie gry może w jakimś stopniu tłumaczyć dość wysoką cenę.
Regrywalność
Znacie pojęcie grindu? Często w grach komputerowych czy planszowych musimy wykonywać powtarzalne czynności, żeby zdobyć level, czy cokolwiek potrzebnego do zrobienia czegoś innego. Sama kampania (chociaż to może za mocne słowo) w HeroQuest jest bardzo przyjemna, gdy przechodzimy ją za pierwszym razem. Kolejna rozgrywka w ten sam scenariusz trochę tej przyjemności traci. Okej, możemy zagrać kimś innym, ale tak naprawdę to będzie kwestia iloma kostkami ataku rzucimy. Pokoje zachowają się dokładnie tak samo, pułapki będą w tym samym miejscu, a orkowie pojawią się na tym samym kwadracie.
Dodatki i modyfikacje
Gra jest prosta sama w sobie, więc fajni wzięli sprawy w swoje ręce i do gry powstało mnóstwo modyfikacji, które utrudniają rozgrywkę lub dodają masę nowego contentu. Osoby, którym gra podejdzie i przejdą wszystkie przygotowane scenariusze mogą spróbować wdrożyć część rozwiązań, dzięki którym rozgrywka znowu nabierze koloru. Na BGG jest tego mnóstwo! Jeśli nie jesteście fanami fanowskich projektów musicie się uzbroić w cierpliwość i czekać, aż Rebel zapowie dodatki. Nie chce mi się wierzyć, że wszedł w tak drogą grę i ich w końcu nie wyda.
Skalowanie
Pudełkowo gra jest przeznaczona dla od dwóch do pięciu graczy, ale jeżeli zainstalujecie aplikację nic nie stoi na przeszkodzie, żeby pograć solo. Jeżeli gramy w dwie osoby, to Zargon toczy bitwę na kostki z przeciwnikiem, a emocji tam tyle co w starej piwnicy. Najlepiej w HeroQuesta grało mi się z pełnym składzie lub w cztery osoby z aplikacją. Ta gra potrzebuje rozmów nad planszą i atmosfery. Bez tego staje się zwykłą do bólu i trochę nudną grą w rzucanie kostkami.
Na zakończenie
HeroQuest to świetna gra na początek drogi z dungeon crawlerami. Przywołuje uczucia staro szkolnych gier RPG, gdzie w piwnicy ze znajomymi rzucało się kostkami i z zapartym tchem słuchaliśmy opowieści o elfach, krasnoludach czy smokach. Zasady i mechanika gry są niezwykle proste i sprowadzają się do sporej liczby rzutów kostkami. Przebijamy się przez kolejne pomieszczenia szukając sposobu na spełnienia celu danego scenariusza. O dziwo pomimo tej prostoty gra bardzo mi się spodobała, ale nie czuję potrzeby rozegrania ponownie tych samych scenariuszy. Mam nadzieję, że Rebel nas nie zwiedzie i szybko doczekamy się kolejnych rozszerzeń, ponieważ chciałbym znowu zagrać w coś nowego wykreowanego w świecie HeroQuest. Klimat fantasy wylewa się z każdego elementy, a rozłożona gra wygląda obłędnie. Świetnie prezentują się karty z minimalistycznymi rysunkami oraz interesującymi opisami, ale prawdziwą petardą są dla mnie wszelakie figurki wyposażenia. HeroQuest jest grą, która pomimo upływu lat i wiekowej już mechanice dalej potrafi zapewnić kilkanaście interesujących partii. Jeżeli szukacie rodzinnego tytułu, który otworzy wam gry o tematyce wałęsania się po lochach i wesołej eksterminacji potworów zerknijcie w stronę HeroQuest’a – będziecie zadowoleni. Jeżeli świat gier z toną plastikowych figurek i wiaderkami kostek jest wam już znany niestety niczego nowego czy innowacyjnego w HeroQuest nie znajdziecie.
[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Rebel za przesłanie gry do recenzji. Nie miało to wpływu na zawarte tu opinie.
Może zainteresuje Cię nasza recenzja gry Oath: Kroniki władzy i banicji?
Brak komentarzy