Mass Effect: Legendary Edition to odświeżona wersja kultowej trylogii oraz wszystkich dodatków DLC, które zostały wydane do tych gier. Czas na ponowny powrót do skóry Sheparda i walkę z zagrażającymi nam wszystkim Żniwiarzami.
Mass Effect to gra która na stałe wpisała się w kanon kultury growej i bardzo szybko zdobyła miano kultowej. Miliony graczy na całym świecie wyczekiwali odświeżonej wersji od Electronic Arts oraz studia Bioware, dlatego też wymagania wobec twórców były bardzo wysokie. Czy z tego wyzwania Bioware wyjdzie z tarczą czy też na tarczy? Zapraszam do recenzji!
Z punktu widzenia technicznego mamy do czynienia z całą trylogią Mass Effect oraz wszystkimi dodatkami do niej. Wszystko zostało spięte w jednym launcherze, gdzie możemy wybrać podstawowe ustawienia takie jak na przykład związane z językiem. Na początku była możliwość wyboru języka łącznie dla napisów i dialogów mówionych, na szczęście Electronic Arts przygotowało aktualizację, która pozwala wybrać oddzielnie język dla napisów i język dla dubbingu. W ten o to sposób w ostatniej dosłownie chwili twórcy pozbyli się jednego z minusów w tej recenzji. Fabularnie, jeżeli jakimś sposobem ostatnie lata spędziłeś w innej galaktyce, Mass Effect: Legendary Edition opowiada historię Komandora Sheparda, który jako jedyna osoba poznaje prawdę o nadchodzącym olbrzymim zagrożeniu – Żniwiarzach, którzy co parę milionów lat nawiedzają naszą galaktykę by niszczyć prawie całe życie. W toku kolejnych części Shepard będzie próbować zebrać sojuszników i wreszcie pokonać Żniwiarzy ratując przy tym galaktykę przed niechybną destrukcją.
Na papierze brzmi to sztampowo – Komandor Kozak ratuje galaktykę przed olbrzymim zagrożeniem, jednak nie martwcie się – trylogia Mass Effect to chyba najlepiej napisana historia Science fiction jeżeli chodzi o gry komputerowe i na konsole. Bardzo mnie ucieszył fakt, że grając w Legendary Edition, gra ani trochę nie straciła swojego epickiego czaru dalej trzymając w ryzach bardzo mocno do samego końca. Fabuła oraz dialogi nie zestarzały się ani trochę i do dzisiejszego dnia nie potrafię znaleźć gry fabularnej o tematyce science fiction z lepszą i bardziej angażującą historią. O ile nie jesteś psychopatą, to gra do samego końca będzie Ciebie wstrząsać emocjonalnie. Mass Effect: Legendary Edition to fabularne arcydzieło.
Ale jak sprawa wygląda pod względem technicznym? Tutaj niestety nie jest już tak ciekawie oraz różowo. W Mass Effect: Legendary Edition rozgrywka toczona jest z trzeciej osoby i naszym celem będzie wykonywanie kolejnych zadań, dyskusja ze spotykanymi postaciami, zdobywanie sojuszników i wreszcie walka. Pod tym względem najwięcej ulepszeń widać w pierwszej części trylogii, która stała się zdecydowanie bardziej przyjemna oraz po prostu grywalna. Ale nie wszystko zostało ulepszone – niestety, pomimo zapewnień twórców że Mako, czyli pojazd którym poruszamy się w pierwszej części, zostało naprawione przez co nie skacze jak piłka na każdym pagórku, to moje doświadczenia wskazują, że zmiana jest zbyt niewielka by odczuć prawdziwą różnicę.
Pierwsza część została zmieniona w sposób najbardziej zauważalny ze wszystkich i dostała naprawdę wiele udogodnień i ulepszeń. Teraz Shepard może biegać po za walką (niestety jest tutaj uzależniony od swojej wytrzymałości, przez co musi robić przerwy). Ulepszenia dotyczyły także strzelania, celowania, zadawania obrażeń od strzału w głowę czy też możliwości dowodzenia drużyną. Wszystko to sprawiło, że pierwszy Mass Effect jest dzisiaj bardzo grywalną i przyjemną grą. No z wyjątkiem jeżdżenia Mako oraz eksploracji planet, ale tego chyba nie dało się przeskoczyć.
Pozostałe obie części także doczekały się licznych ulepszeń, tym razem jednak głównie skupiono się na aspektach technicznych i ekranach ładowania. Gra Mass Effect: Legendary Edition ładuje się po prostu błyskawicznie, co dotyczy nie tylko wczytywania gry z zapisu, ale także przechodzenia między lokacjami. Graficznie gra niestety prezentuje nierówny poziom. O ile pierwsza część rzeczywiście wygląda nieporównywalnie lepiej w stosunku do oryginału, to już nie można powiedzieć, żeby gra na dzisiejsze standardy prezentowała się stosunkowo ładnie. Problem ten nie dotyczy jednak trzeciej części Mass Effect, który wygląda po prostu obłędnie. Gra otrzymała dużo ostrzejsze tekstury, masę ulepszeń graficznych oraz poprawioną prezentację szczegółów co sprawia, że Mass Effect: Legendary Edition w trzeciej części jest jedną z najładniejszych gier tego roku mogąc konkurować nawet z Returnal. Oprócz tego gra trzyma solidnie klatki nie zwalniając nawet podczas grubych akcji, gdzie wszystko wybucha, strzela i walczy. Solidnie zrobiona robota pod względem optymalizacji.
Niestety gra nie ustrzegła się błędów, które na szczęście twórcy na bieżąco usuwają. Gdybym tą recenzję pisał dwa tygodnie wcześniej, to ocena byłaby dwa oczka mniejsza, a wydźwięk tego materiału byłby całkowicie inny. Twórcy poprawili masę błędów które pojawiły się na premierę, przykładowo w drugiej części gra lubiła się wyrzucać do windowsa bez większej przyczyny. Teraz na szczęście problem ten występuje znacznie rzadziej. Sporo błędów występuje nadal, często nawet takich których nie było w oryginalnej trylogii, niemniej jednak zachowanie twórców buduje nadzieję, że w przeciągu kolejnych tygodni wszystko zostanie naprawione. Dodatkowo warto tu jeszcze pochwalić za słuchanie społeczności, dzięki czemu otrzymaliśmy między innymi możliwość zmiany języka oddzielnie dla dialogów mówionych oraz oddzielnie dla napisów. Trochę jednak niechlujstwa typowego dla Electronic Arts widać w tym tytule, gdyż część DLC nie zostało przetłumaczonych na język polski wcale. Dodatkowo nie jesteśmy w stanie zapisywać gry w niektórych sekwencjach, czasami nawet bardzo długich – ten problem pojawił się na przykład w dodatku Hammerhead w drugiej części gry, gdzie podczas pojedynczej misji w pojeździe o nazwie Młot nie byłem w stanie zapisywać misji które trwały czasami po 10, nawet do 20 minut, a sam pojazd był bardzo delikatny i łatwy do zniszczenia, przez co zdarzało nam się umierać przez głupi przypadek, kiedy nagle spadał nam na głowę cholerny Geth lub pojawiały się dwie niezwykle celne wieżyczki z karabinem, które w sekundę robiły mielone z naszego pojazdu.
Podsumowując, Mass Effect: Legendary Edition jest dobrym odświeżeniem kultowej trylogii, wobec którego fan serii nie powinien przejść obojętnie. W grę powinni także zagrać młodsi gracze, którzy serię znają głównie z memów, dzięki czemu będą w stanie przeżyć jedną z najlepszych historii, jakie powstały na komputery osobiste oraz konsole. Grając w tą grę czułem także smutek, gdyż całość za bardzo przypominała to co robi teraz obecnie Blizzard – zamiast tworzenia nowych gier, skupia się na odcinaniu kuponów ze starych hitów, a Bioware od lat nie wydało nawet przyzwoitej gry. Czy mamy analogiczną sytuację czy też nie, przekonamy się. Prawdopodobnie teraz będziemy czekać na odświeżoną wersję innej kultowej serii, czyli Dragon Age. Nie ukrywam, że w nią także chętnie zagram, ale to tylko potwierdzi to co zostało tutaj przedstawione – że Bioware nie potrafi już tworzyć niesamowitych historii.
Sprawdź także nasz poradnik dotyczący kolejności zadań w Mass Effect 2!
Grę Mass Effect: Legendary Edition ukończyliśmy w całości na naszym kanale. Wpadnij i zobacz sam!
Podsumowanie
Pros
- Dużo ulepszeń w stosunku do oryginału
- Dzisiaj jest to dalej jedna z najbardziej epickich oraz emocjonalnych historii science fiction
- Działania twórców, którzy słuchają wymagań oraz próśb graczy
Cons
- Brak możliwości zapisu gry w niektórych etapach (np. podczas kierowania Hammerheadem)
- Lubi wyrzucić się do windowsa
- Niektóre DLC wcale nie zostały przetłumaczone
Brak komentarzy