Piraci z Maracaibo – recenzja – Zbuduj statek. Zwerbuj załogę. Zakop skarb!


seg_soft

Kilka podstawowych informacji o Piratach z Maracaibo:

„Zbuduj statek. Zwerbuj załogę. Zakop skarb. Niekoniecznie w tej kolejności.” – oto esencja planszowych Piratów z Maracaibo wydanych przez Rebel, czyli lżejszego, szybszego i bardziej przystępnego kuzyna wielkiego Maracaibo od Alexandra Pfistera. Duże Maracaibo to jedna z tych gier, które uwielbiam i wracam zawsze, gdy pozwala mi na to czas. Okej, ganianie krów do Kansas w kowbojskiej trylogii (chociaż to już chyba nieaktualne) jest super, ale zawsze wolałem stateczki i pirackie opowieści Maracaibo. Przed Wami mniejszy kuzyn – Piraci z Maracaibo – czy prostsze znaczy lepsze? A może to tylko statek, który pociągnie serię na dno?

Tematyka – klimat piracki z pazurem bez szabelek i butelki rumu

Wsiadasz na statek, przemieszasz karty wysp, planujesz trasę i… zakopujesz skarby, by zdobyć punkty zwycięstwa. No i są jeszcze kości – bo życie pirata to jednak hazard. W grze nie ma jakiejś większej fabuły, czy opowieści, ale motywy są odpowiednio podane. To euro, więc nie ma się spodziewać wielowątkowej intrygi o piratach, portach i rumie.

Skrót zasad – jak to działa?

Rozgrywka trwa trzy rundy. Każda runda kończy się, gdy ktoś dotrze do Maracaibo (czyli końcowej wyspy). To pewnie znacie z dużego Maracaibo. W turze gracz może:

– Ruszyć się 1–3 pola do przodu po modularnej planszy złożonej z kart. (bardzo fajnie pomyślane!)

– Każde pole to jakaś akcja – ulepszenie statku, rekrutacja, zakopanie skarbu, odkrycie nowej wyspy. Możesz kupować ulepszenia za złoto, zdobywać skarby i walczyć z fortami.

– Na koniec rundy wszyscy punktują za swoje osiągnięcia: skarby, złoto, progres na mapie, wypełnione cele. (klasycznie!).

I to by z grubsza było na tyle. Zasady Piratów z Maracaibo nie należą do najtrudniejszych, więc gra jest całkiem niezła jako jedna z pierwszych poważniejszych planszówek pachnących euro klimatami.

Wrażenia

To, co spodobało mi się od pierwszej partii, to tempo rozgrywki. Piraci z Maracaibo to gra, która nie każe ci czekać. Tury są szybkie, decyzje konkretne, a mechanika ruchu do przodu (bez cofania się po planszy) buduje fajną presję. Ktoś już płynie do Maracaibo? Gonić czy olać i kupić kolejny statek! Ktoś wpłynie na tę kartę czy nie? Ten element „ścigania się” bardzo dobrze wpływa na dynamikę rozgrywki – nie ma czasu na niepotrzebne przestoje i trzeba szybko dopasowywać się do sytuacji na planszy.

Gra bardzo szybko wrzuca graczy w rozgrywkę i każe podejmować decyzje, ale bez efektu przytłoczenia. Nie ma grubych stron pełnych zasad do zapamiętania – wszystko działa całkiem intuicyjnie. Planujesz trasę, kombinujesz, gdzie się zatrzymać, co odblokować na statku, czy opłaca się skręcić po skarb, czy może już pędzić do Maracaibo,, by zakończyć rundę. Nie ma tu nudnych faz, nic nierobiących momentów, nikt nie siedzi pół godziny z bólem głowy i nie planuje superkombosów ostatecznie grzebiących aspiracje współgraczy.

Pierwsze elementy niedosytu zaczynają przychodzić po kilkunastu pierwszych partiach, a gra robi się nieco powtarzalna i schematyczna. Okej, budowana w trakcie mapa jest świetna i powoduje, że nie ma dwóch takich samych map, ale zaczynają się nam ogrywać ścieżki punktowania. Może to moje narzekanie, ale chciałoby się ciutkę więcej gry i możliwości w grze.

Komponenty są solidne: planszetki, żetony, karty, znaczniki. Kolory żywe, ilustracje pirackie, aż miło. Ale… no właśnie. Trochę zarzutów mam do czytelności. Ikonografia, przynajmniej na początku, bywa trochę niejasna, a same karty wysp mogłyby być lepiej opisane. To bardziej problemy zgłaszane przez graczy, którzy nie mają za wiele większych i cięższych planszówek na swoim koncie.

Bardzo dobrze wypada tryb solo, który na jakiś czas wyparł u mnie Marvel Champions! Automat działa bezproblemowo – jego „decyzje” są szybkie i czytelne, a poziom trudności można skalować. Potrafi też często postawić przed nami jakieś wyzwanie, co w wielu trybach dla jednego gracza nie jest takie oczywiste.

Warto jeszcze wspomnieć o interakcji – tutaj działa na zasadzie podbierania sobie rzeczy. To nie jest gra, gdzie zatapiasz cudzy statek. Interakcja to raczej wyścig i zajmowanie pól – fani strzelania z armaty do innego gracza mogą czuć pewien niedosyt.

Na zakończenie

Piraci z Maracaibo to idealna gra dla osób, które chcą poczuć klimat dużego Maracaibo, ale nie mają 3 godzin na analizowanie torów wpływów i talii kart. To euro, które nie boli. Nie przytłacza, ale nagradza spryt. Dla fanów Pfistera to lżejsza przekąska, która wypada naprawdę nieźle. Dla nowych graczy – świetny tytuł między rodzinnymi tytułami a cięższymi euro.

[WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Rebel za przekazanie gry do recenzji.

 

Może zainteresuje Cię nasza recenzja gry Voidfall?

Piraci z Maracaibo do kupienia tutaj.

Poprzednio Microsoft, Intel i Meta zwalniają tysiące! Ponad 100 tys. osób straciło pracę w IT
Następny Robocop: Unfinished Business - Poradnik Osiągnięć - Jak zdobyć platynę?