Kilka podstawowych informacji o Ascension:
Ascension to gra karciana, która po raz enty zabiera nas w wir walki dobra ze złem. Generycznych historii fantasty mamy na pęczki, każdy z nas pewnie natłukł już potworów i pozwiedzał niezliczone lochy w poszukiwaniu skarbów, więc kolejna tego typu historia wrażenia już na nas nie robi. Trafiamy do królestwa Vigil, które jest narażone na niebezpieczeństwo ze strony upadłego boga Samela. Zrekrutujemy bohaterów, czy konstrukty, które pomogą nam w walce. Nie oznacza to, że gramy kooperacyjnie – Ascension to gra rywalizacyjna, ale nie atakujemy siebie, a przeciwników pojawiających się wraz z postępem rozgrywki.
Kilka słów o zasadach
Każdy z graczy rozpoczyna grę z identyczną, dziesięciokartową talią. Tasujemy talię główną i wykładamy szeslar kart na planszę. Z tego rzędu możemy w trakcie naszych tur pozyskiwać nowe karty i pokonywać znajdujące się tam potwory. W swojej turze gracze mogą w dowolnej kolejności i dowolną liczbę razy wykonać określone akcje. Podstawą jest oczywiście zagrywanie kart z ręki dla ich efektów. Będziemy otrzymywać runy potrzebne do zakupu kolejnych kart, punkty siły niezbędne do atakowania oraz punkty honoru, które przybliżą nas do wygranej. Nowo pozyskane karty zawsze lądują na naszym stosie kart odrzuconych. Na koniec tury wszystkie zagrane i nieużyte karty lądują na discardzie, a my dobieramy pięć nowych kart z naszej talii.
Jak się grało?
Kto w dzisiejszych czasach wydałby grę, która ukazała się prawie dziesięć lat temu? Mechanicznie pewnie odbiega, nie mówiąc już o warstwie wizualnej. Niemniej, skoro oryginalnie powstała edycja jubileuszowa, to musi świadczyć o tym, że gra nie jest zła. Ascension jest uznawany za klasyk wśród gier z mechaników budowania talii.
Bardzo lubię deck building – większość gier tego typu trafia na mój radar z automatu i wiem, że jest duża szansa, że gra mi się spodoba. Ascension to kwintesencja budowania talii. Zaczynamy z talią delikatnie mówiąc kiepską. W trakcie kupujemy lepsze karty za zasoby, a te posłużą nam do atakowania kart przeciwników z planszy i zbierania punktów honoru. Koniec! Bez żadnych udziwnień, bez karkołomnych i niepotrzebnych zasad. Ascension to protoplasta wszelkich gier z deckbuildingiem, który czaruje nas czystą i niczym niezmąconą mechaniką.
Ascension nie zaskoczy nas niczym nowym, ale to, co robi, robi naprawdę dobrze. Bawię się przy niej bardzo dobrze i lubię sobie od czasu do czasu powalczyć z potworami i ścigać się z innymi o co lepsze karty. Ogromny plus gry to próg wejścia – jeżeli znacie gry z mechaniką budowania talii to wystarczy, że poznacie słowa kluczowe obowiązujące w grze i możecie lecieć z rozgrywką. Karty są przyporządkowane do różnych frakcji i czuć te małe mechaniki i zależności pomiędzy nimi, które odróżniają je od siebie.
Siłą systemu Ascension są rozszerzenia, których jest już naprawdę sporo. Na ten moment Rebel nie zapowiedział jeszcze żadnych konkretnych pudełek, ale mam nadzieję, że polska edycja się przyjmie i wydawca zdecyduje się na kolejne pudełka. Ascension i bez tego to grywalny tytuł, ale prędzej czy później każdy odczuje niepohamowany głód nowości. Dla osób, które lubią planszówki cyfrowe Ascension ma też wersję na telefony i tablety – nic tylko grać.
Na zakończenie
Dla kogo jest Ascension? Jeżeli lubicie Star Realms, Shards of Infinity, czy inne szybkie deckbuildery oraz szukacie czystej rozgrywki i budowania talii w prostym formacie to Ascension może trafić w wasze gusta. Jeżeli jednak stawiacie na innowacyjność i gra ma was zaskakiwać na każdym kroku, to Ascension może się okazać nieco za prosta. Kolejne dodatki na pewno urozmaicą grę mechanicznie, ale aktualnie mamy dostępną gołą podstawkę. Warto sprawdzić, zważywszy, że gra nie kosztuje wiele, a jeszcze wcześniej można przetestować grę na telefonie.
WSPÓŁPRACA REKLAMOWA] Dziękujemy wydawnictwu Rebel za przekazanie gry do recenzji.
Brak komentarzy