Yet Another Fantasy Title to jedna z tych gier, które mają być satyrą popularnych stereotypów fantasy. Widzieliśmy to już wiele razy, ale nie zawsze było śmiesznie, a czasami nawet żenująco. Jak jest w tym przypadku? Zapraszam do recenzji!
Yet Another Fantasy Title zaczyna się bardzo przyjemnie, bo wcielamy się w łotrzyka, który przybywa do pewnego królestwa. Tam panuje bezkrólewie, bo ostatni atak na smoka nie poszedł za dobrze i król został zabity. Pech chciał, że to ojciec głównego bohatera zachęcał króla do zorganizowania nieszczęśliwej ekspedycji. Nasz główny bohater musiał więc nauczyć się cwaniactwa i złodziejskiego fachu by przetrwać. Z czasem oczywiście wplącze się w królewską intrygę i różne ważne postacie z dworu będą próbowały zmanipulować go, by to on został bohaterem królestwa i pokonał zagrażającego wszystkim smoka. Sam główny wątek fabularny jest zabawny i dramatycznie kuriozalny, pełen dobrych gagów i świetnych dialogów.
Problemem jest jednak sama rozgrywka, która będzie nas zmuszać do biegania po dosyć obszernej mapie by realizować kolejne cele misji. Biegania, a raczej konnej jazdy jest dużo, a portale do teleportacji są rzadkie. Jeszcze główny wątek można przeboleć, bo w większości czeka nas robienie dosyć zróżnicowanych działań w ramach questa. Gorzej wypadają wątki poboczne, gdzie będziemy musieli ponownie biegać między punktami, ale tym razem cele w większości przypadków będą bardziej powtarzalne. Jeżeli chodzi też o żart, to trochę będzie gorzej w zadaniach pobocznych i nie raz zamiast śmiesznych gagów, będziemy ziewać lub nawet czuć lekkie uczucie zażenowania. Bo ile razy można wrzucać pierścień do lawy? Albo pomagać naczelnikowi paladynów w jego nocnych romantycznych eskapadach?
Sama rozgrywka polega na sterowaniu naszym dzielnym łotrzykiem z pomocą kamery izometrycznej w stylu rodem ze starszych gier z serii GTA. W zasadzie na tym mogę skończyć opisywanie rozgrywki, bo w praktyce nie ma tutaj nic więcej. Będziemy atakować, robić rolki, blokować i jeździć konno. Jedynym urozmaiceniem jest rzucanie zaklęć, gdzie większość z nich jest totalnie bezużyteczna przez małe obrażenia, ale dają nam różne efekty dodatkowe jak np. przewrócenie wroga. Wyjątkiem jest zamrożenie przeciwnika, które nie zadaje obrażeń, ale sprawia, że wróg się zatrzymuje i możemy go bezkarnie zaszlachtować. System walki wypada w Yet Another Fantasy Title bardzo słabo. AI przeciwników jest beznadziejne, działają irracjonalnie, nie raz biegają bez sensu po mapie i wygląda to trochę, jakby mieli problemy ze sterowaniem swoim ciałem. W zasadzie cały system walki sprowadza się do używania zamrożenia i włóczni i właściwie prawie żaden wróg nie będzie stanowić zagrożenia. Nawet Ci, którzy zostali źle zaprojektowani i np. trolle potrafią zrobić falę uderzeniową, która trafia bohatera nawet jeżeli wyjdzie po za jej zasięg.
System walki w Yet Another Fantasy Title nie byłby problemem, gdyby gra posiadała ciekawy świat do eksploracji. Niestety jednak, świat w grze wydaje się bardzo pusty i po prostu nudny. Rzucone tu i tam budynki, robiące dziwne rzeczy ludziki i tylko dwa rodzaje sekretów na mapie to za mało, by zachęcić graczy do eksploracji. Do tego w zasadzie nie mamy po co to robić. W grze nie ma systemu ekwipunku, zbieramy tylko bronie, które zmieniamy za pomocą rolki. Do tego nie zbieramy też doświadczenia, a wszystkie ważne umiejętności i możliwości odblokowywane są z zadaniami głównymi. Nie rozwijamy też systemu walki, więc w zasadzie nie ma sensu eksperymentowania z innymi broniami niż nasze ulubione, zwłaszcza, jeżeli nie widzimy większej różnicy między obrażeniami z wolnej kosy, a szybkiego miecza czy też długiej włóczni. A jeżeli chodzi o znajdowane obiekty, to są to obozy bandytów i dziwne kapliczki kultu kaczki, prezentujące jakiś żart, którego chyba nie rozumiem, bo atakują nas tam ulepszeni wrogowie z zaklęciami oraz czapkami kaczek. Tak czy inaczej znajdziemy tam złoto, którego praktycznie nigdzie nie możemy wydać, bo handel w grze opiera się głównie na kupowaniu jednorazowych zaklęć oraz przemalowaniu konia, kiedy ściga nas policja. A robi to w zasadzie jedynie w kampanii, bo nie ma sensu zbierać gwiazdek (czy raczej wilczych głów), skoro i tak za to nic nie dostaniemy. Po co mi kilkadziesiąt tysięcy złota, skoro nie mogę kupić lepszej zbroi, broni czy nawet czegoś głupiego jak buty pozwalające na emotkę z tańcem?
Jeżeli chodzi o aspekty techniczne, to nie jest źle z Yet Another Fantasy Title. Przede wszystkim grafika oraz udźwiękowienie jest naprawdę bardzo przyjemne. Grafika zwłaszcza robi wrażenie w prologu, kiedy płyniemy łódką, potem jest już bardziej monotonnie, bo większość czasu spędzimy w mieście oraz lasku, ale i tak trafi się czasami jakiś wulkan czy coś takiego. Muzyka jest przyjemna, a postacie bełkoczą w sobie znanym jedynie języku. Gorzej, jeżeli chodzi o aspekty techniczne. Gra ma parę błędów, koń lubi się zaciąć w dziwnym miejscu, a sterowaniu brakuje precyzji. System zapisu gry to zagadka nierozwiązana do dzisiaj, bo pomimo komunikatów o zapisaniu gry po zniszczeniu obozu bandytów, to po przelogowaniu się okazało się, że musiałem powtarzać quest od ostatniego punktu krytycznego w zadaniu. Czasami nawet komunikat pojawia się parę razy, ale nie wiem co on znaczy. Tak czy inaczej jeżeli będziecie grać w Yet Another Fantasy Title, to wychodźcie z gry jedynie kiedy skończycie lub ZACZNIECIE jakieś zadanie. Wtedy macie pewność że gra się zapisała. Niektóre błędy są nawet krytyczne, bo raz miałem gonić jakiegoś bandytę na koniu, ale postanowiłem być sprytny i zanim zaczął uciekać, to ściągnąłem go za pomocą zaklęcia. Gra jednak nie przewidywała takiej opcji i musiałem wczytywać zapis gry, by tym razem pozwolić mu uciec i być ściganym.
Jedynie główny wątek fabularny jest naprawdę solidną zaletą Yet Another Fantasy Title. Cała reszta elementów sprawia, że gra prezentuje się po prostu źle lub jest po prostu nudna. Biegamy między kropkami, gdzie po drodze nic nie znajdziemy, a nawet jeżeli trafi się jakiś obóz bandytów to znajdziemy tam jedynie złoto, którego i tak nie wydamy na lepszy ekwipunek. Albo zaatakuje nas wataha wilków, z którą nie ma sensu walczyć, bo w zasadzie po co, skoro nie dostaniemy absolutnie nic za pojedynek. A walczyć dla walki też nie ma sensu, bo to nie jest Diablo II, gdzie samo pojedynkowanie się z wrogami jest przyjemne. No w Yet Another Fantasy Title nie jest ani trochę przyjemne, a nawet jest bardzo powtarzalne, bo kiedy znajdziemy swój ulubiony zestaw (mówię Wam, lód i włócznia to 99% zwycięstw), to w zasadzie nie ma sensu go zmieniać. Nawet jeżeli twórcy chcieli pójść inną drogą niż pozostałe gry RPG czy też fantasy, to nie zostało zaprezentowane nic, co mogłoby być ciekawą alternatywą. Trzeba jednak przyznać, że w grze widać pewną iskierkę geniuszu i pomysłu, zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę naprawdę wciągający główny wątek fabularny. Szkoda jedynie, że trzeba się tyle nabiegać.
A w YAFT graliśmy też na naszym kanale YouTube. Wpadnij sprawdzić 🙂
Klucz recenzencki do Yet Another Fantasy Title otrzymaliśmy od Atomic Wolf, twórców gry. Dziękujemy!
Podsumowanie
Pros
- Bardzo dobre dialogi
- Mocne zaklęcia, czasami nawet za mocne
- Przyjemna grafika i udźwiękowienie
Cons
- Brak rozwoju postaci i ekwipunku
- Gra jest powtarzalna, dużo biegania między znacznikami
- Niektóre żarty są dziwne, inne już pachną sucharem
- Nie wszystko działa jak należy
Brak komentarzy